ROZMOWA
W rozmowie z BiznesAlert.pl dr Szymon Kardaś, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich, mówi m.in. o tym czy w 2017 roku Europę może czekać kryzys gazowy i czy Polakom uda się zablokować zwiększenie dostaw rosyjskiego surowca na Stary Kontynent.
BiznesAlert.pl: Czy możliwy jest rosyjsko-ukraiński kryzys gazowy?
Dr Szymon Kardaś: Uwzględniając obecne uwarunkowania ewentualny kryzys gazowy w trójkącie Rosja – Ukraina – UE choć niekoniecznie musi mieć miejsce, to jednak ryzyko jego wystąpienia jest wyższe niż w latach ubiegłych. Po pierwsze, stan zapełnienia ukraińskich magazynów gazowych był u progu obecnego sezonu grzewczego niższy niż w latach poprzednich. Ich zapełnienie na odpowiednim poziomie jest konieczne dla utrzymania odpowiedniego ciśnienia w ukraińskim systemie gazowym, co warunkuje bezpieczny tranzyt rosyjskiego gazu do odbiorców w UE. Jednocześnie warto zaznaczyć, że nie jest do końca jasne jaki dokładnie poziom zapełnienia stanowi barierę ryzyka; strona rosyjska przez wiele lat twierdziła, że minimalny poziom to nawet 20-21 mld m3, co nie znalazło potwierdzenia w latach ubiegłych, gdy poziom zapełnienia magazynów ukraińskich u progu sezonu grzewczego kształtował się na poziomie 16-17 mld m3 gazu. Po drugie, niekorzystne prognozy wskazujące na możliwość wystąpienia dużo mroźniejszej zimy niż w latach ubiegłych. To może skutkować zwiększeniem zapotrzebowania na gaz po stronie ukraińskiej; chyba że uda się Ukraińcom utrzymać stabilne dostawy węgla. Po trzecie, strona rosyjska przejawia dużo bardziej asertywną postawę w rozmowach z Ukrainą – brak zgody na zawarcie specjalnego porozumienia na zasadach zbliżonych do tych, jakie przyjmowano w ramach tzw. Pakietów zimowych z 2014 i 2015 roku.
Czy wyjaśni się przyszłość Nord Stream 2?
Strona rosyjska oraz zachodnioeuropejscy partnerzy wydają się wciąż bardzo zdeterminowani do tego, by realizować Nord Stream-2. Projekt nadal dysponuje też silnym wsparciem politycznym ze strony krajów, których koncerny uczestniczą w przedsięwzięciu. Komisja Europejska przyjmuje na razie postawę pasywną względem Nord Stream-2 i niewiele wskazuje na to, aby miało się to w najbliższym czasie zmienić. Z jednej strony jest to zrozumiałe – KE nie posiada wprost kompetencji do tego by zablokować budowę nowej infrastruktury; ponadto w samej KE istnieje szereg niejasności co do tego czy projekt , a szczególnie jego morska część, powinien być oceniany całościowo pod kątem zgodności z prawem UE (potwierdza to nieoficjalna, wewnętrzna opinia prawna KE wobec projektu, której treść media ujawniły na początku 2016 roku). Z drugiej, ponieważ projekt jest sprzeczny z fundamentalnymi celami i mechanizmami współpracy w ramach wykuwającej się mozolnie wspólnej polityki energetycznej, wiele krajów UE oczekiwałoby bardziej zdecydowanej reakcji KE. Pewną szansą byłoby przyjęcie zdecydowanego – politycznego – stanowiska względem projektu przez Radę Europejską (domaga się tego m. in. część państw skandynawskich). Taka reakcja ze strony Rady Europejskiej wydaje się jednak – biorąc pod uwagę wyraźne podziały w UE wobec rosyjskich projektów – mało prawdopodobna.
Jeśli chodzi o kwestie finansowe, to z dotychczasowych oświadczeń Gazpromu wynika, że rosyjski koncern będzie się starał pozyskać finansowanie zewnętrzne poprzez kredyty. Proces ten nie będzie z pewnością łatwy nie tylko ze względu na działające obecnie antyrosyjskie sankcje (Gazprom co prawda nie jest na unijnej liście sankcyjnej, ale jako firma z kraju objętego sankcjami ma utrudniony dostęp do kapitału), ale również ze względu na wątpliwości co do rzeczywistych możliwości lobbingowych zachodnioeuropejskich partnerów Gazpromu w tym zakresie.
Czy Pana zdaniem Polakom i Ukraińcom uda się skutecznie zablokować dostęp Gazpromu do przepustowości gazociągu OPAL?
Ciężko to ocenić, ponieważ nadal nie znamy zbyt wielu szczegółów formalnych dotyczących samych skarg, jak i nie znamy nadal treści zaskarżonej decyzji (znamy jedynie treść czterostronnego porozumienia między Gazpromem, Gazprom Eksportem, niemieckim regulatorem oraz operatorem gazociągu OPAL, które zostało opublikowane kilka tygodni temu i w świetle oświadczeń strony niemieckiej uwzględnia uwagi KE zawarte w decyzji wydanej 28 października). Podmiot, zaskarżający decyzję, której nie jest bezpośrednim adresatem musi wykazać, że jej skutki dotykają go indywidualnie i bezpośrednio. Wiele więc będzie w tym zakresie zależeć od tego jak dokładnie sformułowano zarzuty (komunikaty pojawiające się w mediach zawierają jedynie ogólne omówienie podjętych działań) oraz jakich argumentów użyli i używać będą skarżący. W odniesieniu do postępowań prawnych niezwykle istotne są szczegóły; bez ich znajomości dokonywanie pełnowartościowych ocen i prognoz nie wydaje się uprawnione.
Czy Gazprom ugruntuje swoją pozycję w Europie?
Wstępne dane podsumowujące wyniki eksportowe Gazpromu za 2016 rok wskazują na wzrost wolumenu dostaw rosyjskiego koncernu na europejski rynek (wg ministra energetyki Rosji Aleksandra Nowaka eksport rosyjskiego ogółem wzrośnie w 2016 roku o ok. 5,2 % czyli do 202 mld m3). Warto jednocześnie zaznaczyć, że gaz dostarczany formalnie przez Gazprom czy Gazprom Eksport to nie tylko surowiec eksportowany fizycznie z Rosji, ale także gaz kupowany na rynku europejskim i następnie reeksportowany w ramach gazpromowskich zobowiązań kontraktowych. Pozytywne z punktu widzenia Gazpromu dane zostaną z pewnością wykorzystane jako argument na rzecz budowy nowych gazociągów z Rosji do Europy (przede wszystkich Nord Stream-2 oraz w drugiej kolejności Turkish Stream – druga nitka gazociągu o przepustowości 15,75 mld m3 ma być przeznaczona na rynek europejski). Nie można wykluczyć, że pozytywny dla Gazpromu trend utrzyma się w kilku kolejnych latach. Tym samym jest bardzo prawdopdobne, że rosyjski gaz, dostarczany po konkurencyjnych cenach zachowa stabilny 30% udział w europejskim rynku.
Jest jednak mało prawdopodobne, by biorąc pod uwagę starania dywersyfikacyjne wielu unijnych państw oraz brak perspektyw na znaczący wzrost konsumpcji gazu w Europie, potwierdziły się oczekiwania rosyjskiego koncernu formułowane jeszcze w 2013 roku, że popyt na rosyjski gaz może do 2020 roku zwiększyć się nawet o 80 mld m3, a do 2030 roku o 200 mld m3.
Czy sądzi Pan, że w przyszłym roku poznamy wyniki śledztwa antymonopolowego?
Wyniki śledztwa są w zasadzie znane – tę fazę postępowania antymopolowego zakończyło tzw. pisemne zgłoszenie zarzutów (Statement of objections) ogłoszone 22 kwietnia 2015 roku. Od tamtego momentu jesteśmy już w kolejnej fazie postępowania, która w założeniu ma zakończyć się decyzją administracyjną Komisji Europejskiej; jej wydanie w 2017 roku jest rzeczywiście dość prawdopodobne.
Jednocześnie uwzględniając widoczną po obu stronach wolę zawarcia kompromisu wydaje się, że dużo bardziej prawdopodobne jest wydanie przez KE tzw. commitment decision (decyzji zobowiązującej). Gazprom zapowiedział bowiem przesłanie do świąt Bożego Narodzenia br. ostatecznej propozycji zobowiązań, jakie gotów jest na siebie wziąć w związku z zarzutami KE. Jeśli KE je zaakceptuje (process badania może potrwać kilka miesięcy), wówczas wydana decyzja nada im moc prawną, a Gazprom będzie zobowiązany odpowiednio zmodyfikować swoją politykę handlową. Wariant ten byłby korzystniejszy dla Gazpromu, gdyż wówczas uniknąłby kary finansowej. Gdyby KE nie zaakceptowała rosyjskiej propozycji dotyczącej zobowiązań, a więc gdyby nie udało się stronom dojść do porozumienia, wówczas procedura zakończyłaby się wydaniem tzw. Prohibition decision (decyzji stwierdzającej naruszenie unijnych reguł konkurencji), co wiązałoby się z nałożeniem na Gazprom kary finansowej oraz ujawnieniem zgromadzonego w toku śledztwa materiału dowodowego.
Rozmawiał Piotr Stępiński