KOMENTARZ
Teresa Wójcik
Redaktor BiznesAlert.pl
Można już z pewnej perspektywy spojrzeć na spotkanie Putina i Erdogana w Petersburgu 9 sierpnia oraz na znaczenie i ewentualne efekty powrotu do bliskiej współpracy.Erdogan i Putin to zakochana para – powiedział w minioną niedzielę dla Fox News ekspert bliskowschodni Bernard Brown, dodając, że emocje takich par są zwykle irracjonalne. Byłoby dla Zachodu korzystne, gdyby motywacja „miłości” obu przywódców też okazała się pozbawiona racjonalnych fundamentów – stwierdził ekspert. Na razie trudno ocenić, jakie naprawdę są fundamenty pojednania Moskwy i Ankary.
Faktem jest, że wizyta prezydenta Turcji w Rosji to jego pierwsza podróż zagraniczna po niedanym puczu wojskowym 15 lipca, podróż przywracająca jego ciepłe stosunki z Putinem. Czy można już oceniać, że to ocieplenie jest tylko pozorne czy tymczasowe? Czy też raczej Rosja, wobec wyjątkowego ochłodzenia stosunków Ankary z całym Zachodem, zamierza zmienić układ geopolityczny na Bliskim Wschodzie, na Kaukazie i na Bałkanach? Putin był jedynym politykiem, który zdecydowanie pogratulował i poparł zdławienie wojskowego zamachu stanu przez Erdogana, a turecki prezydent wysoko ocenił zaproszenie do Sankt Petersburga niemal natychmiast po opanowaniu sytuacji.
Niestety należy liczyć się z tym, że spotkanie w Petersburgu to najprawdopodobniej początek trwalszego zbliżenia, a pojednanie Turcji i Rosji, choć trudne, to wygląda na stabilne. Putin nie wymierzy odwetu za zestrzelony samolot bojowy. Erdogan sprawiedliwość wymierzył sam – piloci, którzy zaatakowali tak skutecznie rosyjskiego Suchoja, zostali aresztowani za udział w puczu. Historyczna wroga rywalizacja Rosji i Turcji gdzieś się zaciera wobec wspólnego współczesnego przeciwnika – Zachodu.Choć 9 sierpnia nie podpisano na Kremlu żadnych dokumentów, Ankara i Moskwa wracają do wspólnych interesów. Politycznych i ekonomicznych.
Interesy polityczne to ramy interesów ekonomicznych. W strategicznych sektorach – energetyce, zbrojeniówce i gospodarce żywnościowej – gospodarki tych krajów są kompatybilne. Do gry wchodzą duże pieniądze, powrócono do wielkich projektów zawieszonych po zestrzeleniu rosyjskiego samolotu. Do budowy przez Rosatom bloków nuklearnych dla Turcji w Akkuyu, (wartość 25 mld dol.) oraz do koncepcji gazociągu Turkish Stream. Prawie 16 mld m3 rosyjskiego gazu rocznie, który ma być dostarczany Turcji, jest dla dynamicznej gospodarki tureckiej bardzo potrzebny. A trasa nowego gazociągu ma przebiegać przez tereny nie zagrożone zamachami terrorystycznymi.
Celem Putina jest wypieranie wpływu Stanów Zjednoczonych w całym obszarze wschodnioeuropejskim i bliskowschodnim. Na Ukrainie chodzi mu o kompromitację Waszyngtonu jako gwaranta niezależności Europy Wschodniej. W Syrii chce zademonstrować większą skuteczność w walce z ISIS, niż skuteczność antyislamskiej koalicji przewodzonej przez prezydenta Obamę. Co do samej Turcji – Putin dąży do maksymalizacji konfliktów jakie pojawiają się w relacjach Ankary i NATO.
W Syrii Turcja walczy i z wojskami prezydenta Baszara al-Asada, i z Państwem Islamskim, i z Kurdami. Jeśli dzięki Moskwie Erdogan dogada się z al-Asadem, a nie dogada się z USA, to Turcja zaprzestanie ataków na siły Asada i ISIS. Celem zostaną Kurdowie. W relacjach Ankary ze Stanami Zjednoczonymi zarysowuje się głęboki kryzys: konflikt o ekstradycję Gulena. Do tego Moskwa dąży do stworzenia całego systemu bliskich stosunków z państwami o modelu politycznym mocno różniącym się od demokracji zachodnich. Począwszy od Białorusi, byłych sowieckich republik w Azji Środkowej poprzez Iran i Egipt do Turcji. Korzysta przy tym z różnych instrumentów – inwestycji energetycznych, obecności wojskowej, skutecznej demonstracji rosyjskiej „miękkiej siły”. Dobrym przykładem jest duża popularność rosyjskiej TV dla zagranicy w krajach arabskich.
Co na początek oficjalnie postanowiono w Petersburgu, nie wiadomo. Ale wiadomo z pewnością, że jest pełna zgodność między Putinem i Erdoganem. Po pierwsze, co do realizacji wielkich projektów energetycznych. Po drugie – powrotu milionów turystów rosyjskich do Turcji. Po trzecie – odnowienia szerokiej współpracy handlowej. Po czwarte – eliminacji „wpływów i obecności Zachodu”. Trudno będzie o osiągnięcie porozumienia co do wspólnego działania w Syrii oraz co do rozwiązania kwestii kurdyjskiej (Ankara podejrzewa Moskwę o wspieranie kurdyjskiej PKK i struktur z nią związanych). Nie będzie też łatwe osiągnięcie trwałego porozumienia co do podziału wpływów na Kaukazie i Morzu Czarnym. Newralgicznym miejscem jest Krym, zaanektowany przez Rosję, gdzie łamane są prawa Tatarów krymskich pozostających pod nieformalnym protektoratem Turcji. Jednak mimo istnienia tych trudnych problemów, Rosja i Turcja mają zbyt wiele wspólnych interesów. Czy wobec tego Erdogan będzie zmuszony zredefiniować udział Turcji w NATO…