Kloc: Dyrektywa budynkowa to atak na cywilizację

5 kwietnia 2024, 07:20 Infrastruktura

– Bruksela nie żartuje z dyrektywą budynkową. Jeśli ten chory i szalony plan wypali, czeka nas cywilizacyjny regres i powrót do czasów rodzin wielopokoleniowych – powiedziała europoseł Izabela Kloc w rozmowie z wPolityce.pl.

Posłanka do PE Izabela Kloc. Fot. izabelakloc.pl.
Posłanka do PE Izabela Kloc. Fot. izabelakloc.pl.

– Dyrektywa budynkowa jest inną formą klimatycznej opresji, ponieważ jej skutki bezpośrednio odczują ludzie, zwłaszcza o niskich i średnich dochodach, którzy przeważają w półmiliardowej, europejskiej społeczności. Z przyczyn technicznych nie da się wszędzie zamontować fotowoltaiki czy pompy ciepła, ale to nie jest jedyny problem. Na taką inwestycję stać tylko niewielką część Polaków. Za rządów Prawa i Sprawiedliwości uruchomiono szereg programów jak „czyste powietrze” czy „mój prąd”, które oferują dopłaty do wymiany systemu ogrzewania, ale i tak nie pokrywają całości inwestycji. Nie wiadomo, czy nowy rząd utrzyma te programy indywidualnego wsparcia. Wiemy za to, m.in. z wypowiedzi Urszuli Zielińskiej, wiceminister klimatu i środowiska, że Unia Europejska – w tym Polska – musi przyjąć cel redukcji emisji dwutlenku węgla o 90 procent do 2040 roku. Oznacza to, że Bruksela nie żartuje z dyrektywą budynkową – powiedziała Izabela Kloc w rozmowie z wPolityce.pl.

– Jeśli ten chory i szalony plan wypali, czeka nas cywilizacyjny regres i powrót do czasów rodzin wielopokoleniowych. Młodych ludzi nie będzie stać na samodzielne życie i założenie rodziny. Będą wegetować pod jednym dachem z rodzicami, bo mieszkanie stanie się dobrem luksusowym, podobnie jak auta elektryczne, dobre jedzenie czy podróże samolotem. Dyrektywa budynkowa jest elementem szerszego, socjotechnicznego eksperymentu na niespotykaną w historii skalę. Chodzi nie tylko o klimat, ale także o „nowego” człowieka – biednego, zestresowanego, uzależnionego od gadżetów elektronicznych i ogłupionego ideologicznym praniem mózgu. To nie jest walka o klimat, ale atak na cywilizację, którą znamy i akceptujemy – stwierdziła poseł do Parlamentu Europejskiego.

– Prawdą jest, że na budynki przypada znaczna część energii zużywanej w Unii Europejskiej. W 2021 roku ich udział w bilansie energetycznym wynosił aż 43%. Nasza grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów zawsze wierzyła w efektywność energetyczną, ale opartą na zdrowych, ekonomicznych i racjonalnych zasadach. W domach energooszczędnych mieszka się zdrowiej i taniej, ale samo przystosowanie budynku do takiego standardu jest kosztownym przedsięwzięciem. Nie można ludziom narzucać takich rozwiązań, jeśli nie mamy zachęt inwestycyjnych, ulg, odpisów podatkowych i całego szeregu instrumentów, które energooszczędność uczynią atrakcyjną także dla słabo i średnio zamożnych Europejczyków. Bruksela nie ma takiej oferty. W zamian Unia Europejska robi to, co wychodzi jej najlepiej – wprowadza kary, mandaty, zakazy, nakazy. Taka polityka Unii Europejskiej może zakończyć się załamaniem budownictwa mieszkaniowego w słabiej rozwiniętych krajach członkowskich, bo koszty narzuconej pasywności energetycznej budynków będą nie do zniesienia – skomentowała Izabela Kloc na łamach wPolityce.pl.

Opracował Jędrzej Stachura

Jakóbik: Dyrektywa budynkowa to nie zakaz gazu w domach od jutra