Założenie, że nakarmimy prawie pół miliarda mieszkańców Unii Europejskiej, sprowadzając żywność z Ameryki Południowej to absurd; tylko własne, europejskie rolnictwo może nam zapewnić bezpieczeństwo żywnościowe – mówi Jan Krzysztof Ardanowski, były minister rolnictwa RP (2018-2020). Komentując umowę o wolnym handlu z południowoamerykańskim blokiem Mercosur podkreśla, że mimo rolniczych protestów najbardziej naciska na nią rząd Niemiec.
„Rozmowy o wolnym handlu z Mercosur rozpoczęła Komisja Europejska około dwadzieścia lat temu. Trwały one bardzo leniwie, bo nie było do końca zgody w UE, czy wspólnych interesów dwóch bloków. Nagle, w 2019 r., rzutem na taśmę, kilka tygodni przed końcem kadencji ówczesnej KE negocjacje zostały zamknięte, parafowano umowę i ogłoszono, że będzie realizowana” – przypomina w rozmowie z Biznes Alert Ardanowski, obecnie poseł koła poselskiego Wolni Republikanie.
Upadek europejskiego rolnictwa
Podkreśla, że na umowie tej bardzo zależy Niemcom, które ze względu na problemy swojej gospodarki – przede wszystkim stagnacji przemysłu – pilnie potrzebują nowych rynków zbytu na samochody, AGD, czy turbiny wiatrowe. Ameryka Południowa jest pod tym względem obszarem o stosunkowo niskim nasyceniu.
„Problemem jest to, że są to jedne z najważniejszych krajów rolniczych na świecie, które mogą zapłacić jedynie żywnością. Brazylia to największy na świecie producent mięsa drobiowego i cukru; Argentyna – wołowiny i ważny producent soi. Ale dla Niemców interes własnego przemysłu jest ważniejszy, niż zagrożenie dla europejskiego rolnictwa” – wskazuje poseł.
„Gołym okiem widać, że mają oni wobec Ameryki Południowej plan podobny do tego, który realizowali z Rosją. Kupując od Rosji bardzo tani gaz to Niemcy decydowaliby komu dalej go odsprzedać, czyli w sposób de facto nieuczciwy budowaliby przewagę konkurencyjną swojej gospodarki. Teraz chcą sprzedawać wyroby przemysłowe do Mercosur i dodatkowo stać się dystrybutorem taniej żywności w Europie, zyskując dodatkowe narzędzie dominacji nad krajami europejskimi” – analizuje poseł.
Zwraca uwagę, że Niemcy – poprzez działania swoje i za pośrednictwem KE – doprowadzają na naszych oczach do upadku europejskiego rolnictwa.
„Żywność z Ameryki Południowej jest produkowana bez przestrzegania standardów, które są nałożone na europejskich rolników. Chodzi o technologię, środki ochrony roślin, dobrostan zwierząt itd. Taka produkcja nie byłaby możliwa w Europie. Tymczasem umowa z Mercosur zakłada, że ta żywność będzie sprowadzana do Europy. Będzie to oznaczało eliminację żywności europejskiej. Konkurowanie z wielkimi krajami, które nie muszą ponosić ogromnych kosztów związanych ze standardami unijnymi jest po prostu niemożliwe” – tłumaczy Jan Krzysztof Ardanowski.
Żywność z terenów po wyciętej dżungli
Wytyka jednocześnie Komisji Europejskiej hipokryzję, bo z jednej strony powtarza ona na każdym kroku, że trzeba chronić klimat i przyrodę, podczas gdy część produkcji np. brazylijskiej pochodzi z terenów, gdzie została wycięta dżungla tropikalna. KE zdaje się też nie przejmować regularnymi doniesieniami o wykorzystywaniu wręcz pracy niewolniczej w sektorze rolnym w Ameryce Południowej.
„Ta umowa jest kolejnym elementem likwidowania rolnictwa w UE. Rolnictwa, które jest najnowocześniejsze na świecie, ale oparte o stosunkowo nieduże gospodarstwa rodzinne, które mają od kilkunastu do kilkuset hektarów. Te gospodarstwa nie wytrzymają konkurencji, dlatego rolnicy w całej Europie przeciwko temu protestują. Podobnie jak protestują przeciwko bezkrytycznemu otwarciu UE na żywność z Ukrainy, gdzie również nie stosuje się wysokich standardów produkcji rolniczej. De facto te same firmy, filie ogromnych koncernów międzynarodowych, zajmują się rolnictwem i na Ukrainie i w Ameryce Południowej. Przejęcie kontroli nad łańcuchem zaopatrywania Europy w żywność da im ogromną władzę – większą niż mają państwa” – ostrzega były minister rolnictwa RP.
Jak ocenia, bezpieczeństwo żywnościowe Europy może być w sposób trwały i zrównoważony zapewnione tylko przez własne rolnictwo.
„Założenie, że zredukujemy, czy zlikwidujemy produkcję rolniczą w Europie w imię jakichś absurdalnych, arbitralnych celów klimatycznych i będziemy mieli pod dostatkiem żywności z innych regionów świata nie wytrzymuje krytyki. Zerwać łańcuchy dostaw jest bardzo łatwo. Pokazała to pandemia. Ameryka Południowa nie jest najbardziej stabilnym regionem świata. Uzależnienie się od kilku krajów na świecie jest błędem ponieważ daje tym krajom potężny instrument nacisku” – mówi Ardanowski.
„W 2011 r. Argentyna, która w dużej mierze decyduje dostawach soi na rynki światowe podniosła z dnia na dzień cła eksportowe o 50 proc. i świat musiał to zaakceptować, bo był od tego uzależniony. Mogą pojawić się masywne nieurodzaje, albo decyzje polityczne, że żywność zamiast Do Europy trafi na inne kontynenty. Uzależnienie od żywności zewnętrznej, czy będzie ona z Ameryki Południowej, czy z Ukrainy, czy z Nowej Zelandii jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa żywnościowego, bo tylko własne rolnictwo może je zapewnić” – konkluduje Jan Krzysztof Ardanowski.
UE i Mercosur, w skład którego wchodzą Argentyna, Brazylia, Paragwaj, Boliwia i Urugwaj, uzgodniły w czerwcu 2019 r., po 20 latach rozmów, utworzenie strefy wolnego handlu dla 700 mln ludzi. Jak dotąd umowa nie została jednak przyjęta.
Do jej przyjęcia potrzeba zgody 15 z 27 krajów UE. Według portalu Politico Wspólnota może podpisać umowę – określaną potocznie jako „krowy za samochody” – jeszcze w grudniu. Za jej przyjęciem oprócz Niemców opowiadają się też m.in. Hiszpania, Dania, czy Chorwacja. Swój sprzeciw najostrzej wyraziła Francja. Także Polska zapowiedziała, że nie zaakceptuje porozumienia w obecnym kształcie
Rozmawiał: Artur Ciechanowicz