Piątego lutego rosyjski Łukoil wprowadził ograniczenia dostaw paliwa na stacje benzynowe na Białorusi. Ten ruch został poczytany w Mińsku jako prowokacja przed rozmowami o przyszłości dostawy ropy, które ruszą na Kremlu siódmego lutego.
Białoruski Biełneftechim uznał, że ruch Łukoila „znajdował się na granicy prowokacji”. Łukoil bronił się twierdząc, że rafinerie białoruskie nie dostarczają wystarczającej ilości produktów naftowych, by możliwe było zapewnienie stałego poziomu dostaw paliwa na stacje. Te pracują z obniżonym obciążeniem wykorzystując zapasy i ograniczone dostawy z firm rosyjskich Grupy Guceriewa.
Dostawy od dużych firm państwowych jak Rosnieft są wstrzymane od Nowego Roku, kiedy nie udało się dojść do porozumienia o warunkach dostaw w 2020 roku poza Tatnieftem, który wyśle 80 tysięcy ton ropy w lutym (zapotrzebowanie miesięczne Białorusi to około mln ton.
Prezydent Aleksandr Łukaszenko zwołał spotkanie kryzysowe z przedstawicielami polityki oraz sektora naftowego, którzy przygotowali plany zakładające różne scenariusze rozwoju wypadków. Łukaszenko ustanowił jako priorytet, aby „żaden obywatel nie odczuł żadnych konsekwencji działań partnerów Białorusi”.
Chociaż Białoruś przekonuje, że może wykorzystać alternatywnych dostawców do dywersyfikacji źródeł dostaw i zmniejszenia zależności od Rosji, to nie podpisała dotąd żadnej umowy terminowej z firmami spoza tego kraju, na przykład z Polski, o której wspominali oficjele białoruscy. Amerykanie zaoferowali zastąpienie dostaw rosyjskich nawet w stu procentach i teoretycznie mogliby dostarczać surowiec przez naftoport polski. Nie poszły jednak za tym konkretne decyzje.
Infrastruktura przesyłowa Białorusi nie jest na tym etapie przystosowana do odbierania rewersowych dostaw ropy przez Polskę. Wymagałaby do tego zmian funkcjonowania lub budowy nowych elementów.
Neftegaz.ru/Wojciech Jakóbik
https://biznesalert.pl/bialorus-rosja-ropa-negocjacje-sygnal-tatnieft-dostawy-energetyka/