W październiku ma dojść do podpisania umowy międzyrządowej Polska-USA o budowie elektrowni jądrowych na polskim terytorium. Będzie zawierać założenia techniczne i finansowe, które Polacy będą mogli rozważyć – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Przy okazji wizyty prezydenta USA Donalda Trumpa w Warszawie padła deklaracja jego polskiego odpowiednika Andrzeja Dudy, że „w najbliższym czasie” dojdzie do podpisania porozumienia międzyrządowego pozwalającego rozwijać energetykę jądrową w Polsce przy użyciu technologii firmy amerykańskiej. Porozumienie, które według informacji BiznesAlert.pl, ma zostać zawarte w październiku, pozwoli poznać tę firmę oraz wkład Amerykanów w model finansowy, który pozwoli zapewnić Polsce atom, którego koszt jest szacowany zgrubnie na nawet 140 mld złotych. Do określenia jest wkład dostawcy technologii w te wydatki. Warto przypomnieć, że oficjele z Warszawy wciąż deklarują otwartość na rozmowy z Francuzami i Koreańczykami, którzy także mogą zapewnić technologię PPEJ.
Warto przypomnieć, że nowy projekt Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku (tzw. strategia energetyczna, PEP 2040) nadal wspomina o energetyce jądrowej, która ma zapewnić pierwszy reaktor w 2033 roku i 6-9 GW energetyki tego rodzaju do 2043 roku poprzez dostawianie kolejnych bloków jądrowych co dwa lata. Ostateczna moc będzie zależeć od wybranej technologii. W międzyczasie doszło także do aktualizacji Programu Polskiej Energetyki Jądrowej. Ta trafiła już pod obrady Komitetu Stałego Rady Ministrów, który może zatwierdzić dokument jeszcze przed umową z Amerykanami.
Miejsce atomu wydaje się zabezpieczone w strategii energetycznej pomimo dyskusji eksperckich na ten temat oraz faktu, że porozumienie rządu z górnikami o wygaszaniu kopalń Polskiej Grupy Górniczej uzależnia kształt strategii od tego układu. Pierwotnie to PEP 2040 miał warunkować plan restrukturyzacji górnictwa, a będzie na odwrót. Mimo to kompromis wokół węgla może raczej uderzyć w plany rozwoju Odnawialnych Źródeł Energii, a nie atomu.
Do rozstrzygnięcia pozostają wątpliwości ekonomiczne i polityczne. Przeciwnicy atomu w Polsce przekonują, że umowa z Amerykanami będzie raczej sposobem na reanimację tamtejszego sektora energetyki jądrowej, który od lat nie zapewnił nowych projektów. Twierdzą też, że Polacy zbytnio uzależniają się od jednego dostawcy bezpieczeństwa energetycznego, czyli USA, które dostarczają już do Polski gaz skroplony. Obrońcy kursu amerykańskiego przekonują, że Amerykanie zagwarantują wkład finansowy, a ich zaangażowanie w energetyce polskiej przełoży się na profity w sektorze bezpieczeństwa i większa aktywność Amerykanów w tej części Europy pożądaną z punktu widzenia rosnącego zagrożenia z Rosji.
Również klimat dla atomu w Europie jest inny niż jeszcze kilka lat temu. W Niemczech pojawiają się głosy, że odejście od atomu zaplanowane na 2022 roku doprowadziło do zwiększenia zależności od energetyki węglowej zwiększającej emisyjność niemieckiego sektora energetycznego. Austriacy przegrali sprawę w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości, próbując kwestionować zgodę Komisji Europejskiej na wsparcie projektu brytyjskiej elektrowni jądrowej Hinkley Point C z pomocą kontraktu różnicowego. Projekt został zdaniem Trybunału wsparty w zgodzie z unijnymi regulacjami o pomocy publicznej.
Rozstrzygnięcie losu atomu w Polsce jest fundamentalne z punktu widzenia strategii energetycznej. To energetyka jądrowa ma w nim zapewnić skokowy spadek emisji CO2 potrzebny z punktu widzenia polityki klimatycznej Unii Europejskiej oraz zmniejszyć zależność od gazu pomimo rosnącego zużycia tego paliwa w Polsce. Jeżeli budowa polskiej elektrowni jądrowej miałaby nie dojść do skutku, PEP 2040 należałoby napisać od nowa.
Jakóbik: Polska bez atomu może potrzebować Nord Stream 2 (ANALIZA)