Węgry spierają się o narzędzia odejścia od węgla. Zwolennicy atomu i OZE prowadzą dyskusję na ten temat jak w Polsce. Pisze o niej Dominik Héjj, współpracownik BiznesAlert.pl.
Węgry i pożegnanie z węglem
W ostatnich dniach pojawiła się informacja dotycząca tego, iż w czasie szczytu Powering Past Coal Alliance (PPCA), minister węgierskiego rządu – Attila Steiner, odpowiedzialny w nim za kwestie energetyczne i klimatyczne zadeklarował, iż Węgry odejdą od wykorzystania węgla w energetyce o pięć lat wcześniej, niż zakładano – tj. w 2025 roku. Deklaracja Steinera dotyczyła także osiągnięcia neutralności klimatycznej przez Węgry na poziomie 90 procent już w 2030 roku.
Słowa Steinera pozostają w korelacji z deklaracją prezydenta Węgier Jánosa Ádera, który w 2019 roku w czasie Szczytu Klimatycznego ONZ powiedział, że do 2030 roku. Węgry całkowicie porzucą węgiel.
Węgiel brunatny wykorzystywany jest w elektrowni Mátra, która jest drugim co do wielkości producentem prądu. Dysponuje mocą ok. 950 MW, tj. niespełna połową mocy elektrowni atomowej w Paks (2000 MW). Na przestrzeni lat trwały modernizacje bloków elektrowni, w których zaczęto stosować biomasę wypierając węgiel. Elektrownia odpowiada za niecałe 20% energii na Węgrzech, Paks za 50 procent.
Huraoptymizm związany ze słowami Steinera trzeba jednak zderzyć z innymi czynnikami, które łatwiej pozwolą zrozumieć, dlaczego to nie jest takie proste. Zanim to przeanalizujemy musimy przyjąć, że deklaracje zeroemisyjności poza autentyczną chęcią, są także politycznym PR.
Według planów operatora elektrowni (MVM), do roku 2025 powstaną dwa reaktory wykorzystujące do produkcji energii wyłącznie gaz. Ale w lutym, dokładnie tydzień przed przywoływaną wypowiedzią na forum PPCA, Steiner wypowiedział się dla portalu Világgazdaság. Stwierdził, że aby mówić o neutralności trzeba najpierw trzeba zbudować dwa bloki gazowe. Warto wyłuszczyć – najpierw zbudować – fizycznie ich nie ma. Jest 2021 rok.
Dlaczego to jest ważne? Bowiem w latach 2032-2037 trzeba będzie wyłączać kolejno cztery bloki elektrowni w Paks. Każdorazowo oznacza to spadek możliwości wytwórczych o 500 MW. Budowa dwóch nowych bloków w ramach projektu Paks 2 opóźniona jest już co najmniej cztery lata. Ze względu na konieczność uzyskania kolejnych pozwoleń, właściwa część inwestycji być może ruszy na przełomie 2021/2022 roku. Przy czym pierwotnie zakładano, że w 2024-2025 roku ruszą już gotowe bloki, co jednak nie ma szans się zostać zrealizowane.
System energetyczny na Węgrzech to (co oczywiste) naczynia połączone, a wśród członków rządu panuje pewien brak spójności komunikacyjnej. Steiner stwierdza, że bardzo wzrośnie udział energii wytwarzanej z paneli fotowoltaicznych, wcześniej jednak János Süli, tłumacząc konieczność rozbudowy Paks stwierdzał, że OZE nigdy nie wniesie do systemu wytwórczego wystarczającej ilości energii. Co więcej, według strategii energetycznej Węgier, udział OZE w miksie energetycznym do 2030 roku ma wzrosnąć do poziomu 20 procent, tj. o 5 p.p. Było to krytykowane przez urzędników Komisji Europejskiej jako mało ambitny cel.
Reaktory gazowe będą wymagały zwiększonych dostaw błękitnego paliwa, które oczywiście mogą być zaspokajane przez dostawy z chorwackiego portu LNG, jednakże możemy z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że gaz ten pochodzić będzie w dużej mierze ze źródeł rosyjskich, czym tłumaczyć się będzie dalsze zwiększanie uzależniania od Rosji, a także zwiększanie jej wpływów.
Żaden rząd nie pozwoli sobie na zagrożenie utraty możliwości produkcji energii. Co może się zatem wydarzyć? Wydaje się, że zamknięcie Mátra przed ukończeniem Paks 2 jest mało prawdopodobne. Jednakże dzięki tej deklaracji Węgry przechodzą do roli transformacyjnego prymusa.
Koszt wycofania się z takiej deklaracji za dwa/trzy lata nie jest zbyt wysoki i może zostać sprowadzony do poziomu „cóż, nie wyszło”. Jaka mogłaby być argumentacja – zagrożenie dla płynności produkcji energii, możliwe, zbyt wysokie koszty społeczne (wzrost cen energii), czy skutki kryzysu, który zapewne nastąpi, kiedy pandemię koronawirusa uda się pokonać.
Nie jest tak, że wyłączenie bloków węglowych Mátra unieruchamia całkowicie elektrownię, gdyż wciąż funkcjonować będzie możliwość pozyskiwania energii z biomasy, czy OZE, jednakże to węgiel odpowiada za największą część produkcji. Analizując komunikaty węgierskich władz dotyczące transformacji energetycznej trzeba w dużej mierze przyjmować optykę, w której pozycja prymusa Europejskiego Zielonego Ładu odpowiada bieżącym założeniom polityki wobec UE, na zasadzie – tu współpracujemy, tam nie, ale nikt nie zarzuci, że niczego nie zrobiliśmy.
PB: Polacy zaopatrzą atom na Węgrzech. Chcą kontraktu w kraju