icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Bojanowicz: Czy groźba kryzysu gazowego w 2017 roku okaże się blefem? (ANALIZA)

ANALIZA

Roma Bojanowicz

Współpracownik BiznesAlert.pl

Fiasko negocjacji dotyczących warunków zakupu rosyjskiego gazu przez Ukrainę w sezonie zimowym 2016 – 17 zaostrzyło wzajemne relacje między krajami. Obie strony oskarżają się o próbę wywołania kolejnego kryzysu gazowego, łącznie z groźbą zatrzymania strumienia błękitnego paliwa płynącego przez Ukrainę. Cytowany przez rosyjskie media minister Energetyki Aleksander Nowak informował o możliwości kradzieży gazu tłoczonego przez ukraiński rurociąg, a przeznaczonego dla odbiorców w Europie Zachodniej. W odpowiedzi na te zarzuty szef Naftohazu Andriej Kobolew odpowiadał, że Ukraina posiada wystarczające zapasy gazu, aby zabezpieczyć swoje potrzeby podczas bieżącej zimy i w związku z tym wstrzymuje dalsze zakupy tego paliwa z Rosji.

Wszystkie powyższe zabiegi mają charakter czysto polityczny. Rosja stara się w ten sposób zmiękczyć stanowisko Komisji Europejskiej w kwestii decyzji związanych z budową Nord Stream II, czy uzasadnić zwiększenie podaży gazu przez gazociąg OPAL. Władzom w Kijowie zależy na podtrzymaniu wizji rządu dbającego o interes swojego narodów w walce z potężnym przeciwnikiem. Tocząca się obecnie wojna informacyjna ma na celu ustalenie przyszłych długofalowych stosunków gospodarczych między Rosją, a Ukrainą. Stosunków bilateralnych jakie nastąpią po 2019 roku, kiedy to obowiązująca jeszcze umowa w kwestii tranzytu rosyjskiego gazu na Zachód Europy wygaśnie.

Obecna sytuacja przypomina wypadki z przełomu lat 2008 – 2009, kiedy to Gazprom całkowicie zawiesił tłoczenie gazu przez ukraińską infrastrukturę. Wówczas błękitnego paliwa zabrakło między innymi w Austrii, Czechach, na Węgrzech, na Słowacji, we Francji, w Grecji, czy we Włoszech. Chcąc uniknąć kolejnego konfliktu, a co za tym idzie przerw w dostawie surowca Komisja Europejska wystąpiła do rządów obu zaangażowanych państw z propozycją przeprowadzenia negocjacji. Spotkanie jakie odbyło się 09 grudnia w Brukseli zakończyło się fiaskiem. Nie osiągnięto porozumienia w żadnej z trzech palących kwestii: spłaty zadłużenia za dostarczone już paliwo na terytoria Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej, ostatecznej ceny zakupu błękitnego złota oraz sprawy podpisania umowy dodatkowej chroniącej interesy finansowe Ukrainy (min. zawieszenie obowiązywania zapisu „take or pay”). Brak porozumienia w temacie zakupu gazu dał Rosji powód do oskarżenia Ukrainy o możliwy nieuzasadniony pobór i ograniczenie transferu tego surowca do krajów Unii Europejskiej. Czy te obawy są uzasadnione? Moim zdaniem nie.

 

Ukraińskie gazowe otwarcie na zachód

Sytuacja gospodarczo – polityczna w jakiej znalazł się obecnie Kijów jest bardzo trudna. Rosja stosując różne przekazy medialne stara się podkopać zaufanie Komisji Europejskiej do Ukrainy. Ta aby zachować niezależność polityczną i energetyczną wobec swojego wschodniego sąsiada nie może sobie pozwolić nawet na najmniejszy błąd. Utrata poparcia ze strony europejskich partnerów doprowadziłaby do całkowitego przejęcia kontroli nad krajem przez Moskwę.

W bieżącym roku Gazprom zanotował ponad 30 procentowy wzrost sprzedaży gazu do krajów nie należących do WNP. Część tego paliwa została dostarczona przez infrastrukturę ukraińską. Co za tym idzie do kasy Naftohazu wpłynęły dodatkowe opłaty za tranzyt błękitnego paliwa na zachód. Zysk brutto z tranzytu gazu ziemnego w pierwszej połowie 2016 roku wyniósł 18,8 miliarda hrywien, czyli około 698 890 milionów dolarów. W drugim półroczu kwota ta może być jeszcze wyższa ze względu na zwiększone zapotrzebowanie Europy na tani rosyjski gaz w sezonie zimowym. Kto zarzynałby kurę znoszącą złote jaja? Tym bardziej, że te „złote jaja” mogą w sytuacji dużego kryzysu energetycznego posłużyć do nabycia błękitnego paliwa z takich krajów jak Polska, czy Słowacja.

Zdaniem Ałły Jermenko, Leonida Unigowskiego i Jewgiena Andrianowa autorów analizy „Tranzyt i rewers – skute przez jeden łańcuch”, zawieszenie tłoczenia paliwa przez Rosję utrudniłoby pobranie go z krajów unijnych. „Po zatrzymaniu tranzytu gazu przez ukraiński system transportu gazu możemy mieć poważne problemy z rewersem. Dlatego ważna jest integracja naszego systemu transportu gazu z europejską siecią. Stworzenie warunków dla zwiększenia przepustowości dostaw gazu ziemnego na Ukrainę i do innych krajów. Najważniejsze w tej strukturze będą nowe połączenia systemowe między Polską, a Ukrainą i wzajemnie. Muszą one być gotowe najpóźniej do stycznia 2019 r.” – czytamy w raporcie. Wtedy to wygaśnie umowa bilateralna między Ukrainą i Rosją, zgodnie z którą możliwe jest obecnie przesyłanie gazu do Europy Zachodniej.

Utrzymanie w pełnej sprawności ukraińskiej infrastruktury gazowej wiążę się również z planami eksportu tego paliwa po 2021 roku. Premier Wołodymyr Grojsman zapowiedział, że Ukraina w okresie najbliższych pięciu lat planuje zwiększyć własną produkcję gazu o 7 miliardów m³, co pozwoli zrezygnować z importu gazu i osiągnąć niezależność energetyczną. Słowa te potwierdził w parlamencie minister energetyki i przemysłu węglowego Igor Nasalik:”W 2020 roku dzięki dodatkowej produkcji Ukraina nie będzie uzależniona od importu gazu, a od 2021 roku będzie go eksportować.” Z powyższych informacji wynika, że Kijów ma jasno wytyczoną strategię w kwestii bezpieczeństwa energetycznego. Wszelkie zmiany które mogłyby mieć wpływ na stan infrastruktury przesyłowej są w tej sytuacji bardzo niewskazane.

 

W co gra Gazprom?

Dominująca pozycja Gazpromu na europejskim sektorze energetycznym spowodowała zaostrzenie konfliktu na linii Moskwa – Kijów. Ukraina chroniąc swój wewnętrzny rynek dąży do podpisania dodatkowej umowy gwarantującej jej bezpośrednie dostawy gazu po dokonaniu przedpłaty. Na taki krok nie chce zgodzić się strona rosyjska, gdyż przed Sądem Arbitrażowym w Sztokholmie trwa sprawa między Gazpromem i Naftohazem o niedotrzymywanie warunków obowiązującej wciąż umowy dwustronnej. Wszelkie nowe dokumenty mogłyby mieć wpływ na orzeczenie w tej toczącej się od września sprawie, a także przyszłych interpretacji wyroku jaki może zostać wydany w ciągu najbliższego miesiąca lub dwóch.

Chcąc wykazać swoją dobrą wolę rosyjski minister Energii Aleksander Nowak 21 grudnia ogłosił, że ”Gazprom proponuje Naftohazowi wzajemną wymianę listów (gwarancyjnych- przyp.red.), które odpowiedziałyby na pytania i obawy Naftohazu w sprawie przedpłat.” Zdaniem Nowaka strona ukraińska naciska na podpisanie aneksu do obowiązującej już umowy ponieważ obawia się wstrzymania lub poważnego ograniczenia dostaw gazu mimo wpłacenia zaliczki. Wpisuje się to w ogólną narrację dotyczącą dostarczania błękitnego paliwa przez Ukrainę.

Rosyjski minister energetyki Aleksander Nowak niejednokrotnie wypominał niski stan zimowych zapasów gazu w ukraińskich magazynach twierdząc, że może to stanowić zagrożenie dla utrzymania odpowiedniego ciśnienia w infrastrukturze tranzytowej, a w konsekwencji utrudnić dostarczenie paliwa finalnemu europejskiemu odbiorcy. Na chwilę obecną nie wiadomo jaki jest minimalny poziom rezerw paliwa pozwalający na bezpieczny tranzyt przez ukraińska ą infrasturkturę. Rosjanie szacują, że jest to wartość od 17 do 21 miliardów m³. Zdaniem Andrieja Kobolewa, szefa Naftohaz Ukraina, aby zapewnić normalne funkcjonowanie gazociągu w podziemnych magazynach powinno znajdować się tylko 6 miliardów m³ gazu.

 

Walka o „gazową niepodległość”?

Wszelkie problemy czy to finansowe, czy techniczne Ukrainy są skrzętnie wykorzystywane przez Rosjan do uzasadnienia potrzeby powstania gazociągów Nord Stream II i Turkish Stream. Przedstawiana w rosyjskim przekazie jako niepokorna, skorumpowana i biedna Ukraina stanowi doskonały straszak dla unijnych urzędników w Brukseli odpowiedzialnych za bezpieczeństwo energetyczne w Europie.

Wbrew wzajemnym oskarżeniom zarówno Ukraina jak i Rosja są jednak skazane na współdziałanie. Żadna ze stron nie może pozwolić sobie na całkowite zawieszenie stosunków dyplomatycznych oraz gospodarczych, a co za tym idzie zaprzestać tłoczenia rosyjskiego gazu przez ukraińskie terytorium. Wraz ze wstrzymaniem przesyłu błękitnego paliwa z głębi kontynentu, Rosja utraci realny wpływ na gospodarkę i politykę naszego wschodniego sąsiada. Potencjalna samowystarczalność energetyczna Kijowa wsparta jeszcze eksportem gazu do innych krajów na pewno niepokoi Moskwę. Z pewnością dołoży ona wiele starań, aby utrudnić Ukrainie wybicie się na „gazową niepodległość”.

ANALIZA

Roma Bojanowicz

Współpracownik BiznesAlert.pl

Fiasko negocjacji dotyczących warunków zakupu rosyjskiego gazu przez Ukrainę w sezonie zimowym 2016 – 17 zaostrzyło wzajemne relacje między krajami. Obie strony oskarżają się o próbę wywołania kolejnego kryzysu gazowego, łącznie z groźbą zatrzymania strumienia błękitnego paliwa płynącego przez Ukrainę. Cytowany przez rosyjskie media minister Energetyki Aleksander Nowak informował o możliwości kradzieży gazu tłoczonego przez ukraiński rurociąg, a przeznaczonego dla odbiorców w Europie Zachodniej. W odpowiedzi na te zarzuty szef Naftohazu Andriej Kobolew odpowiadał, że Ukraina posiada wystarczające zapasy gazu, aby zabezpieczyć swoje potrzeby podczas bieżącej zimy i w związku z tym wstrzymuje dalsze zakupy tego paliwa z Rosji.

Wszystkie powyższe zabiegi mają charakter czysto polityczny. Rosja stara się w ten sposób zmiękczyć stanowisko Komisji Europejskiej w kwestii decyzji związanych z budową Nord Stream II, czy uzasadnić zwiększenie podaży gazu przez gazociąg OPAL. Władzom w Kijowie zależy na podtrzymaniu wizji rządu dbającego o interes swojego narodów w walce z potężnym przeciwnikiem. Tocząca się obecnie wojna informacyjna ma na celu ustalenie przyszłych długofalowych stosunków gospodarczych między Rosją, a Ukrainą. Stosunków bilateralnych jakie nastąpią po 2019 roku, kiedy to obowiązująca jeszcze umowa w kwestii tranzytu rosyjskiego gazu na Zachód Europy wygaśnie.

Obecna sytuacja przypomina wypadki z przełomu lat 2008 – 2009, kiedy to Gazprom całkowicie zawiesił tłoczenie gazu przez ukraińską infrastrukturę. Wówczas błękitnego paliwa zabrakło między innymi w Austrii, Czechach, na Węgrzech, na Słowacji, we Francji, w Grecji, czy we Włoszech. Chcąc uniknąć kolejnego konfliktu, a co za tym idzie przerw w dostawie surowca Komisja Europejska wystąpiła do rządów obu zaangażowanych państw z propozycją przeprowadzenia negocjacji. Spotkanie jakie odbyło się 09 grudnia w Brukseli zakończyło się fiaskiem. Nie osiągnięto porozumienia w żadnej z trzech palących kwestii: spłaty zadłużenia za dostarczone już paliwo na terytoria Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej, ostatecznej ceny zakupu błękitnego złota oraz sprawy podpisania umowy dodatkowej chroniącej interesy finansowe Ukrainy (min. zawieszenie obowiązywania zapisu „take or pay”). Brak porozumienia w temacie zakupu gazu dał Rosji powód do oskarżenia Ukrainy o możliwy nieuzasadniony pobór i ograniczenie transferu tego surowca do krajów Unii Europejskiej. Czy te obawy są uzasadnione? Moim zdaniem nie.

 

Ukraińskie gazowe otwarcie na zachód

Sytuacja gospodarczo – polityczna w jakiej znalazł się obecnie Kijów jest bardzo trudna. Rosja stosując różne przekazy medialne stara się podkopać zaufanie Komisji Europejskiej do Ukrainy. Ta aby zachować niezależność polityczną i energetyczną wobec swojego wschodniego sąsiada nie może sobie pozwolić nawet na najmniejszy błąd. Utrata poparcia ze strony europejskich partnerów doprowadziłaby do całkowitego przejęcia kontroli nad krajem przez Moskwę.

W bieżącym roku Gazprom zanotował ponad 30 procentowy wzrost sprzedaży gazu do krajów nie należących do WNP. Część tego paliwa została dostarczona przez infrastrukturę ukraińską. Co za tym idzie do kasy Naftohazu wpłynęły dodatkowe opłaty za tranzyt błękitnego paliwa na zachód. Zysk brutto z tranzytu gazu ziemnego w pierwszej połowie 2016 roku wyniósł 18,8 miliarda hrywien, czyli około 698 890 milionów dolarów. W drugim półroczu kwota ta może być jeszcze wyższa ze względu na zwiększone zapotrzebowanie Europy na tani rosyjski gaz w sezonie zimowym. Kto zarzynałby kurę znoszącą złote jaja? Tym bardziej, że te „złote jaja” mogą w sytuacji dużego kryzysu energetycznego posłużyć do nabycia błękitnego paliwa z takich krajów jak Polska, czy Słowacja.

Zdaniem Ałły Jermenko, Leonida Unigowskiego i Jewgiena Andrianowa autorów analizy „Tranzyt i rewers – skute przez jeden łańcuch”, zawieszenie tłoczenia paliwa przez Rosję utrudniłoby pobranie go z krajów unijnych. „Po zatrzymaniu tranzytu gazu przez ukraiński system transportu gazu możemy mieć poważne problemy z rewersem. Dlatego ważna jest integracja naszego systemu transportu gazu z europejską siecią. Stworzenie warunków dla zwiększenia przepustowości dostaw gazu ziemnego na Ukrainę i do innych krajów. Najważniejsze w tej strukturze będą nowe połączenia systemowe między Polską, a Ukrainą i wzajemnie. Muszą one być gotowe najpóźniej do stycznia 2019 r.” – czytamy w raporcie. Wtedy to wygaśnie umowa bilateralna między Ukrainą i Rosją, zgodnie z którą możliwe jest obecnie przesyłanie gazu do Europy Zachodniej.

Utrzymanie w pełnej sprawności ukraińskiej infrastruktury gazowej wiążę się również z planami eksportu tego paliwa po 2021 roku. Premier Wołodymyr Grojsman zapowiedział, że Ukraina w okresie najbliższych pięciu lat planuje zwiększyć własną produkcję gazu o 7 miliardów m³, co pozwoli zrezygnować z importu gazu i osiągnąć niezależność energetyczną. Słowa te potwierdził w parlamencie minister energetyki i przemysłu węglowego Igor Nasalik:”W 2020 roku dzięki dodatkowej produkcji Ukraina nie będzie uzależniona od importu gazu, a od 2021 roku będzie go eksportować.” Z powyższych informacji wynika, że Kijów ma jasno wytyczoną strategię w kwestii bezpieczeństwa energetycznego. Wszelkie zmiany które mogłyby mieć wpływ na stan infrastruktury przesyłowej są w tej sytuacji bardzo niewskazane.

 

W co gra Gazprom?

Dominująca pozycja Gazpromu na europejskim sektorze energetycznym spowodowała zaostrzenie konfliktu na linii Moskwa – Kijów. Ukraina chroniąc swój wewnętrzny rynek dąży do podpisania dodatkowej umowy gwarantującej jej bezpośrednie dostawy gazu po dokonaniu przedpłaty. Na taki krok nie chce zgodzić się strona rosyjska, gdyż przed Sądem Arbitrażowym w Sztokholmie trwa sprawa między Gazpromem i Naftohazem o niedotrzymywanie warunków obowiązującej wciąż umowy dwustronnej. Wszelkie nowe dokumenty mogłyby mieć wpływ na orzeczenie w tej toczącej się od września sprawie, a także przyszłych interpretacji wyroku jaki może zostać wydany w ciągu najbliższego miesiąca lub dwóch.

Chcąc wykazać swoją dobrą wolę rosyjski minister Energii Aleksander Nowak 21 grudnia ogłosił, że ”Gazprom proponuje Naftohazowi wzajemną wymianę listów (gwarancyjnych- przyp.red.), które odpowiedziałyby na pytania i obawy Naftohazu w sprawie przedpłat.” Zdaniem Nowaka strona ukraińska naciska na podpisanie aneksu do obowiązującej już umowy ponieważ obawia się wstrzymania lub poważnego ograniczenia dostaw gazu mimo wpłacenia zaliczki. Wpisuje się to w ogólną narrację dotyczącą dostarczania błękitnego paliwa przez Ukrainę.

Rosyjski minister energetyki Aleksander Nowak niejednokrotnie wypominał niski stan zimowych zapasów gazu w ukraińskich magazynach twierdząc, że może to stanowić zagrożenie dla utrzymania odpowiedniego ciśnienia w infrastrukturze tranzytowej, a w konsekwencji utrudnić dostarczenie paliwa finalnemu europejskiemu odbiorcy. Na chwilę obecną nie wiadomo jaki jest minimalny poziom rezerw paliwa pozwalający na bezpieczny tranzyt przez ukraińska ą infrasturkturę. Rosjanie szacują, że jest to wartość od 17 do 21 miliardów m³. Zdaniem Andrieja Kobolewa, szefa Naftohaz Ukraina, aby zapewnić normalne funkcjonowanie gazociągu w podziemnych magazynach powinno znajdować się tylko 6 miliardów m³ gazu.

 

Walka o „gazową niepodległość”?

Wszelkie problemy czy to finansowe, czy techniczne Ukrainy są skrzętnie wykorzystywane przez Rosjan do uzasadnienia potrzeby powstania gazociągów Nord Stream II i Turkish Stream. Przedstawiana w rosyjskim przekazie jako niepokorna, skorumpowana i biedna Ukraina stanowi doskonały straszak dla unijnych urzędników w Brukseli odpowiedzialnych za bezpieczeństwo energetyczne w Europie.

Wbrew wzajemnym oskarżeniom zarówno Ukraina jak i Rosja są jednak skazane na współdziałanie. Żadna ze stron nie może pozwolić sobie na całkowite zawieszenie stosunków dyplomatycznych oraz gospodarczych, a co za tym idzie zaprzestać tłoczenia rosyjskiego gazu przez ukraińskie terytorium. Wraz ze wstrzymaniem przesyłu błękitnego paliwa z głębi kontynentu, Rosja utraci realny wpływ na gospodarkę i politykę naszego wschodniego sąsiada. Potencjalna samowystarczalność energetyczna Kijowa wsparta jeszcze eksportem gazu do innych krajów na pewno niepokoi Moskwę. Z pewnością dołoży ona wiele starań, aby utrudnić Ukrainie wybicie się na „gazową niepodległość”.

Najnowsze artykuły