Jakóbik: Wojna narracji o Baltic Pipe i Nord Stream 2

10 września 2020, 12:00 Energetyka

– Jeżeli Niemcy używają fałszywej narracji uzasadniającej budowę spornego Nord Stream 2, to Polacy sięgają po własną, która obnaża faktyczne cele Berlina. Spotyka ich za to krytyka mediów propagandowych w Rosji, która chyba potwierdza słuszność obranej ścieżki – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Angela Merkel i Mateusz Morawiecki. Fot.: Kancelaria Premiera
Angela Merkel i Mateusz Morawiecki. Fot.: Kancelaria Premiera

Spór o Nord Stream 2 po otruciu Nawalnego

Niemcy przekonują, że Nord Stream 2 to projekt czysto komercyjny, chociaż kanclerz Angela Merkel przyznawała w przeszłości, że ma także aspekt polityczny. Robiła to w okresie walki o kompromis w sprawie podporządkowania spornego gazociągu przepisom europejskim zrewidowanej dyrektywy gazowej, która ma uchronić przed nadużyciami Gazpromu, ale może też doprowadzić do opóźnienia projektu ze względu na konieczność dostosowania go do przepisów sprzecznych z prawem rosyjskim. Rosjanie dają wyłączność na eksport gazociągowy Gazpromowi, a Unia Europejska domaga się dostępu stron trzecich do przepustowości gazociągów. Deklaracje Niemiec o tym, że Nord Stream 2 to jednak przedsięwzięcie czysto komercyjne to zaostrzenie stanowiska niezależne od faktów, które świadczy o woli obrony tego projektu pomimo rosnącej presji międzynarodowej na jego porzucenie lub co najmniej moratorium na jego budowę.

Marszałkowski: Niemcy kluczą w sprawie Nord Stream 2. Egoizm czy obrona interesów?

Polska kontra

Odpowiedź Polski jest tym razem zniuansowana. Warszawa przedstawiała dotąd pryncypialną postawę, która głosiła, że Nord Stream 2 nie powinien powstać między innymi ze względu na zagrożenie z punktu widzenia polityki zagranicznej i bezpieczeństwa NATO oraz Unii Europejskiej, nieracjonalność ekonomiczną ze względu na dostępną przepustowość istniejących gazociągów, niezgodność z polityką dywersyfikacji Unii Europejskiej. Nowa linia Polaków może zostać uznana za konstruktywną, bo proponuje rozwiązanie zaradcze. Premier Mateusz Morawiecki uznał, że Polska mogłaby dopuścić Niemców do przepustowości gazociągu Baltic Pipe, żeby mogli sięgnąć po gaz z nowego źródła.

Polska może zaoferować Niemcom przepustowość Baltic Pipe zamiast Nord Stream 2

Na tę propozycję zareagował chór krytyków w Polsce i zagranicą, poczynając od propagandowego Sputnika. Ekspert Narodowego Funduszu Bezpieczeństwa Energetycznego Igor Juszkow głosił na łamach mediów rosyjskich, że jedyne co łączy Nord Stream 2 i Baltic Pipe, to „fakt, że są gazociągami”, ale mają różne źródła dostaw (odpowiednio Rosja i Norwegia), a projekt polski da dostęp do gazu norweskiego, który przecież już dociera do Niemiec przez Europę Zachodnią z pomocą istniejących połączeń. Warto z góry podważyć ten argument, bo przecież Niemcy odbierają także gaz z Rosji poprzez istniejące połączenia.

Do czego zatem Niemcy potrzebują Nord Stream 2? Chcą usunąć pośredników w postaci krajów tranzytowych na czele z Ukrainą, aby zyskać niższe ceny dostaw i paliwo transformacji energetycznej. I w tym miejscu najlepiej widać problem polityczny z Nord Stream 2, który nie jest zwykłym projektem ekonomicznym. Owszem, Niemcy chcą zarobić na tanim gazie z nowego gazociągu z Rosji, ale na ołtarzu tego celu ekonomicznego poświęcają cele Unii Europejskiej i NATO: cel polityki energetycznej w postaci dywersyfikacji źródeł (nie tylko szlaków) dostaw do Europy oraz cel polityczny w postaci stabilizacji dostaw gazu przez Ukrainę. Niemcy jako gospodarz projektu Nord Stream 2 na terenie Unii podkopują wspólną politykę europejską w obronie partykularnego interesu biznesowego.

W tym kontekście propozycja Polska może pozornie brzmieć nieracjonalnie. Niemcy nie zadowolą się kilkoma miliardami m sześc. rocznie z 10 mld przepustowości rocznej Baltic Pipe, które mogłoby faktycznie wygospodarować PGNiG z zarezerwowanych 8,2 mld ani częścią z niecałych 2 mld przeznaczonych do aukcji. Nasi sąsiedzi chcą kilka razy więcej z Nord Stream 1 i 2 o łącznej mocy 110 mld m sześc. na rok. Chcą, żeby gaz rosyjski zasilał ich transformację energetyczną. Niemcy nie chcą gazu z Baltic Pipe, bo pochodziłby od pośrednika, podobnie jak obecne dostawy słane przez Białoruś czy Ukrainę. Chcą być bezpośrednim odbiorcą gazu w Europie i słać go ewentualnie dalej z wykorzystaniem nowego szlaku tranzytowego. Ścieżka Rosja-Niemcy-Europa Środkowo-Wschodnia ma zastąpić dotychczasową Rosja-Ukraina/Białoruś-Europa Środkowo-Wschodnia. Berlin chce to zrobić wbrew interesom Unii Europejskiej i NATO. Co więcej, wykorzystuje w tym celu narzędzia polityczne, które mogły zostać zdemaskowane przy okazji dyskusji o Nord Stream 2 w Waszyngtonie opisanej w BiznesAlert.pl.

Jakóbik: Czy Niemcy zostały przyłapane na gorącym uczynku przy obronie Nord Stream 2?

Prawda wychodzi na jaw

Sugerowałem, aby zaangażować Berlin w Baltic Pipe jeszcze w październiku 2018 roku. Niemcy mogliby także importować LNG przez Polskę bez konieczności budowy własnej infrastruktury. Ich plan jest jednak inny. Polska narracja o zastąpieniu Nord Stream 2 przez Baltic Pipe pokazuje, że postawa Warszawy jest konstruktywna i obnaża faktyczne cele Niemiec, które prawdopodobnie nie ustąpią w tym sporze i będą nadal używać narracji o projekcie czysto ekonomicznym. Narracja Polski odbija ich argumenty. Być może sankcje USA okażą się niezbędne do zmiany postępowania Berlina.

Jakóbik: Merkel nie porzuci Nord Stream 2, ale może wesprzeć…Baltic Pipe