W przypadku wojny o Tajwan niemiecki koncern może stracić wszystkie aktywa w Chinach. Poniósłby wówczas straty jeszcze większe od tych związanych z wielkimi inwestycjami w Rosji.
Niemiecki koncern BASF stawia teraz wszystko na Chiny i buduje w Zhanjiang swoja trzecią co do wielkości fabrykę na świecie. Inwestycja ta kosztuje koncern 10 mld dolarów. Jednocześnie w siedzibie tej firmy w niemieckim Ludwigshafen pracę straci 700 pracowników. W Europie, gdzie koncern chemiczny BASF tworzy ok. 40 procent swoich obrotów, wzrost jest słaby. Odczuwa to przede wszystkim przez ceny surowców i energii, które wzrosły z powodu kryzysu energetycznego podsycanego przez Gazprom oraz rosyjskiej inwazji na Ukrainie.
Temat podejmuje niemiecka gazeta die Welt. Ulrich Hocker, prezes Deutsche Schutzvereinigung für Wertpapierbesitz (DSW) stwierdza na łamach die Welt, jednak że BASF dysponuje środkami rzędu 60 mld euro, więc nawet ewentualna konfiskata fabryki w Zhanjiang byłaby dla niego do zniesienia. BASF zaangażowany był w Rosji poprzez spółke-córke, Wintershall Dea, która wycofała się po inwazji, przynosząc spółce-matcę stratę 7,3 mld euro.
Die Welt/Aleksandra Fedorska