(Financial Times/Wojciech Jakóbik)
Zmiany w niemieckim prawie mogą zaszkodzić spółdzielniom energetycznym na terenie kraju.
Energetyka obywatelska w Niemczech kwitnie. Dzięki oddolnym inicjatywom na rzecz wytwarzania energii bez pomocy z zewnątrz, rośnie udział mocy wytwórczych pod kontrolą obywateli. Przykładem może być wioska Saerbeck, w której energia elektryczna pochodzi w całości z bezemisyjnych źródeł odnawialnych wspólnie zarządzanych i należących do mieszkańców. To skutek inwestycji wartych 75 mln euro.
Bundestag przyjął 8 lipca prawo, które może zaszkodzić spółdzielniom energetycznym. Zmienia sposób wsparcia rozwoju energetyki odnawialnej, będącego fundamentem Energiewende, czyli zwrotu energetycznego ku zielonej energetyce. Do 2050 roku ma on sprawić, że 80 procent energii będzie pochodziło z OZE.
Zmiana w niemieckiej ustawie o OZE (EEG) usuwa taryfy feed-in, czyli taryfy gwarantowane. Zmiana usuwa wsparcie dla spółdzielni energetycznych, które odpowiadają za połowę energii wytwarzanej z OZE w Niemczech, a ich liczba zbliża się już do 1000 kooperatyw. Dopłaty do energii sprzedawanej ze spółdzielni stabilizowały inwestycję na 20 lat dopłatą -9 centów za kWh energii słonecznej i 20 centów za tę samą jednostkę energii odnawialnej.
Niemiecki parlament uznał jednak, że dopłaty wymknęły się spod kontroli. Gospodarstwa domowe finansują je kwotą bliską 200 euro na jedno gospodarstwo czteroosobowe. To jedna z najwyższych dopłat w Europie. Presja na rzecz bardziej rynkowego podejścia i ograniczenia obciążeń dla obywateli sprawiła, że Bundestag wycofał taryfy gwarantowane. Zastąpią je aukcje, które wyłonią najbardziej konkurencyjne podmioty predystynowane do uzyskania wsparcia. W branży narasta obawa, że mechanizm będzie premiował wielkie koncerny i pozbawi szans małe podmioty, jak lokalne spółdzielnie energetyczne.