icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Cetnar: Współpraca jądrowa z Chinami może być dla Polski atrakcyjna (ROZMOWA)

W rozmowie z portalem BiznesAlert.pl dr hab. inż. Jerzy Cetnar, prof. nadzw. kierownik Katedry Energetyki Jądrowej na Wydziale Energetyki i Paliw Akademii Górniczo-Hutniczej mówił o perspektywach współpracy Polski z Chinami w obszarze energetyki jądrowej. Według niego mogła być ona atrakcyjna.

Na ile realna jest współpraca polsko-chińska w obszarze energetyki jądrowej?

dr hab. Jerzy Cetnar: Zależy to od determinacji polskiego rządu, a tej nie widać. Wydatki na badania są szczątkowe, a kompetencje w zaniku, więc problem leży raczej po polskiej stronie. Chiny mają w tym obszarze duży potencjał, a stereotypy o chińskim zacofaniu technologicznym od dawna są nieaktualne. Stają się one najważniejszym producentem systemów jądrowych i dostawcą technologii. Przeszkody w nawiązaniu współpracy na tym polu leżą głównie po stronie polskiej.

Polski miks energetyczny zakłada 60-procentowy udział węgla. O pozostałych 40 procentach wiadomo niewiele, mowa była między innymi o energii atomowej. Na ile wydaje się to Panu możliwe?

Wcześniej czy później Polska zmuszona będzie do przejścia na energię atomową. Kwestią otwartą pozostaje rachunek zysków i strat. Polska będzie musiała ponieść koszty budowy odpowiedniej infrastruktury oraz wykształcenia odpowiednich kadr. Oba procesy są drogie i długotrwałe. Biorąc pod uwagę trendy polityki światowej i europejskiej, które zakładają redukcję emisji dwutlenku węgla, łatwo przewidzieć, że koszty funkcjonowania gospodarek opartych na paliwach kopalnych będą rosły.

Wiele osób obawia się o bezpieczeństwo technologii pochodzących z Chin, które mają mniejsze i krótsze doświadczenie na polu energetyki niż Francuzi czy Rosjanie.

Potencjał produkcji systemów jądrowych w świecie zachodnim właściwie zanika. Konkurencyjność Europy jako dostawcy technologii jądrowej kompromituje się na przeciągających się budowach elektrowni jądrowych w Finlandii i we Francji. W USA właśnie bankrutuje Westinghouse. Dlatego plany budowy elektrowni atomowej w Wielkiej Brytanii będą się opierać o technologie chińskie i to na chińskich standardach oparte będą moce wytwórcze, dbałość o jakość i sposób wytwarzania. Są one konkurencyjne wobec standardów amerykańskich czy francuskich w tym sensie, że Chińczycy budują swoje elektrownie dwa razy szybciej, co znacznie zmniejsza koszty budowy.

Czy wynika z tego, że rynek europejski jest dla Chin atrakcyjny?

Chiny to ogromny kraj, którego rozwój polega na eksporcie. Wraz ze wzrostem potencjału eksport ten odszedł od produktów nisko przetworzonych do wyższych technologii. Tak samo miała się sprawa z Koreą, która 30 lat temu była synonimem producenta tandety, a dziś jej dobrem eksportowym są głównie wysokie technologie.

W Europie Środkowo-Wschodniej kraje takie jak Czechy czy Rumunia prowadzą rozmowy z Chinami na temat budowy elektrowni atomowych. Daje się jednak odczuć pewien opór, czy słusznie?

Bezpieczeństwo i jakość instalacji atomowych zależy przede wszystkim od kompetencji kraju, w którym są one wytwarzane. Moim zdaniem pokutują tu stereotypy na temat Chin. Musimy zrozumieć, że jest to jeden z najbardziej zaawansowanych technologicznie krajów na świecie: latają w kosmos, mają koleje magnetyczne i budują najwyższe wieżowce. Dlatego uważam, że nie ma powodów do obaw o stan techniczny ich instalacji atomowych.

Pod adresem Chin padają jednak oskarżenia o szpiegostwo gospodarcze, czyli hakerstwo mające na celu kradzież technologii, na przykład z USA. Czy nie rzuca to cienia nawet na ich własne, dobre technologie?

Tutaj każdy projekt należałoby rozpatrywać osobno. Najważniejsze i jednocześnie najbardziej strzeżone technologie to know-how związany z produkcją materiałów. Tego nikt nikomu nie udostępnia. Nie da się tego ukraść, trzeba to opanować. Tego typu oskarżenia należy rozumieć jako element wojny psychologicznej.

Jeśli mielibyśmy wybierać jakieś technologie, to które?

Technologia to jedna rzecz, rzeczą inną jest polityka i strategia, którą dany kraj wybierze. Polska musi zdecydować, czy chce kupić all in one, czy chce budować własne kompetencje. W obu przypadkach współpraca z krajem takim jak Chiny może być atrakcyjna – jest to jedyne państwo, które zwiększa zaangażowanie w budowę i rozwój technologii atomowej. Właściwie jest to jedyny realny dostawca, którego potencjał wytwórczy oraz rozwój technologii będzie rósł. Rosję, z którą współpraca na tym polu jest niemożliwa ze względu na obecną sytuację polityczną możemy pominąć, a wielkie potęgi jądrowe takie jak Francja, USA oraz Japonia potencjalnie mogą oferować budowę elektrowni jądrowej i robiły to w przeszłości zmagają się z szeregiem problemów. Są to kwestie natury strategicznej, kosztowej, a także postępującej dezintegracji pełnego łańcucha technologicznego obejmującego całość niezbędnych działań prawnych oraz technologicznych. Problemy te mogą wpływać na realne możliwości oferowania przez te kraje systemów jądrowych w przyszłości a w konsekwencji przejęcie tej roli przez Chiny.

Rozmawiał Piotr Stępiński

W rozmowie z portalem BiznesAlert.pl dr hab. inż. Jerzy Cetnar, prof. nadzw. kierownik Katedry Energetyki Jądrowej na Wydziale Energetyki i Paliw Akademii Górniczo-Hutniczej mówił o perspektywach współpracy Polski z Chinami w obszarze energetyki jądrowej. Według niego mogła być ona atrakcyjna.

Na ile realna jest współpraca polsko-chińska w obszarze energetyki jądrowej?

dr hab. Jerzy Cetnar: Zależy to od determinacji polskiego rządu, a tej nie widać. Wydatki na badania są szczątkowe, a kompetencje w zaniku, więc problem leży raczej po polskiej stronie. Chiny mają w tym obszarze duży potencjał, a stereotypy o chińskim zacofaniu technologicznym od dawna są nieaktualne. Stają się one najważniejszym producentem systemów jądrowych i dostawcą technologii. Przeszkody w nawiązaniu współpracy na tym polu leżą głównie po stronie polskiej.

Polski miks energetyczny zakłada 60-procentowy udział węgla. O pozostałych 40 procentach wiadomo niewiele, mowa była między innymi o energii atomowej. Na ile wydaje się to Panu możliwe?

Wcześniej czy później Polska zmuszona będzie do przejścia na energię atomową. Kwestią otwartą pozostaje rachunek zysków i strat. Polska będzie musiała ponieść koszty budowy odpowiedniej infrastruktury oraz wykształcenia odpowiednich kadr. Oba procesy są drogie i długotrwałe. Biorąc pod uwagę trendy polityki światowej i europejskiej, które zakładają redukcję emisji dwutlenku węgla, łatwo przewidzieć, że koszty funkcjonowania gospodarek opartych na paliwach kopalnych będą rosły.

Wiele osób obawia się o bezpieczeństwo technologii pochodzących z Chin, które mają mniejsze i krótsze doświadczenie na polu energetyki niż Francuzi czy Rosjanie.

Potencjał produkcji systemów jądrowych w świecie zachodnim właściwie zanika. Konkurencyjność Europy jako dostawcy technologii jądrowej kompromituje się na przeciągających się budowach elektrowni jądrowych w Finlandii i we Francji. W USA właśnie bankrutuje Westinghouse. Dlatego plany budowy elektrowni atomowej w Wielkiej Brytanii będą się opierać o technologie chińskie i to na chińskich standardach oparte będą moce wytwórcze, dbałość o jakość i sposób wytwarzania. Są one konkurencyjne wobec standardów amerykańskich czy francuskich w tym sensie, że Chińczycy budują swoje elektrownie dwa razy szybciej, co znacznie zmniejsza koszty budowy.

Czy wynika z tego, że rynek europejski jest dla Chin atrakcyjny?

Chiny to ogromny kraj, którego rozwój polega na eksporcie. Wraz ze wzrostem potencjału eksport ten odszedł od produktów nisko przetworzonych do wyższych technologii. Tak samo miała się sprawa z Koreą, która 30 lat temu była synonimem producenta tandety, a dziś jej dobrem eksportowym są głównie wysokie technologie.

W Europie Środkowo-Wschodniej kraje takie jak Czechy czy Rumunia prowadzą rozmowy z Chinami na temat budowy elektrowni atomowych. Daje się jednak odczuć pewien opór, czy słusznie?

Bezpieczeństwo i jakość instalacji atomowych zależy przede wszystkim od kompetencji kraju, w którym są one wytwarzane. Moim zdaniem pokutują tu stereotypy na temat Chin. Musimy zrozumieć, że jest to jeden z najbardziej zaawansowanych technologicznie krajów na świecie: latają w kosmos, mają koleje magnetyczne i budują najwyższe wieżowce. Dlatego uważam, że nie ma powodów do obaw o stan techniczny ich instalacji atomowych.

Pod adresem Chin padają jednak oskarżenia o szpiegostwo gospodarcze, czyli hakerstwo mające na celu kradzież technologii, na przykład z USA. Czy nie rzuca to cienia nawet na ich własne, dobre technologie?

Tutaj każdy projekt należałoby rozpatrywać osobno. Najważniejsze i jednocześnie najbardziej strzeżone technologie to know-how związany z produkcją materiałów. Tego nikt nikomu nie udostępnia. Nie da się tego ukraść, trzeba to opanować. Tego typu oskarżenia należy rozumieć jako element wojny psychologicznej.

Jeśli mielibyśmy wybierać jakieś technologie, to które?

Technologia to jedna rzecz, rzeczą inną jest polityka i strategia, którą dany kraj wybierze. Polska musi zdecydować, czy chce kupić all in one, czy chce budować własne kompetencje. W obu przypadkach współpraca z krajem takim jak Chiny może być atrakcyjna – jest to jedyne państwo, które zwiększa zaangażowanie w budowę i rozwój technologii atomowej. Właściwie jest to jedyny realny dostawca, którego potencjał wytwórczy oraz rozwój technologii będzie rósł. Rosję, z którą współpraca na tym polu jest niemożliwa ze względu na obecną sytuację polityczną możemy pominąć, a wielkie potęgi jądrowe takie jak Francja, USA oraz Japonia potencjalnie mogą oferować budowę elektrowni jądrowej i robiły to w przeszłości zmagają się z szeregiem problemów. Są to kwestie natury strategicznej, kosztowej, a także postępującej dezintegracji pełnego łańcucha technologicznego obejmującego całość niezbędnych działań prawnych oraz technologicznych. Problemy te mogą wpływać na realne możliwości oferowania przez te kraje systemów jądrowych w przyszłości a w konsekwencji przejęcie tej roli przez Chiny.

Rozmawiał Piotr Stępiński

Najnowsze artykuły