Pekin stoi za cyberatakiem na kambodżańską opozycję. „Uczą się od Rosji”

11 lipca 2018, 15:15 Alert

W przededniu krajowych wyborów w Kambodży, chińscy hakerzy zaatakowali tutejszą opozycję – członków parlamentu, organizacje pozarządowe, media i instytucje polityczne – podała amerykańska firma FireEye zajmująca się cyberbezpieczeństwem. Chińska grupa hakerska nosi kryptonim TEMP.Periscope i korzysta z serwerów zlokalizowanych na wyspie Hainan.

fot. pixabay.com

Chinom zależy na Kambodży

Pekin zaprzeczył oskarżeniom. – Po raz pierwszy słyszymy o tej sytuacji. Stanowisko chińskiego rządu w sprawie cyberbezpieczeństwa jest jasne: nie pozwalamy nikomu na ataki hakerskie – poinformował w środę chiński MSZ. Obecny przywódca Kambodży Hun Sen przez wiele lat zamykał usta krytycznym wobec niego mediom, rozwiązał największe opozycyjne ugrupowanie – Kambodżańską Partię Narodowego Ratunku – i umieścił jej lidera Kema Sokhę w więzieniu, a jego córka Monovithya Kem jest regularnie dręczona listami z pogróżkami. Ofiarą chińskiego cyberataku padły też kambodżańskie organizacje walczące o prawa człowieka. Chiny wspierają dyktatora Hun Sena, udzielając mu licznych pożyczek na rozbudowę infrastruktury, mimo że jego reżim był wielokrotnie potępiany przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone.

„Chińczycy uczą się od Rosjan”

Ostatnie lata oznaczają dla Kambodży odwrót od proamerykańskiej polityki i zacieśnianie stosunków z Pekinem, co Chińczycy wykorzystują do rozszerzania swoich wpływów w regionie Azji Południowo-Wschodniej. FireEye twierdzi, że cyberataki na systemy wyborcze innych państw to „szkoła Rosji” – najjaskrawszym przykładem jest ingerencja w ostatnie amerykańskie wybory prezydenckie czy w brytyjskie referendum nad Brexitem w tym samym roku. – Chińczycy uczą się na rosyjskim przykładzie – skonkludowali Amerykanie. W zeszłym tygodniu władze Tajwanu ostrzegały przed możliwą chińską ingerencją w wybory lokalne, kiedy strona internetowa tutejszej Demokratycznej Partii Postępowej została zhakowana. Podobne incydenty miewały miejsce dużo wcześniej: w 2009 roku ofiarą chińskiego cyberataku padły tybetańskie organizacje na uchodźctwie w Indiach.

Financial Times/Michał Perzyński