icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Bojanowicz: Wojna szpiegów, czyli kto pierwszy przejmie złoża Arktyki

Powstała w 1996 roku Rada Arktyczna, w skład której wchodzą między innymi Rosja i Norwegia, zabiegała o spokój na Arktyce i jak najlepszą współpracę zaangażowanych w regionie stron. Sytuacja zaczęła się stopniowo zmieniać po objęciu władzy na Kremlu przez Władimira Putina. Obecny rosyjski prezydent jest żywo zainteresowany przywróceniem Moskwie wpływów na dawnych sowieckich terytoriach, nawet kosztem złamania międzynarodowych umów obowiązujących prawie od wieku – pisze Roma Bojanowicz, współpracowniczka BiznesAlert.pl.

Firmy wydobywcze, wojsko i szpiedzy

Sytuacja budzi ogromny niepokój Norwegii, dla której coraz większym problemem staje się wszechobecna rosyjska propaganda. Z jednej strony Kreml stara się wywołać chaos w regionie archipelagu Svalbard na Arktyce. Z drugiej zaś zabiega o przychylność miejscowej ludności dla działań w sprawach dla siebie ważnych – przejęciu do niedawna niedostępnych arktycznych złóż ropy, gazu i rzadkich minerałów. Szybkie ocieplanie klimatu na Biegunie Północnym powoduje topnienie lodowców, dzięki czemu wyścig po niedostępne jeszcze do niedawna surowce właśnie się rozpoczął. Działające od wielu lat na Arktyce rosyjskie firmy wydobywcze, wojsko oraz szpiedzy zapewniają Moskwie uprzywilejowaną pozycję, na co zdecydowanie nie chce się zgodzić Oslo. Ostry spór między dwoma największymi europejskimi producentami węglowodorów o naturalne bogactwa Arktyki wisi już w powietrzu.

Archipelag Svalbard znajduje się około 850 km na północ od kontynentalnej części Norwegii. Na jego największej wyspie Szpicbergenie znajduje się jedna z kilku polskich stacji badawczych na Arktyce – Stacja Polarna im. Stanisława Baranowskiego Instytutu Geografii i Rozwoju Regionalnego Uniwersytetu Wrocławskiego. Polska jest jednym z 42 państw, które przystąpiły do podpisanego w 1920 roku w Paryżu Traktatu Szpicbergeńskiego. Zgodnie z jego zapisami archipelag Svalbard stanowi własność Królestwa Norwegii. Pozostałe 41 państw-sygnatariuszy ma równe prawo do korzystania z zasobów naturalnych archipelagu i prowadzenia na jego terenie badań naukowych. Przez lata jedynie Rosja i Norwegia prowadziły w tym regonie działalność gospodarczą. Obecnie norweski rząd stoi na stanowisku, że jest jedynym dysponentem surowców znajdujących się pod półką otaczającą archipelag. W regionie prężnie rozwija się także turystyka, a cały Svalbard ma status strefy zdemilitaryzowanej z zastrzeżeniem możliwości interwencji militarnej sił NATO w przypadku naruszenia neutralności Archipelagu.

Korzystając z możliwości, które dawał Traktat Szpicbergeński, Związek Sowiecki (ZSRS) w latach 50. XX wieku intensywnie eksploatował złoża węgla, które znajdowały się na wyspach Svalbardu. W 1961 roku definitywnie zamknięto kopalnię Grumant i sowieckie przedsiębiorstwo Arktikugol skoncentrowało swoje wysiłki na prowadzeniu dwóch pozostałych czynnych kopalni w Barentsburgu i Piramiden. Ponownie rosyjskie firmy wróciły w okolice nieczynnego wyrobiska w Grumant w latach 1974–1975. Przeprowadzono wówczas pierwsze wiercenia w studni Grumantskaja-1. Według sowieckiego raportu z 1982 roku odwiert miał głębokość 3173 metrów, a badanie miało na celu „określenie wieku, składu materiałowego i właściwości fizycznych warstw mineralnych, które są częścią geologii lądu wyspy i przyległej półki”. Podobne odwierty wykonano również na Ziemi Franciszka Józefa, a także na wyspie Sverdrup na Morzu Kara. Jednak ze względu na ówczesną niską opłacalność ekonomiczną produkcji ropy ZSRS szybko zrezygnowało z dalszej realizacji tych projektów.

Norweski niepokój

Po wielu dziesięcioleciach, wraz z rozwojem nowych technologii oraz cofnięciem się czap lodowych skrywających do niedawna surowce Arktyki, Moskwa postanowiła powrócić do zarzuconych badań. W sierpniu 2019 roku Rosgieołogia, rosyjski państwowy holding odpowiedzialny za badania geologiczne i poszukiwanie nowych złóż, otrzymał zlecenie ponownego przebadania próbek pobranych 50 lat temu ze studni parametrycznych na wyspach Kołgujew (Bugrinskaja-1, Iżimka-Tarkskja-1, Zapadno-Piesczanoozerskja-3) i Zachodni Szpicbergen (studnia Grumantskaja-1). Najwyraźniej otrzymane wyniki były na tyle obiecujące, a potencjalna produkcja ropy naftowej na tyle ekonomicznie opłacalna, że skłoniło to Moskwę do zakwestionowania obowiązujących we Svalbardzie przepisów. Dodatkowo Rosja zwiększyła swoją obecność wojskową, co wzbudza uzasadniony niepokój po norweskiej stronie granicy.

4 lutego Rosja oddała pierwsze salwy w konflikcie o przejecie surowców znajdujących się pod dnem Morza Barentsa. Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow oskarżył Norwegię o utrudnianie prowadzenia działalności gospodarczej na obszarze Archipelagu Svalbard. Minister Ławrow zaprosił wówczas Oslo do konsultacji w sprawach dotyczących realizacji postanowień Traktatu Szpicbergeńskiego. Zdaniem Moskwy Norwegia celowo ogranicza jej możliwość „równego (korzystania – przyp.red.) z wolności dostępu i udziału” w eksploatacji surowców w regionie. Jak podaje agencja Reuters minister Ławrow zwrócił szczególną uwagę na kwestię procedury deportacyjnej skierowanej wyłącznie do rosyjskich obywateli. Natomiast sprawę ustanowienie strefy ochrony ryb i „rozszerzenie stref ochrony przyrody ograniczających działalność gospodarczą” określił jako nielegalną.

Te „nielegalne” ograniczenia zostały wprowadzone przez Norwegię w 2002 roku. Zaostrzone zostały wtedy przepisy ochrony środowiska naturalnego oraz te związane z powstaniem infrastruktury do przemysłowego wydobycia kopalin. Zgodnie z zaostrzonymi procedurami, każdy podmiot, który chce rozpocząć produkcję węglowodorów z arktycznych złóż, musi wystąpić o licencję na wydobycie ropy do Ministerstwa Ropy Naftowej i Energii. Koncesje te są zwykle przyznawane w ramach rund licencyjnych. W trakcie ich trwania ministerstwo informuje, na które obszary geograficzne (bloki) zostaną wydane poszczególne koncesje. Każda taka licencja może zawierać bardzo ściśle określone warunki prowadzenia działalności poszukiwawczej na obszarze koncesyjnym, w tym przestrzegać okresów ochronnych ryb, zwłaszcza w czasie tarła. Przed rozpoczęciem wiercenia poszukiwawczego licencjobiorca musi uzyskać również zezwolenie na badania od Dyrekcji ds. Ropy Naftowej oraz zezwolenia środowiskowe od Agencji Środowiska. Przed rozpoczęciem wiercenia poszukiwawczego, działalności produkcyjnej i przetwarzania licencjobiorcy są zobowiązani do uzyskania pozwolenia na zrzuty zanieczyszczeń określających limity zrzutu zanieczyszczeń produkcyjnych do morza i zasady postępowania z odpadami. Licencjobiorcy ponoszą także pełną odpowiedzialność za szkody spowodowane zanieczyszczeniem środowiska, niezależnie od tego czy skażenie było wynikiem umyślnego działania, czy wydarzyło się przypadkiem. Minister Ławrow, mimo tak restrykcyjnych przepisów i wyśrubowanych norm środowiskowych, zapowiedział: – Nie zamierzamy ograniczać naszej obecności w tym miejscu (Morze Barentsa- przyp.red.). Przeciwnie, mamy długoterminowe plany wzmocnienia, dywersyfikacji i modernizacji – według raportu GlobalData pt: „Arctic Exploitation” wśród największych koncernów naftowych i gazowych obecnych na Arktyce dominują firmy rosyjskie: Gazprom, Rosnieft, Novatek i Łukoil.

Podsycanie ognia

W odpowiedzi na zarzuty ze strony ministra Ławrowa 10 lutego Oslo przedstawiło raport Focus 2020 o zagrożeniach na jakie w 2020 roku będzie narażona Norwegia. Jedna z tez poruszonych przez generała porucznika Mortena Haga Lunde z norweskich służb wywiadowczych dotyczyła sytuacji na archipelagu Svalbard: rosyjska propaganda, obecna tam od lat, stara się podsycać nieporozumienia między Norwegią Arktyczną, a Kontynentalną. Zdaniem Oslo Rosja w coraz bardziej wyrafinowany i dostosowany do mentalności odbiorców sposób przekonuje mieszkańców Svarbaldu do podejmowania decyzji korzystnych dla Kremla. Wykorzystuje do tego nowoczesne narzędzia cyfrowe, dzięki którym rozpowszechniane są nieprawdziwe informacje, podano w raporcie wywiadowczym. Komentując powyższe doniesienia dla portalu The Barents Observer norweski minister obrony Frank-Bakke Jensen zwrócił uwagę na sytuację w graniczącym z Rosją regionie Finnmark, w którym znajduje się miasteczko Kirkenes.

Przygraniczne Kirkenes leży na zachodnim krańcu Północnego Szlaku Morskiego, około 130 mil od Murmańska i kwatery głównej sformowanej kilka lat temu na prawach okręgu wojskowego rosyjskiej Floty Północnej. Ze względu na swoje położenie miasteczko stało się w ostatnich latach centrum norwesko-rosyjskiej wojny szpiegowskiej. W 2012 roku został wprowadzony ruch bezwizowy dla mieszkańców pogranicza przez co w Kirkenes i okolicach jest zwykle wielu Rosjan. Norwegia przez lata starała się wspierać rozwój współpracy w tym obszarze przygranicznym. Teraz ten zbyt pobłażliwy stosunek do Moskwy mści się na Oslo. Coraz częściej słychać o rozmaitych naruszających bezpieczeństwo Norwegów działaniach, podejmowanych przez rosyjskie wojska. Wiosną 2019 roku rosyjska marynarka wojenna wielokrotnie testowało pociski rakietowe u wybrzeży Norwegii. Ujawniono również obecność rosyjskich komandosów, którzy trenowali na terytorium Norwegii. W tym samym roku, podczas wspólnych ćwiczeń lotnictwa NATO i krajów skandynawskich, doszło do zakłócania sygnałów GPS. Norwegia i Finlandia oskarżyły wówczas Moskwę o narażenie bezpieczeństwa cywilnych lotów w regionie. W lipcu 2019 roku rosyjska łódź podwodna o napędzie atomowym zapaliła się podczas manewrów w pobliżu Murmańska. Zginęło wówczas 14 marynarzy. Jak się potem okazało, ta jednostka najprawdopodobniej dysponowała sprzętem umożliwiającym monitoring informacji przekazywanych kablami biegnącymi pod morskim dnem.

Umacnianie pozycji

Przez ostatnie 10 lat Rosja zrobiła bardzo wiele, aby umocnić swoją obecność na Arktyce. Stworzone zostało Dowództwo Północnej Floty na prawach odrębnego, piątego okręgu wojskowego. Do ONZ trafił wniosek o poszerzenie granic Rosji o obszar 1,2 mln km² Szelfu Arktycznego. W grudniu 2015 roku roku prezydent Putin podpisał nową doktrynę wojskową, w której oficjalnie zapisano status Arktyki jako terytorium rosyjskiej strefy wpływów. W starych posowieckich bazach wojskowych na dalekiej północy zainstalowano najnowocześniejsze systemy obrony przeciwrakietowej, w tym radarowe i naziemne systemy naprowadzania. Powstały nowe porty przystosowane do przyjmowania łodzi podwodnych oraz lotniska. Nowoczesne stacje badawcze mogą teraz pełnić rolę zarówno stanowisk obserwacyjnych, jak i służyć do walki elektronicznej. Na Biegun Północny zostały skierowane atomowe łodzie podwodne, grupa myśliwców bojowych, a także zmotoryzowane brygady piechoty, wyposażone w specjalny sprzęt, dostosowany do eksploatacji w ekstremalnych warunkach pogodowych. Zwiększona została liczba patroli straży granicznej w regionie.

Taka jednostronna ekspansja militarna była możliwa, gdyż przez wiele lat po zakończeniu Zimnej Wojny Arktyka pozostawał poza sferą zainteresowania NATO. Jednak zbyt ekspansywne działania Rosji w regionie najwyraźniej skłoniły Państwa Sojuszu Północnoatlantyckiego do podjęcia działań mających zabezpieczyć ich interesy. Od 2019 roku jednym ze stałych elementów współpracy wojskowej NATO stały się wspólne ćwiczenia za Kołem Podbiegunowym. Zdaniem niektórych komentatorów Waszyngton zaczął naciskać na Oslo, aby służby norweskie dostarczyły więcej informacji na temat rosyjskiej floty północnej. Stany Zjednoczone opłaciły również modernizację stacji radarowej w Vardø niedaleko Kirkenes, dzięki czemu możliwe stało się wspólne zbieranie danych wywiadowczych. Czy realnie pomoże to zatrzymać ekspansję Moskwy na Arktyce? Szczerze w to wątpię.

Cicha wojna

Cicha wojna o Arktykę, która toczy się między dwoma największymi producentami węglowodorów w Europie, Norwegią i Rosją , nie powinna dziwić. Norwegia chce ochronić swoje terytorium i znajdujące się na nim zasoby. Oslo jest w pełni świadome zagrożenia ze strony rosyjskich czynników wpływu. Zwrócił na to uwagę norweski minister obrony narodowej Frank Bakke-Jensen komentując dla The Barents Observer raport FOCUS 2020. – Nie powinniśmy być naiwni: wiemy, że Rosja jest gotowa zastosować szeroki wachlarz metod do osiągania celów strategicznych poprzez różne narzędzia wpływu. (…) Wspólnym wątkiem są środki mające na celu podsycanie istniejących polaryzacji i podziałów w celu osłabienia zachodnich demokracji i wartości – podkreślił minister.

Natomiast rosyjska strategia faktów dokonanych w stylu: „Jesteśmy tu już od lat. I co nam zrobicie?” jak do tej pory doskonale się sprawdza. Dobrym tego przykładem jest sytuacja w Kirkenes i całym regionie Finnmark. Pod wpływem długoletniej rosyjskiej propagandy miejscowa ludność stała się bardzo prorosyjska. – Najwyższy czas, aby Norwegia zniosła sankcje wobec Rosji i zamiast tego wprowadziła podobne środki przeciwko USA – powiedziała przewodnicząca Rady Hrabstwa Finnmark Ragnhild Vassvik podczas uroczystości upamiętniających II Wojnę Światową jakie odbyły się w 2019 roku.

Dyktowanie warunków

Osobną kwestią jest to, dlaczego Kreml tak bardzo stara się o przejęcie kontroli nad Arktyką. Nie chodzi tu tylko o ustalenie stref wpływu między Rosją i NATO. Moskwa coraz bardziej rozpycha się na Arktyce, przejmując coraz większe obszary bogatej w zasoby naturalne lodowej pustyni. Postęp technologiczny jaki przez ostatnie kilkadziesiąt lat nastąpił w branży wydobywczej, wraz z najbardziej widocznym w regionach polarnych, ociepleniem klimatu działa na korzyść rosyjskich koncernów. Ponieważ obecnie eksploatowane źródła węglowodorów skończą się w przeciągu najbliższych 30 lat, nowe, czekające na odkrycie złoża stają się kuszącym kąskiem dla wszystkich, którzy maja do nich choćby potencjalny dostęp. Kreml bardzo potrzebuje pieniędzy na realizację politycznych ambicji prezydenta Władimira Putina, któremu najwyraźniej marzy się odrodzenie Rosji na północy i na wschodzie w granicach sprzed rozpadu ZSRS. A jedynym z niewielu zasobów jakim Rosja może podbić światowe rynki są węglowodory. Jeśli nie kupi ich dekarbonizująca się Unia Europejska, to zrobią to inne państwa, jak choćby Indie. W ciągu najbliższych kilku lat Północną Drogą Morską ma do nich popłynąć ropa z nowego rosyjskiego projektu wydobywczego Vostok Oil. Aby sprostać temu zadaniu Rosnieft rozpoczął prace nad budową nowej floty tankowców arktycznych. Międzynarodowa Agencja Energetyczna jest zdania, w ciągu dwóch najbliższych dekad Indie podwoją swoją konsumpcję surowców energetycznych, stając się w ten sposób ich największym odbiorcą. Być może już w niedalekiej przyszłości ten kto przejmie zasoby dalekiej północy naturalne, w tym niedostrzeganą obecnie wodę z czap polarnych, będzie dyktował warunki całej światowej gospodarce.

Jakóbik: Neutralność klimatyczna a reset z Rosją opalany wodorem z Nord Stream 2

Powstała w 1996 roku Rada Arktyczna, w skład której wchodzą między innymi Rosja i Norwegia, zabiegała o spokój na Arktyce i jak najlepszą współpracę zaangażowanych w regionie stron. Sytuacja zaczęła się stopniowo zmieniać po objęciu władzy na Kremlu przez Władimira Putina. Obecny rosyjski prezydent jest żywo zainteresowany przywróceniem Moskwie wpływów na dawnych sowieckich terytoriach, nawet kosztem złamania międzynarodowych umów obowiązujących prawie od wieku – pisze Roma Bojanowicz, współpracowniczka BiznesAlert.pl.

Firmy wydobywcze, wojsko i szpiedzy

Sytuacja budzi ogromny niepokój Norwegii, dla której coraz większym problemem staje się wszechobecna rosyjska propaganda. Z jednej strony Kreml stara się wywołać chaos w regionie archipelagu Svalbard na Arktyce. Z drugiej zaś zabiega o przychylność miejscowej ludności dla działań w sprawach dla siebie ważnych – przejęciu do niedawna niedostępnych arktycznych złóż ropy, gazu i rzadkich minerałów. Szybkie ocieplanie klimatu na Biegunie Północnym powoduje topnienie lodowców, dzięki czemu wyścig po niedostępne jeszcze do niedawna surowce właśnie się rozpoczął. Działające od wielu lat na Arktyce rosyjskie firmy wydobywcze, wojsko oraz szpiedzy zapewniają Moskwie uprzywilejowaną pozycję, na co zdecydowanie nie chce się zgodzić Oslo. Ostry spór między dwoma największymi europejskimi producentami węglowodorów o naturalne bogactwa Arktyki wisi już w powietrzu.

Archipelag Svalbard znajduje się około 850 km na północ od kontynentalnej części Norwegii. Na jego największej wyspie Szpicbergenie znajduje się jedna z kilku polskich stacji badawczych na Arktyce – Stacja Polarna im. Stanisława Baranowskiego Instytutu Geografii i Rozwoju Regionalnego Uniwersytetu Wrocławskiego. Polska jest jednym z 42 państw, które przystąpiły do podpisanego w 1920 roku w Paryżu Traktatu Szpicbergeńskiego. Zgodnie z jego zapisami archipelag Svalbard stanowi własność Królestwa Norwegii. Pozostałe 41 państw-sygnatariuszy ma równe prawo do korzystania z zasobów naturalnych archipelagu i prowadzenia na jego terenie badań naukowych. Przez lata jedynie Rosja i Norwegia prowadziły w tym regonie działalność gospodarczą. Obecnie norweski rząd stoi na stanowisku, że jest jedynym dysponentem surowców znajdujących się pod półką otaczającą archipelag. W regionie prężnie rozwija się także turystyka, a cały Svalbard ma status strefy zdemilitaryzowanej z zastrzeżeniem możliwości interwencji militarnej sił NATO w przypadku naruszenia neutralności Archipelagu.

Korzystając z możliwości, które dawał Traktat Szpicbergeński, Związek Sowiecki (ZSRS) w latach 50. XX wieku intensywnie eksploatował złoża węgla, które znajdowały się na wyspach Svalbardu. W 1961 roku definitywnie zamknięto kopalnię Grumant i sowieckie przedsiębiorstwo Arktikugol skoncentrowało swoje wysiłki na prowadzeniu dwóch pozostałych czynnych kopalni w Barentsburgu i Piramiden. Ponownie rosyjskie firmy wróciły w okolice nieczynnego wyrobiska w Grumant w latach 1974–1975. Przeprowadzono wówczas pierwsze wiercenia w studni Grumantskaja-1. Według sowieckiego raportu z 1982 roku odwiert miał głębokość 3173 metrów, a badanie miało na celu „określenie wieku, składu materiałowego i właściwości fizycznych warstw mineralnych, które są częścią geologii lądu wyspy i przyległej półki”. Podobne odwierty wykonano również na Ziemi Franciszka Józefa, a także na wyspie Sverdrup na Morzu Kara. Jednak ze względu na ówczesną niską opłacalność ekonomiczną produkcji ropy ZSRS szybko zrezygnowało z dalszej realizacji tych projektów.

Norweski niepokój

Po wielu dziesięcioleciach, wraz z rozwojem nowych technologii oraz cofnięciem się czap lodowych skrywających do niedawna surowce Arktyki, Moskwa postanowiła powrócić do zarzuconych badań. W sierpniu 2019 roku Rosgieołogia, rosyjski państwowy holding odpowiedzialny za badania geologiczne i poszukiwanie nowych złóż, otrzymał zlecenie ponownego przebadania próbek pobranych 50 lat temu ze studni parametrycznych na wyspach Kołgujew (Bugrinskaja-1, Iżimka-Tarkskja-1, Zapadno-Piesczanoozerskja-3) i Zachodni Szpicbergen (studnia Grumantskaja-1). Najwyraźniej otrzymane wyniki były na tyle obiecujące, a potencjalna produkcja ropy naftowej na tyle ekonomicznie opłacalna, że skłoniło to Moskwę do zakwestionowania obowiązujących we Svalbardzie przepisów. Dodatkowo Rosja zwiększyła swoją obecność wojskową, co wzbudza uzasadniony niepokój po norweskiej stronie granicy.

4 lutego Rosja oddała pierwsze salwy w konflikcie o przejecie surowców znajdujących się pod dnem Morza Barentsa. Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow oskarżył Norwegię o utrudnianie prowadzenia działalności gospodarczej na obszarze Archipelagu Svalbard. Minister Ławrow zaprosił wówczas Oslo do konsultacji w sprawach dotyczących realizacji postanowień Traktatu Szpicbergeńskiego. Zdaniem Moskwy Norwegia celowo ogranicza jej możliwość „równego (korzystania – przyp.red.) z wolności dostępu i udziału” w eksploatacji surowców w regionie. Jak podaje agencja Reuters minister Ławrow zwrócił szczególną uwagę na kwestię procedury deportacyjnej skierowanej wyłącznie do rosyjskich obywateli. Natomiast sprawę ustanowienie strefy ochrony ryb i „rozszerzenie stref ochrony przyrody ograniczających działalność gospodarczą” określił jako nielegalną.

Te „nielegalne” ograniczenia zostały wprowadzone przez Norwegię w 2002 roku. Zaostrzone zostały wtedy przepisy ochrony środowiska naturalnego oraz te związane z powstaniem infrastruktury do przemysłowego wydobycia kopalin. Zgodnie z zaostrzonymi procedurami, każdy podmiot, który chce rozpocząć produkcję węglowodorów z arktycznych złóż, musi wystąpić o licencję na wydobycie ropy do Ministerstwa Ropy Naftowej i Energii. Koncesje te są zwykle przyznawane w ramach rund licencyjnych. W trakcie ich trwania ministerstwo informuje, na które obszary geograficzne (bloki) zostaną wydane poszczególne koncesje. Każda taka licencja może zawierać bardzo ściśle określone warunki prowadzenia działalności poszukiwawczej na obszarze koncesyjnym, w tym przestrzegać okresów ochronnych ryb, zwłaszcza w czasie tarła. Przed rozpoczęciem wiercenia poszukiwawczego licencjobiorca musi uzyskać również zezwolenie na badania od Dyrekcji ds. Ropy Naftowej oraz zezwolenia środowiskowe od Agencji Środowiska. Przed rozpoczęciem wiercenia poszukiwawczego, działalności produkcyjnej i przetwarzania licencjobiorcy są zobowiązani do uzyskania pozwolenia na zrzuty zanieczyszczeń określających limity zrzutu zanieczyszczeń produkcyjnych do morza i zasady postępowania z odpadami. Licencjobiorcy ponoszą także pełną odpowiedzialność za szkody spowodowane zanieczyszczeniem środowiska, niezależnie od tego czy skażenie było wynikiem umyślnego działania, czy wydarzyło się przypadkiem. Minister Ławrow, mimo tak restrykcyjnych przepisów i wyśrubowanych norm środowiskowych, zapowiedział: – Nie zamierzamy ograniczać naszej obecności w tym miejscu (Morze Barentsa- przyp.red.). Przeciwnie, mamy długoterminowe plany wzmocnienia, dywersyfikacji i modernizacji – według raportu GlobalData pt: „Arctic Exploitation” wśród największych koncernów naftowych i gazowych obecnych na Arktyce dominują firmy rosyjskie: Gazprom, Rosnieft, Novatek i Łukoil.

Podsycanie ognia

W odpowiedzi na zarzuty ze strony ministra Ławrowa 10 lutego Oslo przedstawiło raport Focus 2020 o zagrożeniach na jakie w 2020 roku będzie narażona Norwegia. Jedna z tez poruszonych przez generała porucznika Mortena Haga Lunde z norweskich służb wywiadowczych dotyczyła sytuacji na archipelagu Svalbard: rosyjska propaganda, obecna tam od lat, stara się podsycać nieporozumienia między Norwegią Arktyczną, a Kontynentalną. Zdaniem Oslo Rosja w coraz bardziej wyrafinowany i dostosowany do mentalności odbiorców sposób przekonuje mieszkańców Svarbaldu do podejmowania decyzji korzystnych dla Kremla. Wykorzystuje do tego nowoczesne narzędzia cyfrowe, dzięki którym rozpowszechniane są nieprawdziwe informacje, podano w raporcie wywiadowczym. Komentując powyższe doniesienia dla portalu The Barents Observer norweski minister obrony Frank-Bakke Jensen zwrócił uwagę na sytuację w graniczącym z Rosją regionie Finnmark, w którym znajduje się miasteczko Kirkenes.

Przygraniczne Kirkenes leży na zachodnim krańcu Północnego Szlaku Morskiego, około 130 mil od Murmańska i kwatery głównej sformowanej kilka lat temu na prawach okręgu wojskowego rosyjskiej Floty Północnej. Ze względu na swoje położenie miasteczko stało się w ostatnich latach centrum norwesko-rosyjskiej wojny szpiegowskiej. W 2012 roku został wprowadzony ruch bezwizowy dla mieszkańców pogranicza przez co w Kirkenes i okolicach jest zwykle wielu Rosjan. Norwegia przez lata starała się wspierać rozwój współpracy w tym obszarze przygranicznym. Teraz ten zbyt pobłażliwy stosunek do Moskwy mści się na Oslo. Coraz częściej słychać o rozmaitych naruszających bezpieczeństwo Norwegów działaniach, podejmowanych przez rosyjskie wojska. Wiosną 2019 roku rosyjska marynarka wojenna wielokrotnie testowało pociski rakietowe u wybrzeży Norwegii. Ujawniono również obecność rosyjskich komandosów, którzy trenowali na terytorium Norwegii. W tym samym roku, podczas wspólnych ćwiczeń lotnictwa NATO i krajów skandynawskich, doszło do zakłócania sygnałów GPS. Norwegia i Finlandia oskarżyły wówczas Moskwę o narażenie bezpieczeństwa cywilnych lotów w regionie. W lipcu 2019 roku rosyjska łódź podwodna o napędzie atomowym zapaliła się podczas manewrów w pobliżu Murmańska. Zginęło wówczas 14 marynarzy. Jak się potem okazało, ta jednostka najprawdopodobniej dysponowała sprzętem umożliwiającym monitoring informacji przekazywanych kablami biegnącymi pod morskim dnem.

Umacnianie pozycji

Przez ostatnie 10 lat Rosja zrobiła bardzo wiele, aby umocnić swoją obecność na Arktyce. Stworzone zostało Dowództwo Północnej Floty na prawach odrębnego, piątego okręgu wojskowego. Do ONZ trafił wniosek o poszerzenie granic Rosji o obszar 1,2 mln km² Szelfu Arktycznego. W grudniu 2015 roku roku prezydent Putin podpisał nową doktrynę wojskową, w której oficjalnie zapisano status Arktyki jako terytorium rosyjskiej strefy wpływów. W starych posowieckich bazach wojskowych na dalekiej północy zainstalowano najnowocześniejsze systemy obrony przeciwrakietowej, w tym radarowe i naziemne systemy naprowadzania. Powstały nowe porty przystosowane do przyjmowania łodzi podwodnych oraz lotniska. Nowoczesne stacje badawcze mogą teraz pełnić rolę zarówno stanowisk obserwacyjnych, jak i służyć do walki elektronicznej. Na Biegun Północny zostały skierowane atomowe łodzie podwodne, grupa myśliwców bojowych, a także zmotoryzowane brygady piechoty, wyposażone w specjalny sprzęt, dostosowany do eksploatacji w ekstremalnych warunkach pogodowych. Zwiększona została liczba patroli straży granicznej w regionie.

Taka jednostronna ekspansja militarna była możliwa, gdyż przez wiele lat po zakończeniu Zimnej Wojny Arktyka pozostawał poza sferą zainteresowania NATO. Jednak zbyt ekspansywne działania Rosji w regionie najwyraźniej skłoniły Państwa Sojuszu Północnoatlantyckiego do podjęcia działań mających zabezpieczyć ich interesy. Od 2019 roku jednym ze stałych elementów współpracy wojskowej NATO stały się wspólne ćwiczenia za Kołem Podbiegunowym. Zdaniem niektórych komentatorów Waszyngton zaczął naciskać na Oslo, aby służby norweskie dostarczyły więcej informacji na temat rosyjskiej floty północnej. Stany Zjednoczone opłaciły również modernizację stacji radarowej w Vardø niedaleko Kirkenes, dzięki czemu możliwe stało się wspólne zbieranie danych wywiadowczych. Czy realnie pomoże to zatrzymać ekspansję Moskwy na Arktyce? Szczerze w to wątpię.

Cicha wojna

Cicha wojna o Arktykę, która toczy się między dwoma największymi producentami węglowodorów w Europie, Norwegią i Rosją , nie powinna dziwić. Norwegia chce ochronić swoje terytorium i znajdujące się na nim zasoby. Oslo jest w pełni świadome zagrożenia ze strony rosyjskich czynników wpływu. Zwrócił na to uwagę norweski minister obrony narodowej Frank Bakke-Jensen komentując dla The Barents Observer raport FOCUS 2020. – Nie powinniśmy być naiwni: wiemy, że Rosja jest gotowa zastosować szeroki wachlarz metod do osiągania celów strategicznych poprzez różne narzędzia wpływu. (…) Wspólnym wątkiem są środki mające na celu podsycanie istniejących polaryzacji i podziałów w celu osłabienia zachodnich demokracji i wartości – podkreślił minister.

Natomiast rosyjska strategia faktów dokonanych w stylu: „Jesteśmy tu już od lat. I co nam zrobicie?” jak do tej pory doskonale się sprawdza. Dobrym tego przykładem jest sytuacja w Kirkenes i całym regionie Finnmark. Pod wpływem długoletniej rosyjskiej propagandy miejscowa ludność stała się bardzo prorosyjska. – Najwyższy czas, aby Norwegia zniosła sankcje wobec Rosji i zamiast tego wprowadziła podobne środki przeciwko USA – powiedziała przewodnicząca Rady Hrabstwa Finnmark Ragnhild Vassvik podczas uroczystości upamiętniających II Wojnę Światową jakie odbyły się w 2019 roku.

Dyktowanie warunków

Osobną kwestią jest to, dlaczego Kreml tak bardzo stara się o przejęcie kontroli nad Arktyką. Nie chodzi tu tylko o ustalenie stref wpływu między Rosją i NATO. Moskwa coraz bardziej rozpycha się na Arktyce, przejmując coraz większe obszary bogatej w zasoby naturalne lodowej pustyni. Postęp technologiczny jaki przez ostatnie kilkadziesiąt lat nastąpił w branży wydobywczej, wraz z najbardziej widocznym w regionach polarnych, ociepleniem klimatu działa na korzyść rosyjskich koncernów. Ponieważ obecnie eksploatowane źródła węglowodorów skończą się w przeciągu najbliższych 30 lat, nowe, czekające na odkrycie złoża stają się kuszącym kąskiem dla wszystkich, którzy maja do nich choćby potencjalny dostęp. Kreml bardzo potrzebuje pieniędzy na realizację politycznych ambicji prezydenta Władimira Putina, któremu najwyraźniej marzy się odrodzenie Rosji na północy i na wschodzie w granicach sprzed rozpadu ZSRS. A jedynym z niewielu zasobów jakim Rosja może podbić światowe rynki są węglowodory. Jeśli nie kupi ich dekarbonizująca się Unia Europejska, to zrobią to inne państwa, jak choćby Indie. W ciągu najbliższych kilku lat Północną Drogą Morską ma do nich popłynąć ropa z nowego rosyjskiego projektu wydobywczego Vostok Oil. Aby sprostać temu zadaniu Rosnieft rozpoczął prace nad budową nowej floty tankowców arktycznych. Międzynarodowa Agencja Energetyczna jest zdania, w ciągu dwóch najbliższych dekad Indie podwoją swoją konsumpcję surowców energetycznych, stając się w ten sposób ich największym odbiorcą. Być może już w niedalekiej przyszłości ten kto przejmie zasoby dalekiej północy naturalne, w tym niedostrzeganą obecnie wodę z czap polarnych, będzie dyktował warunki całej światowej gospodarce.

Jakóbik: Neutralność klimatyczna a reset z Rosją opalany wodorem z Nord Stream 2

Najnowsze artykuły