Nic lepiej nie ilustruje szybko zmieniających się bułgarskich perspektyw niż przekonanie tamtejszego rządu oraz specjalistów, że skończy się era zależności Sofii od dostaw rosyjskiego gazu – czytamy w Financial Times.
W styczniu 2009 roku Bułgarzy oraz miejscowy przemysł zamarli, gdy w wyniku rosyjsko-ukraińskiego sporu Gazprom odciął dostawy surowca do Europy Środkowo-Wschodniej. Również dla Unii Europejskiej był to szok, gdyż zobaczyła jak nowe państwa członkowskie, które w 1989 roku oswobodziły się spod politycznej kontroli Sowietów, są podatne na embargo na rosyjski gaz.
Zdaniem ustępującej minister energetyki Temenużki Petkowej Bułgaria oraz jej partnerzy w UE wyciągnęli lekcję z kryzysu, który miał miejsce w 2009 roku.
– Pracowaliśmy, skupiając się na tym, aby zapobiec podobnej sytuacji, poprzez przejście w stronę dywersyfikacji tras oraz źródeł dostaw. Nasze działania są prowadzone w ramach wspólnej polityki energetycznej UE. Nie ma możliwości, aby powtórzyła się sytuacja z 2009 roku – powiedziała Petkowa.
Gazprom jest dla Bułgarii jedynym dostawcą gazu, który odpowiada za 90 procent zużywanego w tym kraju surowca. Łącznie Sofia jest w 2/3 uzależniona od dostaw rosyjskich surowców energetycznych – węgla, gazu, paliwa jądrowego i ropy.
Przy czym dzięki wsparciu Unii Europejskiej oraz Stanów Zjednoczonych ustępujący centro-prawicowy rząd poczynił postępy w kierunku zmniejszania zależności energetycznej od Rosji. Najbardziej ambitne plany obejmują otwarcie transgranicznego rurociągu, który ma przebiegać przez terytorium czterech państw, tj. Grecji, Rumunii, Serbii oraz Turcji, a także bułgarsko-grecki projekt budowy terminalu LNG w greckim porcie Alexandroupolis.
– Gazprom absolutnie nie jest w stanie bardziej rozgrywać kartą gazową i kogokolwiek zastraszać – stwierdził w rozmowie z Financial Times analityk rynku energetycznego oraz bułgarski ambasador w Rosji w latach 2000-2006 Ilian Wasilew.
Według jego szacunków do 2020 roku zużycie gazu w Bułgarii wzrośnie do 4 mld m3 wobec 3 mld m3 w bieżącym roku. Jego zdaniem dojdzie do tego w wyniku większego zapotrzebowania na surowiec w sektorze nawozowym. Niemniej jednak do 2020 roku Gazprom najprawdopodobniej dostarczy jedynie połowę zużywanego w Bułgarii gazu. Pierwszy działający transgraniczny gazociąg już łączy Bułgarię i Rumunię. Z punktu widzenia wolumenu dostarczanego gazu najistotniejsza będzie jednak magistrala pomiędzy Bułgarią i Grecją (ICGB). Według Petkovej budowa wartego 220 mln euro projektu rozpocznie się w przyszłym roku i zakończy na przełomie 2018 i 2019 roku.
– ICGB ma dla nas bardzo duże znaczenie – podkreślała Petkova, dodając, że projekt ten stwarza rzeczywistą możliwość dywersyfikacji źródeł dostaw, które będą pochodzić z regionu Morza Bałtyckiego.
Dla zapewnienia dostaw surowca z ICGB Bułgarzy podpisali z Azerami umowę na dostawę 1 mld m3 gazu rocznie ze złoża Szach Deniz. Azerska spółka Socar planuje rozpoczęcie dostaw w 2020 roku.
Dodatkowo krajowe wydobycie ropy stwarza Bułgarii kolejny wymiar do poszukiwania niezależności energetycznej. W październiku konsorcjum na czele z francuskim Totalem oraz austriackim OMV i hiszpańskim Resolem ogłosiło, że odnalazło na bułgarskim szelfie Morza Czarnego złoża ropy.
Ustępująca minister energetyki wiąże dużą nadzieję nie tylko z tym projektem, ale również z tym dotyczącym wydobycia głębinowego, na które Shell dostał 5-letnią licencję.
Financial Times