UPI/Patrycja Rapacka
Amerykańska Agencja Informacji o Energetyce (EIA) uważa, że konflikt w Jemenie może mieć wpływ na światowy rynek ropy nie tylko ze względu na obecną na jego terytorium produkcje ropy, ale z uwagi też na strategiczne położenie tego państwa.
Arabia Saudyjska ogłosiła zakończenie kampanii lotniczej “Decisive Storm”. Jej celem było zapewnienie stabilizacji sytuacji w Jemenie. Ogłoszono także przejście do etapu operacji antyterrorystycznej oraz rozpoczęcie realizacji procesu pokojowego. Nowa operacja ma kryptonim „Restore Hope” (Przywrócić nadzieję).
Norweska kompania naftowa DNO wstrzymała swoje prace w Jemenie z uwagi na zagrożenie wojenne. Wcześniej wydobywała 1950 baryłek ropy dziennie z dwóch złóż na terenie Jemenu. W ubiegłym tygodniu również jemeńska spółka musiała zatrzymać produkcję i eksport LNG z powodu zagrożenia ze strony rebeliantów Huti dla portu w Balfhaf.
Zdaniem amerykańskiej agencji EIA jest to jedno z poważniejszych zagrożeń. Innym jest niestabilność wokół kanału żeglugowego Bab el-Mandab. Przepływają nim tankowce z ładunkiem rocznym w wysokości 3 mln baryłek. Teraz będą musiały opływać Afrykę Południową. Także ropa z Europy i Afryki Północnej nie będzie mogła być transportowana najkrótszą drogą przez Kanał Sueski. To zmusza USA do zwiększenia zaangażowania sił morskich w tym regionie świata. W tym celu do Zatoki Adeńskiej wysłano lotniskowiec USS Theodore Roosevelt z eskortą krążownika rakietowego USS Normandy. Amerykanie starają się zaangażować państwa Rady Współpracy Zatoki Perskiej do udziału w zabezpieczeniu tranzytu ropy.