KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Jak informowaliśmy w dzisiejszym alercie: włoski koncern ENI, jeden z kluczowych akcjonariuszy konsorcjum South Streamu ma obecnie poważne wątpliwości, co do wykonalności projektu, gdy rosyjski oligarcha, Giennadij Timczenko, którego firma miała być beneficjentem przetargu na budowę odcinka bułgarskiego pojawił się na liście objętych sankcjami przez Biały Dom. Jedno ze źródeł w Brukseli powiedziało jednak naszemu portalowi, że „projekt South Stream to nie jest bezpieczna inwestycja na obecny czas”, a brytyjski The Daily Telegraph ocenił, że „projekt jest martwy”.
Jednocześnie ENI rozpoczęło rozmowy na temat zapewnienia bezpieczeństwa dostaw gazu ziemnego z Libii. Ze względu na niestabilną sytuację w kraju, Włosi obawiają się przerw w dostawach. Przekonują, że zakręcenie kurka z gazem przez Rosję nie byłoby dla nich dotkliwe, ale połączone z przerwą dostaw z Libii, mogłoby zagrozić gospodarce kraju.
Tymczasem na posiedzeniu delegacji Bundestagu w Dumie Rosyjskiej przedstawiciele komisji do spraw energii zapowiedzieli, że Rosja chce rozpocząć rozmowy na temat stworzenia trójstronnego konsorcjum zarządzającego ukraińskimi gazociągami. Wcześniej taki pomysł lansował obalony prezydent Wiktor Janukowycz. Ukraina domagała się powołania konsorcjum z udziałem firm znad Dniepru, europejskiej i rosyjskiej. Spółka z Europy miała równoważyć wpływy rosyjskie w tym ciele. Według specjalistów deklaracja komisji to balon próbny, mający sprawdzić gotowość Niemców do udziału w takim przedsięwzięciu na wypadek gdyby budowa South Stream omijającego Ukrainę okazała się niemożliwa. Po spotkaniu przewodniczący komisji Iwan Graczew poinformował, że Berlin rozważa wsparcie Deutsche Bank dla przedsięwzięcia.
Jeżeli Zachód utrzyma spójną politykę sankcji wobec Rosji, budowa South Stream, także według tańszego wariantu krymskiego, o którym pisaliśmy, stanie pod znakiem zapytania. Rozwiązaniem alternatywnym będzie wtedy przejęcie wspólnej odpowiedzialności za ukraińskie gazociągi przez trójstronne konsorcjum z udziałem firmy zachodniej, rosyjskiej i ukraińskiej. Taki scenariusz pozwoliłby Rosjanom na kontynuację tranzytu przez terytorium sąsiada Polski bez konieczności szukania alternatywnych szlaków. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że Komisja Europejska w obliczu kryzysu na Krymie zamroziła rozmowy na temat zdjęcia z South Stream regulacji trzeciego pakietu energetycznego ograniczającego kontrolę Gazpromu nad rurami.
Rosjanie mogą się jednak zdecydować na dalszą konfrontację i przełamanie oporu ENI oraz pozostałych zachodnich spółek. Jeżeli dojdzie do eskalacji konfliktu a gazociągi ukraińskie znajdą się pod kontrolą rosyjskiego wojska South Stream także trafi do lamusa. Zastąpią go odzyskane rury na terytoriach zajętych przez rosyjskie wojsko koncentrujące się obecnie na granicy z Ukrainą.
Każde rozwiązanie jest lepsze niż gorąca wojna o Ukrainę. Polubowne zakończenie sporu, czyli zgoda na trójstronne konsorcjum mające przejąć ukraińskie rury od Naftogazu, to w dalszej perspektywie szansa na porozumienie w sprawie długu gazowego Ukrainy i cywilizowane rozwiązanie obecnego impasu. Jednakże obecnie głównie Zachód liczy na kompromis. Kijów nie może się pogodzić z utratą Autonomicznej Republiki Krymu na rzecz Rosji. Dopuszczenie Rosjan do zarządzania gazociągami mogłoby także zagrozić planom dywersyfikacji dostaw surowca snutym przez Ukraińców. Z kolei Rosja prowadzi na swoim terytorium propagandę medialną, tak jakby chciała przygotować społeczeństwo na przewlekły konflikt. Czy Zachód będzie w stanie zmusić strony do pozostania przy stole rozmów? Widzę tu rolę do odegrania dla Berlina i spółki RWE oraz/lub Warszawy z naszym rodzimym Gaz-Systemem.