ROZMOWA
Prof. Alan Riley z University of London tłumaczy, dlaczego miękkie stanowisko Komisji Europejskiej wobec rosyjskiego Gazpromu w szeregu spornych tematów, które mają zostać niebawem rozstrzygnięte, przyniesie skutki odwrotne od oczekiwanych. Chwali twarde stanowisko Polaków.
BiznesAlert.pl: Rozmawiamy o pakiecie spraw, które Komisja Europejska omawia obecnie z Gazpromem. Pierwsza to możliwość zwiększenia wykorzystania odnogi Nord Stream w Niemczech, czyli OPAL. Druga to ugoda w sprawie śledztwa antymonopolowego. Trzecia to ewentualna zgoda Brukseli na kontrowersyjny projekt Nord Stream 2.
Prof. Alan Riley: Zacznę od tego, że zapowiedź polskiego PGNiG, że zakwestionuje w sądzie ewentualną decyzję pozytywną w sprawie OPAL i śledztwa w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości to wielka sprawa dla Polski, Europy Środkowo-Wschodniej i Unii Europejskiej.
Dlaczego?
Polska działa w interesie swoim i Europy. Oczekuje jednakowego zastosowania prawa energetycznego Unii Europejskiej we wszystkich państwach członkowskich, wobec wszelkich firm, niezależnie od ich siły na arenie międzynarodowej. Wracamy tu do problemu Nord Stream 1 i faktu, że nie został on podporządkowany prawu europejskiemu. Cokolwiek będą mówić Bruksela i Berlin, ten gazociąg przebiega przez wody terytorialne Niemiec i Danii, a także wyłączną strefę ekonomiczna należącą do Niemców. Oznacza to, że projekt jest w sposób oczywisty przedmiotem prawa unijnego.
Gazprom chce podporządkować prawu Unii naziemny odcinek Nord Stream, ale morski – nie.
To prawny nonsens. Jeśli przypomnimy sobie South Stream, Komisja przyznała, że prawo obowiązuje także odcinek morski. Każdy posiadacz nieruchomości w Europie wie, że prawo ma zastosowanie na ziemi, a także na wodach terytorialnych do 12 mil morskich od brzegu. Mówienie o tym, że prawo nie dotyczy odcinka morskiego nie ma sensu. Gazociąg przebiegający przez wody i strefę ekonomiczną innych państw powinien powstać w oparciu o umowę międzyrządową, ale takiej brakuje w przypadku Nord Stream 1. Mimo to prawo unijne powinno być aplikowane.
A jak to się ma do odnóg Nord Stream na lądzie?
Jeśli chodzi o NEL (gazociąg prowadzący gaz z Nord Stream do Europy Zachodniej – przyp. red.), to Rosjanie zwrócili się do niemieckiego operatora Bundesnetzagentur o zwolnienie spod regulacji antymonopolowych, uznając, że NEL jest przedłużeniem Nord Stream 1 i powinien otrzymać je ze względu na konsekwencję. Komisja Europejska zakwestionowała to, ale nic nie zrobiła w tej sprawie. Trudno zrozumieć, na jakiej podstawie miałby otrzymać jakiekolwiek wyłączenie gazociąg OPAL (odprowadza gaz z Nord Stream na południe Niemiec i do Czech. Ma wyłączenie na 50 procent przepustowości, a Gazprom chce uzyskać je dla 100 procent – przyp. red.). Artykuł 22 Dyrektywy Gazowej z 2003 oraz artykuł 46 Dyrektywy z 2009 roku stanowią jasno, że jakiekolwiek ustępstwa w tym zakresie są możliwe jedynie wtedy, gdy nowa infrastruktura da wzmocnienie konkurencji, bezpieczeństwa dostaw i nie zaszkodzi funkcjonowaniu rynku wewnętrznego. Jak można coś takiego powiedzieć o OPAL? Odnoga ta ma przeciwny efekt. [tt]OPAL osłabi bezpieczeństwo energetyczne państw członkowskich Europy Śr-Wsch poprzez zagrożenie szlaku dostaw przez Ukrainę[/tt], zwiększy siłę Gazpromu na rynku, gdzie już teraz jest dominującą firmą, a jednocześnie podkopie rozwój rynku poprzez podkopywanie rentowności budowy nowej infrastruktury, która mogłaby posłużyć dywersyfikacji dostaw w regionie.
OPAL ma już zwolnienie dla 50 procent przepustowości.
To prawda. Tym trzeba się zająć. Ale jak w tym świetle można pozwolić na kolejne 50 procent, co oznaczałby w praktyce zapowiadany układ.
Wall Street Journal pisze o 30 procentach dla Gazpromu i 20 dla innych chętnych, których w praktyce nie ma, więc również dla Rosjan.
Inną sprawą jest artykuł 11. To tak zwany paragraf Gazpromu. Jeżeli magistrala ma dostarczać surowiec spoza Unii Europejskiej, należy przeprowadzić analizę, czy służy ona bezpieczeństwu dostaw do danego państwa i Unii Europejskiej jako całości. Problem polega na tym, że Gazprom posiada 40 procent akcji OPAL-u, a niemiecki Wintershall 60 procent. Niemcy przekonują, że w takim razie Rosjanie nie kontrolują tej rury. Test prawny nie jest jednak tak formalny. Wintershall jest zależny od Gazpromu i to od niego czerpie większość gazu w swej dyspozycji. Będzie zatem działał zgodnie z wolą rosyjskiej spółki. Biorąc pod uwagę te czynniki, należy stwierdzić, że Gazprom będzie miał decydujący wpływ na tę magistralę. Z tego względu należy w pełni zbadać zgodność wyłączenia z artykułem 11 Dyrektywy Gazowej. To kolejna karta, którą może zagrać PGNiG w sądzie. W kontekście artykułów 46 i 11, Gazprom i Komisja Europejska mogą znaleźć się w tarapatach.
A jak jest w przypadku Nord Stream 2?
W tej sprawie wszystkie powyższe zagadnienia mają zastosowanie. Moja rada dla polskiego rządu i PGNiG jest taka, aby oprócz sprawy przeciwko ugodzie ws. OPAL i śledztwa, wnieść pozew do Komisji Europejskiej w sprawie niepodporządkowania Nord Stream 1 prawu unijnemu. Nord Stream 2 budzi te same wątpliwości. Jeśli powstanie EUGAL, kolejna odnoga na rosyjski gaz…
W rzeczywistości OPAL 2.
Dokładnie tak. [tt]Nowa infrastruktura pozwoli Rosjanom pompować jeszcze więcej gazu do serca Europy Środkowo-Wschodniej[/tt]. To zaprzeczenie polityki dywersyfikacji i liberalizacji na rynku gazu. To wielkie zagrożenie dla rentowności Korytarza Północ-Południe, który ma łączyć terminal LNG w Świnoujściu z obiektem w Chorwacji przez kraje regionu, a także innych alternatywnych szlaków dostaw. To także zagrożenie dla sankcjonowanych przez unijne prawo rewersów (dostaw gazu w kierunku przeciwnym – przyp. red.), bo właścicielem gazociągu ma być GASCADE, firma w 50 procentach zależna od Gazpromu. Rosjanie będą mogli kontrolować przepływy gazu i np. blokować rewersowe dostawy na Ukrainę lub do krajów Unii Europejskiej, jeżeli będą one potrzebować pomocy w razie kryzysu dostaw. W tym układzie Gazprom będzie kontrolował wszystko i w ten sposób zagrozi bezpieczeństwu dostaw do Unii Europejskiej.
A jak się ma do tego śledztwo antymonopolowe?
Nie znamy owocu ustaleń, ale już teraz można zadać pytanie o to, w jaki sposób śledztwo uwzględnia działania Gazpromu. W 2014 i 2015 roku Gazprom próbował ograniczyć dostawy rewersowe gazu na Ukrainę poprzez groźby wobec państw Unii Europejskiej i nieustalone ograniczenie dostaw na ich terytorium. To wygląda na nadużycie pozycji dominującej na rynku. PGNiG oficjalnie poinformowało, że Gazprom groził tej spółce, że jeśli zaaplikuje trzeci pakiet energetyczny na Gazociągu Jamalskim, dostawy gazu do Polski zostaną zatrzymane. To także wygląda na nadużycie. Zobaczymy, czy Komisja zrobi cokolwiek w tej sprawie. Należy także zastanowić się nad tym, czy Komisja ma w ogóle zdolność do poradzenia sobie z zagrożeniami dla Europy Środkowo-Wschodniej ze strony Gazpromu i jak daleko może się posunąć. Zwykle w przypadku ugody w śledztwie antymonopolowym firma, która przyjmuje pewne zobowiązania zamiast płacić karę, podporządkowuje się im w literze i duchu prawa. Czy Komisja jest pewna, że Gazprom się dostosuje i co zrobi, jeśli się tak nie stanie? Jeżeli w takiej sytuacji PGNiG zakwestionuje działania Brukseli w sądzie, znajdzie się ona w nieprzyjemnym układzie, w którym będzie bronić Gazprom przed europejskim sądem. Wtedy w sprawę po stronie PGNiG włączy się Polska i inne kraje członkowskie, które będą domagały się jednakowego zastosowania prawa unijnego na terenie całej Unii Europejskiej, a nie tylko na Zachodzie. W razie ustępstw okazałoby się, że mamy dwie Europy z dwoma różnymi systemami prawnymi.
Jaki układ byłby do zaakceptowania?
Jest wiele rozwiązań. Należy stworzyć strukturę gwarantującą stały nadzór działań Gazpromu. Mogłaby powstać instytucja monitorująca zgodność działań spółki z prawem antymonopolowym. Kiedy Gazprom zaoferował ugodę Komisji, a zatem wszystkim państwom-stronom traktatów unijnych. Należy zatem zadbać o efektywność takiego porozumienia. Instytucja monitorująca działania Gazpromu w Europie Środkowo-Wschodniej z prawem interwencji to minimum.
Rozmawiał Wojciech Jakóbik