KOMENTARZ
Karolina Baca-Pogorzelska
Górnictwo 2.0
Ministerstwo Skarbu Państwa rotuje składem rady nadzorczej Taurona nie bez powodu. Choć szef resortu, Andrzej Czerwiński w rozmowie z wnp.pl zapewnił, że to wcale nie po to, by odwołać zarząd energetycznej spółki, to jakoś trudno w to uwierzyć.
Spróbujmy uporządkować fakty. 7 sierpnia z rady nadzorczej Taurona odwołany został Marek Ściążko (m.in. były szef Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla), a do dymisji podał się przewodniczący rady, prof. Antoni Tajduś (były rektor AGH). Ten ostatni sam zrezygnował, ten pierwszy nie stawił się na posiedzeniu rady, gdzie miało dojść do zmian w zarządzie spółki. Zarządzie, który postawił twarde warunki nabycia kopalni Brzeszcze od Spółki Restrukturyzacji Kopalń, na które nie chce się zgodzić państwowy właściciel. Nie chodzi o kwotę symbolicznej złotówki, ale o to, czy zwracać pomoc publiczną (którą przeniesione z Kompanii Węglowej do SRK Brzeszcze otrzymały), czy nie – a to jednak kilkadziesiąt mln zł. MSP chce zwrotu pomocy, by Bruksela nie mogła podważyć transakcji, Tauron się na to nie godzi. Państwowy właściciel chcąc zdyscyplinować zarząd zagroził dymisjami. Ale przez nieobecności na posiedzeniu nie udało się zebrać kworum – wniosek przepadł, zarząd trwa. Jak długo?
18 sierpnia kolejne posiedzenie rady, jednak tym razem bez punktu o zmianach w zarządzie. Ale według mnie to tylko zasłona dymna. Rada musi wybrać nowego przewodniczącego. Nie zdziwię się, gdy zostanie nim Jarosław Zagórowski, były prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, który został powołany do rady energetycznej firmy 12 sierpnia. Tego dnia odwołani zostali ze składu rady nadzorczej Taurona Agnieszka Woś, Andrzej Gorgol i Michał Michalewski. Powołani zostali natomiast (poza Jarosławem Zagórowskim) Grzegorz Barszcz, Beata Chłodzińska, Piotr Ciach i Katarzyna Kosińska – wszyscy związani z MSP. To oznacza, że w 9-osobowej radzie MSP ma swoją większość, która spokojnie wystarczy do odwołania zarządu, jeśli ten nie zmieni zdania w sprawie Brzeszcz.
Jak patrzę na powołanie do składu rady Jarosława Zagórowskiego, mam deja vu sprzed lat w JSW. Tam też został najpierw członkiem rady nadzorczej, potem dość szybko został z niej oddelegowany do zarządu, a potem przez niemal 8 lat szefował JSW. W Tauronie jest tylko taka różnica, że konkurs na nowego prezesa nie będzie potrzebny, ponieważ SP ma w spółce poniżej 50 proc. udziałów (choć formalnie i tak ma w niej kontrolę). Co to znaczy? Że po 18 sierpnia w trybie pilnym można się spodziewać kolejnego posiedzenia rady zwołanego przez nowego przewodniczącego – nawet w trybie pilnym. A ta już bez przeszkód dokona zmian w zarządzie.
Czy do tego czasu prezes Dariusz Lubera i jego zastępcy zmienią zdanie? Trudno powiedzieć. Jednak nie jest tajemnicą, że wiceprezes Taurona, były minister skarbu Aleksander Grad oraz obecny wiceszef tego resortu, odpowiedzialny za górnictwo i energetykę Wojciech Kowalczyk wielkimi przyjaciółmi nie są. A gdy w grę wchodzą nie tylko kwestie ekonomiczne, ale i ambicjonalne – trudno jednoznacznie powiedzieć, jakie będą rozstrzygnięcia.
Rząd ma już bardzo czasu na stworzenie Nowej Kompanii Węglowej. Brzeszcze, z których pochodzi kandydatka PiS na premiera, Beata Szydło, to tylko wisienka na tym całym węglowym torcie. Bo misterna konstrukcja ratunkowa dla Kompanii Węglowej lada moment może się przewrócić jak domek z kart. Powód? Wciąż nie ma niezbędnej sumy 1,5 mld zł potrzebnej na rok 2015 i 2016 na doprowadzenie Nowej KW do względnego chociaż porządku. I to, o czym mówi PiS – że jesienią może zabraknąć pieniędzy na wypłaty – może się okazać smutną prawdą.
A pamiętajmy, że Kompania Węglowa to nie jedyna spółka węglowa – z problemami borykają się także Katowicki Holding Węglowy i Jastrzębska Spółka Węglowa. JSW musi zdecydować ostatecznie o przyszłości kopalni Krupiński w Suszcu (jeden ze scenariuszy mówi o wniesieniu jej do SRK), natomiast KHW wciąż szuka oszczędności. Obecnie sprzedaje swą spółkę ZEC, co pozwoli trochę podreperować budżet. Według pierwotnych założeń miała się w to zaangażować Enea, co byłoby jej wkładem w pomoc górnictwu. Nie jest ona bowiem jako jedyna z kontrolowanych przez SP spółek energetycznych uwzględniana przy ratowaniu Kompanii, a wręcz coraz głośniej mówi się o tym, że może zainwestować w Bogdance (pisałam o tym w lipcu na www.gornictwo2-0.pl), a być może kupić nawet KHW, o czym napisał „Parkiet”. A ZEC? Według moich informacji dwoma oferentami, którzy zostali w grze są Dalkia i Cez. Jeśli faktycznie kupi go zagraniczny inwestor wreszcie będziemy mieć do czynienia z rynkowym biznesem, a nie inżynierią finansową w ramach spółek skarbu.
Wracając do Taurona – w piątek napisałam, że resort skarbu chce go dokapitalizować Zespołem Elektrowni Wodnych Niedzica wartym ok. 300-500 mln zł. Czy to spowoduje zmianę podejścia zarządu do kupna Brzeszcz, które i tak mają być podzielone na dwa ruchy, a jeden z nich zostanie zlikwidowany? – Kupując Brzeszcze w formie, w jakiej oczekuje tego MSP zarząd Taurona będzie działał na szkodę spółki, dlatego jego warunki są jak najbardziej zrozumiałe – mówi mi jeden z menedżerów z branży energetycznej. W sumie zarząd Taurona nie ma nic do stracenia. Skoro po wyborach zmieni się władza trudno oczekiwać, że prezesi kontrolowanych przez państwo spółek utrzymają stanowiska. I choć miesiąc w tę czy w tę to kilkadziesiąt tysięcy złotych w tę, czy w tę, to nie sądzę, by planowane dymisje cokolwiek dały. I to nie tylko w Tauronie, bo w pozostałych spółkach energetycznych wcale nie są wykluczone.