Chmal: Trudne pytania do programu łączenia górnictwa z energetyką

21 października 2015, 08:16 Energetyka

KOMENTARZ

Kopalnia Bogdanka. Fot. Wikimedia Commons.
Kopalnia Bogdanka. Fot. Wikimedia Commons.

Tomasz Chmal

Ekspert ds. energetyki

Przedstawienie przez Ministra Skarbu Państwa 5 filarów górnictwa i elektroenergetyki można uznać za dobry wstęp do dalszej poważnej refleksji nad polityką surowcową i energetyczną państwa.

Za pozytywne należy uznać wszelkie działania zmierzające do większej rentowności górnictwa, stabilizacji na rynku węgla i energii oraz oddanie się refleksji na temat Śląska „po węglu”. To dobre symptomy. Nie wracając do straconego czasu i spóźnionych o przynajmniej kilka lat działań należy jednak zadać kilka trudnych pytań, które wymagają odniesienia się przez MSP:

– W jaki sposób właściciel zamierza rozwiązać problem dużych zapasów węgla (około 15-16 mln ton w energetyce) oraz stałego powiększania zapasów na zwałach w kopalniach (około 6 mln t)?

– Kiedy cena produkcji tony węgla ma szanse zejść dobrze poniżej 200 zł za tonę, a wydobycie na górnika wzrosnąć 2-3 krotnie, i co jeśli cena węgla na rynkach światowych utrzyma się na niskim poziomie w dłuższym okresie (2-3 lata)?

– Jak właściciel chciałby rozwiązać problem zadłużenia górnictwa na poziomie około 13-14 mld zł?

– W jaki sposób MSP zamierza poprawić elastyczność systemu wytwarzania energii oraz zapewnić moce podszczytowe przy cenie hurtowej na poziomie 160 zł/MWh i niższej?

– Jaki jest pomysł właściciela w sytuacji, gdy pozwolenie na emisję CO2 ukształtuje się trwale na poziome 15-20 euro za tonę?

Wydaje się, że w dalszym ciągu brakuje poważnej refleksji strategicznej nad polskim sektorem górnictwa i energetyki, która uwzględniałaby większość elementów równania. Nadal mamy do czynienia z akcyjnością procesów: konsolidacja, prosumenci, postulowany rynek mocy, aukcje OZE, które nie układają się w spójny model, a są raczej reakcją i wypadkową różnych lobbies. Mając świadomość ogromniej trudności rozwiązania równania z wieloma niewiadomymi należałoby jednak podjąć taka próbę. Wydaje się, że metoda „na sapera”, którą wybiera rząd jest jeszcze bardziej ryzykowna.