Borowski: Bałtyk jest dla Polski rezerwuarem energii, który trzeba zabezpieczyć

26 października 2022, 07:20 Atom

Bałtyk stanowi wyjątkową szansę dla rozbudowy polskiej niezależności energetycznej i taniej odnawialnej energii. Rozbudowa morskich farm wiatrowych ma potencjał wygenerować ok. 17 GW mocy z OZE, co stanowi prawi jedną trzecią całej polskiej mocy zainstalowanej. W połączeniu z planowaną nadmorską elektrownią jądrową, która ma finalnie generować od 6 do 9 GW mocy, Polska może pozyskać na Bałtyku nawet 26 GW mocy zainstalowanej. Jednak w świetle sabotażu gazociągów Nord Stream 1 i 2, wraz z rozwojem infrastruktury offshore konieczna będzie równoległa rozbudowa marynarki wojennej – pisze Szymon Borowski, współpracownik BiznesAlert.pl.

Koncesje MFW na Bałtyku fot. Polska Grupa Energetyczna.
Koncesje MFW na Bałtyku fot. Polska Grupa Energetyczna.

Kryzys energetyczny pokazał, jak ważna jest dywersyfikacja

2022 rok rozpoczął się od rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Wydając decyzję o ataku na swojego sąsiada, Władimir Putin jednocześnie zapoczątkował kryzys energetyczny, który w szczególności uderzył w państwa strefy euro. Nierozważna polityka Unii Europejskiej w zakresie dostaw gazu, w dużej mierze podtrzymywana przez Niemcy, doprowadziła do uzależnienia bloku od sprowadzania tego surowca z Rosji. Ta była dotychczas odpowiedzialna za 40 procent całości unijnego importu błękitnego paliwa. Zerwanie łańcuchów dostaw, będące konsekwencją opowiedzenia się państw UE i NATO po stronie broniącej się Ukrainy, poskutkowało ograniczeniem importu surowców energetycznych ze Wschodu. Wpłynęły na to zarówno zachodnie sankcje, jak i rosyjska polityka szantażu gazowego. To z kolei doprowadziło do drastycznego wzrostu cen energii i żywności, co w konsekwencji przyniosło wzrost inflacji w krajach UE i widmo gospodarczej recesji.

Kryzys energetyczny ujawnił istotną słabość Unii Europejskiej, czyli potrzebę dywersyfikacji dostaw węglowodorów. Ponadto nadał większy sens transformacji energetycznej w kierunku wykorzystywania odnawialnych źródeł energii. Jej główną stawką nie jest już tylko ekologia tylko zapewnienie państwom członkowskim większej niezależności energetycznej. Energia produkowana z OZE nie wymaga w końcu spalania paliw kopalnych, co pozwala częściowo zmniejszyć zależność od państw – dostawców. Z tego samego powodu energia ze źródeł odnawialnych jest tańsza od tej ze źródeł konwencjonalnych, ale jest też bardziej zawodna, ponieważ jej funkcjonowanie jest zależne od warunków atmosferycznych. Ponadto produkujące ją urządzenia, głównie turbiny wiatrowe i panele fotowoltaiczne, są stosunkowo niewydajne i wymagają instalacji w licznych skupiskach, aby generować zadowalające ilości prądu.

Bałtyk jest idealny dla polskiej energetyki wiatrowej

Morze Bałtyckie stanowi odpowiedź na powyższe problemy, będąc doskonałym miejscem dla rozbudowy europejskiego sektora energetyki OZE, głównie w sferze morskich farm wiatrowych. Akwen ten charakteryzuje się znaczącą wiecznością co oznacza, że w ciągu roku stosunkowo często zdarzają się na nim dni z silnymi powiewami wiatru. Ponadto występują na nim liczne płycizny i ławice, co ułatwia kotwiczenie turbin wiatrowych. Niektóre kraje nadbałtyckie już aktywnie rozwijają swój offshore na akwenie. Przykładowo Dania  rozbudowuje swoje farmy wiatrowe na południe od wyspy Bornholm, dodatkowo planując usypanie sztucznych wysp w ramach projektu Energy Island. Mają one służyć do magazynowania i przesyłania energii w kierunku Danii i Niemiec.

Polska do tej pory nie posiada żadnej morskiej farmy wiatrowej, ale plany w tym zakresie są dosyć ambitne i przyspieszają w ostatnich miesiącach. Do tej pory siedem spółek złożyło plany łańcucha dostaw materiałów i usług do Urzędu Regulacji Energetyki. Projekty w tym zakresie realizuje PKN Orlen, który planuje rozpocząć budowę swojej farmy wiatrowej Baltic Power w 2024 roku i ukończyć ją w ciągu dwóch lat. W jej skład ma wchodzić 70 turbin o łącznej mocy przekraczającej 1GW. Oprócz tego turbiny wiatrowe na Bałtyku umieści również Polska Grupa Energetyczna w swoich przyszłych elektrowniach Baltica-2 i Baltica-3, posiadające potencjalną moc przekraczającą 2 GW.  Dodatkowo Polenergia wraz z norweską firmą Wind Power są właścicielami dwóch kolejnych planowanych w przyszłości elektrowni wiatrowych – MFW Bałtyk II i MFW Bałtyk III, mających generować ponad 700 MW energii elektrycznej każda. Oprócz tego pozytywną decyzję w tym zakresie otrzymały firmy BC – Wind Polska i Baltic Trade and Invest. Łączny potencjał wymienionych tu przyszłych farm wiatrowych wynosi około 6 GW. 

W kolejnej turze wydzielono 11 działek morskich, o które wciąż walczą poszczególni inwestorzy – polscy i zagraniczni. Działki te skupione są wokół Ławicy Odrzanej, Ławicy Słupskiej i Ławicy Środkowej. Obecnie wciąż trwają decyzje środowiskowe i lokalizacyjne dla poszczególnych spółek, które postanowiły kontynuować budowę polskiej energetyki offshore. Na początku roku zainteresowanie działkami było bardzo duże. O wszystkie jedenaście parceli zabiegał PKN Orlen i Shell. Podobnie zrobiło EDF Renewables. Oprócz tego o działki starał również PGE, RWE i Duński Orsted razem z ZE PAK. Na Ławicy Odrzanej swój wniosek złożył również Tauron, który planuje rozszerzyć swoją działalność również o sektor energetyki wiatrowej offshore. 

Kierując się szacunkami bazującymi na danych przedstawionych przez spółki pierwszej tury, można pokusić się o wyprowadzenie średniej wartości 1 GW energii elektrycznej produkowanej przez turbiny wiatrowe dla pojedynczej działki morskiej. Tym samym w polskiej wyłącznej strefie ekonomicznej istnieje potencjał na dodatkowe 17 GW mocy zainstalowanej bazującej na OZE. To prawie jedna trzecia całości mocy zainstalowanej, którą obecnie posiada kraj.

Wiatraki nie mogą być podstawą bezpieczeństwa energetycznego

Należy tutaj jednak przypomnieć, że turbiny wiatrowe, nawet zainstalowane na tak wietrznym morzu jak Bałtyk, są wciąż niestabilnym źródłem energii. Przyroda jest nieprzewidywalna, a warunki atmosferyczne ulegają dynamicznej zmianie. Dlatego też poleganie wyłącznie na OZE, bez technologii wydajnego magazynowania energii może być niekorzystne dla bezpieczeństwa energetycznego państwa. Tym samym przyszłe polskie morskie farmy wiatrowe powinny być traktowane raczej jako suplementacja konwencjonalnych elektrowni na lądzie. Polska posiada rozbudowany sektor energetyki węglowej, ale ten wydaje się być nieopłacalny w świetle dekarbonizacyjnych dyrektyw Unii Europejskiej i rosnących cen handlu emisjami CO2. W związku z tym właściwym rozwiązaniem jest rozbudowa polskiego programu atomowego w postaci pierwszej wielkoskalowej elektrowni jądrowej w kraju.

Tutaj znów ujawnia się istotna rola Bałtyku dla polskiej energetyki, ponieważ dzięki ulokowaniu elektrowni jądrowej na wybrzeżu będzie możliwość chłodzenia jej wodą morską. Jest to istotne biorąc pod uwagę przypadek Francji, która jest europejskim liderem w dziedzinie atomu. Kraj ten posiada 56 reaktorów, które składają się na ok 60 GW jego mocy zainstalowanej. Tegoroczne lato było wyjątkowo upalne, przez co obniżył się poziom wody w największych francuskich rzekach. Na nich z kolei elektrownie jądrowe w interiorze kraju bazowały swoje chłodzenie. Tym samym działanie niektórych z nich musiało zostać wstrzymane, ponieważ groziło dodatkowym zwiększeniem temperatury w rzekach i ich kompletnym wyschnięciem. W przypadku elektrowni chłodzących się w morzu takie ryzyko nie występuje.

Czy na wybrzeżu wyrośnie nowy Bełchatów?

Planowana moc zainstalowana pierwszego bloku polskiej elektrowni jądrowej wynosi ok. 1-1,6 GW, a ukończenie jego budowy przewiduje się na 2033 rok.  Kolejne bloki będą wdrażane co dwa-trzy lata, aż do uruchomienia wszystkich planowanych sześciu, których łączną moc przewiduje się na poziomie 6- 9 GW. W połączeniu z 17 GW mocy zainstalowanej produkowanej przez planowane morskie farmy wiatrowe, Polska może w przyszłości pozyskiwać ok 23 – 26 GW energii dzięki Bałtykowi. Miejscem kumulacji tej mocy może w przyszłości stać się nadmorska gmina Choczewo w powiecie wejherowskim. To właśnie tam planowana jest budowa elektrowni jądrowej. Przez terytorium gminy mają również przebiegać linie przesyłowe, transportujące prąd z morskich farm wiatrowych, m.in. Baltic Power budowanej przez Orlen. Podziemne kable mają łączyć się ze stacją elektroenergetyczną, którą Polskie Sieci Elektroenergetyczne planują utworzyć obok wsi Osieki. W związku z tym gmina Choczewo ma szansę stać się swoistym zagłębiem energetycznym Pomorza, strategicznie istotnym dla bezpieczeństwa całego kraju.

Bałtyk stał się niebezpiecznym akwenem

W świetle powyższych rozważań można stwierdzić, że Polska stopniowo staje się pełnokrwistym państwem morskim, gdyż coraz więcej jej witalnych interesów znajduje się na Bałtyku. Jednak rozwój infrastruktury energetycznej na tym akwenie staje obecnie pod znakiem zapytania, szczególnie w świetle ataków na gazociągi Nord Stream 1 i 2. W związku z potwierdzonym przez szwedzkie badania sabotażem, państwa regionu zaczęły obawiać się o swoje instalacje offshore. Polski rząd zdecydował o wprowadzeniu stopnia zagrożenia BRAVO w obawie o bezpieczeństwo gazociągu Baltic Pipe. Podwyższoną gotowość wprowadzili również Norwedzy, uważnie monitorując stan biegnącego po dnie Morza Północnego Europipe II i nasilając patrole floty wokół infrastruktury przesyłowej gazu. Z kolei wokół duńskich i holenderskich instalacji wydobywczych odnotowano zwiększoną częstotliwość nieautoryzowanych przelotów dronów, co również stanowi niepokojące zjawisko.

W związku ze wzrostem napięć międzynarodowych wokół Bałtyku, będącego do tej pory wyjątkowo spokojnym regionem globu, zabezpieczenie infrastruktury offshore stało się koniecznością. Jeżeli Polska planuje w przyszłości rozwijać swoje morskie farmy wiatrowe w wyłącznej strefie ekonomicznej, musi liczyć się z potrzebą równoległego rozwoju swojej marynarki wojennej. Proces ten był przez lata odkładany na dalszy plan, co niestety może się obecnie zemścić. Choć Bałtyk można bez problemu przestrzelić rakietą, to cały czas są potrzebne okręty, które będą w stanie zlikwidować miny czy też odpędzić obce jednostki od polskiej infrastruktury energetycznej. Jak tłumaczył admirał Alfred Thayer Mahan, państwo posiadające morskie interesy musi być zdolne do ich zabezpieczenia. Tym samym Polska, lokująca na Bałtyku coraz więcej swoich żywotnych interesów energetycznych, jest obecnie zmuszona do rozbudowy swojej floty wojennej. 

Marszałkowski: Polska uniezależnia się w energetyce, ale zwiększa zależność od… Bałtyku