AktualnościBezpieczeństwo

Arsenał nuklearny: Czy więcej oznacza lepiej?

Technicy dokonujący inspekcji pocisku balistycznego średniego zasięgu S3D, który może przenosić głowice termojądrowe TN 61. Prezydent Macron zapowiedział, że jest gotowy na rozszerzenie nuklearnego odstraszania na sojuszników i otwarty na dyskusje by francuska broń jądrowa stacjonowała m.in. w Polsce. Czy dużo mniejszy arsenał od rosyjskiego spełni swoją funkcję? Fot.: East News / Science Photo Library

90 procent arsenału nuklearnego pozostaje pod kontrolą USA i Rosji. Konflikt zbrojny z Rosją jest uznawany jako prawdopodobny. Czy w kontekście broni jądrowej więcej znaczy lepiej? – Wielkość arsenału nuklearnego jest istotna, ale skutecznego odstraszanie nie musi wymagać  identycznych, lub większych zasobów – mówi Artur Kacprzyk z PISM w rozmowie z Biznes Alert.

Prezydent Karol Nawrocki, potwierdził, że tak jak jego poprzednik, byłby zainteresowany Nuclear Sharing. Jest to amerykański program zakładający umieszczenie broni jądrowej na terytorium sojusznika, przy zachowaniu decyzyjności i kontroli Waszyngtonu.

W tym samym czasie Francja deleguje do Polski myśliwce Rafale z eskadry przystosowanej do przenoszenia głowic jądrowych i modernizuje swój pocisk M51.4. Moskwa grozi światu swoimi pociskami, rzekomo nie do zatrzymania, Oriesznik i testuje pocisk o napędzie nuklearnym określany jako Latający Czarnobyl. Chiny zaś rozbudowują swój arsenał.

W toku tych wydarzeń powstaje pytanie, czym potencjały poszczególnych państw różnią się między sobą? Czy liczniejsze zasoby oznaczają większe zdolności? Czy Francja może odstraszyć nuklearnie Rosję równie skutecznie co Stany Zjednoczone? Rolę arsenału nuklearnego w poszczególnych państwach, w rozmowie z Biznes Alert, omawia Artur Kacprzyk, analityk ds. odstraszania nuklearnego PISM.

– Wielkość arsenału nuklearnego jest istotna, ale skutecznego odstraszanie nie musi wymagać  identycznych, lub większych zasobów. W ocenie posiadanych środków kluczowe jest zrozumienie roli, jaką broń jądrowa odgrywa w strategii danego państwa – mówi ekspert.

Według danych SIPRI (Stockholm International Peace Research Institute) z stycznia 2025 roku globalne zapasy głowic nuklearnych szacuje się na 12 241 sztuk, z czego około 9 614 jest w gotowości do potencjalnego użycia.

Największym całkowitym arsenałem dysponuje Rosja z 5 580 głowicami. Drugie miejsce przypadło USA z 5 328 sztukami, a trzecie Chinom z 600. Warta wspomnienia jest Francja, której arsenał szacowany jest na 290 głowic i plasuje się jako czwarte na świecie i pierwsze w Europie państwo, pod względem ilości. Tuż za nią jest Wielka Brytania z 225 sztukami.

Tym samym, w rękach USA i Rosji pozostaje 87,9 procent światowego arsenału nuklearnego.

Symetria odpowiedzi

Artur Kacprzyk omawia czynniki kształtujące doktryny nuklearne na przykładzie USA i Rosji. Waszyngton mógłby utrzymywać znacznie mniejsze siły niż obecnie, gdyby służyły one tylko i wyłącznie ochronie terytorium amerykańskiego. Wtedy do odstraszania prawdopodobnie wystarczyłoby kilkaset głowic. Jednak strategia USA zakłada rozszerzenie odstraszania nuklearnego również na sojuszników.

– Tym samym USA potrzebują nie tylko możliwości zmasowanej odpowiedzi przeciwko miastom wroga. To jest ostateczność, praktycznie równoznaczna z totalną wojną jądrową. A więc opcja wiarygodna jedynie w reakcji na fundamentalne zagrożenie dla samych Stanów Zjednoczonych, jak duży atak nuklearny na nie. Dlatego USA utrzymują również systemy do bardziej ograniczonej odpowiedzi. Takie kontruderzenie miałoby odstraszyć wroga od kolejnych ataków na sojuszników USA, nie prowokując dalszej eskalacji. Amerykańskie zobowiązania sojusznicze ma wreszcie uwiarygadniać możliwość uderzenia na znaczną część sił jądrowych przeciwnika, w nadziei na zmniejszenie strat, jakie mogłyby wyrządzić USA i ich sojusznikom – wyjaśnia rozmówca Biznes Alert.

9M730 Buriewiestnik rosyjski pocisk eksperymentalny o napędzie atomowym, z uwagi na to nazywany jest Latającym Czarnobylem. Fot.: Screen z oficjalnego kanału na youtubie rosyjskiego ministerstwa obrony.

Równoważenie sił konwencjonalnych

Analityk zaznacza, że utrzymywanie względnej równowagi z USA w liczbie broni jądrowej o zasięgu międzykontynentalnym jest ważne dla Rosji nie tylko z przyczyn wojskowych, ale i politycznych. Służy bowiem podkreślaniu statusu Rosji jako jednego z dwóch największych mocarstw nuklearnych. Rosja posiada z kolei znacznie więcej broni jądrowej krótszego i średniego zasięgu. Po części dlatego, że ma ona równoważyć przewagę wojsk konwencjonalnych połączonego NATO, a także Chin. Ale też dlatego, że Rosja postrzega tego typu systemy jako ważny środek zastraszania swoich sąsiadów.

– Rosja wykorzystuje broń nuklearną nie tylko do odstraszania, czyli powstrzymywania innych od ataku. Stosuje groźby nuklearne także jako wsparcie dla prowadzonej przez siebie agresji. Rosja próbuje zniechęcać nimi inne państwa od udzielania większej pomocy Ukrainie – dodaje Kacprzyk.

Chińskie nakłady na broń nuklearną

– Ostatnio dużo uwagi przyciągają duże zbrojenia nuklearne Chin. Niektórzy komentatorzy twierdzą, że chodzi jedynie o utrzymanie zdolności do dokonania skutecznego odwetu za atak jądrowy. Tzn. posiadania na tyle dużego i sprawnego arsenału, że nawet gdyby USA uderzyły pierwsze, to nie byłyby w stanie zniszczyć wszystkich chińskich pocisków nuklearnych, ani przechwycić tych wystrzelonych. Jest jednak bardzo wątpliwe, czy aż kilkukrotne zwiększenie sił jądrowych jest do tego potrzebne, skoro amerykańskie zdolności do takich działań nie urosły tak znacząco w ostatnich latach – mówi analityk.

Zdaniem Artura Kacprzyka w przypadku Chin istotny jest aspekt prestiżowy. Xi Jinping nakazał kilka lat temu, by chińska armia stała się wojskiem „klasy światowej”. Możliwe, że w opinii chińskiego przywódcy nie wystarczy do tego arsenał jądrowy wielokrotnie mniejszy od amerykańskiego. Co więcej, część sąsiadów Chin obawia się, że większe sił jądrowe mogą zostać użyte jako „parasol” dla agresji w tej części świata. Tzn. do odstraszenia USA od reakcji np. na inwazję na Tajwan.

Samolot czy okręt? Środki przenoszenia głowic

SIPRI podaje, że z 3912 głowic pozostaje rozmieszczonych w pociskach rakietowych i samolotowych, reszta zaś pozostaje ulokowane w magazynach centralnych. Około 2100 sztuk utrzymywanych jest w stanie podwyższonej gotowości, by móc ich użyć w pociskach balistycznych.

Francja i Wielka Brytania polegają na pociskach balistycznych wystrzeliwanych z okrętów podwodnych. Jest to optymalny środek do dokonania zmasowanego odwetu przeciw miastom. Okręty podwodne są trudne do znalezienia i zniszczenia, zaś pociski międzykontynentalne są trudne do przechwycenia. Zwłaszcza, że mogą przenosić po kilka głowic każdy – mówi Artur Kacprzyk.

Analityk PISM zaznacza jednak, że nawet łącznie, Francja i Wielka Brytania mają zbyt małe arsenały nuklearne, by próbować zniszczyć większość rosyjskich sił jądrowych. Ponadto, choć posiadają pewne zdolności do ograniczonego użycia broni jądrowej, to są one mniejsze niż amerykańskie. W przypadku Francji rolę tę mogłyby spełnić pociski manewrujące wystrzeliwane z myśliwców Rafale. Z kolei Wielka Brytania zapowiedziała niedawno, że jako kolejny członek NATO kupi myśliwce F-35A do przenoszenia amerykańskich bomb jądrowych. Użycie tych ładunków będzie jednak wymagało zgody prezydenta USA.

– Nigdy nie jest pewne, czy inne państwo zaryzykuje wojnę jądrową w obronie sojusznika. Z wojskowego punktu widzenia amerykańskie odstraszanie jest bardziej wiarygodne ze względu na większe opcje użycia broni nuklearnej. Niemniej istnienie francuskich i brytyjskich sił nuklearnych może wzmacniać odstraszanie Rosji od dokonania ataku jądrowego w Europie, tworząc dla niej dodatkowe ryzyko odpowiedzi ze strony państw NATO – dodaje ekspert.

Francuscy żołnierze w myśliwcu Rafale zostali oddelegowani do wzmocnienia obrony powietrznej. Samoloty pochodzą z jednej z dwóch eskadr zdolnych do przenoszenia głowic jądrowych. Fot.: NATO / Instagram

Francuski parasol nuklearny nad Polską?

– Francja w ramach wzmocnienia obrony powietrznej wschodniej flanki NATO rozmieściła swoje myśliwce w Polsce. Samoloty pochodzą z jednej z dwóch eskadr, które mogą przenosić broń jądrową. Jest to jeden z sygnałów, że Francja mogłaby użyć swojego arsenału nuklearnego do obrony Polski – zauważa analityk.

Kacprzyk zwraca również uwagę, że podczas podpisania polsko-francuskiego traktatu w Nancy prezydent Macron oświadczył, ze zawarta w nim klauzula o wzajemnej obronie obejmuje „wszystkie komponenty” sił zbrojnych.

– W przeciwieństwie do USA i Wielkiej Brytanii Francja wciąż nie deklaruje jednak wprost, że mogłyby odpowiedzieć nuklearnie na atak na sojusznika. Niejednoznaczność francuskich deklaracji ma w założeniu wzmacniać odstraszanie, utrudniając przeciwnikowi przewidzenie skutków jego agresji. Przez tę niejasność Francuzi tradycyjnie chcą też demonstrować swoją niezależność od sojuszników. Ostatnio we Francji nasiliła się jednak debata co do tego, na ile są to słuszne założenia – dodaje Kacprzyk

Ekspert zwraca uwagę, że w interesie Polski są jak najbardziej klarowne sygnały i deklaracje ze strony Francji co do tego, jaki obszar ma chronić jej nuklearne odstraszanie. Władimir Putin niejednokrotnie pokazywał bowiem, że jest gotowy sprawdzać, gdzie są „czerwone linie” Zachodu. O wynikach francuskiego dialogu o odstraszaniu z sojusznikami prezydent Macron ma poinformować pod koniec roku. Może to pociągnąć za sobą zmiany w polityce i arsenale nuklearnym Francji.

Kacprzyk wskazuje, że Francja może np. zwiększyć lotniczy komponent sił nuklearnych. Zapowiedziała bowiem otwarcie czwartej bazy nuklearnej, właśnie dla Rafali. Obiekt ma zacząć działać w pierwszej połowie lat 30-tych.

Francja obecnie prowadzi modernizację pocisku M51.4. Jest to czwarta wariacja tegoż.

– Nie postrzegam natomiast modernizacji M51 jako przejawu rozbudowy arsenału. To czwarta wersja tego pocisku. Uzbrojenie tego typu co jakiś czas jest usprawniane, ze względu na starzenie się tych systemów, ale też rozwój potencjału wojskowego wroga, w tym systemów obrony przeciwrakietowej. Lepsza zdolność do przebijania się przez nie ma być jedną z zalet pocisków M51.4 – zaznacza Artur Kacprzyk.

Marcin Karwowski


Powiązane artykuły

17.11.2025. Premier Donald Tusk (2P), minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński (3P) oraz minister - członek Rady Ministrów, koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak (3P) przy zniszczonym fragmencie torowiska na trasie Dęblin-Warszawa w okolicy miejscowości Mika, 17 bm. Premier ogłosił, że doszło do aktu dywersji; eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy. (jm) PAP/KPRM

Premier o dywersji na kolei: Podejrzani dwaj Ukraińcy działający z Rosją

– Osoby podejrzewane o akt dywersji na kolei to obywatele Ukrainy współpracujący z rosyjskimi służbami – poinformował w Sejmie premier...
Uroczystość podpisania kontraktu Westinghouse-MVM. Fot. WEC

Partner atomowy Polski dostarczy paliwo jądrowe na Węgry

Westinghouse, amerykański dostawca paliwa jądrowego i projektant reaktorów pierwszej polskiej elektrowni jądrowej, podpisał kontrakt z węgierskim dystrybutorem energii elektrycznej. Amerykanie...
Inspekcja. Fot. Freepik

Przedsiębiorcy o inspekcji pracy: Nowe uprawnienia budzą wątpliwości

Konfederacja Lewiatan, zrzeszająca przedsiębiorców z różnych sektorów gospodarki, komentuje trzecią wersję projektu zmian w ustawie o Państwowej Inspekcji Pracy (PIP)....

Udostępnij:

Facebook X X X