Białoruś gra integracją z Rosją o tańszy gaz. Moskwa grozi podwyżkami

10 marca 2017, 06:00 Alert

Białoruś domaga się ceny gazu analogicznej do oferowanej w Rosji. Twierdzi, że powinno być to możliwe dzięki integracji w ramach Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej, którą spór z Rosjanami hamuje. Moskwa ostrzega, że odwrót od zbliżenia w ramach Unii skończy się dla Mińska podwyżką cen.

Putin i Łukaszenka

W porównaniu z 2016 rokiem Gazprom podniósł cenę gazu dla Białorusi o 6,8 procent. Od 1 stycznia 2017 roku paliwo podrożało do 141,1 dolarów za 1000 m3. Zdaniem Rosji w toczonym z Białorusią sporze energetycznym Moskwa zajmuje konsekwentne stanowisko. Jednocześnie przestrzega przed samodzielnym wyliczaniem ceny gazu, co robił w przeszłości kraj Aleksandra Łukaszenki. Z kolei według Mińska spór z Rosją utrudnia integrację w ramach Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej. Białorusini chcą, aby Moskwa wywiązywała się ze swoich zobowiązań.

Spór o formułę cenową

Jak wynika z datowanego na 25 stycznia pisma wiceprezesa zarządu Gazpromu Walerija Gołubiewa do rosyjskiego ministra energetyki Aleksandra Nowaka, od początku roku cena rosyjskiego gazu dla Białorusi wzrosła o 6,81 procent ze 132 do 141,1 dolarów.

We wspomnianym piśmie, którego istnienie potwierdzili rosyjskiemu serwisowi RBK urzędnicy resortów energii w Moskwie i w Mińsku, Gołubiew opisuje w jaki sposób koncern oblicza cenę surowca. Jest ona określana na podstawie formuły, która bierze pod uwagę cenę gazu w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym (2 395 rubli za 1000 m3), koszt przesyłu oraz magazynowania surowca w 2016 roku (99,93 dolarów za 1000 m3), kurs dolara w stosunku do rubla (1 stycznia wynosił on 60,65 rubli za 1 dolara) , a także zmienny współczynnik uwzględniający zmianę dynamiki cen konsumpcyjnych (1,7 procent) w Stanach Zjednoczonych.

Z uwzględnieniem powyższych wskaźników od 1 stycznia 2017 roku cena rosyjskiego gazu dla Białorusi wynosi 141,11 dolarów za 1000 m3. Według Gazpromu cena dla Mińska jest poniżej średniej europejskiej.

Od ponad roku Białoruś i Rosja nie mogą zakończyć konfliktu wokół ceny gazu, mimo że już wielokrotnie informowano o bliskim sukcesie rozmów. Zadłużenie Mińska narasta od początku 2016 roku, kiedy to jednostronnie postanowił płacić dwukrotnie niższą cenę gazu – ok. 73 dolary za 1000 m3 zamiast zapisanych w kontrakcie 132 dolarów. Tę cenę wyliczył samodzielnie w odniesieniu do oferty dla rosyjskich odbiorców krajowych. Według stanu na koniec stycznia 2017 roku zobowiązania Białorusi wynoszą ok. 550 mln dolarów. Rosjanie uzależniają rozwiązanie sporu od spłaty zadłużenia przez Mińsk.

W połowie lutego białoruski minister energetyki Władimir Potupczik mówił, że Białoruś i Rosja są coraz bliższe osiągnięcia porozumienia. Według niego jest już przygotowana mapa drogowa, która pozwoli Mińskowi do 1 lipca 2019 roku otrzymywać gaz w cenie będącej w korelacji z cenami w Rosji, a do 1 stycznia 2025 roku – na poziomie cen jakie płacą mieszkańcy obwodu smoleńskiego. Na razie brak jest konkretnych działań w tym kierunku.

Natomiast pojawiły się również informacje o tym, że rosyjski Gazprom może wycofać udziały w swojej spółce tranzytowej Gazprom Transgaz Zapad, która jest operatorem białoruskiego odcinka gazociągu Jamał-Europa, którym rosyjski gaz jest przesyłany dalej przez terytorium Polski do Niemiec. Prawdopodobnie ma to związek z toczonym przez Białoruś i Rosję sporem.

Kosztem odejścia od Rosji będzie droższy gaz

– Moskwa zajmuje konsekwentne stanowisko w sporze z Mińskiem, czego dowodzi podczas spotkań roboczych ze swoimi białoruskimi kolegami – powiedział rzecznik prasowy rosyjskiego prezydenta Dmitrij Pieskow.

– Jeżeli chodzi o tzw. spór gazowy, to Rosja prezentuje spójne stanowisko, które dość konsekwentnie próbujemy przekazać naszym białoruskim kolegom – stwierdził.

Przypomniał również, że wcześniej Władimir Putin mówił o istocie dobrych stosunków z Białorusią.

– Bardzo cenimy sobie te stosunki, a najlepszym tego potwierdzeniem jest wielkość bezpośredniej i pośredniej pomocy udzielonej przez Rosję naszej bratniej Białorusi – powiedział Pieskow.

Do sporu gazowego z Białorusią odniósł się również premier Rosji Dmitrij Miedwiediew. Podczas ostatniego posiedzenia Międzyrządowej Rady Euroazjatyckiej zwrócił się do tych państw Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej (EUG), „które próbują zablokować procesy integracyjne wewnątrz wspólnoty” (w domyśle Białoruś – przyp. red.), przypominając im o tym, że ze względu na członkostwo w Unii płacą dużo niższe ceny gazu. Przypomnijmy, że EUG funkcjonuje od 1 stycznia 2015 roku w oparciu o unię celną i wspólną przestrzeń gospodarczą. Wspólnotę tę tworzą: Rosja, Armenia, Białoruś, Kazachstan oraz Kirgistan.

W trakcie wystąpienia rosyjski premier przypomniał, że „jeśli niektóre obecne tutaj państwa nie byłyby członkami naszej Unii, bądź też z niej wystąpiły, to kupowałyby surowiec po cenach, które obowiązują w Europie, czyli ok. 200 dolarów za 1000 m3. Nie należy niczego udowadniać tylko opierać się na wyliczeniach. Wszystko byłoby znacznie droższe”.

Jednocześnie powiedział o tym żeby, podejmując decyzje, które mogą zablokować albo zahamować integrację, pamiętano o tym, że „nikt na siłę nikogo nie trzyma”.

Białoruś twierdzi, że spór o cenę gazu hamuje integrację w ramach Unii. Podczas wspomnianego posiedzenia premier Białorusi Andriej Kobiakow stwierdził, że Mińsk jest bardzo zaniepokojony nierozwiązanym sporem naftowo-gazowym z Rosją. Jego zdaniem to nieuregulowanie przeszkadza rozwojowi rynku Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej.

– Wyrażamy bardzo duże zaniepokojenie związane z utrzymującym się problemem w sektorze naftowo-gazowym związanym z wypełnianiem dwustronnych umów w ramach procesu integracji, które dotyczą dostaw surowców energetycznych, a także w związku z bezczynnością w tej kwestii Międzyrządowej Rady Euroazjatyckiej – mówił Kobiakow.

– Nasi partnerzy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że 96 procent energii produkowanej na Białorusi pochodzi z rosyjskiego gazu. Jak w takiej sytuacji (wyższych cen – przyp.red.) można konkurować na rynku? – pytał.

Kobiakow podkreślił, że znaczący wzrost cen gazu przeszkadza w integracji EUG.

– Dlaczego po utworzeniu EUG zamiast stopniowego zmniejszania różnicy w cenach jest ona blisko trzykrotnie wyższa? (z 38 procent w 2014 roku do 110 procent w 2016 roku – przyp. red.). Jak można mówić w tej chwili o swobodzie przepływu towarów, usług, kapitału oraz ludzi? – powiedział białoruski premier. Przypomnijmy, że do 2019 roku w ramach EUG ma powstać wspólny rynek energii.

Odpowiadając na zarzuty białoruskiego premiera, Dmitrij Miedwiediew stwierdził, że modnym stało się mówienie o stratach.

– Pragnę zwrócić szczególną uwagę na to, że państwa członkowskie Unii w ostatnich latach zwiększyły eksport na rosyjski rynek, nawet gdy spadały ceny, co w znacznym stopniu było związane z niskimi cenami surowców energetycznych. Wszyscy skorzystali na współpracy energetycznej – mówił rosyjski premier.

Białoruś nie chce niskich cen gazu ale realizacji zobowiązań

Zdaniem prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki Mińsk nie oczekuje od Rosji niskich cen gazu, ale wypełnienia sojuszniczych zobowiązań.

– Powiem krótko i wprost: nie chcemy niskich cen gazu. Chcemy, aby władze bratniej Rosji wypełniły swoje zobowiązania. Jeżeli budujemy nasz sojusz – zamierzaliśmy stworzyć jedno państwo – to zarówno nasi mieszkańcy, jak i nasi przedsiębiorcy powinni mieć równe szanse na tym rynku. Nie chcemy niczego więcej – powiedział.

– Jeśli któryś z tamtejszych mędrców myśli, że cały czas będziemy się uniżać, to tak się nie stanie – dodał.

Podkreślił, że podstawą białorusko-rosyjskich relacji nie powinna być buchalteria.

– Zaczynamy się obawiać, że będziemy kupowali gaz po europejskich cenach. Na przykład, że nie będziemy płacić 150 lecz 200 dolarów. Przypomina to znaną wszystkim w Rosji opinię, że jesteśmy tam darmozjadami. Ale zwróćcie uwagę – czy oni nam coś ofiarowują? Prawdopodobnie większość narodu rosyjskiego myśli i rozumie, że nasze stosunki z Rosją to nie buchalteria. Buchalterią jest cena gazu, ale nie powinna ona stać się podstawą naszych stosunków – stwierdził Łukaszenko.

Odniósł się także do wypowiedzi rosyjskiego premiera o tym, że państwa członkowskie EUG, w tym Białoruś, mogłyby płacić więcej za gaz.

– Nie chce wchodzić w szczegóły, ale Miedwiediew powinien zrozumieć, że jeżeli będziemy płacili za gaz, tyle ile płacą w Europie, to w pewien sposób sam poniesie tego koszty – powiedział Łukaszenko. Ostrzegł, że „cena ta będzie znacznie wyższa od ceny gazu”.

Deutsche Welle/RIA Novosti/Neftegaz/Prime/Vestifinance.ru/Belta/Piotr Stępiński