Z punktu widzenia bezpieczeństwa osób najbardziej narażonych na ubóstwo energetyczne zamrożenie cen energii nie jest w żaden sposób lepszym rozwiązaniem od innych form wsparcia np. rozdysponowanych przez Miejskie i Gminne Ośrodki Pomocy Społecznej. Dla firm energetycznych ma to fundamentalne znaczenie, o tyle, że mogą funkcjonować w warunkach rynkowych, dzięki czemu mają szansę na “zdrowy” bilans oraz wpływy potrzebne na pokrycie np. inwestycji w infrastrukturę. Dodatkowo, urealnienie cen za energię daje bodziec zachęcający do oszczędzania energii lub sięgnięcie po bardziej energooszczędne rozwiązania – pisze Maryjka Szurowska, współpracowniczka BiznesAlert.pl.
- Zamrożenie cen odbije się w kondycji finansowej firmy energetycznej, rekompensaty zostawią swój ślad w budżecie państwa – ostrzega Maryjka Szurowska.
- Prywatne spółki energetyczne przyznają, że taki sposób ochrony wrażliwych odbiorców kosztuje je bardzo dużo pracy administracyjnej i sugerują, że firmy energetyczne nie są podmiotami, które powinny chronić wrażliwych odbiorców. Ich zdaniem od tego są MOPS-y i GOPS-y – ocenia autorka tekstu.
Wszystko zaczyna się w Ukrainie
To było dokładnie 10 lat temu. W lutym 2014 roku Wiktor Janukowycz został obalony i zastąpiony przez pierwszy rząd Arsenija Jaceniuka. W marcu 2014 r. Międzynarodowy Fundusz Walutowy zażądał od Ukrainy zreformowania dopłat do cen gazu ziemnego w zamian za pakiet pomocowy w wysokości około 15 miliardów dolarów. Jednym z oczekiwanych efektów była 50-proc. podwyżka cen gazu ziemnego sprzedawanego konsumentom krajowym.
Dlaczego MFW chciało tak solidnie dać po kieszeni obywatelom Ukrainy? W jednym z raportów krajowych dot. Ukrainy pisali: “Przynoszący straty i nieprzejrzysty sektor gazowy w Ukrainie mocno obciąża finanse publiczne, sektory powiązane i całą gospodarkę. Bardzo niskie taryfy za gaz dla gospodarstw domowych i ciepłownictwa zachęcają do nadmiernego zużycia energii i prowadzą do dużych strat quasi-fiskalnych Naftohazu (państwowy gigant gazowy w Ukrainie – przyp. aut.), zwiększają import gazu, zniechęcają do inwestycji w produkcję krajową i powodują problemy z zarządzaniem”. Litania nieszczęść, ułożonych jak kostki domina.
Limity nakładane na ceny energii mają na celu ograniczenie wpływu rynku na to, ile konsument finalnie zapłaci za gaz, czy energię elektryczną. W Polsce, jak i w większości krajów po transformacji ustrojowej, przyzwyczajeni jesteśmy, że rząd dba o to, aby konsumenci nie zapłacili zbyt wiele. Wręcz można to nazwać oczekiwaniem. Jednak gdzie drwa rąbią tam wióry lecą – ukraińska litania nieszczęść nie jest ograniczona tylko do tego kraju. Zamrożenie cen odbije się w kondycji finansowej firmy energetycznej, rekompensaty zostawią swój ślad w budżecie państwa. Do tego dojdzie cięcie wydatków inwestycyjnych w infrastrukturę, a po stronie konsumenta do nadmiernego korzystania z energii (w kontekście dostępności surowca) oraz w braku inwestycji w rozwiązania energooszczędne. I z tym przyjdzie nam się zmierzyć.
Tymczasem w Polsce
Ceny mają być mrożone do czerwca 2024 roku. Źródłem finansowania są między innymi składki na Fundusz Wypłaty Różnic Ceny, które uiszczają spółki energetyczne od nadmiarowych przychodów. Spółka Orlen wyliczyła, że będzie ją to kosztowało 3,1 mld zł w postaci odpisów w sektorze wydobycie. Prywatne spółki energetyczne przyznają, że taki sposób ochrony wrażliwych odbiorców kosztuje je bardzo dużo pracy administracyjnej i sugerują, że firmy energetyczne nie są podmiotami, które powinny chronić wrażliwych odbiorców. Ich zdaniem od tego są MOPS-y i GOPS-y, które mają rozwinięte struktury, znają mieszkańców swoich terenów i zdecydowanie mniejszym kosztem i przy mniejszym prawdopodobieństwie pomyłki mogą być dysponentem rządowego wsparcia.
To podejście jest tożsame z wizją MFW, którą instytucja wypracowała w 2014 r., aby uzdrowić ukraiński sektor gazowy.
“Aby rozwiązać te problemy, nasze reformy mają na celu: (i) zapewnienie Naftohazowi rentowności poprzez podniesienie cen gazu i ogrzewania do poziomu zwrotu kosztów w oparciu o międzynarodowe ceny gazu, wzmocnienie zarządzania i restrukturyzację firmy; (ii) wzmocnienie sieci bezpieczeństwa socjalnego związanego z energią, aby zapewnić odpowiednie wsparcie dla najbardziej narażonych; oraz (iii) podjęcie uzupełniających reform strukturalnych w celu przyciągnięcia inwestycji kapitałowych, zwiększenia efektywności energetycznej i wspierania niezależności energetycznej.”
W zasadzie jednak nie musimy szukać przykładów za granicą. Jednym z energetycznych efektów wojny w Ukrainie była wysoka cena i braki węgla opałowego na polskim rynku. Rząd wtedy rekompensował gospodarstwom domowym ogrzewającym tym surowcem wzrost cen kwotą 3000 zł. Pieniędzmi dysponowały MOPS-y i GOPS-y. Handlarze węglem określali cenę na podstawie sytuacji rynkowej i nie musieli dostosowywać się do taryf. To sprawiło, że konsumenci sami decydowali, ile chcą zużyć węgla w tej cenie, a jednocześnie kwota 3 tys. dawała gwarancję, że będą mieli z czego zapłacić za opał. Dzięki temu był zarówno czynnik zachęcający do oszczędności energii jak i ochrona wrażliwych konsumentów. A ze strony biznesowej nie było zaburzeń na rynku, który mógł działać według “naturalnych” prawideł. Dlaczego zatem nie skorzystać z własnego know-how także w kwestii innych nośników energii?
Ukraina zaczyna odczuwać niedobór energii po nowych atakach Rosji. Apel do mieszkańców