Rozwój atomu w Wielkiej Brytanii stoi pod znakiem zapytania

13 grudnia 2018, 10:00 Alert

Brytyjskie plany obejmowały budowę pięciu elektrowni jądrowych. Wycofanie się z budowy elektrowni w Walii rozważa koncern Hitachi.

Konsorcjum EDF Energy i CGN rozpoczęły już pracę nad zakładem Hinkley Point C w Somerset o mocy 3,2 GW. Podobny obiekt Sizewell C miał powstać w Suffolk. Hitachi chciało zainwestować w zakłady Wylfa Newydd w Anglesey i Oldbury w Gloucestershire o mocy 2,9 GW, a CGN z udziałem EDF Energy oraz w zakład Bradwell B w Essex o mocy 2,3GW.

Japońska sieć telewizyjna Asahi poinformowała, że doniesienia o planowanej rezygnacji z programu Wylfa poskutkowały wzrostem kursu akcji Hitachi o prawie 3%, ograniczonym ostatecznie do 1%. Z kolei według dziennika The Guardian taki krok spowodowałby utratę przez Hitachi blisko 2 mld funtów zainwestowanych w ten projekt. Prezes zarządu Hiroaki Nakanishi przyznał, że firma miała problemy ze znalezieniem inwestorów chętnych do sfinansowania zakładu. Obecnie trwają rozmowy między Hitachi, a rządem japońskim i brytyjskim. Według założeń Londynu ta właśnie elektrownia miała zastąpić stare i wyłączone elektrownie węglowe i atomowe, zwłaszcza, że Toshiba niedawno wycofała się z budowy zakładu nuklearnego w Moorside w Kumbrii.

W czerwcu tego roku Greg Clark, minister biznesu, innowacji i zdolności zapowiedział, że po dekadzie nieangażowania się rządu w cywilną energetykę jądrową Wielka Brytania rozważa bezpośrednie inwestycje w tym obszarze. Zaznaczył jednak, że w dłuższej perspektywie takie projekty powinny być finansowane przez sektor prywatny. Zdaniem The Guardian rząd pokryje co najmniej 5 z 16 mld funtów potrzebnych do zbudowania nowych zakładów.

Horizon, brytyjska spółka zależna od Hitachi, będzie musiała porozumieć się z Wielką Brytanią do połowy 2019 roku, aby uzyskać zgodę i środki z UE. Rzecznik firmy nie chciał komentować najnowszych doniesień i oświadczył, że trwające od czerwca negocjacje z rządem są objęte tajemnicą handlową. Strony dążą to porozumienia korzystnego zarówno dla inwestorów, jak i brytyjskich konsumentów.

The Guardian/Ewa Czyżewska