icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jędroszkowiak: Atom to nie jest źródło, w które powinniśmy masowo inwestować (ROZMOWA)

– Jeśli spojrzymy na to, gdzie naukowcy na przykład z IPSP widzą energetykę za 15 czy 20 lat, to atom ma tam śladowe ilości. W najlepszych scenariuszach jest go 12 procent w miksie. To nie jest więc źródło energii, w które powinniśmy masowo inwestować. To nie jest długotrwałe rozwiązanie, łatwe do rozproszenia po całym kraju – powiedziała Wiktoria Jędroszkowiak z inicjatywy Wschód oraz Fridays For Future w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Czy polityka klimatyczna Unii Europejskiej, może stać się bardziej efektywna w konsekwencji inwazji Rosji na Ukrainie?

Jędroszkowiak: Polityka klimatyczna będzie się zmieniała. Pytanie, na lepsze czy gorsze. Angażując się na poziomie unijnym w ostatnich miesiącach widać, że często politycy opowiadając o solidarności z Ukrainą i podkreślając, że wszystko co się dzieje w UE jest z myślą o Ukrainie, cynicznie wykorzystują te sytuację uciekając od podwyższania ambicji czy podwyższania celów, które wyznaczyli wcześniej.

Mam idealny przykład ze szczytu G7, który odbył się w Niemczech w tym roku. Klimat wtedy, zupełnie spadł z agendy. Nie było o nim sensownej dyskusji, a to jest czas na dyskusję. Co najważniejsze, nie było nic, co odpowiadałoby na postulaty strony naukowej czy aktywistycznej. Było to tłumaczone tym, że w tym roku największym problemem jest wojna w Ukrainie. Od początku agresji Rosji na Ukrainę, staram się pokazać w swoich działaniach, że cała wojna jest wynikiem i nie mogłaby się wydarzać, gdyby nie to, że UE i inne kraje globalnej północy polegały na Rosji i jej paliwach kopalnych. W ten sposób zasilały budżet Federacji Rosyjskiej, a część nadal zasila – dziurawe embarga na ropę i węgiel, a także brak embarga na gaz rozwadniają sankcję Unii Europejskiej i sprawiają, że kraje członkowskie, w tym Polska, wciąż płacą Putinowi za paliwa kopalne. To doprowadza do tego, że ta wojna może się dziać. To trudna sytuacja, w której mówimy, że za pomocą niepodwyższania opcji klimatycznych, czyli zostania przy paliwach kopalnych, będziemy „ratować” Ukrainę i naszą wolność. A przyczyną tej wojny jest właśnie to, że zostajemy przy paliwach kopalnych.

W jaki sposób Rosja niszczy politykę klimatyczną Europy i świata?

Jest to widoczne od lat i podkreślane przez aktywistki i aktywistów. Przykład najbardziej dotkliwy i karykaturalny wręcz, to sprawa taksonomii i tego, jak akt taksonomii był przyjmowany przez Parlament Europejski. Doprowadzono do sytuacji, że w akcie określającym paliwa uznawane przez UE za zielone i zrównoważone, wrzucono gaz oraz atom. Atom jest kontrowersyjny, bo nie jest zielony. Nawet osoby, które widzą atom jako podstawę dla miksu energetycznego wiedzą, że atom jest niebieskim paliwem. Co prawda jest zrównoważony, ale przyjęto też gaz ziemny, który, ani nie jest zielony ani zrównoważony. Gaz jest paliwem kopalnym, takim samym jak węgiel, tylko po prostu mniej zdemonizowanym w opinii społecznej. PE postawił zielony stempel na gaz ziemny, podważając dotychczasową politykę klimatyczną i założone cele odchodzenia od paliw kopalnych.

To tym bardziej ciekawe, kiedy spojrzymy na twarze polityki klimatycznej Unii Europejskiej. Ursula von der Leyen, Frans Timmermans mówią o tym, jak szybko musimy odejść od paliw z Rosji. Argumentują, że są to paliwa od autokratów, że Putin jest dyktatorem i używa tych wpływów do opłacania na przykład bomb spadających na miasta Ukrainy; w tym samym czasie podpisywali kontrakty z Arabią Saudyjską czy z byłym autokratycznym rządem Kolumbii. To widzimy w naszym polskim polu.

Jakie państwa, oprócz Rosji, sabotują działania na rzecz klimatu?

Polska jest takim krajem, Węgry również. Bardzo ważne, żebyśmy nie zapominali, jak nasz rząd podchodził do polityki klimatycznej w ostatnich latach. Często to Mateusz Morawiecki był tym premierem, który na szczytach Rady Europejskiej blokował ambitniejsze postulaty pozostałych krajów europejskich. To on był blokadą i sprawiał, że na przykład trudno było ustalić cel redukcji emisji na 2030 rok; dlatego ten cel był zaniżany. To samo robią polscy europosłowie, nie tylko ci z Prawa i Sprawiedliwości. Robią to również Ci z tej bardziej neoliberalnej bańki. Zasłaniają się opowiadaniem o gazie, jako o paliwie przejściowym, a jednocześnie promują to paliwo, igrając z tym, jak polityka klimatyczna będzie wyglądała za 20 czy 30 lat. Wiemy, że sami nie będą tego doświadczać. Nie zmierzą się ze skutkami swoich działań. Mamy ministrę klimatu, która obejmuje to stanowisko niecały rok i od tego czasu wciąż podtrzymywała fatalną umowę z górnikami. Ta umowa wciąż udaje, że będziemy wydobywać węgiel do 2049 roku, a to nie jest możliwe, nie jest rentowne i nie jest zgodne z celami polityki klimatycznej Unii Europejskiej czy naukowców. W ostatnich dniach mówi, że priorytetem dla Polski jest teraz gaz – to bzdura, bo paliwa kopalne nie są w stanie zapewnić nam bezpieczeństwa energetycznego. Teraz jesteśmy w sytuacji kryzysu energetycznego i ministra stała się twarzą kryzysów w Polsce. Z jednej strony kryzysu w Odrze, który nie wynika z kryzysu klimatycznego per se, ale jest ogromnym kryzysem środowiskowym; z drugiej strony mamy kryzys klimatyczny i fale upałów ostatnich miesięcy, wysychające rzeki, a w innych częściach kraju powodzie; z trzeciej strony jest kryzys energetyczny, z którym resort nie może sobie poradzić.

Jesteśmy po latach walki o ustawy antysmogowe, które doprowadziły do tego, że walka ze smogiem się udawała i mieliśmy coraz lepsze normy w miastach, a teraz jedna zima może to zepsuć. Wszystkie środki, które zostały przeznaczone na walkę ze smogiem, będzie można uznać za wyrzucone do kosza, bo znowu przyzwalamy na węgiel, nawet ten najbrudniejszy. Przez lata rząd namawiał do wymiany pieców węglowych, więc osoby, które to zrobiły, będą mogły czuć się poszkodowane, bo nie dostaną dodatku na węgiel. Te, mogłyby być sensowniej rozliczane. Nie zdążylibyśmy wybudować farm wiatrowych, a chodzi o przetrwanie tej zimy, ale można byłoby przeznaczyć je na ocieplanie domów, kiedy wciąż 1/3 polskich domów jest nieocieplona. To pozwoliłoby ocieplić 200 tysięcy budynków, czyli bardzo dużo. Minister Moskwa stała się dla mnie symbolem nieradzenia sobie z nachodzącymi na siebie kryzysami.

Czy w dobie kryzysu klimatycznego atom powinien być uznawany w polityce klimatycznej?

Musimy robić wszystko, żeby zatrzymywać kryzys, który już trwa. On trawi najbardziej wystawione na zmiany klimatu obszary. Trudno powiedzieć, że rozwiązania, które mogą być korzystne dla walki z kryzysem klimatycznym, są nieodpowiednie. Ważne jest to, gdzie stawiamy priorytet. Jeśli spojrzymy na to, gdzie naukowcy na przykład z IPSP, widzą energetykę za 15 czy 20 lat, to atom ma tam śladowe ilości. W najlepszych scenariuszach jest go 12 procent w miksie. To nie jest więc źródło energii, w które powinniśmy masowo inwestować. To nie jest długotrwałe rozwiązanie, łatwe do rozproszenia po całym kraju, czy co ważniejsze – tanie. Kryzysy, z którymi się mierzymy, w tym klimatyczny, wpływają bardzo na inflację i kryzys finansowy. To bardzo istotne. Dlatego, atom jest dobry w miejscach, w których już jest. Nie jest dobry, jako priorytet polskiej polityki klimatycznej. Poza tym jest też dyskusja ideologiczna, czyli to jak powinniśmy dostosować źródła energii, żeby były one sprawiedliwe społeczne. Energetyka, którą tworzymy, nie może być po raz kolejny opierana na krwawych materiałach, nie powinna być budowana z materiałów tworzonych w Afryce w wyniku wyzysku dzieci. To istotna kwestia. Jeśli chodzi o OZE, możemy jeszcze zrobić wiele, by było to jak najbardziej sprawiedliwe, a transformacja energetyczna Europy nie stała się przedłużeniem kolonializmu. Możemy to zrobić tak, żeby było to sprawiedliwe społecznie i w rękach ludzi. Widzimy, co się dzieje, kiedy elektrownie są skoncentrowane i scentralizowane. Te źródła nie zdają egzaminu wtedy, kiedy rzeczywistość zmienia się tak szybko, jak teraz.

Na swoich mediach społecznościowych informowałaś, że jedna z największych spółek energetycznych w Polsce, ma mniej farm fotowoltaicznych niż właściciel Biedronki? Co rząd powinien zrobić, żeby to się zmieniło?

Przede wszystkim – odblokowanie możliwości montowania instalacji OZE. Zarówno wiatraków, jak i fotowoltaiki. To jest coś, na co czeka cały biznes. Są małe i średnie przedsiębiorstwa, które czekają na odpalenie fotowoltaiki w Polsce, a to jest cały czas blokowane. Przez dopłaty, które są niewystarczające, nie zachęcamy ludzi, żeby to robili. Tak samo jest z pompami ciepła. Są ciężko dostępne, bo rząd nie wpływa na to, żeby tę dostępność uregulować; są też drogie i często nie stać na nie przeciętnego Polaka czy Polki. To jest jakiś priorytet. Kolejny to świadomość, że kryzys energetyczny to coś więcej niż energetyka. Już teraz powinniśmy myśleć o naszym rolnictwie i odejściu od ferm przemysłowych. Powinniśmy walczyć z wykluczeniem komunikacyjnym, które jest jednym z największych w Europie i inwestować w połączenia kolejowe zamiast w Centralny Port Komunikacyjny, który będzie połączony z nowym lotniskiem, którego – po prostu – nie potrzebujemy. Powinniśmy dostosowywać polityki, które wykraczają poza energetykę i poza klimat w rozumieniu fizycznym. Zadanie na teraz – uchwalenie ustawy wiatrakowej i koniec bezsensownej walki z wiatrakami. Ponad 60 procent Polek i Polaków uważa, że jest to najlepsze rozwiązanie na aktualną sytuację energetyczną. Następnie, wdrożenie programu budowy lokalnych biogazowni. Sensowna dystrybucja pieniędzy, które koncerny energetyczne zarobiły na kryzysach. Potem, stawianie paneli fotowoltaicznych na wszystkich publicznych budynkach. To może zacząć dziać się od teraz.

Jaki kształt powinna przybrać polityka klimatyczna Unii Europejskiej, uwzględniając w tym obecny kryzys.

Aktualny pakiet RePowerEU to dobre posunięcie, ale niewystarczająco ambitne. Powinniśmy celować w minimum 55% energii z OZE w 2030 roku, a nie, tak jak Komisja Europejska postuluje teraz, 40 procent. Pytanie też, jak polski rząd będzie wdrażał takie rozwiązania jak np. inicjatywa budowy paneli fotowoltaicznych na budynkach publicznych.

Cały Nowy Zielony Ład, o którym rozmawiamy, nie zatrzyma ocieplenia na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza, bo jest to cel niewystarczająco ambitny. Jeśli w jednym pakiecie wrzucamy zarówno ograniczenie emisji, jak i dalszy wzrost gospodarczy, to coś jest nie tak. Musimy zastanowić się jak bardziej zreformować pomysł na politykę klimatyczną i jak sprawić, żeby była uczciwa. To podobna sytuacja, do sytuacji taksonomii. Politycy muszą przestać mydlić ludziom oczy. Powinni stanąć przed lustrem i zadać sobie pytanie, czy ich polityka klimatyczna oznacza, że zrobili wystarczająco dużo. Wtedy okaże się, że z Zielonym Ładem tak nie jest.

Co w związku z tym?

To jest jakiś punkt, do którego doszliśmy. Jego główny twórca, Frans Timmermans przyznaje, że plan nie jest idealny. Musimy od tego zacząć i mimo to, jak najszybciej realizować jego postanowienia.

Konieczne jest, żebyśmy przykładali więcej uwagi do sprawiedliwej transformacji i do tego, jak zarządzać funduszem sprawiedliwej transformacji. Polska dostaje ogromne pieniądze z tego funduszu, które są przeznaczane na budowę nowych dróg i autostrad. Ma to mało wspólnego z walką o sprawiedliwą transformację. W ujęciu bardziej globalnym trzeba pamiętać, że UE zawodzi w realizowaniu obietnic, którymi karmi państwa globalnego południa od szczytu do szczytu. Nie dowozi przy tym pieniędzy na Climate Finance czy Loss and Damage. Francja, która dopiero co oddała unijną prezydencję, jest krajem pozwalającym na budowę najdłuższego ocieplanego rurociągu na świecie. Rurociąg budowany przez francuski Total i chiński CNOOC ma zniszczyć różnorodne tereny w Tanzanii i Ugandzie. Już teraz, w wyniku budowy przesiedlani są ludzie, a inwestycja doprowadzi do tego, że zwierzęta będą tam ginęły. To jest coś, za co powinniśmy wziąć większą, globalną odpowiedzialność, a kraje unijne powinny wzajemnie się kontrolować.

Czy są rozwiązania, które już zadziałały i możemy być z nich zadowoleni?

Dobrze, że na politykę klimatyczną stawia się bardzo duży nacisk. To jest widoczne, ale na razie – moim zdaniem – fasadowo i deklaratywnie, nie realnie. Obserwuję jednak, że jest to główny wątek dla polityków i polityczek w UE.

Ambitne polityki, ale nie ambitniejsze niż to, co proponuje biznes, są dobrze odbierane w Parlamencie Europejskim. Przykładem tego jest przyjęcie decyzji dotyczącej wycofywania ze sprzedaży aut spalinowych po 2035 roku. Teraz brzmi to dość surrealistycznie czy ambitnie, ale patrząc na największe marki świata, okazuje się, że planują wycofanie sprzedaży takich pojazdów już w 2022 czy 2023 roku. To będzie dziać się konsekwentnie rok po roku, u kolejnych producentów. Tych samochodów nie będzie i prawda jest taka, że zaczęło się to dziać już przed tą decyzją. Przykładów, które są dobre, nie ma wiele. Wycofanie wysoko emisyjnych samochodów ze sprzedaży, jest jaskółką zmiany w polityce klimatycznej.

Rozmawiała Maria Andrzejewska

Borowski: Bałtyk jest dla Polski rezerwuarem energii, który trzeba zabezpieczyć

– Jeśli spojrzymy na to, gdzie naukowcy na przykład z IPSP widzą energetykę za 15 czy 20 lat, to atom ma tam śladowe ilości. W najlepszych scenariuszach jest go 12 procent w miksie. To nie jest więc źródło energii, w które powinniśmy masowo inwestować. To nie jest długotrwałe rozwiązanie, łatwe do rozproszenia po całym kraju – powiedziała Wiktoria Jędroszkowiak z inicjatywy Wschód oraz Fridays For Future w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Czy polityka klimatyczna Unii Europejskiej, może stać się bardziej efektywna w konsekwencji inwazji Rosji na Ukrainie?

Jędroszkowiak: Polityka klimatyczna będzie się zmieniała. Pytanie, na lepsze czy gorsze. Angażując się na poziomie unijnym w ostatnich miesiącach widać, że często politycy opowiadając o solidarności z Ukrainą i podkreślając, że wszystko co się dzieje w UE jest z myślą o Ukrainie, cynicznie wykorzystują te sytuację uciekając od podwyższania ambicji czy podwyższania celów, które wyznaczyli wcześniej.

Mam idealny przykład ze szczytu G7, który odbył się w Niemczech w tym roku. Klimat wtedy, zupełnie spadł z agendy. Nie było o nim sensownej dyskusji, a to jest czas na dyskusję. Co najważniejsze, nie było nic, co odpowiadałoby na postulaty strony naukowej czy aktywistycznej. Było to tłumaczone tym, że w tym roku największym problemem jest wojna w Ukrainie. Od początku agresji Rosji na Ukrainę, staram się pokazać w swoich działaniach, że cała wojna jest wynikiem i nie mogłaby się wydarzać, gdyby nie to, że UE i inne kraje globalnej północy polegały na Rosji i jej paliwach kopalnych. W ten sposób zasilały budżet Federacji Rosyjskiej, a część nadal zasila – dziurawe embarga na ropę i węgiel, a także brak embarga na gaz rozwadniają sankcję Unii Europejskiej i sprawiają, że kraje członkowskie, w tym Polska, wciąż płacą Putinowi za paliwa kopalne. To doprowadza do tego, że ta wojna może się dziać. To trudna sytuacja, w której mówimy, że za pomocą niepodwyższania opcji klimatycznych, czyli zostania przy paliwach kopalnych, będziemy „ratować” Ukrainę i naszą wolność. A przyczyną tej wojny jest właśnie to, że zostajemy przy paliwach kopalnych.

W jaki sposób Rosja niszczy politykę klimatyczną Europy i świata?

Jest to widoczne od lat i podkreślane przez aktywistki i aktywistów. Przykład najbardziej dotkliwy i karykaturalny wręcz, to sprawa taksonomii i tego, jak akt taksonomii był przyjmowany przez Parlament Europejski. Doprowadzono do sytuacji, że w akcie określającym paliwa uznawane przez UE za zielone i zrównoważone, wrzucono gaz oraz atom. Atom jest kontrowersyjny, bo nie jest zielony. Nawet osoby, które widzą atom jako podstawę dla miksu energetycznego wiedzą, że atom jest niebieskim paliwem. Co prawda jest zrównoważony, ale przyjęto też gaz ziemny, który, ani nie jest zielony ani zrównoważony. Gaz jest paliwem kopalnym, takim samym jak węgiel, tylko po prostu mniej zdemonizowanym w opinii społecznej. PE postawił zielony stempel na gaz ziemny, podważając dotychczasową politykę klimatyczną i założone cele odchodzenia od paliw kopalnych.

To tym bardziej ciekawe, kiedy spojrzymy na twarze polityki klimatycznej Unii Europejskiej. Ursula von der Leyen, Frans Timmermans mówią o tym, jak szybko musimy odejść od paliw z Rosji. Argumentują, że są to paliwa od autokratów, że Putin jest dyktatorem i używa tych wpływów do opłacania na przykład bomb spadających na miasta Ukrainy; w tym samym czasie podpisywali kontrakty z Arabią Saudyjską czy z byłym autokratycznym rządem Kolumbii. To widzimy w naszym polskim polu.

Jakie państwa, oprócz Rosji, sabotują działania na rzecz klimatu?

Polska jest takim krajem, Węgry również. Bardzo ważne, żebyśmy nie zapominali, jak nasz rząd podchodził do polityki klimatycznej w ostatnich latach. Często to Mateusz Morawiecki był tym premierem, który na szczytach Rady Europejskiej blokował ambitniejsze postulaty pozostałych krajów europejskich. To on był blokadą i sprawiał, że na przykład trudno było ustalić cel redukcji emisji na 2030 rok; dlatego ten cel był zaniżany. To samo robią polscy europosłowie, nie tylko ci z Prawa i Sprawiedliwości. Robią to również Ci z tej bardziej neoliberalnej bańki. Zasłaniają się opowiadaniem o gazie, jako o paliwie przejściowym, a jednocześnie promują to paliwo, igrając z tym, jak polityka klimatyczna będzie wyglądała za 20 czy 30 lat. Wiemy, że sami nie będą tego doświadczać. Nie zmierzą się ze skutkami swoich działań. Mamy ministrę klimatu, która obejmuje to stanowisko niecały rok i od tego czasu wciąż podtrzymywała fatalną umowę z górnikami. Ta umowa wciąż udaje, że będziemy wydobywać węgiel do 2049 roku, a to nie jest możliwe, nie jest rentowne i nie jest zgodne z celami polityki klimatycznej Unii Europejskiej czy naukowców. W ostatnich dniach mówi, że priorytetem dla Polski jest teraz gaz – to bzdura, bo paliwa kopalne nie są w stanie zapewnić nam bezpieczeństwa energetycznego. Teraz jesteśmy w sytuacji kryzysu energetycznego i ministra stała się twarzą kryzysów w Polsce. Z jednej strony kryzysu w Odrze, który nie wynika z kryzysu klimatycznego per se, ale jest ogromnym kryzysem środowiskowym; z drugiej strony mamy kryzys klimatyczny i fale upałów ostatnich miesięcy, wysychające rzeki, a w innych częściach kraju powodzie; z trzeciej strony jest kryzys energetyczny, z którym resort nie może sobie poradzić.

Jesteśmy po latach walki o ustawy antysmogowe, które doprowadziły do tego, że walka ze smogiem się udawała i mieliśmy coraz lepsze normy w miastach, a teraz jedna zima może to zepsuć. Wszystkie środki, które zostały przeznaczone na walkę ze smogiem, będzie można uznać za wyrzucone do kosza, bo znowu przyzwalamy na węgiel, nawet ten najbrudniejszy. Przez lata rząd namawiał do wymiany pieców węglowych, więc osoby, które to zrobiły, będą mogły czuć się poszkodowane, bo nie dostaną dodatku na węgiel. Te, mogłyby być sensowniej rozliczane. Nie zdążylibyśmy wybudować farm wiatrowych, a chodzi o przetrwanie tej zimy, ale można byłoby przeznaczyć je na ocieplanie domów, kiedy wciąż 1/3 polskich domów jest nieocieplona. To pozwoliłoby ocieplić 200 tysięcy budynków, czyli bardzo dużo. Minister Moskwa stała się dla mnie symbolem nieradzenia sobie z nachodzącymi na siebie kryzysami.

Czy w dobie kryzysu klimatycznego atom powinien być uznawany w polityce klimatycznej?

Musimy robić wszystko, żeby zatrzymywać kryzys, który już trwa. On trawi najbardziej wystawione na zmiany klimatu obszary. Trudno powiedzieć, że rozwiązania, które mogą być korzystne dla walki z kryzysem klimatycznym, są nieodpowiednie. Ważne jest to, gdzie stawiamy priorytet. Jeśli spojrzymy na to, gdzie naukowcy na przykład z IPSP, widzą energetykę za 15 czy 20 lat, to atom ma tam śladowe ilości. W najlepszych scenariuszach jest go 12 procent w miksie. To nie jest więc źródło energii, w które powinniśmy masowo inwestować. To nie jest długotrwałe rozwiązanie, łatwe do rozproszenia po całym kraju, czy co ważniejsze – tanie. Kryzysy, z którymi się mierzymy, w tym klimatyczny, wpływają bardzo na inflację i kryzys finansowy. To bardzo istotne. Dlatego, atom jest dobry w miejscach, w których już jest. Nie jest dobry, jako priorytet polskiej polityki klimatycznej. Poza tym jest też dyskusja ideologiczna, czyli to jak powinniśmy dostosować źródła energii, żeby były one sprawiedliwe społeczne. Energetyka, którą tworzymy, nie może być po raz kolejny opierana na krwawych materiałach, nie powinna być budowana z materiałów tworzonych w Afryce w wyniku wyzysku dzieci. To istotna kwestia. Jeśli chodzi o OZE, możemy jeszcze zrobić wiele, by było to jak najbardziej sprawiedliwe, a transformacja energetyczna Europy nie stała się przedłużeniem kolonializmu. Możemy to zrobić tak, żeby było to sprawiedliwe społecznie i w rękach ludzi. Widzimy, co się dzieje, kiedy elektrownie są skoncentrowane i scentralizowane. Te źródła nie zdają egzaminu wtedy, kiedy rzeczywistość zmienia się tak szybko, jak teraz.

Na swoich mediach społecznościowych informowałaś, że jedna z największych spółek energetycznych w Polsce, ma mniej farm fotowoltaicznych niż właściciel Biedronki? Co rząd powinien zrobić, żeby to się zmieniło?

Przede wszystkim – odblokowanie możliwości montowania instalacji OZE. Zarówno wiatraków, jak i fotowoltaiki. To jest coś, na co czeka cały biznes. Są małe i średnie przedsiębiorstwa, które czekają na odpalenie fotowoltaiki w Polsce, a to jest cały czas blokowane. Przez dopłaty, które są niewystarczające, nie zachęcamy ludzi, żeby to robili. Tak samo jest z pompami ciepła. Są ciężko dostępne, bo rząd nie wpływa na to, żeby tę dostępność uregulować; są też drogie i często nie stać na nie przeciętnego Polaka czy Polki. To jest jakiś priorytet. Kolejny to świadomość, że kryzys energetyczny to coś więcej niż energetyka. Już teraz powinniśmy myśleć o naszym rolnictwie i odejściu od ferm przemysłowych. Powinniśmy walczyć z wykluczeniem komunikacyjnym, które jest jednym z największych w Europie i inwestować w połączenia kolejowe zamiast w Centralny Port Komunikacyjny, który będzie połączony z nowym lotniskiem, którego – po prostu – nie potrzebujemy. Powinniśmy dostosowywać polityki, które wykraczają poza energetykę i poza klimat w rozumieniu fizycznym. Zadanie na teraz – uchwalenie ustawy wiatrakowej i koniec bezsensownej walki z wiatrakami. Ponad 60 procent Polek i Polaków uważa, że jest to najlepsze rozwiązanie na aktualną sytuację energetyczną. Następnie, wdrożenie programu budowy lokalnych biogazowni. Sensowna dystrybucja pieniędzy, które koncerny energetyczne zarobiły na kryzysach. Potem, stawianie paneli fotowoltaicznych na wszystkich publicznych budynkach. To może zacząć dziać się od teraz.

Jaki kształt powinna przybrać polityka klimatyczna Unii Europejskiej, uwzględniając w tym obecny kryzys.

Aktualny pakiet RePowerEU to dobre posunięcie, ale niewystarczająco ambitne. Powinniśmy celować w minimum 55% energii z OZE w 2030 roku, a nie, tak jak Komisja Europejska postuluje teraz, 40 procent. Pytanie też, jak polski rząd będzie wdrażał takie rozwiązania jak np. inicjatywa budowy paneli fotowoltaicznych na budynkach publicznych.

Cały Nowy Zielony Ład, o którym rozmawiamy, nie zatrzyma ocieplenia na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza, bo jest to cel niewystarczająco ambitny. Jeśli w jednym pakiecie wrzucamy zarówno ograniczenie emisji, jak i dalszy wzrost gospodarczy, to coś jest nie tak. Musimy zastanowić się jak bardziej zreformować pomysł na politykę klimatyczną i jak sprawić, żeby była uczciwa. To podobna sytuacja, do sytuacji taksonomii. Politycy muszą przestać mydlić ludziom oczy. Powinni stanąć przed lustrem i zadać sobie pytanie, czy ich polityka klimatyczna oznacza, że zrobili wystarczająco dużo. Wtedy okaże się, że z Zielonym Ładem tak nie jest.

Co w związku z tym?

To jest jakiś punkt, do którego doszliśmy. Jego główny twórca, Frans Timmermans przyznaje, że plan nie jest idealny. Musimy od tego zacząć i mimo to, jak najszybciej realizować jego postanowienia.

Konieczne jest, żebyśmy przykładali więcej uwagi do sprawiedliwej transformacji i do tego, jak zarządzać funduszem sprawiedliwej transformacji. Polska dostaje ogromne pieniądze z tego funduszu, które są przeznaczane na budowę nowych dróg i autostrad. Ma to mało wspólnego z walką o sprawiedliwą transformację. W ujęciu bardziej globalnym trzeba pamiętać, że UE zawodzi w realizowaniu obietnic, którymi karmi państwa globalnego południa od szczytu do szczytu. Nie dowozi przy tym pieniędzy na Climate Finance czy Loss and Damage. Francja, która dopiero co oddała unijną prezydencję, jest krajem pozwalającym na budowę najdłuższego ocieplanego rurociągu na świecie. Rurociąg budowany przez francuski Total i chiński CNOOC ma zniszczyć różnorodne tereny w Tanzanii i Ugandzie. Już teraz, w wyniku budowy przesiedlani są ludzie, a inwestycja doprowadzi do tego, że zwierzęta będą tam ginęły. To jest coś, za co powinniśmy wziąć większą, globalną odpowiedzialność, a kraje unijne powinny wzajemnie się kontrolować.

Czy są rozwiązania, które już zadziałały i możemy być z nich zadowoleni?

Dobrze, że na politykę klimatyczną stawia się bardzo duży nacisk. To jest widoczne, ale na razie – moim zdaniem – fasadowo i deklaratywnie, nie realnie. Obserwuję jednak, że jest to główny wątek dla polityków i polityczek w UE.

Ambitne polityki, ale nie ambitniejsze niż to, co proponuje biznes, są dobrze odbierane w Parlamencie Europejskim. Przykładem tego jest przyjęcie decyzji dotyczącej wycofywania ze sprzedaży aut spalinowych po 2035 roku. Teraz brzmi to dość surrealistycznie czy ambitnie, ale patrząc na największe marki świata, okazuje się, że planują wycofanie sprzedaży takich pojazdów już w 2022 czy 2023 roku. To będzie dziać się konsekwentnie rok po roku, u kolejnych producentów. Tych samochodów nie będzie i prawda jest taka, że zaczęło się to dziać już przed tą decyzją. Przykładów, które są dobre, nie ma wiele. Wycofanie wysoko emisyjnych samochodów ze sprzedaży, jest jaskółką zmiany w polityce klimatycznej.

Rozmawiała Maria Andrzejewska

Borowski: Bałtyk jest dla Polski rezerwuarem energii, który trzeba zabezpieczyć

Najnowsze artykuły