icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Ancygier: Którą drogą do niezależności energetycznej?

KOMENTARZ

Dr Andrzej Ancygier

Hertie School of Governance w Berlinie

Zadziwia jak kryzys wobec Krymu wpłynął na postrzeganie niezależności energetycznej w Polsce i w Niemczech. Podczas, gdy po zachodniej stronie Odry pokreśla się rolę energii odnawialnych w zwiększeniu bezpieczeństwa energetycznego, Premier Tusk nalega na powrót do węgla jako niezawodnego gwaranta polskiej niezależności energetycznej. Kto ma rację?

Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że obie strony. Dla Niemiec, które rozwinęły przemysł energii odnawialnych, inwestycje w energię słoneczną i wiatrową to nowe miejsca pracy. Jakkolwiek panele fotowoltaiczne sprowadzane są w znacznej części z Chin, to zostały one wyprodukowane na niemieckim sprzęcie i są montowane na niemieckich dachach przez setki małych i średnich firm w których Chińczycy raczej nie pracują – znacznie częściej Polacy. Jest wiele głosów mówiących o tym, że rozwój energii odnawialnych pociąga za sobą zwiększoną konsumpcję (rosyjskiego) gazu ziemnego, ale w roku 2012 ilość prądu produkowanego w elektrowniach gazowych w Niemczech spadła o prawie 20% w porównaniu do roku 2012. Produkcja energii z paneli fotowoltaicznych w momencie najwyższego zapotrzebowania doprowadziła do sytuacji, w której elektrownie opalane gazem są włączane coraz rzadziej i na coraz krócej – co również prowadzi do spadku cen energii elektrycznej na giełdzie w Lipsku, które w zeszłym roku były okresowo niższe niż w Polsce.

W przypadku Polski z kolei konieczność oparcia energetyki na węglu wydaje się na pierwszy rzut oka oczywista. W końcu „Polska węglem stoi”, czyli nic nie gwarantuje polskiego bezpieczeństwa energetycznego tak jak „polski” węgiel. Ale powrót węgla do łask rządzących ma oprócz strategicznych, także polityczne przyczyny. Przede wszystkim zbliża się sezon wyborczy a zadowoleni górnicy to większe poparcie na Śląsku. A kogo w Warszawie interesują takie problemy jak globalne ocieplenie czy zanieczyszczynie powietrza? Teoretycznie są to oczywiście kwestie, którymi powinno się zająć Ministerstwo Środowiska, ale to jest zajęte znajdowaniem sposobu jak zarobić na handlu emisjami i chwaleniem się jak to Polska obniżyła emisje dwutlenku węgla na długo zanim obecny rząd doszedł do władzy. Ponadto, coraz bardziej oczywistym wydaje się, że elektrownia jądrowa w Polsce nie powstanie, więc żeby zachować dominację „championów” energetycznych, czyli przede wszystkim PGE, które stanowi bazę dobrze płatnych posad dla posłusznych członków pewnej partii politycznej, trzeba im pozwolić opalać ich elektrownie coraz tańszym węglem. Rekordowe zyski PGE za zeszły rok pokazują, że ta strategia przyniosła oczekiwane efekty.

Ale tutaj natrafiamy na mały problem. Ten węgiel, który ma Polsce zagwarantować niezależność energetyczną i utrzymać miejsca pracy, faktycznie prowadzi do stworzenia miejsc pracy ale…. w Rosji.  Według danych Ministerstwa Gospodarki w okresie styczeń-listopad 2012 Polska importowała z Rosji prawie 6 mln ton węgla. Według opracowania zleconego przez Górniczą Izbę Przemysłowo-Handlową bez ogromnych inwestycji w nowe kopalnie, do roku 2050 Polska będzie importować około 2/3 węgla zużywanego w Polsce. Ale bez względu na to, jak wiele Polska zainwestuje w budowę nowych kopalni węgla, będzie to jedynie odwlekanie problemu na później: zasoby paliw kopalnych mają tą wadę, że się kiedyś skończą. Podczas, gdy inne kraje inwestują w alternatywne rodzaje energii, Polska stanie sie skansem Europy: jednym z niewielu krajów, które ignorują rewolucję mającą miejsce w sektorze energetycznym i inwestują w kopalnie węgla.

Alternatywa w postaci odnawialnych źródeł energii ma również swoje wady. Najbardziej oczywista to ta, że wiatr nie zawsze wieje a słońce nie zawsze świeci a prąd w gniazdku chcemy mieć cały czas. Ale istnieje wiele sposobów, żeby sobie z tym problemem poradzić. Magazynowanie energii, rozwój połączeń umożliwiający stabilizację sieci, zarządzanie popytem, czy też efektywniejsze wykorzystanie biomasy spalanej lokalnie, to tylko kilka z nich. Oczywiście wiele z tych rozwiązań to muzyka przyszłości, ale jeżeli już musimy w coś inwestować, to może w coś, co przyczyni się do rozwoju nowych gałęzi przemysłu w Polsce?

 

Pozostaje oczywiście kwestia wysokich kosztów energii odnawialnych, którymi niedawno straszył Premier Tusk cytując przykład transformacji energetycznej w Niemczech. Faktycznie zbyt wysokie wspracie dla fotowoltaiki u naszych zachodnich sąsiadów znalazło odzwierciedlenie w rachunkach za prąd niemieckich konsumentów. Ale ten problem został rozwiązany: w ciągu niespełna 4 lat stałe taryfy dla fotowoltaki spadły z ponad 40 do poniżej 10 eurocentów za kilowatogodzinę. Stanowi to mniej więcej tyle, ile inwestorzy w energie odnawialne w Polsce już otrzymują za sprzedaż prądu produkowanego w elektrowniach wodnych z lat 70-tych lub za spalanie łupków kokosowych w elektrowniach węglowych. Ale jakkolwiek w zeszłym roku w Niemczech zainstalowano ponad 3.5 GW mocy w fotowoltaice, to w Polsce były to niespeła 2… MW. Powodem takiego stanu rzeczy jest niestabilny i skomplikowany system wsparcia jak również niekończąca się dyskusja wokół ustawy OZE. To prowadzi do sytuacji w której nikt decyduje się na inwestycje, które nie oferują wysokiej stopu zwrotu w krótkim czasie. A w sytuacji, w której nie ma stabilnego rynku zbytu na produkty z sektora energetyki odnawialnej, niewielu inwestorów jest gotowych zaryzykować dłogoterminowe inwestycje w badania i rozwój jak również moce produkcyjne, które uczyniłyby z Polski eksportera nowych technologii.

 

Czy więc Polska skazana jest na coraz większą zależnośc od importu surowców energetycznych z Rosji lub też urządzeń do produkcji energii ze źródeł odnawialnych z Niemiec i Chin? Niekoniecznie. Polska posiada ogromny potencjał, który niestety jest „eksportowany” za granicę i notorycznie ignorowany w kraju: wiedzę. Przykładem jest program GreenEvo w ramach którego Ministerstwo Środowiska nagradza firmy, które rozwinęły nowoczesne technologie, przyczyniające się do poprawy stanu środowiska. Ale brak racjonalnej polityki wsparcia dla takich technologii powoduje, że w wielu przypadkach muszą one szukać rynków zbytu za granicą.

Węgiel, czy odnawialne? Wybór nie należy do nas: węgiel się skończy prędzej czy później. Ale od polityki rządu zależy, czy – używając przenośni – w erze komputerów Polska będzie się specjalizować w produkcji…. maszyn do pisania.

***

Dr Andrzej Ancygier jest pracownikiem naukowym na Hertie School of Governance w Berlinie gdzie specjalizuje się w analizie współpracy polsko-niemieckiej w sektorze energetyki odnawialnej i klimatycznej. Ancygier jest również wykładowcą na berlińskim oddziale Uniwersytetu Nowojorskiego (NYUB) jak również na Freie Universität (FUBiS).

 

KOMENTARZ

Dr Andrzej Ancygier

Hertie School of Governance w Berlinie

Zadziwia jak kryzys wobec Krymu wpłynął na postrzeganie niezależności energetycznej w Polsce i w Niemczech. Podczas, gdy po zachodniej stronie Odry pokreśla się rolę energii odnawialnych w zwiększeniu bezpieczeństwa energetycznego, Premier Tusk nalega na powrót do węgla jako niezawodnego gwaranta polskiej niezależności energetycznej. Kto ma rację?

Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że obie strony. Dla Niemiec, które rozwinęły przemysł energii odnawialnych, inwestycje w energię słoneczną i wiatrową to nowe miejsca pracy. Jakkolwiek panele fotowoltaiczne sprowadzane są w znacznej części z Chin, to zostały one wyprodukowane na niemieckim sprzęcie i są montowane na niemieckich dachach przez setki małych i średnich firm w których Chińczycy raczej nie pracują – znacznie częściej Polacy. Jest wiele głosów mówiących o tym, że rozwój energii odnawialnych pociąga za sobą zwiększoną konsumpcję (rosyjskiego) gazu ziemnego, ale w roku 2012 ilość prądu produkowanego w elektrowniach gazowych w Niemczech spadła o prawie 20% w porównaniu do roku 2012. Produkcja energii z paneli fotowoltaicznych w momencie najwyższego zapotrzebowania doprowadziła do sytuacji, w której elektrownie opalane gazem są włączane coraz rzadziej i na coraz krócej – co również prowadzi do spadku cen energii elektrycznej na giełdzie w Lipsku, które w zeszłym roku były okresowo niższe niż w Polsce.

W przypadku Polski z kolei konieczność oparcia energetyki na węglu wydaje się na pierwszy rzut oka oczywista. W końcu „Polska węglem stoi”, czyli nic nie gwarantuje polskiego bezpieczeństwa energetycznego tak jak „polski” węgiel. Ale powrót węgla do łask rządzących ma oprócz strategicznych, także polityczne przyczyny. Przede wszystkim zbliża się sezon wyborczy a zadowoleni górnicy to większe poparcie na Śląsku. A kogo w Warszawie interesują takie problemy jak globalne ocieplenie czy zanieczyszczynie powietrza? Teoretycznie są to oczywiście kwestie, którymi powinno się zająć Ministerstwo Środowiska, ale to jest zajęte znajdowaniem sposobu jak zarobić na handlu emisjami i chwaleniem się jak to Polska obniżyła emisje dwutlenku węgla na długo zanim obecny rząd doszedł do władzy. Ponadto, coraz bardziej oczywistym wydaje się, że elektrownia jądrowa w Polsce nie powstanie, więc żeby zachować dominację „championów” energetycznych, czyli przede wszystkim PGE, które stanowi bazę dobrze płatnych posad dla posłusznych członków pewnej partii politycznej, trzeba im pozwolić opalać ich elektrownie coraz tańszym węglem. Rekordowe zyski PGE za zeszły rok pokazują, że ta strategia przyniosła oczekiwane efekty.

Ale tutaj natrafiamy na mały problem. Ten węgiel, który ma Polsce zagwarantować niezależność energetyczną i utrzymać miejsca pracy, faktycznie prowadzi do stworzenia miejsc pracy ale…. w Rosji.  Według danych Ministerstwa Gospodarki w okresie styczeń-listopad 2012 Polska importowała z Rosji prawie 6 mln ton węgla. Według opracowania zleconego przez Górniczą Izbę Przemysłowo-Handlową bez ogromnych inwestycji w nowe kopalnie, do roku 2050 Polska będzie importować około 2/3 węgla zużywanego w Polsce. Ale bez względu na to, jak wiele Polska zainwestuje w budowę nowych kopalni węgla, będzie to jedynie odwlekanie problemu na później: zasoby paliw kopalnych mają tą wadę, że się kiedyś skończą. Podczas, gdy inne kraje inwestują w alternatywne rodzaje energii, Polska stanie sie skansem Europy: jednym z niewielu krajów, które ignorują rewolucję mającą miejsce w sektorze energetycznym i inwestują w kopalnie węgla.

Alternatywa w postaci odnawialnych źródeł energii ma również swoje wady. Najbardziej oczywista to ta, że wiatr nie zawsze wieje a słońce nie zawsze świeci a prąd w gniazdku chcemy mieć cały czas. Ale istnieje wiele sposobów, żeby sobie z tym problemem poradzić. Magazynowanie energii, rozwój połączeń umożliwiający stabilizację sieci, zarządzanie popytem, czy też efektywniejsze wykorzystanie biomasy spalanej lokalnie, to tylko kilka z nich. Oczywiście wiele z tych rozwiązań to muzyka przyszłości, ale jeżeli już musimy w coś inwestować, to może w coś, co przyczyni się do rozwoju nowych gałęzi przemysłu w Polsce?

 

Pozostaje oczywiście kwestia wysokich kosztów energii odnawialnych, którymi niedawno straszył Premier Tusk cytując przykład transformacji energetycznej w Niemczech. Faktycznie zbyt wysokie wspracie dla fotowoltaiki u naszych zachodnich sąsiadów znalazło odzwierciedlenie w rachunkach za prąd niemieckich konsumentów. Ale ten problem został rozwiązany: w ciągu niespełna 4 lat stałe taryfy dla fotowoltaki spadły z ponad 40 do poniżej 10 eurocentów za kilowatogodzinę. Stanowi to mniej więcej tyle, ile inwestorzy w energie odnawialne w Polsce już otrzymują za sprzedaż prądu produkowanego w elektrowniach wodnych z lat 70-tych lub za spalanie łupków kokosowych w elektrowniach węglowych. Ale jakkolwiek w zeszłym roku w Niemczech zainstalowano ponad 3.5 GW mocy w fotowoltaice, to w Polsce były to niespeła 2… MW. Powodem takiego stanu rzeczy jest niestabilny i skomplikowany system wsparcia jak również niekończąca się dyskusja wokół ustawy OZE. To prowadzi do sytuacji w której nikt decyduje się na inwestycje, które nie oferują wysokiej stopu zwrotu w krótkim czasie. A w sytuacji, w której nie ma stabilnego rynku zbytu na produkty z sektora energetyki odnawialnej, niewielu inwestorów jest gotowych zaryzykować dłogoterminowe inwestycje w badania i rozwój jak również moce produkcyjne, które uczyniłyby z Polski eksportera nowych technologii.

 

Czy więc Polska skazana jest na coraz większą zależnośc od importu surowców energetycznych z Rosji lub też urządzeń do produkcji energii ze źródeł odnawialnych z Niemiec i Chin? Niekoniecznie. Polska posiada ogromny potencjał, który niestety jest „eksportowany” za granicę i notorycznie ignorowany w kraju: wiedzę. Przykładem jest program GreenEvo w ramach którego Ministerstwo Środowiska nagradza firmy, które rozwinęły nowoczesne technologie, przyczyniające się do poprawy stanu środowiska. Ale brak racjonalnej polityki wsparcia dla takich technologii powoduje, że w wielu przypadkach muszą one szukać rynków zbytu za granicą.

Węgiel, czy odnawialne? Wybór nie należy do nas: węgiel się skończy prędzej czy później. Ale od polityki rządu zależy, czy – używając przenośni – w erze komputerów Polska będzie się specjalizować w produkcji…. maszyn do pisania.

***

Dr Andrzej Ancygier jest pracownikiem naukowym na Hertie School of Governance w Berlinie gdzie specjalizuje się w analizie współpracy polsko-niemieckiej w sektorze energetyki odnawialnej i klimatycznej. Ancygier jest również wykładowcą na berlińskim oddziale Uniwersytetu Nowojorskiego (NYUB) jak również na Freie Universität (FUBiS).

 

Najnowsze artykuły