icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Perzyński: CCS to kropla w morzu potrzeb walki z emisją dwutlenku węgla

– Wyłapywanie dwutlenku węgla (CCS) prezentuje się obiecująco, choć tak naprawdę to kropla w morzu potrzeb, a technologia jest deklasowana przez naturę, gdyż połowę emitowanego CO2 wyłapują rośliny i oceany – pisze Jacek Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.

Scenariusz natychmiastowych cięć emisji gazów cieplarnianych w najbliższych latach jest nierealny, dlatego trzeba opracowywać i udoskonalać obecne technologie, aby zmniejszyć wpływ na zmiany klimatu.

Raporty Międzynarodowego Zespołu do Zmian Klimatu (IPCC) mówią, że trzeba już teraz rozpocząć ten proces, aby usunąć z atmosfery spore ilości dwutlenku węgla i innych związków. Zgodnie z międzynarodowymi porozumieniami celem jest osiągnięcie zerowych emisji netto najpóźniej do 2050 roku.

Emisją cały czas rosną

Należy wspomnieć, że wraz z nastaniem epoki przemysłowej w XVIII wieku do atmosfery zaczęto emitować ogromne ilości zanieczyszczeń, jednak w tym czasie nikt nie zdawał sobie sprawy ze szkodliwości tego działania. Od początku epoki do atmosfery wyemitowano ok. 600 gigaton węgla (mld ton), a w przeliczeniu na CO2 jest to ok. 2200 gigaton.

W tym kontekście nie można pominąć zbawiennej roli natury, ponieważ nieco ponad połowę wchłonęły oceany i roślinność, ale pozostałe 1000 gigaton dwutlenku węgla wciąż jest obecne w naszej atmosferze.

Niestety emisje zamiast spadać cały czas rosną. W 2022 roku światowy przemysł i gospodarka wyemitowała ok. 36 gigaton. W tym przypadku nie można nieustannie liczyć na pomoc oceanów, gdyż naukowcy zauważyli ocieplanie się mórz i oceanów, co jest skutkiem zbyt dużych emisji, więc koło ratunkowe ludzkości zaczyna się kończyć.

Naukowcy z Uniwersytetu w Oksfordzie i kilku innych europejskich uczelni w raporcie „State of Carbon Dioxide Removal” ze stycznia tego roku ocenili, że techniczne możliwości CCS pozwalają nam na wyłapywanie ok. 2 gigaton CO2, co stanowi zaledwie 5 procent tego co emituje ludzkość.

Jednak wraz z postępem technologicznym zdolności wyłapywania dwutlenku węgla będą rosnąć. Według ekspertów IPCC za 20 lat ludzkość będzie w stanie usuwać z atmosfery 10-15 gigaton CO2 rocznie, a w 2050 roku aż 50 gigaton.

Drzewa mają wielką moc, ale…

Ogromne ilości gazów cieplarnianych mogłyby być pochłaniane przez drzewa. Obecnie lasy zajmują ok. 40 mln km kw. powierzchni, czyli ok. 28 procent powierzchni Ziemi.

Interesujące jest, że według magazynu „Science” gdyby dodatkowo zalesić 10 mln km kw., czuli przywrócenie stanu sprzed epoki przemysłowej, wówczas nowe drzewa mogłyby pochłaniać 600-700 gigaton gazu.

Należy przyznać, że szacunki ten wyglądają obiecująco, ale wykonanie tego zadanie jest niezwykle skomplikowane.

Przede wszystkim wygospodarowanie przestrzeni 10 mln km kw. nie jest proste, ponieważ areał ten jest równy powierzchni Europy lub Chin. Ponadto wyrośniecie lasu zajmuje dekady, a w międzyczasie trzeba dbać o nawodnienie, a także chronić drzewostany przed szkodnikami oraz pożarami.

Przestroga z zalesiania płynie z Chin

Co ważne, zalesienie w Chinach powinno być dla nas nauczką. Od ponad 30 lat jest prowadzana kampania mająca na calu odbudowanie i rozwój obszarów leśnych, które były nieustannie karczowane od czasów wielkiego skoku w latach 1958-1962.

Miasto Chongqing (zachodnie Chiny) jest tu dobrym przykładem. W okresie intensywnego wytopu i produkcji stali wszystkie lasy w Chongqing zostały wycięte, co doprowadziło do tego, że w 1960 roku stopa lesistości spadła niemal do zera.

W latach 80. udało się odwrócić ten proces. W kolejnych latach powierzchnia lasów rosła, a w 2020 roku powierzchnia drzewostanów doszła do niecałych 50 procent.

Z drugiej strony w wyniku gwałtownej kampanii zalesianie lokalni urzędnicy nie poświęcili zbyt dużo czasu na analizy i lokalną florę, co spowodowało sadzenie drzew obcych gatunkowo. Źle dopasowane do lokalnego klimatu rośliny obniżają poziom wód gruntowych i degradują środowisko. W efekcie obumierające drzewa oddają pochłonięty dwutlenek węgla do atmosfery.

Szwajcarzy mają doświadczenie

W 2021 roku na Islandii uruchomiono największą na świecie instalację do bezpośredniego wychwytywania dwutlenku węgla z powietrza w ilości 4 tys. ton gazu, prowadzonej przez szwajcarski startup Climeworks AG. Co ważne, pod koniec 2022 roku zaczęto budować dziewięciokrotnie większych pochłaniaczy.

Dzięki zastosowaniu specjalnych filtrów dwutlenek węgla jest wtłaczany głęboko pod ziemię, gdzie ulega mineralizacji i zamienia się w skałę.

Założyciel szwajcarskiego startupu deklaruje, że do 2050 roku będzie chciał wyłapywać z atmosfery 1 gigatonę gazu rocznie.

Polska też ma plany CCS

W 2024 roku Grupa Orlen zamierza podjąć decyzję inwestycyjną w sprawie złoża Polaris na Morzu Barentsa, po objęciu połowy udziałów w koncesji na magazynowanie w nim dwutlenku węgla, którą to koncesję posiada norweska firma Horisont Energi. Polaris ma pojemność szacowaną na 100 mln ton CO2 i roczną zdolność zatłaczania na poziomie 4-8 mln ton rocznie, z czego Orlenowi przypadłaby połowa. Swoją część Horisont Energi zamierza wykorzystać do zatłaczania CO2 powstałego w procesie produkcji amoniaku z gazu ziemnego. Norweska firma planuje zbudować taką fabrykę na północy Norwegii. Zatłaczanie złoża Polaris miałoby ruszyć około 2028-2029 roku.

W strategii do 2030 roki Orlen zakłada, że pod koniec dekady będzie w stanie sekwestrować lub zagospodarować 3 mln ton CO2 rocznie, nie tylko na potrzeby obniżenia własnych emisji, sięgających obecnie 20 mln ton rocznie, ale również jako usługa komercyjna.

CCS ma wady

Maszyny wyłapujące CO2 zajmują mało przestrzeni, ale do pracy wymagają bardzo dużej ilości energii, co w tym kontekście instalowanie będzie uzależnione od możliwości produkcji OZE w regionie lub kraju.

Co ważne, naukowcy wciąż nie znaleźli sposobu na zagospodarowanie z gigatonami wyłapanego gazu. Niewielka część może być wykorzystana jako paliwo w przemyśle hutniczym, jednak większość musiałby zostać wtłoczona pod powierzchnię ziemi, gdzie uległaby przeobrażeniu w inne minerały, choć przedsięwzięcie to jest nierentowne.

Interesujące jest, że światowe koncerny energetyczne optują za wykorzystaniem CCS w wydobyciu ropy i gazu. Firmy deklarują chęć wtłaczania gazu  do starych złóż ropy, choć tak naprawdę ma to im pozwolić do jak najdłuższego wydobycia węglowodorów. W ten sposób technologia zamiast ratować klimat, przedłużyłaby działalność branży kopalnej.

Podsumowując, technologia wyłapywania dwutlenku węgla jest jeszcze w fazie badań, a efekty nie są jeszcze w pełni wymierne. Jednak nie oznacza to, że należy porzucić sposoby na zmniejszanie emisji gazów cieplarnianych.

Najważniejsze, aby nie okazało się, że masowe usuwanie CO2 z atmosfery nie posłużyło do przedłużenia życia koncernom energetycznym, które odpowiadają za lwią część światowych emisji.

Perzyński: CCS, czyli czy Polakom uda się uwięzić dwutlenek węgla pod dnem morza? (ANALIZA)

– Wyłapywanie dwutlenku węgla (CCS) prezentuje się obiecująco, choć tak naprawdę to kropla w morzu potrzeb, a technologia jest deklasowana przez naturę, gdyż połowę emitowanego CO2 wyłapują rośliny i oceany – pisze Jacek Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.

Scenariusz natychmiastowych cięć emisji gazów cieplarnianych w najbliższych latach jest nierealny, dlatego trzeba opracowywać i udoskonalać obecne technologie, aby zmniejszyć wpływ na zmiany klimatu.

Raporty Międzynarodowego Zespołu do Zmian Klimatu (IPCC) mówią, że trzeba już teraz rozpocząć ten proces, aby usunąć z atmosfery spore ilości dwutlenku węgla i innych związków. Zgodnie z międzynarodowymi porozumieniami celem jest osiągnięcie zerowych emisji netto najpóźniej do 2050 roku.

Emisją cały czas rosną

Należy wspomnieć, że wraz z nastaniem epoki przemysłowej w XVIII wieku do atmosfery zaczęto emitować ogromne ilości zanieczyszczeń, jednak w tym czasie nikt nie zdawał sobie sprawy ze szkodliwości tego działania. Od początku epoki do atmosfery wyemitowano ok. 600 gigaton węgla (mld ton), a w przeliczeniu na CO2 jest to ok. 2200 gigaton.

W tym kontekście nie można pominąć zbawiennej roli natury, ponieważ nieco ponad połowę wchłonęły oceany i roślinność, ale pozostałe 1000 gigaton dwutlenku węgla wciąż jest obecne w naszej atmosferze.

Niestety emisje zamiast spadać cały czas rosną. W 2022 roku światowy przemysł i gospodarka wyemitowała ok. 36 gigaton. W tym przypadku nie można nieustannie liczyć na pomoc oceanów, gdyż naukowcy zauważyli ocieplanie się mórz i oceanów, co jest skutkiem zbyt dużych emisji, więc koło ratunkowe ludzkości zaczyna się kończyć.

Naukowcy z Uniwersytetu w Oksfordzie i kilku innych europejskich uczelni w raporcie „State of Carbon Dioxide Removal” ze stycznia tego roku ocenili, że techniczne możliwości CCS pozwalają nam na wyłapywanie ok. 2 gigaton CO2, co stanowi zaledwie 5 procent tego co emituje ludzkość.

Jednak wraz z postępem technologicznym zdolności wyłapywania dwutlenku węgla będą rosnąć. Według ekspertów IPCC za 20 lat ludzkość będzie w stanie usuwać z atmosfery 10-15 gigaton CO2 rocznie, a w 2050 roku aż 50 gigaton.

Drzewa mają wielką moc, ale…

Ogromne ilości gazów cieplarnianych mogłyby być pochłaniane przez drzewa. Obecnie lasy zajmują ok. 40 mln km kw. powierzchni, czyli ok. 28 procent powierzchni Ziemi.

Interesujące jest, że według magazynu „Science” gdyby dodatkowo zalesić 10 mln km kw., czuli przywrócenie stanu sprzed epoki przemysłowej, wówczas nowe drzewa mogłyby pochłaniać 600-700 gigaton gazu.

Należy przyznać, że szacunki ten wyglądają obiecująco, ale wykonanie tego zadanie jest niezwykle skomplikowane.

Przede wszystkim wygospodarowanie przestrzeni 10 mln km kw. nie jest proste, ponieważ areał ten jest równy powierzchni Europy lub Chin. Ponadto wyrośniecie lasu zajmuje dekady, a w międzyczasie trzeba dbać o nawodnienie, a także chronić drzewostany przed szkodnikami oraz pożarami.

Przestroga z zalesiania płynie z Chin

Co ważne, zalesienie w Chinach powinno być dla nas nauczką. Od ponad 30 lat jest prowadzana kampania mająca na calu odbudowanie i rozwój obszarów leśnych, które były nieustannie karczowane od czasów wielkiego skoku w latach 1958-1962.

Miasto Chongqing (zachodnie Chiny) jest tu dobrym przykładem. W okresie intensywnego wytopu i produkcji stali wszystkie lasy w Chongqing zostały wycięte, co doprowadziło do tego, że w 1960 roku stopa lesistości spadła niemal do zera.

W latach 80. udało się odwrócić ten proces. W kolejnych latach powierzchnia lasów rosła, a w 2020 roku powierzchnia drzewostanów doszła do niecałych 50 procent.

Z drugiej strony w wyniku gwałtownej kampanii zalesianie lokalni urzędnicy nie poświęcili zbyt dużo czasu na analizy i lokalną florę, co spowodowało sadzenie drzew obcych gatunkowo. Źle dopasowane do lokalnego klimatu rośliny obniżają poziom wód gruntowych i degradują środowisko. W efekcie obumierające drzewa oddają pochłonięty dwutlenek węgla do atmosfery.

Szwajcarzy mają doświadczenie

W 2021 roku na Islandii uruchomiono największą na świecie instalację do bezpośredniego wychwytywania dwutlenku węgla z powietrza w ilości 4 tys. ton gazu, prowadzonej przez szwajcarski startup Climeworks AG. Co ważne, pod koniec 2022 roku zaczęto budować dziewięciokrotnie większych pochłaniaczy.

Dzięki zastosowaniu specjalnych filtrów dwutlenek węgla jest wtłaczany głęboko pod ziemię, gdzie ulega mineralizacji i zamienia się w skałę.

Założyciel szwajcarskiego startupu deklaruje, że do 2050 roku będzie chciał wyłapywać z atmosfery 1 gigatonę gazu rocznie.

Polska też ma plany CCS

W 2024 roku Grupa Orlen zamierza podjąć decyzję inwestycyjną w sprawie złoża Polaris na Morzu Barentsa, po objęciu połowy udziałów w koncesji na magazynowanie w nim dwutlenku węgla, którą to koncesję posiada norweska firma Horisont Energi. Polaris ma pojemność szacowaną na 100 mln ton CO2 i roczną zdolność zatłaczania na poziomie 4-8 mln ton rocznie, z czego Orlenowi przypadłaby połowa. Swoją część Horisont Energi zamierza wykorzystać do zatłaczania CO2 powstałego w procesie produkcji amoniaku z gazu ziemnego. Norweska firma planuje zbudować taką fabrykę na północy Norwegii. Zatłaczanie złoża Polaris miałoby ruszyć około 2028-2029 roku.

W strategii do 2030 roki Orlen zakłada, że pod koniec dekady będzie w stanie sekwestrować lub zagospodarować 3 mln ton CO2 rocznie, nie tylko na potrzeby obniżenia własnych emisji, sięgających obecnie 20 mln ton rocznie, ale również jako usługa komercyjna.

CCS ma wady

Maszyny wyłapujące CO2 zajmują mało przestrzeni, ale do pracy wymagają bardzo dużej ilości energii, co w tym kontekście instalowanie będzie uzależnione od możliwości produkcji OZE w regionie lub kraju.

Co ważne, naukowcy wciąż nie znaleźli sposobu na zagospodarowanie z gigatonami wyłapanego gazu. Niewielka część może być wykorzystana jako paliwo w przemyśle hutniczym, jednak większość musiałby zostać wtłoczona pod powierzchnię ziemi, gdzie uległaby przeobrażeniu w inne minerały, choć przedsięwzięcie to jest nierentowne.

Interesujące jest, że światowe koncerny energetyczne optują za wykorzystaniem CCS w wydobyciu ropy i gazu. Firmy deklarują chęć wtłaczania gazu  do starych złóż ropy, choć tak naprawdę ma to im pozwolić do jak najdłuższego wydobycia węglowodorów. W ten sposób technologia zamiast ratować klimat, przedłużyłaby działalność branży kopalnej.

Podsumowując, technologia wyłapywania dwutlenku węgla jest jeszcze w fazie badań, a efekty nie są jeszcze w pełni wymierne. Jednak nie oznacza to, że należy porzucić sposoby na zmniejszanie emisji gazów cieplarnianych.

Najważniejsze, aby nie okazało się, że masowe usuwanie CO2 z atmosfery nie posłużyło do przedłużenia życia koncernom energetycznym, które odpowiadają za lwią część światowych emisji.

Perzyński: CCS, czyli czy Polakom uda się uwięzić dwutlenek węgla pod dnem morza? (ANALIZA)

Najnowsze artykuły