icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Cetnarski: Polska ustawa o OZE powinna wzorować się na rozwiązaniach holenderskich

W projekcie ustawy o OZE pojawił się zapis zakładający, że 100% produkcji energii elektrycznej zadeklarowanej w aukcji podlega rozliczeniu co 3 lata pod sankcją kary. Proponowane rozwiązanie budzi liczne kontrowersje wśród ekspertów oraz inwestorów, którzy podkreślają, że różnice w prognozowanej produkcji energii z wiatru, a tym ile jej się wytwarza w cyklach kilkuletnich, sięgają 15%.

Dobre praktyki w prognozowaniu produkcji farm wiatrowych oparte są o obliczenie wielkości produkcji P50, która oznacza, że w okresie 20 lat, istnieje 50% prawdopodobieństwo, że średnio w ciągu roku turbina (farma) wyprodukuje nie mniej MWh energii niż wielkość produkcji P50. Proponowane zasady rozliczania w okresach 3 letnich oznaczają zatem dla inwestorów oraz banków finansujących projekty wiatrowe, że nie mogą opierać modeli inwestycyjnych w oparciu o dobre praktyki, bowiem w tak krótkim okresie nie ma możliwości osiągnięcia wielkość P50.

Obawy te potwierdzają wyniki analizy autorstwa Tomasza Szustera z firmy Enerpark „O długoterminowych prognozach produkcji farmy wiatrowej” oraz raport dr. Marcina Zientary z firmy Stermedia (DCAD) na temat skali niepewności oszacowania średniorocznej produktywności dla różnych horyzontów czasu.

– W raporcie wyznaczyłem poziomy ryzyka wytworzenia mniejszej energii w zadanym okresie czasu niż deklarowane parametrem P(50) oraz określiłem procentowe marginesy bezpieczeństwa pozwalające zredukować to ryzyko do pomijalnego poziomu dla okresów: 1 rok – n ≥ 20%, 3lata – n ≥ 11% i 6lat – n ≥ 9%. Przy zachowaniu 3 letniego okresu rozliczeń wielkość dopuszczalnych odchyleń powinna wynosić 15%.  Na co składają się niepewność związana z losowym charakterem zmian siły wiatru – ok. 11% i niepewność wynikająca z niedoskonałości narzędzi i metod prognozowania  produktywności – ok. 4% – wyjaśnia dr Marcin Zientara.

W sytuacji utrzymania w ustawie zasady rozliczenia produkcji w okresach 3-letnich inwestorzy musielibyśmy albo zaniżać wielkość deklarowanych w aukcjach ilości energii, albo stosować wielkość P50 z założeniem, że będą płacić kary za niedostarczenie zadeklarowanej ilości produkcji. W każdym z tych przypadków koniecznością musiałoby być zawyżanie cen ofertowych, po to by projekt wiatrowy mógł osiągnąć minimalna akceptowalną rentowność. Takie zapisy wprost dyskryminują technologię wiatrową i są sprzeczne z rozwiązaniami w innych krajach europejskich wprowadzających aukcje.

– Uważamy, że Polska mogłaby skorzystać z doświadczeń holenderskich, gdzie dopuszczalne jest coroczne odchylenie faktycznej produkcji od deklarowanej o 20% i wprowadzić – co postuluje PSEW  przy utrzymaniu 3 letniego okresu rozliczeniowego – odchylenie w wysokości 15%. Taki „wentyl bezpieczeństwa” chroniłby inwestorów, ale jednocześnie byliby oni zobligowani do realizacji pełnego obowiązku produkcji w całym okresie wsparcia, który będzie wynosił 15 lat – tłumaczy Wojciech Cetnarski, prezes PSEW.

W Wielkiej Brytanii przyjęte rozwiązanie polega na składaniu ofert na cenę 1 MWh, ale bez podawania ilości MWh. Inwestorzy jedynie składają deklaracje dotyczące zainstalowanej mocy – podmiot, który wygra aukcję jest zobowiązany do zainstalowania, co najmniej 90% zadeklarowanej mocy. We Włoszech natomiast, oferuje się cenę za 1 MWh, ale bez obowiązku dostarczenia określonej ilości, czyli wsparcie jest za każdą wyprodukowaną MWh energii elektrycznej. Tak samo jest również w projektowanym systemie aukcji w Niemczech. Producent zielonej energii elektrycznej otrzyma wynagrodzenie za tyle MWh ile wyprodukuje po ustalonej w przetargu cenie.

Proponowane w Ustawie OZE aukcje na ilość energii naruszają zapisy Dyrektywy 2009/28/WE, która wskazuje na konieczność zastosowania uśrednionego rozliczenia produkcji energii elektrycznej ze źródeł wiatrowych, co uwzględnia zmienny charakter ich pracy.

– Ustawa powinna uwzględniać specyfikę źródeł odnawialnych, a nie dyskryminować je przez pryzmat charakteru ich pracy – podsumowuje Wojciech Cetnarski.

W projekcie ustawy o OZE pojawił się zapis zakładający, że 100% produkcji energii elektrycznej zadeklarowanej w aukcji podlega rozliczeniu co 3 lata pod sankcją kary. Proponowane rozwiązanie budzi liczne kontrowersje wśród ekspertów oraz inwestorów, którzy podkreślają, że różnice w prognozowanej produkcji energii z wiatru, a tym ile jej się wytwarza w cyklach kilkuletnich, sięgają 15%.

Dobre praktyki w prognozowaniu produkcji farm wiatrowych oparte są o obliczenie wielkości produkcji P50, która oznacza, że w okresie 20 lat, istnieje 50% prawdopodobieństwo, że średnio w ciągu roku turbina (farma) wyprodukuje nie mniej MWh energii niż wielkość produkcji P50. Proponowane zasady rozliczania w okresach 3 letnich oznaczają zatem dla inwestorów oraz banków finansujących projekty wiatrowe, że nie mogą opierać modeli inwestycyjnych w oparciu o dobre praktyki, bowiem w tak krótkim okresie nie ma możliwości osiągnięcia wielkość P50.

Obawy te potwierdzają wyniki analizy autorstwa Tomasza Szustera z firmy Enerpark „O długoterminowych prognozach produkcji farmy wiatrowej” oraz raport dr. Marcina Zientary z firmy Stermedia (DCAD) na temat skali niepewności oszacowania średniorocznej produktywności dla różnych horyzontów czasu.

– W raporcie wyznaczyłem poziomy ryzyka wytworzenia mniejszej energii w zadanym okresie czasu niż deklarowane parametrem P(50) oraz określiłem procentowe marginesy bezpieczeństwa pozwalające zredukować to ryzyko do pomijalnego poziomu dla okresów: 1 rok – n ≥ 20%, 3lata – n ≥ 11% i 6lat – n ≥ 9%. Przy zachowaniu 3 letniego okresu rozliczeń wielkość dopuszczalnych odchyleń powinna wynosić 15%.  Na co składają się niepewność związana z losowym charakterem zmian siły wiatru – ok. 11% i niepewność wynikająca z niedoskonałości narzędzi i metod prognozowania  produktywności – ok. 4% – wyjaśnia dr Marcin Zientara.

W sytuacji utrzymania w ustawie zasady rozliczenia produkcji w okresach 3-letnich inwestorzy musielibyśmy albo zaniżać wielkość deklarowanych w aukcjach ilości energii, albo stosować wielkość P50 z założeniem, że będą płacić kary za niedostarczenie zadeklarowanej ilości produkcji. W każdym z tych przypadków koniecznością musiałoby być zawyżanie cen ofertowych, po to by projekt wiatrowy mógł osiągnąć minimalna akceptowalną rentowność. Takie zapisy wprost dyskryminują technologię wiatrową i są sprzeczne z rozwiązaniami w innych krajach europejskich wprowadzających aukcje.

– Uważamy, że Polska mogłaby skorzystać z doświadczeń holenderskich, gdzie dopuszczalne jest coroczne odchylenie faktycznej produkcji od deklarowanej o 20% i wprowadzić – co postuluje PSEW  przy utrzymaniu 3 letniego okresu rozliczeniowego – odchylenie w wysokości 15%. Taki „wentyl bezpieczeństwa” chroniłby inwestorów, ale jednocześnie byliby oni zobligowani do realizacji pełnego obowiązku produkcji w całym okresie wsparcia, który będzie wynosił 15 lat – tłumaczy Wojciech Cetnarski, prezes PSEW.

W Wielkiej Brytanii przyjęte rozwiązanie polega na składaniu ofert na cenę 1 MWh, ale bez podawania ilości MWh. Inwestorzy jedynie składają deklaracje dotyczące zainstalowanej mocy – podmiot, który wygra aukcję jest zobowiązany do zainstalowania, co najmniej 90% zadeklarowanej mocy. We Włoszech natomiast, oferuje się cenę za 1 MWh, ale bez obowiązku dostarczenia określonej ilości, czyli wsparcie jest za każdą wyprodukowaną MWh energii elektrycznej. Tak samo jest również w projektowanym systemie aukcji w Niemczech. Producent zielonej energii elektrycznej otrzyma wynagrodzenie za tyle MWh ile wyprodukuje po ustalonej w przetargu cenie.

Proponowane w Ustawie OZE aukcje na ilość energii naruszają zapisy Dyrektywy 2009/28/WE, która wskazuje na konieczność zastosowania uśrednionego rozliczenia produkcji energii elektrycznej ze źródeł wiatrowych, co uwzględnia zmienny charakter ich pracy.

– Ustawa powinna uwzględniać specyfikę źródeł odnawialnych, a nie dyskryminować je przez pryzmat charakteru ich pracy – podsumowuje Wojciech Cetnarski.

Najnowsze artykuły