30 września Sąd Okręgowy w Gliwicach ogłosi wyrok w procesie dwóch b. wiceprezesów spółek węglowych, skazanych w I instancji za przyjmowanie wysokich łapówek od handlującej tym surowcem agencji Barbary Kmiecik oraz jej wspólnika, który miał im wręczać pieniądze.
Cała trójka dostała zarzuty w tym samym śledztwie, w którym miała je usłyszeć Barbara Blida.
W piątek przed gliwickim sądem odbyła się rozprawa odwoławcza. Obrona domaga się umorzenia sprawy oskarżonych ze względu na przedawnienie zarzutów lub uniewinnienia ich, a jeśli sąd nie podzieliłby argumentacji adwokatów – powtórzenia procesu.
W listopadzie ubiegłego roku, po trwającym 4 i pół roku procesie, Sąd Rejonowy w Rudzie Śląskiej uznał wszystkich oskarżonych za winnych i skazał ich na kary pozbawienia wolności od półtora do 2,5 roku oraz grzywny. Wymierzone kary były surowsze niż chciała prokuratura, która wniosła o wyroki w zawieszeniu. Sąd zawiesił karę tylko jednemu z nich.
Zarzuty dotyczą lat 1994-1998. B. wiceprezesi mieli przyjmować łapówki w zamian za zapewnienie Kmiecik (zgodziła się na podawanie nazwiska) ciągłości dostaw i zgody na porozumienia kompensacyjne. Były wiceprezes Rudzkiej Spółki Węglowej Wiesław K., oskarżony o przyjęcie 420 tys. zł, został skazany w I instancji na 2,5 roku więzienia oraz 90 tys. zł grzywny.
B. wiceprezesowi Nadwiślańskiej Spółki Węglowej Jerzemu H. za przyjęcie 140 tys. zł sąd wymierzył karę 1,5 roku więzienia w zawieszeniu i 75 tys. zł grzywny. Sąd orzekł też przepadek mienia pochodzącego z przestępstw. Dawny współwłaściciel agencji handlowej Kmiecik Jacek W., oskarżony o wręczanie łapówek, został skazany na 2,5 roku więzienia i 90 tys. zł grzywny. Zgodnie z wyrokiem z I instancji cała trójka ma też pokryć koszty sądowe.
Podczas rozprawy apelacyjnej broniąca Jacka W. mec. Magdalena Urbańska wyraziła przekonanie, że sąd I instancji popełnił liczne błędy, m.in. w ustaleniu faktów, a prawo jej klienta do obrony podczas procesu zostało ograniczone. Wytknęła rudzkiemu sądowi m.in. bezzasadne oddalanie wniosków dowodowych i niezgodne z przepisami wymierzenie jej klientowi kary grzywny.
– Sąd rejonowy nie udźwignął tej sprawy, nie podołał jej – powiedziała mec. Urbańska i dodała zdanie, że wyrok z I instancji został wydany z naruszeniem prawa, jest niesprawiedliwy i rażąco surowy.
Także broniący Wiesława K. adwokat Damian Tomanek zarzucił sądowi w Rudzie Śląskiej liczne uchybienia, m.in. odrzucenie jego wniosków o przesłuchanie dodatkowych świadków. Podobnie jak pozostali obrońcy kwestionował wiarygodność zeznań Barbary Kmiecik. Obrońcy w złożonych apelacjach wyrażali przekonanie, że zostały one uzyskane nielegalnie – Kmiecik złożyła je pod presją, była szantażowana i manipulowana.
Apelację od ubiegłorocznego orzeczenia złożył także prokuratura, która uznała, że wyrok wymaga korekty. Prokuratorska apelacja nie dotyczyła najważniejszych ustaleń sądu.
Wymierzenie surowszych kar niż chciał prokurator rudzki sąd tłumaczył faktem, że stopień szkodliwości popełnianych przez oskarżonych przestępstw był wysoki, pełnili oni ważne funkcje w spółkach o szczególnym znaczeniu dla gospodarki państwa. Tylko kara więzienia wobec Jerzego H. została zawieszona, ponieważ przyjęta przez niego korzyść w myśl przepisów nie stanowiła „znacznej wartości” (za taką uznaje się ponad 200 tys. zł).
Według sądu b. wiceprezesi pobierali co miesiąc pieniądze w zamian za dostarczanie agencji Kmiecik węgla, który kobieta eksportowała do odbiorcy w Czechach. Ponieważ proces realizacji dostaw był złożony i uzależniony od wielu czynników, Kmiecik zależało na zapewnieniu sobie przychylności członków zarządu spółek węglowych.
Agencja Kmiecik obracała węglem, korzystając także z mechanizmu wielopodmiotowych kompensat z udziałem spółek węglowych i jej wierzycieli. Wyrażenie zgody na kompensatę umożliwiało agencji kupno węgla po niższej cenie – wierzyciele rezygnowali z odsetek i części należności głównej, chcąc uzyskać zapłatę za towary i usługi. Za to także ówcześni członkowie zarządów mieli dostawać łapówki. Rudzki sąd zaznaczył, że zeznania Kmiecik są kluczowym, ale nie jedynym dowodem, potwierdzają je także inni świadkowie.
Zdaniem sądu rejonowego nie ulega też wątpliwości, że członkowie zarządów spółek węglowych pełnili funkcje publiczne – piastowali stanowiska w spółkach węglowych, które korzystały z państwowych dotacji na restrukturyzację, a więc mogą być skazani za łapownictwo bierne. Inne stanowisko prezentowała od początku procesu obrona, domagając się umorzenia.
Ta kwestia od początku budziła kontrowersje. Rudzki sąd pierwotnie umorzył postępowanie, uznając, że w okresie, którego dotyczyły zarzuty, oskarżeni nie pełnili funkcji publicznych; istniała wówczas bowiem luka prawna, której konsekwencją jest niemożliwość przypisania im korupcji. Z taką interpretacją nie zgodziła się prokuratura, która wniosła o uchylenie tego postanowienia. Decyzję o umorzeniu postępowania uchylił gliwicki sąd okręgowy po zasięgnięciu opinii Sądu Najwyższego. SN uznał wtedy postanowienie rudzkiego sądu za przedwczesne.
Do tego wątku wróciła w swej mowie mec. Urbańska. Jak przekonywała, jej klient nie mógł zdawać sobie sprawy, że H. i K. pełnili funkcje publiczne. „Skąd oskarżony mógł to wiedzieć, skoro same sądy tego nie wiedziały?” – pytała retorycznie.
Sama Kmiecik, nazywana w prasie „śląską Alexis” skorzystała w tej sprawie z tzw. klauzuli bezkarności, przysługującej osobom składającym zawiadomienie o przestępstwie, o którym nie wiedziały wcześniej organa ścigania i przedstawiającym wszystkie jego okoliczności. Jej sprawa została umorzona. Zeznając przed sądem, Kmiecik potwierdziła, że jej były wspólnik brał pieniądze, które jako „prowizje” miały trafić do szefów spółek węglowych. Wręczanych pieniędzy Kmiecik nie uważała za korupcję, traktowała je jako wyraz wdzięczności za terminowe dostawy i płatności. Według niej, nie było żadnej afery węglowej, a cała sprawa wynika z politycznej próby obnażenia „układu”.
W tym samym śledztwie zarzuty miała usłyszeć była posłanka SLD, b. minister budownictwa Barbara Blida. Prokuratura chciała jej zarzucić pośredniczenie w przekazaniu łapówki szefowi spółki węglowej. Gdy 25 kwietnia 2007 r. funkcjonariusze ABW przyszli do domu Blidy w Siemianowicach Śląskich z prokuratorskim nakazem rewizji i zatrzymania, b. posłanka zastrzeliła się.