Europejscy producenci motoryzacyjni muszą przyspieszyć w dziedzinie samochodów nieemisyjnych, jeżeli tego nie zrobią za kilkanaście lat Europejczycy będą jeździć autami chińskimi czy amerykańskimi – ostrzegła w poniedziałek unijna komisarz Elżbieta Bieńkowska.
Komisarz wzięła udział w poniedziałek w Sosnowcu w Dialogu Obywatelskim – dyskusji o przyszłości przemysłu motoryzacyjnego. Według niej już za 10 ulice miast będą wyglądały całkowicie inaczej niż teraz, a dokonujące się zmiany mają charakter globalny. „Nie cofniemy tego, co się dzieje. To musi iść w tę stronę i na pewno w tę stronę pójdzie” – powiedziała Bieńkowska. „Europa, już nie mówię o Polsce, musi się w tym zakresie znacznie pospieszyć w najbliższych latach” – wskazała.
„Musimy zdawać sobie sprawę, że to, w jaką stronę rozwija się czy zmienia się przemysł samochodowy, to absolutnie sprawa globalna, to nie jest sprawa europejska, polska ani unijna. To jest największa ewolucja, jaka się w mobilności czy w transporcie zdarzyła od czasu wymyślenia samochodów, za 10 lat (…) nasze ulice będą zupełnie inaczej wyglądać niż teraz” – powiedziała komisarz. Oceniła, że nawet większość obecnych pięćdziesięciolatków będzie jeszcze jeździć samochodami, które nie emitują spalin.
Jak dodała, obserwowane zmiany wynikają m.in. ze świadomości społecznej. „Ludzie rozumieją, że te (spalinowe – PAP) samochody trują i jeżeli mówimy o złym powietrzu nad Polską, to też w części – trzeba to szczerze przyznać, w większej części to jest jednak nasze ogrzewanie węglem – ta jakość powietrza w Polsce jest spowodowana brudzącymi samochodami” – zaznaczyła.
Podkreśliła, że zmiany mają charakter globalny – już za 12 lat w Pekinie będzie obowiązywał zakaz rejestracji samochodów spalinowych. Oznacza to, że stoimy u progu potężnego bumu technologicznego na pojazdy nieemisyjne – przekonywała.
Bieńkowska powtórzyła, że mimo coraz nowocześniejszych rozwiązań silniki diesla są technologią „w fazie schyłkowej”. Podkreśliła, że Komisji Europejskiej zależy, by europejskie marki nadal należały do czołowych na świecie. Oceniła, że na razie zwlekają one ze zmianami wskazując, że ich samochody świetnie się sprzedają.
„Za 12 lat rzeczywiście to, czym będziecie jeździć, mogą to być marki – oby nie – chińskie i amerykańskie. Przecież nie tego w Europie chcemy” – oświadczyła i dodała, że KE chce zachęcić producentów, by przemysł motoryzacyjny się w Europie „trochę obudził, a nie był w swoich fabrykach zachwycony tym, że jesteśmy najlepsi, bo za chwilę nie będą najlepsi”.
Komisarz była pytana, na ile na ostatnie działania KE w dziedzinie motoryzacji miał wpływ wykryty przed kilkoma laty proceder fałszowania wynikami pomiarów emisji spalin. Odpowiedziała, że był to moment przełomowy, ale olbrzymie znaczenie ma też świadomość społeczna – nikt wcześniej nie zdawał sobie sprawy, że spaliny są aż tak szkodliwe. Wyraziła przekonanie, że do zmian w regulacjach europejskich doszłoby nawet bez „dieselgate”, ale być może nie byłyby one tak szybkie.
Komisarz przypomniała, że od 1 września 2020 r. instytucje europejskie będą miały faktyczną możliwość ingerencji w rynek motoryzacyjny. Będzie można wówczas „wyłapywać” auta na ulicach i za większą emisję spalin niż deklarowana w dokumentach producenci będą płacili 30 tys. euro za każdy samochód. Wcześniej kary na producentów mogły nakładać tylko kraje członkowskie UE, z czym – jak przypomniała Bieńkowska – długo zwlekały.
KE chce zachęcać do produkcji nie tylko samochodów elektrycznych, ale wszystkich, które nie będą emitowały spalin. Pieniądze na wsparcie firm działających w tej dziedzinie mają być dostępne m.in. w unijnym programie Horyzont Europa. Komisarz zauważyła, że na razie kluczowym problemem jest wysoka cena aut innych niż spalinowe, dlatego powinny być rządowe systemy dopłat.
Inny problem – zaznaczyła – to brak europejskich producentów baterii do takich samochodów. Dlatego powołano specjalną inicjatywę a rzecz rozwoju tej technologii w Europie. „Jeżeli tego nie będzie w Europie, to my, nawet produkując samochody, będziemy w sytuacji zależnej do tych, którzy te baterie produkują” – zauważyła.
Dialogi Obywatelskie to inicjatywa Komisji Europejskiej, której celem jest rozbudzenie debaty na tematy europejskie. Spotkania w tej formule odbywają się w krajach UE od 2012 r. Podczas spotkań komisarze oraz przedstawiciele instytucji UE przestawiają zagadnienia związane z działaniem wspólnoty oraz słuchają głosów, opinii i propozycji obywateli na temat funkcjonowania UE. Komisarz Elżbieta Bieńkowska przeprowadziła Dialogi Obywatelskie m.in. w Szczecinie, Sopocie i Lublinie i Gdańsku.
Polska Agencja Prasowa