icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Czyżewski: Ropa z Saudi Aramco na Bałtyku – okazja czy nowy kierunek dostaw?

KOMENTARZ

Adam Czyżewski

Główny Ekonomista PKN Orlen

Niedawno do portu w Gdańsku zawinął statek z ropą naftową z Arabii Saudyjskiej. Wydarzenie to pewnie przeszłoby bez echa, gdyby nie komentarz szefa rosyjskiego Rosnieftu, że jest to kolejny etap batalii o udział w rynku, jaką prowadzi Arabia Saudyjska. Dlaczego tak mały ładunek wywołał aż taką dyskusję?

Arabia Saudyjska jest jednym z trzech największych producentów ropy naftowej na świecie i największym eksporterem tego surowca. A Naftoport oraz Rurociąg Pomorski, który łączy Bazę Surowcową w Płocku z Bazą Manipulacyjną w Gdańsku, zostały wybudowane po to, by transportować surowiec w dwóch kierunkach. Na trasie Płock – Gdańsk, o przepustowości 27 mln ton na rok, płynie rosyjska ropa naftowa przeznaczona dla rafinerii Lotosu w Gdańsku (w przeszłości również na eksport poprzez terminal w Gdańsku). Przepustowość w przeciwnym kierunku, z Gdańska do Płocka jest o 3 mln ton większa i jest wykorzystywana przez PKN ORLEN do transportu oportunistycznych zakupów ropy naftowej, docierających do Polski drogą morską. W przeszłości polskie rafinerie w niewielkim stopniu wykorzystywały inne gatunki ropy, dominowały zakupy rosyjskiej ropy REBCO. Powód jest dość oczywisty. Rosyjska ropa REBCO jest dla polskich rafinerii oraz innych rafinerii w regionie (Litwa, Czechy, Węgry, Słowacja, Niemcy) atrakcyjna z powodów technologicznych (instalacje są najlepiej dostosowane do przerobu tego typu ropy) i logistycznych (bezpośredni połączenie rurociągowe) a co za tym idzie jest atrakcyjna cenowo, tym bardziej że ropa notowana jest na ogół z dyskontem do ropy Brent (tzw. dyferencjał Urals/Brent). Można więc powiedziecie, że rafinerie przerabiały rosyjską ropę z wyboru a nie ze względu na brak alternatyw czy też ograniczenia logistyczne. Od wielu lat rafineria PKN ORLEN w Płocku jest przystosowana do przerobu różnych alternatywnych gatunków tego surowca, które są dostępne na rynku. Pełna lista jej gatunków, których przerób został przez nas przetestowany, obejmuje blisko 100 pozycji i nie jest to lista zamknięta. Tak dużą elastyczność umożliwiły przeprowadzone modernizacje instalacji rafineryjnych – zakład w Płocku uznawany jest za jeden z najnowocześniejszych kompleksów rafineryjnych w Europie. Przestawienie się na przerób innych gatunków rop, dostarczanych drogą morską, nie wymaga wielkiego wysiłku i dzięki temu możemy produkować z nich potrzebne ilości paliwa w racjonalnych granicach kosztowych. Nasza rafineria na Litwie w Możejkach jest od początku jej zakupu zaopatrywana w ropę drogą morską, przez terminal w Butyndze, leżący na Bałtyku. W analogiczny sposób, można by zaopatrywać drogą morską a następnie Rurociągiem Pomorskim naszą rafinerię w Płocku.

Według raportu POPiHN z 2014 roku polskie rafinerie przerobiły w 2013 roku 24,3 mln ton ropy, z czego ponad 93% (22,7 mln ton) stanowiła ropa rosyjska. Z tego 85% (19,3 mln ton) zostało przesłane rurociągiem „Przyjaźń” a 15% (3,4 mln ton) dotarło do rafinerii drogą morską, przez Naftoport.  Zakupy „z morza” innych gatunków surowca niż rosyjski wyniosły zaledwie 1 mln ton. Czy bilans ten może zmienić się w kolejnych latach? Nim odpowiem na to pytanie, powrócę na chwilę do ekonomii rynku ropy, która na naszych oczach ulega zmianie pod wpływem kilku nowych zjawisk, takich jak:

  • Powiększenie wydobywalnych zasobów ropy naftowej w Ameryce Północnej i istotne, w skali gospodarki światowej, zwiększeni jej podaży;
  • Skrócenie i wzmocnienie reakcji globalnej podaży na zmianę ceny ropy, związane ze skróceniem cyklu wydobycia dodatkowych (krańcowych) paru procent globalnej podaży ropy z kilku lat do 90 dni oraz
  • Zmiana strategii wydobycia OPEC: przejście z obrony ceny na wzrost udziału w rynku.

Ich skutkiem jest zmiana mechanizmu cen na globalnym rynku ropy, z zarządzanego przez OPEC na mechanizm rynkowy: cena równa krańcowym kosztom wydobycia (3-4 mln baryłek ropy dziennie najdroższej ropy, na którą jest popyt). W tych warunkach traci sens utrzymywanie w ziemi ropy, którą można wydobyć po koszcie niższym, niż cena rynkowa. Wyjątkiem są krańcowe baryłki ropy, do których z pewnością nie zalicza się ropa z Arabii Saudyjskiej. Przypomnę, że rezerwa wydobycia ropy, utrzymywana przez OPEC w lwiej części należy do Arabii Saudyjskiej. Zatem proces dostosowań na globalnym rynku ropy obejmuje też istotną redukcję rezerw wydobycia OPEC: ich poziom już obniżył się z 3 milionów baryłek dziennie w 2014 roku do 2,4 w roku bieżącym zmierzając do 2 mln baryłek dziennie w kolejnych dwóch latach. Nie wyklucza się bowiem, że gdy rynek wchłonie nadwyżkową podaż i cena ropy zacznie rosnąć, kraje OPEC mogą powrócić do strategii krótkookresowego zarządzania ceną, jako że zarządzanie ceną w dłuższym terminie już nie będzie skuteczne z powodu cenowych dostosowań wydobycia na rynku amerykańskim.

Jaki stąd płynie wniosek? Strategia Arabii Saudyjskiej nie polega na utrzymaniu udziału w rynku, lecz na zwiększeniu tego udziału, w celu obniżenia rezerwy wydobycia. A jeśli chce się zwiększyć udział w rynku, trzeba szukać nowych, nawet odległych rynków zbytu i sprzedawać własną ropę z większym dyferencjałem w stosunku do rop benchmarkowych, niż to robi konkurencja. Takim nowym rynkiem dla saudyjskiej korporacji ARAMCO może być Bałtyk, tradycyjny rejon dominacji innych graczy. Rafinerie w tym regionie, zaopatrujące się „z morza”, (jest ich około 15, dysponują łączną zdolnością przerobową około 134 mln ton ropy rocznie) – do spory potencjał i eksporterzy zdają sobie z tego sprawę. Zarządzający rafineriami, świadomi tego, że okres wysokich marż niebawem się skończy, skrzętnie wykorzystają każdą okazję zakupu tańszej ropy do stworzenia sobie bufora w postaci większego dyferencjału. To zwykły rachunek ekonomiczny a nie zmiana strategii względem rosyjskich dostawców.

Podsumowując, wiele argumentów przemawia za tym, że te „okazje” mogą przekształcić się w trwały strumień konkurencyjnych dostaw z Arabii Saudyjskiej a w niedalekiej przyszłości również z Iranu, który stanie się realną konkurencją dla ropy rosyjskiej. Podobny scenariusz może mieć miejsce również w innych regionach świata. Prezes Rosnieftu najwyraźniej to ryzyko dostrzegł.

KOMENTARZ

Adam Czyżewski

Główny Ekonomista PKN Orlen

Niedawno do portu w Gdańsku zawinął statek z ropą naftową z Arabii Saudyjskiej. Wydarzenie to pewnie przeszłoby bez echa, gdyby nie komentarz szefa rosyjskiego Rosnieftu, że jest to kolejny etap batalii o udział w rynku, jaką prowadzi Arabia Saudyjska. Dlaczego tak mały ładunek wywołał aż taką dyskusję?

Arabia Saudyjska jest jednym z trzech największych producentów ropy naftowej na świecie i największym eksporterem tego surowca. A Naftoport oraz Rurociąg Pomorski, który łączy Bazę Surowcową w Płocku z Bazą Manipulacyjną w Gdańsku, zostały wybudowane po to, by transportować surowiec w dwóch kierunkach. Na trasie Płock – Gdańsk, o przepustowości 27 mln ton na rok, płynie rosyjska ropa naftowa przeznaczona dla rafinerii Lotosu w Gdańsku (w przeszłości również na eksport poprzez terminal w Gdańsku). Przepustowość w przeciwnym kierunku, z Gdańska do Płocka jest o 3 mln ton większa i jest wykorzystywana przez PKN ORLEN do transportu oportunistycznych zakupów ropy naftowej, docierających do Polski drogą morską. W przeszłości polskie rafinerie w niewielkim stopniu wykorzystywały inne gatunki ropy, dominowały zakupy rosyjskiej ropy REBCO. Powód jest dość oczywisty. Rosyjska ropa REBCO jest dla polskich rafinerii oraz innych rafinerii w regionie (Litwa, Czechy, Węgry, Słowacja, Niemcy) atrakcyjna z powodów technologicznych (instalacje są najlepiej dostosowane do przerobu tego typu ropy) i logistycznych (bezpośredni połączenie rurociągowe) a co za tym idzie jest atrakcyjna cenowo, tym bardziej że ropa notowana jest na ogół z dyskontem do ropy Brent (tzw. dyferencjał Urals/Brent). Można więc powiedziecie, że rafinerie przerabiały rosyjską ropę z wyboru a nie ze względu na brak alternatyw czy też ograniczenia logistyczne. Od wielu lat rafineria PKN ORLEN w Płocku jest przystosowana do przerobu różnych alternatywnych gatunków tego surowca, które są dostępne na rynku. Pełna lista jej gatunków, których przerób został przez nas przetestowany, obejmuje blisko 100 pozycji i nie jest to lista zamknięta. Tak dużą elastyczność umożliwiły przeprowadzone modernizacje instalacji rafineryjnych – zakład w Płocku uznawany jest za jeden z najnowocześniejszych kompleksów rafineryjnych w Europie. Przestawienie się na przerób innych gatunków rop, dostarczanych drogą morską, nie wymaga wielkiego wysiłku i dzięki temu możemy produkować z nich potrzebne ilości paliwa w racjonalnych granicach kosztowych. Nasza rafineria na Litwie w Możejkach jest od początku jej zakupu zaopatrywana w ropę drogą morską, przez terminal w Butyndze, leżący na Bałtyku. W analogiczny sposób, można by zaopatrywać drogą morską a następnie Rurociągiem Pomorskim naszą rafinerię w Płocku.

Według raportu POPiHN z 2014 roku polskie rafinerie przerobiły w 2013 roku 24,3 mln ton ropy, z czego ponad 93% (22,7 mln ton) stanowiła ropa rosyjska. Z tego 85% (19,3 mln ton) zostało przesłane rurociągiem „Przyjaźń” a 15% (3,4 mln ton) dotarło do rafinerii drogą morską, przez Naftoport.  Zakupy „z morza” innych gatunków surowca niż rosyjski wyniosły zaledwie 1 mln ton. Czy bilans ten może zmienić się w kolejnych latach? Nim odpowiem na to pytanie, powrócę na chwilę do ekonomii rynku ropy, która na naszych oczach ulega zmianie pod wpływem kilku nowych zjawisk, takich jak:

  • Powiększenie wydobywalnych zasobów ropy naftowej w Ameryce Północnej i istotne, w skali gospodarki światowej, zwiększeni jej podaży;
  • Skrócenie i wzmocnienie reakcji globalnej podaży na zmianę ceny ropy, związane ze skróceniem cyklu wydobycia dodatkowych (krańcowych) paru procent globalnej podaży ropy z kilku lat do 90 dni oraz
  • Zmiana strategii wydobycia OPEC: przejście z obrony ceny na wzrost udziału w rynku.

Ich skutkiem jest zmiana mechanizmu cen na globalnym rynku ropy, z zarządzanego przez OPEC na mechanizm rynkowy: cena równa krańcowym kosztom wydobycia (3-4 mln baryłek ropy dziennie najdroższej ropy, na którą jest popyt). W tych warunkach traci sens utrzymywanie w ziemi ropy, którą można wydobyć po koszcie niższym, niż cena rynkowa. Wyjątkiem są krańcowe baryłki ropy, do których z pewnością nie zalicza się ropa z Arabii Saudyjskiej. Przypomnę, że rezerwa wydobycia ropy, utrzymywana przez OPEC w lwiej części należy do Arabii Saudyjskiej. Zatem proces dostosowań na globalnym rynku ropy obejmuje też istotną redukcję rezerw wydobycia OPEC: ich poziom już obniżył się z 3 milionów baryłek dziennie w 2014 roku do 2,4 w roku bieżącym zmierzając do 2 mln baryłek dziennie w kolejnych dwóch latach. Nie wyklucza się bowiem, że gdy rynek wchłonie nadwyżkową podaż i cena ropy zacznie rosnąć, kraje OPEC mogą powrócić do strategii krótkookresowego zarządzania ceną, jako że zarządzanie ceną w dłuższym terminie już nie będzie skuteczne z powodu cenowych dostosowań wydobycia na rynku amerykańskim.

Jaki stąd płynie wniosek? Strategia Arabii Saudyjskiej nie polega na utrzymaniu udziału w rynku, lecz na zwiększeniu tego udziału, w celu obniżenia rezerwy wydobycia. A jeśli chce się zwiększyć udział w rynku, trzeba szukać nowych, nawet odległych rynków zbytu i sprzedawać własną ropę z większym dyferencjałem w stosunku do rop benchmarkowych, niż to robi konkurencja. Takim nowym rynkiem dla saudyjskiej korporacji ARAMCO może być Bałtyk, tradycyjny rejon dominacji innych graczy. Rafinerie w tym regionie, zaopatrujące się „z morza”, (jest ich około 15, dysponują łączną zdolnością przerobową około 134 mln ton ropy rocznie) – do spory potencjał i eksporterzy zdają sobie z tego sprawę. Zarządzający rafineriami, świadomi tego, że okres wysokich marż niebawem się skończy, skrzętnie wykorzystają każdą okazję zakupu tańszej ropy do stworzenia sobie bufora w postaci większego dyferencjału. To zwykły rachunek ekonomiczny a nie zmiana strategii względem rosyjskich dostawców.

Podsumowując, wiele argumentów przemawia za tym, że te „okazje” mogą przekształcić się w trwały strumień konkurencyjnych dostaw z Arabii Saudyjskiej a w niedalekiej przyszłości również z Iranu, który stanie się realną konkurencją dla ropy rosyjskiej. Podobny scenariusz może mieć miejsce również w innych regionach świata. Prezes Rosnieftu najwyraźniej to ryzyko dostrzegł.

Najnowsze artykuły