Aleksandrzak: Upadek Eurolotu wynika ze złego zarządzania ale i nadzoru państwa

10 lutego 2015, 14:00 Infrastruktura

Po informacji o zaprzestaniu działalności przez Eurolot, spółki z większościowym udziałem Skarbu Państwa, z końcem marca br. pojawiła się kolejna. Część kierunków z dotychczasowej siatki połączeń polskiego przewoźnika zamierza obsługiwać prywatny, węgierski WizzAir. Czy działalność Eurolotu musiała przynosić straty?

– Business is business – jeśli ktoś wypada, ktoś inny wchodzi na jego miejsce. Może dziwić, że dzieje się to tak natychmiast. Bo przecież uruchomienie dla przewoźnika lotniczego nowych kierunków – nawet jeśli do tej pory obsługiwał je konkurent – wymaga określonej logistyki i przygotowań – uważa w rozmowie z naszym portalem pos. Leszek Aleksandrzak (SLD), wiceprzewodniczący sejmowej komisji infrastruktury.

Poseł przypomina, że jeszcze kilka dni temu były dopiero podejmowane wstępne przymiarki do tej decyzji kierownictwa Eurolotu i ministerstwa skarbu państwa.

– Kolejny raz tak się u nas zdarza, że jedna firma nagle bankrutuje, a na jej miejsce wchodzi inna i – wszystko na to wskazuje – może zrobić na tej samej działalności dobre pieniądze – dodaje pos. Leszek Aleksandrzak. – Takich przypadków występuje wiele w niemal całej gospodarce. Weźmy choćby górnictwo. Padają państwowe kopalnie i gdy przychodzą ich nowi, prywatni właściciele i okazuje się, że zarabiają na tym pieniądze. W przypadku Eurolotu zapewne zawiniło złe zarządzanie tą spółką, ale i jego zły nadzór ze strony właściciela – Skarbu Państwa.

Poseł zapewnia, że nie zna żadnego prywatnego właściciela, który dostrzegając złe zarządzanie jego firmy, nie zmieniłby jej władz.
– Rozumiem, że bywają zarządzający z nadania politycznego, którzy nie mają pojęcia o pracy, to jednak istnieją także właściciele, którzy powinni dbać o jej prawdziwe funkcjonowanie – mówi dalej Aleksandrzak. – W dodatku pracę straci wielu pracowników Eurolotu; nie będą oni wobec tego płacili podatków do budżetu państwa – kończy Aleksandrzak.