Rozlokowanie 2. dywizji rosyjskiej armii na zachodzie Rosji, przy granicy z NATO, należy odbierać jako polityczny sygnał skierowany do Zachodu. W ten sposób stara się podzielić Zachód i skłonić do zmiany dotychczasowej polityki wobec Moskwy. Współpraca państw nordycko-bałtyckich pozwoliłaby na stworzenie skutecznej przeciwwagi wobec strategicznej obecności Rosji w basenie Morza Bałtyckiego – podkreślił w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl wiceprezes Center for European Policy Analysis, dr Marcin Zaborowski.
BiznesAlert.pl: Jak ocenia Pan decyzję Federacji Rosyjskiej o sformowaniu na zachodzie kraju dwóch nowych dywizji?
Wiceprezes Center for European Policy Analysis, dr Marcin Zaborowski: Alokacja jednostek Federacji Rosyjskiej wzdłuż zachodniej granicy trwała od dłuższego czasu. Doktryna obronna Rosji podkreśla zwiększenie zdolności obronnych na zachodzie kraju. Moskwa spodziewa się największego zagrożenia dla swoich interesów ze strony państw NATO. Jest to także jeden z szeregu sygnałów wysyłanych przez Rosję, która stara się odpowiedzieć NATO na decyzję z czerwca tego roku, kiedy postanowiono o zwiększeniu obecności wojsk Sojuszu na wschodniej flance.
Czy działania Rosji są wstępem do kolejnych operacji militarnych na Ukrainie?
Działania podjęte przez Rosję mogą wspomóc ewentualną lądową operację na Ukrainie. Rosja prowadzi obecnie działania głównie o charakterze dywersyjnym. Wykonują je jednostki specjalne. Taki rodzaj sił zbrojnych nie potrzebuje do swoich poczynań dużego wsparcia logistycznego przez inne jednostki armii. Rozlokowanie dodatkowych sił na zachodzie może być jednym z elementów strategii rosyjskiej wobec Kijowa. Jednak głównym celem rozmieszczenia dodatkowych sił zbrojnych jest wysłanie sygnału do pozostałych krajów NATO. Jest on w Europie dwojako odbierany. Część polityków europejskich uważa, że to NATO sprowokowało Rosję do takich działań, wzmacniając swoją obecność na wchodzie Europy. Inni zaś twierdzą, że działania podejmowane przez Rosję na Krymie i w Donbasie usprawiedliwiają zwiększenie obecności wojsk NATO w Polsce oraz w Krajach Bałtyckich.
Czy rozlokowanie dodatkowych sił na zachodzie Rosji oraz zmiany w strukturze dowodzenia mogą świadczyć o tarciach w elitach tamtejszej władzy?
Jest to mało prawdopodobne. Jeśli w grę wchodziłoby wewnątrzrosyjkie rozgrywanie interesów, to nie wykorzystywanoby do tego relokacji tak dużych sił wojskowych. Takie decyzje niosą za sobą poważne konsekwencje finansowe oraz logistyczne. Warto także pamiętać, że rozlokowane na zachodzie Rosji nowe siły to jednostki o dużej sprawności bojowej, wyposażone w nowoczesne uzbrojenie, gdzie 70 proc. żołnierzy jest na kontraktach. Przerzucenie tak dużych jednostek na zachód oznacza, że będzie tych sił brakować w innych regionach, w tym także na zapalnym Kaukazie czy na wschodzie.
Alokacja nowych sił na zachodzie Rosji budzi obawy nie tylko w Polsce czy w krajach bałtyckich, ale także wśród Skandynawów.
Rozlokowanie dodatkowych sił przy granicy z NATO, rakiety Iskander w Kaliningradzie, obecność na Bałtyku rosyjskich korwet wyposażonych w wyrzutnie rakietowe – to elementy presji także na kraje skandynawskie. Przewaga strategiczna Rosji w regionie jest znacząca. Jeśli zdecydowałaby się na podjęcie działań ofensywnych, to mogłaby bardzo szybko osiągnąć wcześniej zamierzony cel. Polska nie ma obecnie skutecznej obrony przeciwpowietrznej oraz przeciwrakietowej. Zdaniem części analityków taka agresywna postawa Moskwy może być impulsem skłaniającym do porozumienia i zarzucenia kosztownych wydatków na zbrojenia. Takie nastawienie Rosji może być więc różnie interpretowane na Zachodzie, ale także wśród naszych południowych sąsiadów.
W zeszłym tygodniu Szwecję odwiedził prezydent RP Andrzej Duda. Podczas swojej wizyty spotkał się z przedstawicielami koncernu Saab. Czy współpraca Polski i Szwecji w sektorze obronnym może być odpowiedzią na agresywną politykę Rosji?
Naszym zdaniem współpraca nordycko-bałtycka jest obecnie bardzo potrzebna. Jak wynika z naszych analiz, potencjał państw tego regionu pozwoliłby na stworzenie skutecznej przeciwwagi wobec strategicznej obecności Rosji w tym regionie. Najważniejsza w tym aspekcie będzie współpraca Polski i Szwecji, krajów o dwóch największych potencjałach w regionie.
Mówiąc o agresywnej postawie Rosji, warto spojrzeć na to, jak będzie wyglądała polityka prezydenta USA Donalda Trumpa wobec Rosji. Wśród kandydatów na sekretarza stanu wymienia się m.in. Mitta Romney’a…
Patrząc na kandydatów do objęcia kluczowych stanowisk w administracji Trumpa, kraje naszego regionu mogą mieć powody do niepokoju. Doradcą ds. bezpieczeństwa ma zostać generał Michael T. Flynn, który był komentatorem prorosyjskiej stacji telewizyjnej Russia Today. Jego poglądy są prorosyjskie i z niechęcią wypowiada się na temat Ukrainy. Będzie on najbliższym doradcą prezydenta Trumpa w dziedzinie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Tradycyjnie w Białym Domu istnieje rywalizacja między doradcą ds. bezpieczeństwa a sekretarzem stanu. Wśród kandydatów wymienianych na ten urząd jest Mitt Romney. Ma on twarde i jednoznaczne stanowisko wobec Rosji. Jednak nawet jeśli zostanie nominowany na sekretarza stanu, to jego pozycja będzie równoważona przez Flynna. Wówczas powstanie pytanie, jaką Romney będzie miał swobodę działania. Trump potrzebuje wokół siebie postaci, które odgrywają znaczące role w Partii Republikańskiej. Romney, kiedy w 2012 r. startował w wyborach prezydenckich w USA, odwiedził Polskę, co było spornym wróżeniem dla naszego kraju. W czasie kampanii wyborczej 4 lata temu podkreślał, że największym wyzwaniem geopolitycznym USA jest Rosja. Spotkało się to wówczas z krytyką wielu ekspertów i analityków. Dzisiaj opinie w USA są znacząco inne.
Rozmawiał Bartłomiej Sawicki