Jakóbik: Domykać czy nie domykać Pierścień Bałtycki?

15 grudnia 2015, 07:56 Energetyka

KOMENTARZ

Stan synchronizacji systemów elektroenergetycznych w Europie na 2015 rok

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Synchronizacja sieci elektroenergetycznych to dopasowanie ich pod względem częstotliwości i fazy. Celem działań operatora Litgrid jest skorelowanie systemu litewskiego z kontynentalną Europą. W przekonaniu jej władz wybór między obecnym systemem IPS/UPS, w którym działają kraje byłego Związku Sowieckiego, a możliwym systemem europejskim, jest prosty. To kolejny przykład dylematów, które trapią system elektroenergetyczny w Europie w czasach rosnącej konkurencji.

Stan synchronizacji systemów elektroenergetycznych w Europie na 2015 rok

Stan synchronizacji systemów elektroenergetycznych w Europie na 2013 rok

Częstotliwość systemu krajów bałtyckich jest obecnie regulowana w centrum zarządzania w Moskwie. Z punktu widzenia integracji sieci elektroenergetycznych w Unii Europejskiej, te państwa są wyspą energetyczną. Dzięki połączeniom Litwy z Polską (Lit Pol Link) i Szwecją (NordBalt), które oficjalnie uruchomiono w Wilnie 14 grudnia 2015 roku, będzie możliwe rozpoczęcie synchronizacji bałtyckiego systemu w ramach ENTSO-E, czyli europejskiej sieci elektroenergetycznej. Według konsultantów szwedzkich z Gothia Power, powinno do tego dojść w 2025 roku. Koszty są szacowane na od 435 mln do 1,071 mld euro.

Planowane połączenia i likwidacja połączeń w regionie bałtyckim

Planowane połączenia i likwidacja połączeń w regionie bałtyckim

Co z Kaliningradem?

W celu utrzymania łączności z systemem białoruskim i rosyjskim, konieczna jest budowa na terytorium Białorusi i Rosji transformatorów napięcia oraz inne prace przy istniejącej infrastrukturze. W ostatnim etapie ma dojść do odłączenia zbędnych linii łączących system litewski z białoruskim i rosyjskim. Chodzi o desynchronizację i/lub likwidację połączeń z tymi sieciami. Istnieją dwa w Estonii i trzy na Litwie. Do rozwiązania pozostaje kwestia eksklawy kaliningradzkiej, z którą łączy Litwinów jedno z połączeń.

W założeniach Litgrid eksklawa będzie funkcjonować w oparciu o IPS/UPS, ale nie wejdzie we współzależność z systemem Europy kontynentalnej. Wyklucza to teoretycznie możliwość synchronizacji Obwodu Kaliningradzkiego z siecią europejską i wymusza budowę nowej infrastruktury dublującej połączenia poddane desynchronizacji z systemem sowieckim. Synchronizacja ma zatem znaczenie polityczne i na tym szczeblu mają zapaść decyzje. Litwa domaga się w tym zakresie pośrednictwa Komisji Europejskiej w relacjach z sąsiadami działającymi w systemie UPS/IPS.

– Temat jest omawiany z Komisją Europejską i naszymi sąsiadami, odnośnie tego, jak dokonać tego procesu. Są różne sposoby, dlatego potrzebujemy badań. Powinny one ruszyć na początku przyszłego roku, wtedy będziemy wiedzieć, w jaki sposób połączyć się z siecią polską, europejską. Po badaniach będziemy musieli omówić konsekwencje zastosowania konkretnego rozwiązania technicznego. Niezależnie od tego, jakie wybierzemy, jest szereg sposobów na to, aby uniknąć szkód dla jakiegokolwiek sąsiada – mówi nam minister energetyki Litwy Rokas Masiulis tuż po oficjalnym uruchomieniu LitPol Link w Wilnie. Litwa deklaruje pełną gotowość do zabezpieczenia tranzytu energii elektrycznej z Rosji do Kaliningradu. Przyznaje także, że do czasu pełnej synchronizacji z systemem Europy kontynentalnej, będzie potrzebowała energii od wschodniego sąsiada.

– Synchronizacja to zmiana reżimu technologicznego. Desynchronizacja z Rosją i synchronizacja z Europą oznacza szereg problemów technologicznych do rozwiązania. Z organizacyjnego punktu widzenia powinniśmy działać w Unii Europejskiej na rzecz przygotowania systemów i rozmawiać z Rosją o wszelkich wyzwaniach poprzez Brukselę – mówi w rozmowie z BiznesAlert.pl prezes Litgrid Daivis Virbickas. – Jednym ze scenariuszy jest zastąpienie połączeń synchronicznych z asynchronicznymi z Kaliningradem.

Więcej połączeń czy więcej mocy?

Problemem dla realizacji celu, jakim jest przestawienie Litwy na import energii z krajów europejskich, jest obawa niektórych z nich przed efektem ewentualnego uruchomienia litewskiej elektrowni jądrowej w Visaginas. Efekt miałby znaczenie dla całego pierścienia bałtyckiego, czyli sieci połączeń elektroenergetycznych między Polską, który wbrew informacjom części mediów nie został jeszcze domknięty. Do tego potrzebne jest ukończenie połączeń w krajach bałtyckich. Pierścień połączy Danię, Niemcy, Polskę, Szwecję, Finlandię, Litwę, Łotwę i Estonię. Pozostaje pytanie, jakie moce wytwórcze będą go zasilać. Do układanki należy dodać zatem sektor wytwarzania energii ze źródeł konwencjonalnych i odnawialnych.

Chociaż energetyka jądrowa jest rozwinięta w Szwecji, nieznana jest jej przyszłość. Nie wiadomo, czy Szwedzi zdecydują się na odejście od atomu. Nie wiemy także, czy powstanie litewska elektrownia jądrowa. Polski projekt także jest w powijakach i nie ustalono dotąd jego lokalizacji.

– LitPol Link będzie na pewno używany w obu kierunkach. Trudno przewidzieć, który będzie dominował – przyznaje prezes Virbickas. – Na razie dominują dostawy z Polski na Litwę. W perspektywie 5 lat przewiduję, że najtańsza będzie energia ze Szwecji i to ona będzie dominować w dostawach przez Nord Balt do krajów bałtyckich i przez LitPol Link do Polski. Wiele zależy od przyszłych miksów energetycznych w poszczególnych krajach. W Polsce także trwa dyskusja na temat możliwości budowy elektrowni jądrowej, wsparcia dla OZE – podkreśla.

Chociaż polskie elektrownie węglowe są podobno mało konkurencyjne, to według Litgrid w pierwszym tygodniu testów LitPol Link energia płynęła głównie z terytorium naszego kraju na Litwę. Być może dlatego, że polski rynek jest zintegrowany połączeniami z zachodnimi krajami Unii Europejskiej, w tym z rozwiniętym rynkiem niemieckim, gdzie w hurcie króluje energia ze źródeł odnawialnych.

Teoretycznie jest to dobra wiadomość. Będziemy mieli kolejne źródło taniej energii. Kraje pamiętające o bezpieczeństwie energetycznym nie chcą jednak skupiać się jedynie na bezpieczeństwie dostaw, które gwarantują kolejne interkonektory. Pozwalają sprowadzić w dowolnym momencie energię z wybranego, najbardziej korzystnego kierunku. Państwom zależy jednak na własnych mocach wytwórczych (elektrowniach), których funkcjonowanie w warunkach rosnącej konkurencji na łączącym się rynku warunkują subsydia jak rynek mocy, system rezerw i inne rozwiązania. Niskie ceny dostaw zza granicy podważają rentowność mocy wytwórczych w kraju oraz inwestycje w nowe moce, jak na przykład budowę elektrowni jądrowej. Z tego punktu widzenia cena na giełdzie energii nie jest najważniejsza.

Czyja energia zasili pierścień?

Na chwilę obecną pierścień bałtycki zasilałyby głównie moce energetyki odnawialnej w Niemczech (LitPol Link) oraz jądrowej w Szwecji (NordBalt). Polacy domagają się analizy wpływu elektrowni jądrowej w Visaginas na stabilność systemu elektroenergetycznego. Przyznają, że Litwini mogliby domagać się tego samego, gdyby obiekt powstał w Polsce. Jeszcze większą zagadką byłoby uruchomienie mocy w Obwodzie Kaliningradzkim, co zapowiada Rosatom.

Obawy przed zbyt szybkim otwarciem się na dostawy energii elektrycznej z nowego kierunku sprawiają, że łączenie rynków nie będzie przebiegać tak szybko, jak można by się tego spodziewać. Polska obawia się, że nieodpowiednio przygotowana integracja zagrozi destabilizacją.

– Rozpatrujemy ten problem w kontekście oczekiwań strony litewskiej na przygotowanie projektu do synchronizacji krajów bałtyckich z europejskim. Wiemy, że obciążenie szczytowe to u nich około 5000 MW, więc jego relacja do mocy bloku jądrowego to 1:5. W związku z tym, wyłączenie takiego bloku, które może się zdarzyć od czasu do czasu, musiałoby być pokryte przez system krajów sąsiednich. Należy to odpowiednio przygotować, ustalić, w jaki sposób te przepływy będą się odbywać, czy kraje sąsiednie są na to przygotowane – mówi naszemu portalowi prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych Henryk Majchrzak. – To tylko jeden z przykładów jak bardzo złożoną są kwestią czynniki wpływające na synchronizację. Co do zasady nie jesteśmy jej przeciwnikami. Chcemy znać odpowiedź na pytanie fundamentalne: czy powstanie blok jądrowy, o jakiej mocy, jakie będą skutki wyłączeń bloku, kto weźmie odpowiedzialność za przerwy dostaw, jak to się przełoży na częstotliwości, czy z tego wynikają zagrożenia dla systemów, lokalne awarie.

– W przypadku polskiego projektu elektrowni jądrowej prowadzone są analizy dynamiczne na bazie zaktualizowanych modeli. Każdy nowy blok i linia aktualizuje ten model. Każda istotna zmiana w systemie to potrzeba do aktualizacji analiz. Niektóre z nich mają duże znaczenie. W krajach bałtyckich kończy się dziś europejski system elektroenergetyczny. Przy takich obciążeniach, przy takim obciążeniu, gdybyśmy nagle odpięli 5000 MW z dostępnych 25000 MW, bo poszłyby one na Litwę, to nie wiadomo, co by się wtedy stało – kwituje Majchrzak.

Rynek czy państwo?

Podobnie jak w przypadku dostaw z zachodniej granicy, Polacy będą prawdopodobnie domagać się regulacji zabezpieczających nasz system elektroenergetyczny przed potencjalną niestabilnością w krajach bałtyckich. W ten sposób idealny model połączonego rynku energii w Europie zderza się z realiami, które go weryfikują. Nie wystarczy połączyć wszystkich ze wszystkimi, by rozwiązać problem bezpieczeństwa dostaw. Należy ustalić gdzie, w oparciu o jaki rodzaj i moc źródła energii elektrycznej będą wytwarzać ją poszczególne kraje członkowskie. Potem należy dostosować do tego planu modele wsparcia. Niemcy wybrali energetykę odnawialną, Szwedzi wahają się między OZE, a funkcjonującą już energią jądrową. Litwini stawiają na elektrownię jądrową. Polacy głównie mówią o energii nuklearnej, ale w rzeczywistości stawiają na węgiel.

Mimo to wicepremier i minister rozwoju RP Mateusz Morawiecki deklaruje gotowość do domknięcia pierścienia bałtyckiego. Do tego jeszcze długa droga, ale rywalizacja o to, kto będzie ów pierścień zasilał już trwa.