Jak finansować polską elektroenergetykę – relacja z debaty Collegium Civitas

3 lipca 2013, 08:56 Gaz. Energetyka gazowa

Potrzeba opracowania odpowiednich ustaw, znaczącego zaangażowania państwa, m.in. w postaci gwarancji inwestycyjnych, stworzenia konkretnej wizji rozwoju energetyki w naszym kraju, by elektroenergetyka w Polsce mogła się rozwijać – stwierdzali uczestnicy debaty „Kto zapłaci za bezpieczeństwo energetyczne? Jak finansować polską elektroenergetykę”.
Debata, zorganizowana przez Collegium Civitas z udziałem ekspertów i decydentów, próbowała pomóc w znalezieniu odpowiedzi na pytanie – kto i z jakich źródeł powinien finansować przedsięwzięcia, związane z polską energetyką. Kontrowersje wokół budowy nowych bloków w Elektrowni Opole pokazały całą złożoność ważnego problemu, jakim jest zapewnienie stabilnego finansowania projektów ważnych w kontekście bezpieczeństwa energetycznego kraju – między innymi w obszarze elektroenergetyki.

W dyskusji udział wzięli: Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej, Tomasz Chmal, ekspert Instytutu Sobieskiego, Paweł Mortas, prezes zarządu PBG SA, Andrzej Sikora, prezes zarządu Instytutu Studiów Energetycznych, Tomasz Chmal, ekspert Instytutu Sobieskiego, Łukasz Tolak, wykładowca Collegium Civitas i Edward Słoma, wicedyrektor departamentu energetyki w ministerstwie gospodarki oraz moderator, Dominik Smyrgała, kierownik studium podyplomowego bezpieczeństwo polskiej energetyki w Collegium Civitas.
– Energetyka to obszar niezwykle kosztownych, kapitałochłonnych przedsięwzięć. Zatem podejmowanie decyzji ze strony państwa co do zaangażowania się w finansowanie inwestycji w tę branżę musi być szczególnie przemyślane – stwierdził dyr. Edward Słoma.

– Warunki realizacji takich inwestycji są złożone. Jeśli trwa ona zbyt długo, bo zamawiający (państwo) zmienia np. warunki finansowania, taki projekt staje się zagrożony. Wszelkie opóźnienia zagrażają nie tylko samej inwestycji, ale i stabilności finansowej jej wykonawców (i podwykonawców). Obecna zła sytuacja branży budowlanej dodatkowo komplikuje inwestycje energetyczne. Tymczasem w realizację bloków energetycznych elektrowni w Opolu, Kozienicach i Jaworznie zaangażowane są duże firmy wykonawcze z udziałem Skarbu Państwa (PBG), kapitału hiszpańskiego (Polimex-Mostostal) i wielu podwykonawców. Łącznie ok. 10 tys. osób zaangażowanych jest w te projekty – poinformował Paweł Mortas, prezes PBG.

– Nie mamy polityki energetycznej w Polsce – ocenił Andrzej Arendarski (KIG). – Nie wiemy jaki będzie mix energetyczny. Państwo nie podjęło decyzji czy stawia na rozwój energetyki z łupków czy chce budować elektrownię jądrową. Nie opracowano czterech ustaw energetycznych, które miały być gotowe na koniec ub.r. Tymczasem Polsce grożą wyłączenia (blackouty) energii elektrycznej z powodu  jej niedoboru. Wpływa to na obniżenie bezpieczeństwa energetycznego i stan całej gospodarki. Tymczasem jego zapewnienie należy do państwa. Na całym świecie to państwo jest najpoważniejszym graczem w tej branży. Posiada ono instrumenty wspierania inwestycji, ściągania kapitału zagranicznego. Nasze państwo powinno jak najszybciej określić swoje priorytety w polityce energetycznej – ocenił Arendarski.

– Istnieje jednak dokument rządowy nt. kierunków polityki energetycznej do 2030 r. Z tym, że dla każdego jest w nim „coś miłego”. Dokument przewiduje rozwój zarówno segmentu węglowego, energetyki gazowej, ze źródeł odnawialnych (OZE), z łupków, a także jądrowej. Chcemy wszystkiego, ale to znaczy, że nie chcemy niczego. Tymczasem polityka państwa w tej dziedzinie musi być czytelna. A jest reaktywna: deklarujemy, że chcemy robić to, czego wymaga od nas Unia. A jej poszczególni członkowie są od Polski bardziej aktywni i potrafią załatwić dla siebie różnego typu wyłączenia spod ogólnie obowiązujących zasad (np. TPS – tzw. trzeciej strony – w odniesieniu do dystrybucji energii – w wyniku obaw, że banki nie chcą finansować projektów, nie mając pewności, jakie będą obowiązujące ceny za energię). Unią rządzą silniejsi. I tak Francuzi stawiają niemal wyłącznie energetykę jądrową, zaś Niemcy przeorientowują się na OZE, nie popierając rozwoju sektora atomowego. Podobnie Rosjanie – stawiają na monopolizowanie dostaw surowców konwencjonalnych – ropy i gazu. Polska zaś wciąż nie może się zdecydować. A spójna polityka energetyczna powinna opierać się na wyborze określonego „mixu”, tak by tworzył się efekt mnożnikowy – powstawały nowe miejsca pracy itd. W sytuacji, gdy mamy tak bogate złoża węgla nie ma np. sensu, by Polska miała szczególnie rozwijać energetykę z OZE.

– Dla odbiorcy końcowego (indywidualnego użytkownika) nie ma znaczenia skąd pochodzi prąd, który ma w gniazdku – twierdzi Andrzej Sikora, z Instytutu Studiów Energetycznych. Decyzje w zakresie polityki energetycznej są podejmowane przez polskie władze ad hoc – faktem jest, że podobnie wygląda to na forum unijnym – dodał.

– Wynika to w dużej mierze z ogromnych nakładów, jakie wymaga ten sektor gospodarki. W naszych warunkach chodzi o setki miliardów złotych, gdybyśmy chcieli rozwijać wszystkie sektory energetyki. Szczególnie kosztowne jest inwestowanie w elektrownie jądrowe – stwierdził moderator debaty, Dominik Smyrgała z Collegium Civitas.

Potwierdził to jego kolega z tej samej uczelni, Łukasz Tolak. W jego opinii energetyka jądrowa to wątpliwy pomysł w warunkach polskich. – Podwyżki cen energii na całym świecie stawiają pod znakiem zapytania opłacalność inwestowania w atom w naszym kraju. Wiadomo, że to państwo musiałoby wyłożyć środki na sfinansowanie w budowę elektrowni jądrowej – tak jak na Bliskim Wschodzie czy w Chinach. U nas jednak takich środków państwo nie wyłoży, bo ich nie ma. Chyba, że znajdziemy takiego inwestora, jak Rosja, która w Turcji stawia cztery reaktory, ale ma na 15 lat zagwarantowany określony poziom cen odbioru energii.

– Zdaniem prezesa Mortasa nie jesteśmy sami w stanie finansować większych inwestycji energetycznych. W dodatku nie doczekaliśmy się wciąż eksploatacji gazu łupkowego. Dla realizacji kolejnych projektów jego firma szuka więc inwestorów branżowych z Bliskiego Wschodu czy Chin. Takich, którzy będą w stanie sfinansować kolejne inwestycje w naszym kraju. – Obecnie polskim rynkiem energetycznych bardziej interesują się Chińczycy niż inwestorzy zachodnioeuropejscy – dodał Mortus.

Zdaniem Chmala energetyka jest dobrem publicznym. Rola państwa w tym sektorze powinna być znacząca. Państwo powinno być tu aktywnym inwestorem finansującym. – Potrzeba długoterminowej, stabilnej polityki rządu. Gdy powstanie opracowany przez rząd konkretny dokument, określający jego politykę w sektorze energetycznym w dłuższej perspektywie, znajdą się też inwestorzy zagraniczni, chcący u nas działać – dodał Mortas.

Państwo powinno pozostać regulatorem rynku (poprzez URE), nie musi być właścicielem elektrowni, powinno udzielać gwarancji potencjalnym inwestorom i aktywnie działać poprzez istniejącą już spółkę Inwestycje Polskie i dokapitalizowany BGK – dodał Arendarski.