KOMENTARZ
Łukasz Bugaj
Analityk, Dom Maklerski Ochrony Środowisko
Wczoraj w swoim kwartalnym raporcie Bank Światowy podniósł prognozę średniej ceny ropy naftowej na kolejne dwa lata, co zaczyna być nową regułą z uwagi na poprawiające się fundamenty fizycznego rynku energetycznego surowca.
Wpływ na to ma stabilizacja popytu połączona z oczekiwanym spadkiem produkcji w związku z decyzją OPEC o ograniczeniu wydobycia. Pewną oznaką poprawiających się fundamentów jest również ostatnio obserwowany spadek zapasów w USA, które przez ostatnie siedem tygodni zniżkowały aż o 26,5 mln baryłek.
Nawet jeżeli uwzględnimy wpływ huraganów, ciężko jest zanegować sygnał z tym związany, szczególnie że ma miejsce na przekór sezonowej tendencji, która faworyzuje wzrost zapasów w związku z obniżeniem aktywności rafinerii. Pamiętać przy tym trzeba, że produkcja ropy z amerykańskich złóż spadła już o prawie 12 proc. od swojego szczytu ustanowionego w II kwartale 2015 roku i aktualnie stabilizuje się na poziomie zbliżonym do 8,5 mln baryłek dziennie. Sam ten czynnik zredukował podaż surowca o ok. 1 mln baryłek dzienne, a kolejne tyle może dać cięcie produkcji przez OPEC, choć ostateczne decyzje na poziomie poszczególnych państw jeszcze nie zapadły i podlegają negocjacjom. W konsekwencji Bank Światowy podniósł średnioroczną cenę na przyszły rok z $53 do $55, co i tak jest skromnym ruchem na tle innych wskazujących poziom $60 w 2017 roku i $70 w kolejnym. Aby jednak tam dojść, trzeba najpierw sforsować techniczny opór w postaci poprzedniego szczytu z czerwca tego roku. W krótkim terminie nie dopuszcza do tego silniejszy dolar.
Źródło: CIRE.PL