Były partner projektu Nord Stream 2 z Niemiec nie chce oddać Bawarii elektrowni wodnych ważnych dla tego landu z powodów historycznych. Pisze o tym Aleksandra Fedorska w BiznesAlert.pl.
Premier kraju związkowego Bawarii Markus Söder zapowiedział 13 czerwca, że ma zamiar wykupić od koncernu Uniper zakłady hydroenergetyczne położone na terenie landu Bayern. Łącznie może zostać to tej kategorii zaliczanych nawet 85 elektrowni. Uniper odpowiedział komentując zapędy Södera, że nie zamierza pozbyć się swoich aktywów. Dobre warunki naturalne i długa tradycja związana z gospodarką wodną to powody, dla których większość niemieckich elektrowni wodnych znajduje się właśnie w Bawarii. O ile hydroenergetyka odgrywa w Bawarii ograniczoną rolę w miksie energetycznym to w całych Niemczech w 2023 roku moc zainstalowana wszystkich elektrowni wodnych wynosiła w 2023 około 5,6 GW. Ich udział w miksie energetycznym wynosił 3,8 procent.
Uniper ma za sobą trudny czas. Jeszcze parę lat temu wszystko rokowało dobrze. Niemiecki koncern był najważniejszym niemieckim importerem gazu ziemnego z Rosji i partnerem spornego projektu gazociągu przez Morze Bałtyckie. Uniper postawił wszystko na budowę Nord Stream 2 stając się jego partnerem finansowym. Po inwazji Rosji na Ukrainę i kryzysie energetycznym ją poprzedzającym w Uniperze doszło do zapaści. Z tego załamania wyjść pomogło Uniperowi niemieckie państwo, które w grudniu 2022 roku przejęło firmę i pozwoliło jej przetrwać najtrudniejsze momenty.
Komisja Europejska zatwierdziła upaństwowienie ten firmy gazowej pod warunkiem, że będzie to proces czasowo ograniczony do 2028 roku. Uniper jest zobowiązany do 2028 do sprzedaży 75 procent udziałów prywatnym inwestorom. Zarząd Unipera wie, że obecnie trudno będzie o dobrych inwestorów, bo poza energetyką wodną i jądrową w Szwecji ten koncern jest aktywny w wysokoemisyjnych sektorach energii, co oznacza, że posiada wysoki ślad węglowy. Eksploatuje elektrownie wysokoemisyjne gazowe, węglowe i olejowe o mocy 17 GW, natomiast energia jądrowa i wodna to w jego portfelu łącznie około 5 GW. Nawet jeśli Uniperowi udałoby się szybko rozbudować Odnawialne Źródła Energii, to pierwsze efekty będzie można pokazać dopiero za parę lat. Planuje on zainwestować ponad osiem miliardów euro do 2030 roku i zbudować elektrownie wiatrowe i słoneczne o mocy co najmniej 10 GW. Jednym z tych projektów jest też farma wiatrowa w Polsce o mocy 600 MW. Kolejne projekty wiatrowe mają zostać realizowane w Niemczech oraz na Węgrzech, lecz są one za małe, aby znacząco wpłynąć na ogólny bilans klimatyczny koncernu.
Koncern, który znów powrócił do gry i dzisiaj ponownie jest najważniejszym dystrybutorem gazu, który produkuje 31 procent energii pierwotnej w Niemczech, potrzebuje jednak listka lakmusowego sugerującego jego zielone starania. Tę role dotychczas spełniały elektrownie wodne. Na swojej stronie internetowej Uniper chwali się mocą zainstalowaną wynoszącą prawie 2 GW i jest głównym producentem odnawialnej energii elektrycznej z energii wodnej w Niemczech. Uniper obsługuje 99 elektrowni wodnych. Ponadto, posiada pięć elektrowni szczytowo-pompowych. Uniper zaznacza, że jest w stanie pokryć za pomocą energii wodnej roczne potrzeby ponad 1,6 miliona prywatnych gospodarstw domowych i uniknąć emisji około 2,8 miliona ton CO2 rocznie.
Kwestia elektrowni wodnych ma w Bawarii silne tło polityczne. Koalicja rządząca w tym landzie składa się z CSU i Samorządowców. Chce mieć większy wpływ na energetykę regionu. To, że akurat w tym przypadku jest to energetyka wodna, która jest przyjazna dla klimatu i zeroemisyjna sprzyja w rozmowach z innymi partiami w parlamencie Bawarii. Zieloni i SPD popierają plan Södera. Bawaria uważa, że ma podstawy prawne, w formie historycznych ustaw rewersyjnych do wykupienia swoich elektrowni wodnych od grupy energetycznej Uniper. Zamierza skorzystać z tego prawa – nawet wbrew Uniperowi i rządowi federalnemu. Nawet jeśli tak będzie, Bawaria będzie jednak musiała zapłacić koncernowi odszkodowanie i zaakceptować okres przejściowy.
Miliardowy precedens może skasować Gazprom w Europie, choć ten go nie uznaje