Kuffel: Bez atomu ani rusz

22 października 2018, 07:30 Atom

Ostatnie miesiące to trudny okres dla sektora energetycznego. Po trudnym lecie, które wystawiło operatorów na ogromną próbę, przyszedł czas na nowe wyzwanie dla sektora energii nuklearnej. Po kontrolach francuskich reaktorów atomowych (rozpoczętych około 2 lat temu), przyszedł czas na Belgię, która bez pomocy sąsiadów może mieć problemy z dostawą prądu nadchodzącej zimy – pisze Magdalena Kuffel, współpracownik BiznesAlert.pl.

Elektrownia jądrowa Doel. Fot. Wikimedia Commons
Elektrownia jądrowa Doel. Fot. Wikimedia Commons

Problemy Belgii i Francji

Belgia broni się swoim rozmiarem (“dzięki” stosunkowo małemu zapotrzebowaniu – w porównaniu do większych państw – sytuacja może zostać zarzegnana dzięki importowi oraz reaktywacji elektrowni w trybie “uśpienia”), ale podobny kryzys mógł spotkać Francję. Z konsekwencjami o zdecydowanie większym rozmiarze.

Ostatnie dwa lata francuskiego sektora energetycznego można podsumować jako ogromny test. Trudna sytuacja reaktorów atomowych zbiegła się z wyborami prezydenckimi, a w związku z tym zmiany rządu, niestety nie będącego trwałym zespołem. Minister Energetyki, wcześniejszy zwolennik nowego prezydenta, Nicolas Hulot, pod koniec sierpnia  zrezygnował ze stanowiska argumentując swoją decyzję zbyt wolnym tempem zmian francuskiego sektora energetycznego oraz zbyt przytłaczającym wpływem lobbystów na prawodawstwo. Nowy minister energetyki, François de Rugy, przejął ministerstwo w decydującym dla kraju okresie, mając przed sobą wiele do przemyślenia.

A do przemyślenia jest całkiem sporo. Począwszy od niedoborów mocy reaktorów jądrowych, efektów zależności kraju od jednego źródła energii, poziomu hydrologicznego znacznie poniżej rocznej normy, coraz wyższych cen gazu oraz EUA, kończąc na nowej Krajowej Strategii Energetycznej, do oficjalnej publikacji pod koniec miesiąca. Dokument ten ma nakreślić kierunek francuskiej polityki energetycznej na lata 2019-2028 (2019-2023 oraz 2024-2028); głównym jego elementem jest plan stopniowego wyłączania z obiegu reaktorów atomowych oraz, tym samym, zarys nowego miksu energetycznego na nadchodzącą dekadę.

Ubiegłotygodniowe informacje podane przez największe agencje informacyjne sugerowały, że ministerstwo rozważa zamknięcie ośmiu reaktorów jądrowych na przestrzeni nadchodzących dziesięciu lat, nie wliczając do listy dwóch jednostek elektrowni Fessenheim (o łącznej mocy 1,8 GW), który jest najstarszym francuskim reaktorem i który ma zostać wyłączony z obiegu do końca 2019 roku (pomimo wcześniejszych deklaracji, jego likwidacja nie jest już dłużej związana ze startem produkcji reaktora Flamanville). Warto jednak pamiętać, że według francuskiego prawa, jedynie EDF (operator reaktorów) oraz ASN (agencja zajmująca się bezpieczeństwem elektrowni atomowych) może zadecydować, które – oraz kiedy – elektrownie mogą zostać wyłączone.

Komentarze sektora nie pozostawiają jednak suchej nitki na takich prognozach. Większość obserwatorów uważa, iż taki plan – przy obecnym stanie transformacji energetycznej – jest nierealny i niewykonalny. Wyłączenie z obiegu ośmiu reaktorów oznaczałoby, iż większość pozostałych elektrowni musiałaby przedłużyć swoje funkcjonowanie nawet do 60 lat (Bloomberg/Montel).

Francuskie reaktory atomowe (2018). Źródło: EDF

Francuskie reaktory atomowe (2018). Źródło: EDF

Francja ma obecnie 58 reaktorów jądrowych operowanych przez EDF, o łącznej mocy 63,1 GWe.

Francuski miks elektryczny jest wynikiem decyzji rządu podjętej w 1974 roku, zaraz po pierwszym szoku naftowym. Decyzja o inwestycji w energię jądrową została podjęta w kontekście braku naturalnych zasobów pozwalających zapewnić państwu niezależność energetyczną oraz biorąc pod uwagę znaczną specjalistyczną wiedzę inżynieryjną, wykładanych na francuskich uczelniach technicznych. Energia jądrowa, w której koszt paliwa stanowi stosunkowo niewielką część całkowitych kosztów, miała ogromną zaletę w minimalizowaniu kosztów energii elektrycznej oraz, już wspomniano w poprzednich paragrafach,w budowaniu niezależnośi energetycznej.

Uzależnienie od jednego źródła energii jest bardzo ryzykowne, bez różnicy, jakie to jest źródło, o którym mówimy. Francuski system był w ciągu ostatnich dwóch lat bardzo obciążony, ze względu na nieplanowane (ale konieczne) przeglądy i roboty konserwacyjne reaktorów, które nasiliły się w ciągu ostatniego lata (w związku z warunkami klimatycznymi).

Francuski miks energetyczny (2018).  Źródło: EDF

Francuski miks energetyczny (2018). Źródło: EDF

Mając na uwadze długoterminowy miks energetyczny, Francja stara się stymulować inwestycje w sektorze energetyki odnawialnej, przede wszystkim za pośrednictwem zadedykowanych aukcji, zarówno  dla sektora rezydencjalnego (OZE o małych rozmiarze), jak i na skalę przemysłową. Niestety, wyniki ostatniej aukcji nie napawają optymizmem, szczególnie jeśli przeanalizujemy te o skali industrialnej. Była to aukcja dedykowana elektrowniom wiatrowym, których zostało zaplanowanych sześć (odbywających się co pół roku), każda o mocy 500 MW, mając na celu zbudować francuski park farm wiatrowych o łącznej mocy 3 GW w ciągu trzech lat. Ostatnia aukcja została podsumowana we wrześniu 2018 i przyniosła niezadowalające rezultaty. Z zaplanowanych 500 MW, zostało przyznane tylko 118 MW. W takim tempie może okazać się zbyt wolne, aby można było ostatecznie wycofać reaktory jądrowe.

Wnioski dla Polski

Również polski miks energetyczny oraz tempo rozwoju sektora OZE może czekać podobna sytuacja jak ta francuska, z tym wyjątkiem, iż Polska opiera swoją gospodarkę przede wszystkim na węglu – co może okazać się bardzo kosztowne w nadchodzącej perspektywie. Tak „drastyczne” posunięcie jak budowa elektrowni jądrowej, może okazać się jedynym sposobem na pokrycie rosnącego popytu, bez kompromisu cenowego dla odbiorców finalnych.

Według badań przeprowadzonych przez Agora Energiewende (sierpień 2018) w 2025 r. Polska odczuje popyt na poziomie 185 – 190 TWh/rok (w zależności od przygotowanego scenariusza: ARE, KAPE, PSE). To wzrost o około 19 % od 2015 roku (poziomu referyncyjnego, w którym popyt wynosił 158-165 TWh/rok), spowodowany przede wszystkim elektryfikacją (przede wszystkim transportu oraz sektora grzewczego), który będzie wymagał nowych inwestycji. A po wstępnej analizie strategicznych decyzji inwestycyjnych w sektorze energetycznym w Polsce, możemy dojść do wniosku, iż energia jądrowa może być naprawdę świetną opcją.

Nadal jednak większość projektów (przy ocenie planowej zainstalowanej mocy) opiera się na spalaniu węgla kamiennego, najbardziej zanieczyszczającego dostępnego paliwa kopalnego, które nawet z najnowszą technologią filtrującą spaliny, przy obecnych cenach certyfikatów do emisji, będą bardzo kosztowne w eksploatacji. Gaz, mimo, iż mniej zanieczyszczający środowisko, nie uratuje sytuacji. Oczywiście, te inwestycje zostały zaplanowane bez “rozhuśtanego” rynku EUA ( który według prognoz, będzie kontynuował  tendencje ostatnich miesięcy; według prognoz banku Berenberg, cena EUA ma osiągnąć nawet 45 euro/t w 2019 roku, a w 2020: 65 euro/t), który jednak powinien spowodować “rekalibracje” kształtu przyszłego rynku energii i to w jak najbliższym czasie.

Niezależnie od tego, czy Polska zdecyduje się inwestować w energię jądrową, niewątpliwe jest, że konieczna jest dywersyfikacja źródeł energii. Obecnie najczęściej stosowaną strategią są inwestycje w efektywne oraz elastyczne elektrownie gazowe oraz farmy wiatrowe, często budowane na podstawie kontraktów PPA, które ograniczają ryzyko, na rynku wolnym od subsydiów/dofinansowań.