Bałdyga: Brak możliwości rozpoczęcia robót skraca wykonawcy czas ich realizacji

19 sierpnia 2014, 12:05 Infrastruktura

KOMENTARZ

Marcin Bałdyga

członek Stowarzyszenia Inżynierów Doradców i Rzeczoznawców SIDiR, ekspert ds. zagadnień prawnych dotyczących procesu inwestycyjnego

Konsorcjum Bilfinger Infrastructure, ZUE, PBK PEBEKA, PNiUIK oraz KZA Katowice złożyło pozew w Sądzie Okręgowym w Warszawie przeciwko PKP PLK, wnosząc o zasądzenie 72,84 mln zł plus odsetki z tytułu kar umownych za wynoszące 623 dni opóźnienie w przekazaniu placu budowy przy modernizacji linii kolejowej nr 8 – podało ZUE.

Brak możliwości rozpoczęcia robót skraca wykonawcy czas ich realizacji

– Niestety muszę przyznać, że jest to sytuacja, z którą mają bardzo często do czynienia wykonawcy podczas realizacji inwestycji zamawianych przez PKP PLK. W znaczący sposób utrudnia to realizację kontraktów, które przecież zawsze mają określony czas realizacji – ocenia w rozmowie z naszym portalem Marcin Bałdyga, członek Stowarzyszenia Inżynierów Doradców i Rzeczoznawców SIDiR, ekspert ds. zagadnień prawnych dotyczących procesu inwestycyjnego.

Dodaje przy tym, że brak możliwości rozpoczęcia robót skraca ten czas wykonawcy. Musi to być w związku z tym zrekompensowane. Z jednej strony odpowiednim wydłużeniem kontraktu: o tyle, o ile zabrakło tego czasu na początku. Z drugiej strony wykonawca musi utrzymywać potencjał sprzętowy, personalny, ekonomiczny itd. w oczekiwaniu, aż zamawiający będzie gotowy przekazać mu teren budowy.

– Przy tym wykonawca ponosi określone koszty, które zamawiający powinien wykonawcy zwrócić – dodaje Marcin Bałdyga. – Pytanie, czy do takich sytuacji powinno dochodzić? Czy można temu przeciwdziałać? Bo przecież zawsze będzie się to kończyło mniej lub bardziej poważnymi problemami lub pozwem, jak w omawianej sytuacji.

Według eksperta wszystko sprowadza się do właściwego przygotowania inwestycji. Można podzielić ją na kilka etapów. Nieszczęśliwie się składa, że na wielu z nich zamawiający wybiera ich wykonawców na podstawie wszystkim znanego, jedynego kryterium najniższej ceny.

– Zatem studium wykonalności, albo projekt czy PFU (program funkcjonalno-użytkowy, tj. opracowanie opisujące zamówienie, którego przedmiotem jest zaprojektowanie i wykonanie robót budowlanych) może być obarczone wieloma wadami. Ujawnią się one później – w trakcie projektowania lub wykonywania robót budowlanych. Skutkuje to wówczas wydłużeniem czasu realizacji i koniecznością poniesienia nieplanowanych wydatków – przekonuje ekspert SIDiR.

– Ponadto w skład tych dokumentów, tj. opisu przedmiotu zamówienia np. PFU, wchodzą zwykle decyzje administracyjne, które leżą na początku ścieżki, na końcu której uzyskiwane jest pozwolenie na budowę (decyzja środowiskowa oraz ustalająca lokalizację linii kolejowej).

– Każda z tych decyzji ma określony termin ważności – mówi dalej Marcin Bałdyga. – Decyzja środowiskowa – standardowo trzy lata, z możliwością przedłużenia o kolejne dwa. W tym czasie należy doprowadzić proces skompletowania dokumentacji do szczęśliwego finału i złożyć wniosek o wydanie decyzji o pozwoleniu na budowę. W przeciwnym wypadku decyzja środowiskowa wygaśnie. I trzeba się wówczas starać o wydanie nowej.

Jeśli zderzyć to z rzeczywistością przetargową, przewlekającymi się procedurami, organizowaniem przez zamawiającego finansowania, czasem okazuje się, że wykonawca kolejnego etapu inwestycji otrzymuje do ręki decyzje, które za chwilę wygasną. I nie ma wówczas wystarczającej rezerwy czasowej. Trzeba przedłużać termin na wykonanie umowy (koszty!).

– Okazuje się, że nie zawsze inwestor, który jest organizatorem procesu inwestycyjnego, nadąża za nieubłaganie upływającym czasem – stwierdza na zakończenie Marcin Bałdyga.