Perzyński: Europa może wyjść z uzależnienia od Chin w transformacji energetycznej

12 marca 2024, 07:35 Bezpieczeństwo

– Chińska gospodarka boryka się z deflacją i niskim wzrostem PKB. Okazuje się, że dla Europy jest to bardzo niebezpieczny scenariusz, gdyż  niski popyt obniża ceny produktów, a to może sprawić, że Europa jeszcze bardziej uzależni się od chińskiej technologii. Są jednak rekomendacje jak to zmienić – pisze Jacek Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.

Panele fotowoltaiczne. Fot. Pixabay
Panele fotowoltaiczne. Fot. Pixabay
  • Presja deflacyjna w Chinach w dalszym stopniu wymusza na chińskich producentach obniżanie cen swoich produktów, co w dalszej perspektywie może utrudnić europejskim firmom uniezależnienie się od dostaw instalacji z tego źródła.
  • Chiny dominują nad resztą świata w zakresie produkcji instalacji zeroemisyjnych, a Europa nadal na potęgę importuje chińskie panele fotowoltaiczne. To budzi uzasadnione obawy o bezpieczeństwo
  • Stworzenie własnych zakładów produkcyjnych niezależnych od Państwa Środka w Europie jest możliwe, ale proces wymaga czasu.

Chwilowa ulga z deflacją

Według danych Narodowego Biura Statystycznego (NBS) opublikowanych w sobotę indeks cen towarów i usług konsumenckich (CPI) wzrósł w lutym o 0,7 procent rok do roku.

Inflacja konsumencka w Chinach po raz pierwszy od sześciu miesięcy osiągnęła dodatni wynik. Jednak jest bardzo możliwe, że wzrost cen było to chwilowe zjawisko spowodowane Księżycowym Nowym Rokiem, który zwiększył wydatki na żywność. Ekonomiści zaznaczają, że presja deflacyjna powróci, ponieważ nic nie zwiastuje odbicia w popycie krajowym.

Warto wspomnieć, że władze w Pekinie przez większą część ubiegłego roku walczyły ze słabymi cenami z powodu załamania na rynku nieruchomości, krachu na giełdzie i pogorszenia nastrojów konsumentów. Ludowy Bank Chin (PBOC) kilkakrotnie obniżył stopy procentowe w nadziei, że pobudzi to akcję kredytową banków i sprowadzi inflację z powrotem do docelowego poziomu 3 procent. Jednak w 2023 roku wzrost cen osiągnął jedynie 0,2 procent, czyli znacznie poniżej oficjalnego celu.

Deflacja jest szkodliwa dla gospodarki, ponieważ konsumenci i przedsiębiorstwa mogą odkładać w czasie zakupy lub inwestycje w oczekiwaniu na dalszy spadek cen. To z kolei tworzy błędne koło i skutkuje jeszcze mniejszymi wydatkami, większymi cięciami w firmach i wyższym bezrobociem, co w efekcie końcowym odbija się na niższym wzroście PKB.

Chiny przekierowują nadwyżki na eksport

Gospodarka Państwa Środka spowalnia, podczas gdy w poprzedniej dekadzie kwitła. Z uwagi na to, że popyt wewnętrzny nadal pozostaje na niskim poziomie, Pekin zwiększa eksport, aby ożywić wzrost gospodarczy kraju.

Krajowe fabryki produkują więcej samochodów, maszyn i elektroniki użytkowej, niż krajowa gospodarka jest w stanie wchłonąć. Wspierane tanimi pożyczkami udzielanymi przez państwo, chińskie firmy zapychają rynki zagraniczne produktami, których nie mogą sprzedać na rynku wewnętrznym.

Należy zaznaczyć, że Chiny są także znacznie większą gospodarką niż dawniej i odpowiadają za większy udział w światowej produkcji. Według danych Banku Światowego w 2022 roku Państwo Środka odpowiadało za 31 procent światowej produkcji przemysłowej i 14 procent całego eksportu towarów. Dwie dekady wcześniej udział Chin w produkcji wynosił niecałe 10 procent, a w eksporcie mniej niż 5 procent.

Chiny dominują w zielonej technologii

Obecnie największe światowe koncerny z Państwa Środka zajmują się produkcją maszyn, półprzewodników, samochodów elektrycznych, akumulatorów litowo-jonowych, paneli fotowoltaicznych i turbin wiatrowych. Co ważne, dominacja danego państwa w tych sektorach będzie mieć znaczenie wyścigu technologicznymi między mocarstwami. Problem polega na tym, że presja deflacyjna w dalszym stopniu wymusza na chińskich producentach obniżanie cen produktów, co w perspektywie długoterminowej może utrudnić europejskim firmom rywalizację, a także może zalać Europę tańszą technologią z Państwa Środka.

Z danych Eurostatu wynika, że w 2022 roku 96 procent paneli fotowoltaicznych importowanych przez UE pochodziło z Chin. Na kolejnych miejscach, z wynikiem oscylującym wokół 1 procenta, znalazły się takie państwa jak: Malezja, Wietnam, Singapur czy Tajwan. Raport Wood Mackenzie wskazuje, że Państwo Środka ma także 63 procent udziału w globalnej produkcji turbin wiatrowych. Ponadto, dane Międzynarodowej Agencji Energetycznej pokazują, że w przypadku pomp ciepła około 35 procent mocy produkcyjnych znajdowało się w Chinach, 25 procent w Stanach Zjednoczonych i nieco poniżej 20 procent w Unii Europejskiej.

Co ważne, z analizy opublikowanej w Visual Capitalist wynika, że ​​10 największych światowych producentów akumulatorów litowo-jonowych do pojazdów elektrycznych to firmy azjatyckie. Chińskie firmy, głównie CATL i BYD stanowią 56 procent rynku akumulatorów do pojazdów elektrycznych, za nimi plasują się firmy koreańskie (26 procent) i japońskie (10 procent).

Taka przewaga pozwala firmom z Państwa Środka budować silną pozycję na rynkach zagranicznych. Komisja Europejska szacuje, że chińscy producenci samochodów elektrycznych, tacy jak BYD, Nio i Xpeng, zdobyli już 8 procent europejskiego rynku tych pojazdów, w porównaniu z 4 procentami w 2021 roku, i mogą uzyskać do 15 procent w 2025 roku, jeśli tendencja ta będzie się utrzymywać.

Obawy o bezpieczeństwo każą przełamać dominację Chin

Obawy Europy wzbudza fakt, że zgodnie z ustawą o bezpieczeństwie narodowym z 2017 roku chińskie przedsiębiorstwa są prawnie zobligowane do współpracy z własnym rządem oraz mają obowiązek przekazywać informacje na temat wszystkich swoich użytkowników krajowym władzom. To oznacza, że chińskie panele fotowoltaiczne, sieć 5G lub samochody elektryczne mogą posłużyć Pekinowi do szpiegowania lub mapowania infrastruktury krytycznej w danym kraju, co rodzi wielkie obawy o bezpieczeństwo, a w przypadku pogorszenia relacji dyplomatycznych technologia ta może zostać wykorzystania do sabotażu.

Ze względu na dominację Chin trudno będzie od razu zdywersyfikować europejski import. Z drugiej strony proces ten jest czasochłonny i drogi, ale możliwy do zrealizowania.

Eksperci Bruegel w raporcie pt. „Inteligentniejsza polityka przemysłowa Unii Europejskiej w zakresie paneli słonecznych” zwracają uwagę, że Unia mogłaby zintensyfikować swoje działania poprzez wspieranie krajów posiadających przewagę konkurencyjną (np. potencjał w zakresie taniej energii elektrycznej), które są w stanie rozwijać swoje moce produkcyjne. Unijna inicjatywa Global Gateway mająca na celu wspieranie rozwoju zielonej i cyfrowej infrastruktury w krajach partnerskich mogłaby służyć jako narzędzie strategiczne w tym zakresie. Dzięki zobowiązaniom inwestycyjnym wynoszącym do 300 mld euro do 2027 roku inicjatywa ta ma zapewnić zrównoważone i odporne łańcuchy dostaw w różnych sektorach, w tym dostęp do surowców krytycznych niezbędnych w technologiach fotowoltaicznych. Jej główny nacisk regionalny koncentruje się na Afryce, gdzie UE zobowiązała się już do znacznych inwestycji o wartości 150 mld euro w ramach pakietu inwestycyjnego Afryka–Europa.

Eksperci dodają, że produkcja ogniw słonecznych to szybko rozwijający się sektor, w którym innowacje napędzają istotne zmiany i wciąż jest dużo miejsca na dalsze innowacje. Firmy, które przewodzą takim innowacjom i komercjalizują je, a także mogą być w stanie zdobyć udziały w rynku przyszłych produktów fotowoltaicznych. Największą szansą dla Europy na osiągnięcie wiodącej pozycji w dziedzinie fotowoltaiki jest wspieranie innowacji i komercjalizacji powstających technologii słonecznych, w tym nowych technologii półprzewodnikowych, takich jak perowskit.

Polska chce postawić tamę

Ósmego marca ministerstwo klimatu i środowiska przedstawiło wstępną wersję Krajowego planu na rzecz Energii i Klimatu (KPEiK), która trafiła do Brukseli. Zgodnie z przesłanym KE dokumentem, moc zainstalowana do produkcji energii w 2030 roku miałyby sięgnąć ok. 70 GW. Było to więc podwojenie obecnego potencjału, głównie w źródłach OZE i w mniejszym stopniu w gazie. Obecnie moc zainstalowana w systemie to łącznie ok. 30 GW.

Plan jest bardzo ambitny i będzie się wiązać z jeszcze większym zapotrzebowaniem na zeroemisyjne instalacje zeromisyjne. W związku z powyższym, plan może szerzej otworzyć polski rynek na napływ chińskich instalacji, jednak resort klimatu deklaruje, że chce ograniczyć import technologii z Państwa Środka.

– Rozmawialiśmy w Europie o tym jak zrobić, żeby 80 procent paneli nie było produkowane w Chinach. Nasz rząd przedstawił konstruktywne stanowisko jak rozwijać nasz europejski potencjał. Musimy o tym myśleć także w Polsce – powiedziała minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska.

Transformacja bez Chin będzie trudna

Dla Europy transformacja energetyczna bez importu chińskiej technologii będzie trudna. Pekin przez lata budował swoją potęgę na przejmowaniu kopalń surowców w Afryce i innych częściach świata, potrzebnych do produkcji instalacji zeroemisyjnych, a dzięki subsydiom państwowym chińskie podmioty mogą zaniżać ceny swoich skutecznie rywalizować z zachodnimi producentami. Okazuje się, że deflacja jest kolejnym czynnikiem, który obniża ceny zielonych technologii na rynkach eksportowych.

Stworzenie własnych zakładów produkcyjnych niezależnych od Państwa Środka w Europie jest możliwe, ale proces ten zajmie czas. Z drugiej strony relacje między biznesem a polityką w Chinach są zbyt silne, a kontrowersyjna polityka tego państwa, przykładowo wspierającego Rosję przy inwazji na Ukrainie, sprawia, że Brukselę i Pekin dzieli coraz więcej.

Zielony potop z Chin zagrozi Zachodowi uderzając w polski samochód elektryczny