Plan dostarczenia gazu z Norwegii do Polski za pomocą gazociągu nie jest nowy. Jednak tym razem Polacy są zdeterminowani, aby zrealizować go jak najszybciej.
Tło historyczne
Temat budowy gazociągu łączącego Polskę z norweskimi złożami gazu pojawił się po raz pierwszy już w 2001 roku. Gazociąg z Norwegii do Polski chciał budować już rząd Jerzego Buzka, w którym ów pomysł zainicjowali i forsowali Piotr Naimski (ówczesny doradca premiera ds. bezpieczeństwa energetycznego, a dziś pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej) oraz Piotr Woźniak (wtedy doradca w Kancelarii Premiera, a obecnie prezes zarządu PGNiG). Rząd AWS nie zdążył jednak rozpocząć budowy gazociągu z Norwegii, zaś nowa ekipa rządząca pod wodzą Leszka Millera ostentacyjnie odstąpiła od tej inwestycji, zrywając – podpisaną przez rząd Buzka – umowę z Norwegią i Danią. Decyzja ta jest trudna do usprawiedliwienia, bowiem gazociąg byłby bolesnym ciosem w rosyjskie interesy w Polsce. Dzięki temu połączeniu nasz kraj mógłby zmniejszyć nawet o połowę zakupy gazu od Rosji, co pomogłoby powstrzymać monopolistyczną siłę Gazpromu, który narzucał Polsce dużo wyższe ceny surowca niż w kontraktach dla krajów zachodniej Europy.
To właśnie porzucenie Baltic Pipe oraz zgoda na rezygnację z drugiej, równoległej nitki Gazociągu Jamalskiego przez rząd Leszka Millera stworzyło grunt pod budowę Gazociągu Północnego, którego przepustowość Rosja wspólnie z Niemcami chcą teraz zwiększyć, budując nitkę Nord Stream 2. Efektu dopełniły późniejsze losy umowy gazowej z casusem ministra gospodarki Waldemara Pawlaka, którego w negocjacjach z Gazpromem musiała hamować Komisja Europejska w obronie polskiego interesu oraz pierwszego rządu premiera Donalda Tuska, który opóźnił rozpoczęcie budowy gazoportu, aż do czasów ministra skarbu państwa Mikołaja Budzanowskiego, który reanimował projekt zatrzymany po rządach Prawa i Sprawiedliwości [1].
Do pomysłu budowy gazociągu Polska-Norwegia wrócił PiS w trakcie rządów w latach 2005-2007, ale też nie zdążył go wcielić w życie, nieoficjalnie głównie z powodu braku zaufania partnerów do polskich władz po zerwanej przez rząd Millera. Norwegowie dali się przekonać do ponownych negocjacji dopiero po tym gdy PGNiG – również za rządów PiS – zaczął kupować udziały w złożach gazu na szelfie norweskim. Wtedy też ówczesny prezydent, Lech Kaczyński, wraz z Piotrem Woźniakiem i Piotrem Naimskim, wpadli na pomysł, by Polska wybudowała gazoport. Lech Kaczyński chciał, by budowa owego gazoportu ruszyła jak najszybciej. Piotr Naimski, ówczesny wiceminister gospodarki (odpowiedzialny za bezpieczeństwo dostaw surowców energetycznych), nalegał, by jednocześnie budować gazociąg z Norwegii do Polski (tzw. projekt Skanled). Ruszyły przygotowania do obu inwestycji. W 2007 r. władzę przejęła koalicja PO-PSL, która nie paliła się do realizacji tych przedsięwzięć. Według Naimskiego głównie dlatego, że ich autorem i inicjatorem był PiS. Do gazoportu w Świnoujściu rząd PO-PSL w końcu jednak się przekonał, ale zaniechał gazociągu z Norwegii do Polski [2].
W 2013 roku bezterminowo zawieszono budowę gazociągu Skanled, który miał dostarczać do Polski gaz z Norwegii, ponieważ z projektu wycofał się niemiecki koncern E.ON. Zyskał wtedy poparcie państwowego norweskiego koncernu Petoro. Firmy te miały w sumie ponad 40 proc. udziałów w Skanled, więc bez nich budowa gazociągu była niemożliwa. W międzynarodowej prasie pojawiły się też doniesienia, że kontrolowany przez Norwegię koncern Statoil nie chciał zagwarantować dostaw odpowiedniej ilości gazu dla Skanled. Na wysokie koszty gazu proponowanego przez Statoil skarżyła się też norweska firma chemiczna Yara. Polska firma chciał rurą z Norwegii transportować 3 mld m3 gazu, w tym ok. 0,5 mld m3 z własnych złóż PGNiG [3].
Bieżąca sytuacja
Projekt Korytarza Norweskiego, a więc połączenia szelfu norweskiego poprzez Danię z polskim wybrzeżem, zakłada budowę pięciu elementów:
- budowę po duńskiej stronie „spinki” (tie-in) do norweskiego systemu przesyłowego na Morzu Północnym, która połączy Danię z Norwegią i umożliwi przesył surowca;
- rozbudowę istniejącej zdolności przesyłowej w Danii z zachodu na wchód;
- budowę połączenia gazowego między Polską a Danią (Baltic Pipe);
- budowę tłoczni gazu;
- rozbudowę polskiego systemu przesyłowego.
Zgodnie z pracami nad studium wykonalności projektu, które zakończyło się pod koniec 2016 r., projekt dotyczy analizy planu budowy gazociągu Baltic Pipe (o przepustowości do 10 mld m3) oraz pozostałych elementów Korytarza Norweskiego. Inwestycja zgodnie z informacjami Gaz-Systemu oraz Energinet.dk powinna być gotowa do 2022 roku.
Projekt Baltic Pipe, obecny w planach rządu PiS w latach 2005-2007, na czas rządów PO został zawieszony. Pomysł odżył po ponownym stworzeniu rządu przez Prawo i Sprawiedliwość w 2015 roku, a w szczególności po objęciu przez Piotra Naimskiego funkcji pełnomocnika Rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej. Wstępne poparcie dla projektu wyrazili Norwegowie, zaś Duńczycy już wszczęli procedurę Open Season. Ostateczne decyzje zależą od opłacalności projektu (wstępne badania Duńczyków są w tym zakresie pozytywne) oraz od dalszej eksploatacji złoża Tyra4.
Wiadomo, że Norwegowie podejdą do projektu czysto komercyjnie. Dla Duńczyków zaś, oprócz kwestii ekonomicznych, istotne też będzie zabezpieczenie dostaw surowca (warto tu podkreślić, że Baltic Pipe będzie miał możliwość rewersowego przesyłu). Ponadto Baltic Pipe może być częścią Korytarza Północ-Południe, czyli sieci gazociągów łączących Adriatyk z Morzem Północnym. Jego południowy koniec sięgałby wyspy Krk i budowanego tam gazoportu. Niestety jednak, projekt ten ostatnio wyhamował. Dlatego tym lepiej skupić się na projekcie połączenia Norwegii i Danii. Możemy dzięki temu dać impuls, potrzebny do dalszej integracji krajów Międzymorza.
Dania mówi „tak” Baltic Pipe
Słowa ministra Naimskiego o zainteresowaniu Danii projektem i realnych korzyściach znajdują potwierdzenie w dokumencie duńskiego operatora Energinet.dk, który podsumowuje ubiegły rok działalności spółki. Jako jeden z kluczowych elementów zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego operator wymienia Baltic Pipe. Jednocześnie podkreśla, że połączenie międzysystemowe między Norwegią, Danią a Polską może pomóc w zabezpieczeniu dostaw energii, zwłaszcza w sytuacji kiedy duńskie złoże gazu Tyra będzie stopniowo wyłączane z eksploatacji. Zgodnie z informacją przekazaną Energinet.dk przez operatora złoża Tyra, firmę Maersk Oil, wydobycie gazu ma potrwać do jesieni 2018 roku. To kluczowe złoże dla Danii, ponieważ odpowiada za 90 proc. całego wydobycia błękitnego surowca w kraju.
Jak zauważają Duńczycy przepustowość gazociągu z Norwegii przez Danię do Polski przewyższy trzykrotnie wolumen konsumowanego przez nich gazu. Zgodnie z zakończonym studium wykonalności, jak zapewniał Naimski, jego przepustowość ma wynieść 10 mld m3, a gazociąg będzie opłacalny dla każdej z trzech stron.
Autorzy raportu Energinet.dk podkreślają, że Baltic Pipe to dobre rozwiązanie dla całej Europy, co znalazło odzwierciedlenie we wpisaniu inwestycji na unijną listę Projektów Wspólnego Zainteresowania, które mają prawo ubiegać się o unijne wsparcie. Prace przygotowawcze w postaci studium wykonalności zostały wsparte przez Unię kwotą 400 tys. euro, co stanowiło 50 proc. kosztów studium wykonalności.
Co ważne, Dania otwarcie pisze również o szansach jakie otwierają się przed nią oraz Polską po powstaniu gazociągu. Henrik Riis, dyrektor planowania w spółce Energinet.dk. podkreśla, że jeśli do roku 2022 roku Baltic Pipe powstanie, to przyniesie każdej ze stron wymierne korzyści ekonomiczne. Zaznacza, że z projektem Baltic Pipe związana jest presja polityczna, chociaż jego kraj skoncentrowany jest na ekonomicznych korzyściach płynących z projektu.
Brama Północna i Korytarz Norweski
Korytarz Norweski ma wraz z istniejącym terminalem LNG w Świnoujściu stworzyć Bramę Północną, czyli infrastrukturę gwarantującą realną dywersyfikację źródeł dostaw i tani, nierosyjski gaz dla Polski. Polacy importują obecnie około 10 mld m3 rocznie, większość tego wolumenu ściągają z Rosji [5].
W 2022 roku kończy się kontrakt na dostawy przez Gazociąg Jamalski i zgodnie z zapowiedziami oficjeli ma wtedy dojść do zastąpienia kontraktu jamalskiego mniejszym, bardziej elastycznym dokumentem. Polska nie wyklucza rezygnacji z rosyjskiego gazu w całości na korzyść dostaw z Norwegii, jednak sam fakt posiadania opcji dywersyfikacji 100% wolumenu, który dotąd trafiał do Polski przez gazociąg jamalski, będzie cennym narzędziem oddziaływania ekonomicznego i politycznego w rękach polskiego rządu.
Perspektywy
Baltic Pipe jest jednym z pięciu elementów Korytarza Norweskiego. Skuteczna realizacja projektu poprawi płynność rynku energetycznego, zwiększy możliwości przesyłu oraz zaopatrywania w błękitne paliwo. Ważnym elementem jest także integracja rynków – uzyskanie połączenia z systemem gazociągów innym niż rosyjski pozwoli zabezpieczyć Polskę, a także kraje Grupy Wyszehradzkiej i Ukrainę, od ryzyka związanego z niemal monopolistyczną pozycją rosyjskiego Gazpromu w regionie.
Zgodnie ze studium wykonalności, projekt jest opłacalny przy realizacji wolumenu na poziomie 10 mld m3 gazu rocznie w kierunku polskim. Oznacza to konieczność reeksportowania przez Polskę przynajmniej części wolumenu do innych krajów środkowoeuropejskich. W sierpniu 2016 r. PGNiG ogłosiło rozpoczęcie dostaw gazu ziemnego na Ukrainę w ramach współpracy ze spółką ERU Trading [6]. Dalsze plany PGNiG zakładają stopniowy wzrost eksportu na Ukrainę aż do 5 mld m3. Warto nadmienić, iż obecnie konsumpcja gazu na Ukrainie wynosi 33,2 mld m3 (2016 r.), czyli dwukrotnie więcej niż w Polsce. Rząd w Kijowie importuje ponad 11 mld m3 błękitnego surowca, głównie z kierunku słowackiego i węgierskiego, lecz co najistotniejsze – jak podkreślił minister spraw zagranicznych Ukrainy Pawło Klimkin – nie kupuje już w ogóle gazu z Rosji. Przed wojną w Donbasie zużycie gazu na Ukrainie wynosiło ponad 50 mld m3 gazu, z czego 28 mld m3 pochodziło z importu (2013 r.), tak więc otwarcie nowych źródeł nierosyjskiego gazu wydaje się w pełni uzasadnione ekonomicznie [7]. Czechy, Słowacja i Węgry zużywają łącznie 21,3 mld m3 gazu (2015 r.) [8], przy czym zależność każdego z tych krajów od importu rosyjskiego gazu przekracza 80% [9]. Polska stoi zatem przed wielką szansą zaoferowania regionowi Europy Środkowej alternatywnej propozycji w postaci dywersyfikacji źródeł, która pozwoli na zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego, a także na poprawienie pozycji negocjacyjnej i w konsekwencji uzyskanie korzystniejszych warunków dostaw gazu.
Baltic Pipe będzie też okazją dla polskich przedsiębiorstw na ekspansje geograficzną i zwiększenie zaangażowania na szelfie norweskim. PGNiG obecnie posiada tam udziały w 19 koncesjach, z których uzyskuje rocznie ok. 0,5 mld m3 węglowodorów. Według zapowiedzi władz spółki z września 2016 r. realne jest zwiększenie wydobycia do poziomu 2-2,5 mld m3 w 2022 r. Zakup kolejnych złóż na Morzu Północnym planuje także Lotos. 7 marca br. prezes Marcin Jastrzębowski poinformował, iż jest to element strategii spółki konieczny do powstrzymania spadku produkcji węglowodorów. Obecnie Lotos posiada łącznie 21 koncesji na szelfie norweskim.
Będąca w toku procedura Open Season, która potrwa do połowy 2017 r., pozwoli zweryfikować rynkową opłacalność Korytarza Norweskiego. Jak poinformował Piotr Naimski, finalne decyzje ws. budowy Baltic Pipe powinny zapaść do 2019 roku [10].
[1] http://biznesalert.pl/jakobik-baltic-pipe-mial-burzyc-status-quo-ugruntowal-je-nord-stream/
[2] http://energetyka.salon24.pl/693793,pgnig-zbuduje-gazociag-z-norwegii-do-polski
[3] http://wyborcza.pl/1,155287,6556792,Gazociag_z_Norwegii_nie_dojdzie_do_Polski.html
[4] http://biznesalert.pl/sawicki-dania-za-baltic-pipe-przesadzily-argumenty-ekonomiczne/
[5] http://biznesalert.pl/pgnig-rozpoczelo-dostawy-gazu-ukraine/
[6] http://naftogaz-europe.com/subcategory/en/GasConsumption
[7] http://biznesalert.pl/eurogas-rosnie-zuzycie-gazu-ziemnego-w-ue/
[8] http://www.ecfr.eu/article/commentary_europes_vulnerability_on_russian_gas
[9] http://biznesalert.pl/naimski-brama-polnocna-ostatniej-fazie-marcu-open-season/