Baca-Pogorzelska: Gdy stare wraca jako nowe

5 stycznia 2017, 07:30 Energetyka

KOMENTARZ

Karolina Baca-Pogorzelska

Dziennik Gazeta Prawna

Pomysł połączenia Katowickiego Holdingu Węglowego z Polską Grupą Górniczą nie jest wcale odkryciem Ameryki.

Polski Węgiel – ktoś pamięta jeszcze taką koncepcję? Kilkanaście lat temu był to pomysł połączenia kopalń na Śląsku w jeden silny podmiot, jednak z wielu przyczyn nie udało się go wdrożyć. Gdy zaczęłam się zajmować dziesięć lat temu górnictwem, ponownie wrócił temat łączenia ówczesnej Kompanii Węglowej z Katowickim Holdingiem Węglowym po tym, jak szumne zapowiedzi poprzedniego rządu PiS o debiucie giełdowym KHW wzięły w łeb.

Zarządzanie kopalniami w sposób scentralizowany ma oczywiście swoje plusy i minusy. Plusem są na przykład wspólne zakupy, które niewątpliwie mogą być tańsze. Plusem jest możliwość lepszej logistyki i transportu węgla, swobodnego „przerzucania” (przepraszam za słowo) załóg do innych kopalń w ramach jednej jednostki organizacyjnej. Plusem niewątpliwie jest też możliwość lepszego wykorzystania wspólnej infrastruktury kopalń w ramach jednego podmiotu. Dziś na przykład taka współpraca między kopalniami Polskiej Grupy Górniczej i Katowickiego Holdingu Węglowego, które mają być połączone do końca marca, nie jest możliwa. A w ramach jednej grupy będzie.

Minusem jednak jest skoncentrowanie znacznej części wydobycia w jednym podmiocie, co może mieć negatywne skutki w funkcjonowaniu innych podmiotów górniczych. Nie mam tu na myśli Lubelskiego Węgla Bogdanka, który z racji oddalenia od Śląska działa trochę inaczej. Nie mam też na myśli Taurona Wydobycie, który jest ściśle powiązany z elektrowniami grupy Tauron, gdzie sprzedaje swoje paliwo.

Ale zastanawiam się na przykład nad tym, jak na zmonopolizowanym śląskim rynku poradzi sobie PG Silesia w Czechowicach-Dziedzicach, która w 2010 r. została sprzedana czeskiemu EPH. Kopalnia już dzisiaj ma problemy ze zbytem. A jeśli jeszcze polski rząd faktycznie zablokuje EPH zakup od EDF elektrowni w Rybniku – jest realna szansa, że kopalnia zatrudniająca 1700 osób po prostu upadnie. Ale za tych ludzi resort energii nie weźmie już odpowiedzialności. Im nie będą przysługiwać urlopy górnicze ani jednorazowe odprawy pieniężne.

Chciałabym być dobrze zrozumiana. Nie jestem przeciwnikiem połączenia KHW i PGG. Kibicuje wszystkim pomysłom, które pozwolą naszym kopalniom dalej pracować. Ale naprawdę nie uważam, że to jest najlepszy moment na takie ruchy!

Przypomnę może rok 2003 i moment powstania Kompanii Węglowej. Powstała z upadających spółek węglowych (m.in. rybnickiej czy gliwickiej) biorąc na siebie cały ciężar ich zobowiązań. Płaciła więc swoje zobowiązania publiczno – prawne spłacając dodatkowo długi firm, z których została stworzona. Dokapitalizowana została owszem akcjami spółek Skarbu Państwa, po kilku latach dostała też trochę gotówki, ale… Okazało się już w 2013 roku, że Kompania to kolos na glinianych nogach. I że zaraz się przewróci. I praktycznie tak się stało. Bo gdyby nie powstała Polska Grupa Górnicza, która przejęła 11 kopalń Kompanii i została dokapitalizowana łącznie kwotą ok. 2,5 mld zł, to Kompania musiałaby ogłosić bankructwo. Powiedzmy to sobie w końcu głośno i szczerze.

Czy w takim razie obciążenie stającej powoli na nogi PGG problemami KHW i jego 2,5 mld zł zobowiązań nie zatopi tego flagowego okrętu górniczego PiS? Naprawdę się tego boję. Bo w tym wypadku minus i minus naprawdę nie dadzą plusa…