Mamy zimowy smog, fakt. Kluczowe pytanie dotyczy co jest rzeczywistą przyczyną i jak zaradzić. W tle tego pytania jest inne – kogo obwinić i na czym zarobić. W walce ze smogiem zdecydowałem stanąć po stronie kominka, głównie z powodu słabości praktycznie dostępnych rozwiązań alternatywnych i substytutów – komentuje Grzegorz Wiśniewski,Prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej.
Ministerstwo Energii proponuje transport elektryczny na węgiel i ogrzewanie elektryczne na sam węgiel i na współspalanie biomasy z węglem. Węglowe przedsiębiorstwa ciepłownicze proponują przyłączenie do swojej sieci tych którzy jeszcze nie są przyłączeni. Lokalnie to przyniesie pewien efekt jeśli chodzi o pyły („pewien”, bo zastąpienie na siłę np. ogrzewania gazowego lub lokalnego OZE ogrzewaniem z centralnego źródła da per saldo efekt odwrotny), ale spalanie węgla i jego współspalanie z biomasą leśną (zawłaszcza mokrym drewnem iglastym) w dużych jednostkach to (poza mniejsza emisją pyłów) też wysoka innym miejscu emisja tlenków siarki, azotu, kancerogennych benzopirenów (węgiel i biomasa) i rtęci oraz CO2 (węgiel). Naraz wszyscy chcą walczyć z tym co widać nad kominem (pyły PM10) i co czuć (niedopalone węglowodory) i to co jest kancerogenne i jest mierzone (ułamek procenta powierzchni kraju), a nie o to czego nie widać nawet jak jest groźne (CO2) czy tego co nie jest wokół nas mierzone a jest zabójcze (np. związki rtęci).
Za mało krytykowane są niestandaryzowane paliwa (brak norm) bo to mogłoby być odczytane jako ryzykowany atak na polski węgiel o niestety niskiej jakość i na polskie drewno leśne w którym dominuje bogaty w żywice (źródło emisji furanów i związków chloru oraz dioksyn) surowiec z drzew iglastych na którym zarabiają Lasy Państwowe. Słusznie ostrze krytyki nakierowane jest na kotły rusztowe narzutowe, ręcznie obsługiwane, tzw. „kopciuchy”, w których oprócz węgla spalane są plastyki, obuwie gumowe (czasami Gazeta Wyborcza lub Nasz Dziennik, czyli wszyscy są winni) oraz silniki diesla, zwłaszcza w starych samochodach z wyciętymi filtrami. Dobrze że narasta świadomość społeczna w tym zakresie i że podejmowane są działania naprawcze przez rząd, samorządy oraz budzą się lokalne inicjatywy i oddolne ruchy mieszkańców na rzecz czystego powietrza.
Szkoda, że są to działania impulsowe, sezonowe (w znacznej części przeminą wraz z sezonem grzewczym) i że nie są wsparte długofalowym działaniem systemowym opartym na solidnych naukowych podstawach i rzetelnej edukacji, ale już dawno nic tak Polaków tak nie zaktywizowało jak tegoroczny smog i dawno jako społeczeństwo nie przeszliśmy tak szybkiego procesu uświadamiania sobie naszego dobrobytu od czystego powietrza oraz naszego komfortu życia od polityki ekologicznej.
Dlatego z pewną nieśmiałością wracam do sprawy kominków domowych na drewno, które w efekcie nazbyt powierzchownej oceny też znalazły się pod pręgierzem społecznej rewolucji antysmogowej, która jak każda rewolucja ma skłonność do lekkiej przesady. Mimo niesprzyjających okoliczności i nastrojów chciałbym stanąć w obronie kominków.
Red. Ewa Podolska przeprowadzając w TOK FM wywiad 14 stycznia ze znanymi działaczami ruchu antysmogowego Piotrem Siergiejem i Jakubem Jędrakiem postawiła wprost pytanie czy palenie drzewem w kominku jest zdrowe, bo nie produkuje CO2? W bardzo ciekawej audycji wspartej telefonami od słuchaczy potwierdzono, że z kominkami, choć gdy są dobrze użytkowane to nie emitują CO2, siarki czy rtęci, też trzeba zrobić porządek i np. zwiększyć zużycie paliw kopalnych i do tego sektora wpompować nakłady inwestycyjne na moce szczytowe i przetransferować zyski. Zasadniczym argumentem były wyniki zaledwie kilkugodzinnych pomiarów zapylenia w pomieszczeniach z kominkiem zarejestrowane na filmie Warszawskiego Alarmu Smogowego i opisane wcześniej m.in. w artykule Jakuba Chełmińskiego w Gazecie Wyborczej pod wiele mówiącym tytułem „Romantyczny smog z kominka, czyli jak fundujemy sobie smog pod własnym dachem”.
Pomiar wykazał, że norma na całodobowy (nie chwilowym bo takiej nie ma) dopuszczalny -50 µg/m3 poziom zapylenia (PM10) w pokoju z kominkiem była kilkukrotnie okresowo przekraczana. Pochwalić wypada pomysł, że dobry bo pokazuje wprost ze nie tylko sąsiadom, ale i sobie możemy bezpośrednio szkodzić. A to znacznie lepiej działa na nasze poczucie odpowiedzialności niż świadomość że emitując CO2 stanowimy zagrożenie dla całego świata (wtedy bowiem ono się rozkłada na miliardy mieszkańców globu, a my prywatyzujemy doraźne zyski np. z nieponoszenia kosztów ochrony środowiska, a kosztami obciążamy dokładnie wszystkich). Dodam też, że doceniam podzielenie się wynikami nawet wyrywkowych pomiarów zapylenia udokumentowanych na filmie. Nie widziałem tego typu badań robionych przez zawodowych kominiarzy czy państwowe służby ochrony środowiska, a nawet szerszych badań (większa próba losowa i długookresowych) wykonywanych przez ośrodki naukowe. Naukowcy wolą pracować dla energetyki zawodowej bo ona płaci jak ma interes, a wtedy państwo dopłaca, gdy tymczasem Kowalski nie zapłaci, a państwo nie ma bezpośredniego interesu aby pokazać, że słabo działa.
Autorzy badań stawiają tezę, że na warszawskich willowych osiedlach takie jak zielona Białołęka (gdzie mieszkam i gdzie o tej porze czuję ciężki zapach siarki, czyli spalanego węgla) może być 30 tysięcy kominków, które w zasadzie należałoby wyłączyć. Przyznając że mam w domu kominek i będąc jednocześnie narażonym na wyziewy białołęckich kominów, nie zgadzam się jednak z daleko idącym uogólnieniem wniosków z w sumie wyrywkowych i amatorskich badań, bez ich weryfikacji statystycznej i naukowej. Dotyczy to zarówno interpretacji poziomów emisji, jej przyczyn w pokoju z kominkiem, wątpliwych alternatyw do kominków, jak i szerszych skutków jeśli chodzi o ewentualne proponowane rozwiązania prawne.
Źródłem emisji pyłów nie jest tylko samo palenisko. Jest nim także tzw. sucha destylacja kurzu, która powstaje przy ogrzewaniu wysokotemperaturowymi grzejnikami np. elektrycznymi, wywołując konwencyjną cyrkulację kurzu obecnego w pomieszczeniu i u wielu reakcje alergiczne. Nie można zatem wyciągać wniosków z badania emisji pyłu z kominka nie porównując go z emisją w pokoju ogrzewanym w inny sposób
Kominki są użytkowane zazwyczaj tylko kilka godzin na dobę, a czasami tylko w szczytach zapotrzebowania na ciepło (siarczyste mrozy, gdy jest bardzo dobre spalanie i gdy właściciel kominka odciąża przeciążone w takich momentach w Polsce systemy elektroenergetyczny, gazowniczy czy ciepłowniczy). Nie można wyników chwilowego pomiaru zestawiać z normami dobowymi. Poza tym rozpalane okazjonalnie (zamiast kominków) szczytowe źródła elektrowni i ciepłowni też silnie kopcą.
Nie można wyciągać wniosków z badania kominka bez wcześniejszego badania jakości spalanego drewna. Nie chodzi tylko o to czy jest to drewno suche, ale czy jest to drewno liściaste i czy nie ma np. zanieczyszczeń i pleśni (np. na korze, drewno pozajakościowe). W wywiadzie była też mowa o tym, że w jednym z eksperymentów spalane było nie czyste suche drewno liściaste ale brykiety drzewne niewiadomego pochodzenia (wiemy jak zanieczyszczeniami może różnić się czysta szynka parmeńska od przemysłowo robionej kiełbasy lub pasztetu)
Jest też pytanie o alternatywę w postaci np. kotła węglowego. Jeżeli chodzi o kwestie ekologiczne to nie doświadczyłem (choć nie wykluczam) aby właściciele komików spalali w nich (w swoich pokojach dziennych) np. obuwie gumowe, odpady z warsztatu czy pety (takie rzeczy widziałem niestety w domowych kotłowniach węglowych, Ale jeśli chodzi o niezależność ekonomiczną od monopoli i lokalne (samodzielnie, bez pomocy państwa zapewniane) bezpieczeństwo energetyczne to co możne pobić drewno jako paliwo w sytuacjach ekstremalnych?
Kominek dla nas ludzi gromadzących się od tysięcy lat wokół żywego ognia, pełni taką rolę tak jak świeca i wieczorna lampka czerwonego wina (też uchodzącego za szkodliwe) przy wspólnej kolacji z bliskimi osobami. Nie wzięcie aspektów społecznych nie jest błędem przy pomiarach, ale -przy zbyt daleko idących rekomendacjach- tak.
Nie zgadzam się z postulowanym mechanicznym zakazaniem przez warszawskich radnych w planowanej uchwale antysmogowej palenia drewnem w kominach. Jestem za to za wprowadzaniem norm na drewno kominkowe, które powinno być chronione przed jego spalaniem w elektrowniach i ciepłowniach węglowych, bo one do tego nie zostały zaprojektowane (kominki tak i efektywniej edukują emisje CO2) i bezrefleksyjne spalanie w nich drewna podnosi jego ceny i wtedy właśnie ludzie sięgają bo tanie substytuty.Wyeliminowanie kominków wcale nie będzie świadczyć o nowoczesności, ale raczej o małej wyobraźni i nazbyt wąskim patrzeniu na w sumie złożone sprawy na styku ekologii i energetyki. Tu trzeba lekarza rodzinnego, bo problem jest, ale nie chirurga, który wytnie coś co możne dobrze służyć i wstawi kosztowany i nie mający tej samej funkcjonalności implant.
W słynnej książce Marc’a Elsberga „Blackout” totalna awaria systemu energetycznego przypada na okres zimowy, a bohaterem jest … kominek na drewno i agregaty prądotwórcze na drewno, będące w rękach nielicznych szczęśliwców (dzięki drewnu w tymże naukowym thrillerze najlepiej w Europe bez prądu radzili sobie ceniący na co dzień czyste powierzę Austriaccy) .
Czysta, bogata i innowacyjna Norwegia jest prawdziwym zagłębiem kominków i wielkiej kultury czystego palenia drewnem. W niezwykłej książce Larsa Myttinga „Porąb i spal. Wszystko co mężczyzna powinien wiedzieć o drewnie” autor pokazuje jak mądrze gospodarować drewnem i jak się z nim trzeba obchodzić. Taka lub podobna książka – poradnik powinny trafić do każdego polskiego domu z kominkiem. Norwegowie mają tani własny niekomisyjny gaz i tanią zieloną energię z elektrowni wodnych, którymi się ogrzewają. Ale wśród regulacji mówiących, w co musi być wyposażony domek jednorodzinny, mają jedną bardzo mądrą: dom (ogrzewany elektrycznie lub gazowo) musi mieć drugie, zapasowe źródło energii, którym w praktyce jest kominek. Dzięki temu Norwegowie radzą sobie z okresowymi klęskami żywiołowymi i odciążają system energetyczny w szczycie zapotrzebowania unikając blackoutów.
Przykład ceniących kominki i ekologię Norwegów jest znamienny. Po pierwszej części Pucharu Świata w Wiśle oraz Zakopanem Norwescy skoczkowie narciarscy pomiędzy pucharowymi weekendami w Polsce wrócili do swojego kraju kominków, a media podają, że powodem takiej decyzji w trosce o ich formę jest nasz polski … smog, który okazał się silniejszym argumentem za wyjazdem niż nasza polska gościnność.
Źródło: Odnawialny.blogspot.com