Korolec: Wsparcie dla elektromobilności albo używane diesle z importu
Projekt ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych przeszedł pierwsze czytanie w Sejmie. Jedyny sprzeciw wobec prowadzenia dalszych prac nad projektem ustawy zgłosił przedstawiciel Kukiz’15 Krzysztof Sitarski. Sprzeciw ten jednak wycofał po udzieleniu wyjaśnień przez podsekretarza stanu w Ministerstwie Energii Michała Kurtykę. Tym samym projekt ustawy trafił do komisji sejmowych. Zajmą się nią Komisja do spraw Energii i Skarbu Państwa oraz Komisja do spraw Infrastruktury.
W pytaniach kierowanych do przedstawiciela Ministerstwa Energii posłowie skupili się na niewielkich zachętach finansowych jakie zawiera projekt ustawy, konieczności rozbudowy infrastruktury do ładowania oraz możliwościach tworzenia specjalnych stref czystego transportu w miastach. Niemal każde ugrupowanie poruszało kwestie związane z promocją i upowszechnianiem technologii ogniw paliwowych w transporcie.
Ustawa o elektromobilności okiem byłego ministra środowiska
Co o dotychczasowych pracach nad ustawą o elektromobilności i paliwach alternatywnych myśli były Minister Środowiska a dziś prezes Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych Marcin Korolec?
Były minister nie chce projektu ustawy krytykować, bo jak mówi “to łatwe”, ale chce aby była ona dobrze i przejrzyście przygotowana. Zwraca uwagę, że w pracach nad ustawą najważniejsze było doprecyzowanie definicji pojazdów elektrycznych oraz pozostałych tak zwanych pojazdów niskoemisyjnych, które być może będą także uprawnione do korzystania z przywilejów. Korolec dodał, że kwestie związane z budowaniem sieci ładowania nie są dla niego jasne.
W rozmowie z BiznesAlert.pl mówił o tym, że projekt ustawy nie precyzuje czy każdy kto będzie miał pomysł na model biznesowy, być może innowacyjny a nie będzie chciał przyłączać się do publicznej sieci stacji ładowania będzie mógł skorzystać z przepisów zdejmujących obowiązek ubiegania się o koncesję na obrót energią. Marcin Korolec obawia się także, że pozostawienie samorządom furtki umożliwiającej nie wprowadzanie stref czystego transportu oraz możliwość rezygnacji z zakupu nowoczesnego niskoemisyjnego taboru transportu publicznego spowolni proces zmian.
„Zwolnienie z akcyzy jako zachęta? bez znaczenia”
Kolejna kwestia to zachęty. Zdaniem byłego ministra 3,1% akcyzy to kwota, która nie będzie miała znaczenia dla osób planujących zakup pojazdu elektrycznego. Nie będzie ona także zachęcała tych, którzy się wahają. Pytany co sądzi o stosunkowo niewielkiej uwadze poświęconej w czasie prac nad projektem elektrycznym rowerom czy elektrycznym pojazdom użytkowym powiedział, że dochodzą do niego głosy, że branża wytwórców komponentów do pojazdów spalinowych powoli szykuje się do przestawienia produkcji komponentów dla zelektryfikowanego transportu.
Można powiedzieć, że pojazdy użytkowe zostały pominięte w pracach nad ustawą. Według Marcina Korolca to małe samochody dostawcze powinny być objęte subsydiami pochodzącymi np. z BGK lub NFOŚiGW. Sugeruje on, że konieczne jest wspieranie zakupów samochodów osobowych, dostawczych i użytkowych oraz skuterów. “Jeżeli robimy substytucję ropy na lokalnie wytwarzany prąd to ten element może uderzać w zanieczyszczenie powietrza i ograniczyć smog. Jednocześnie branża tworzy miejsca pracy i generuje wpływ dla gospodarki”.
Zasadnicze pytanie jakie stawia były minister brzmi: w jakim stopniu rządzący zdają sobie sprawę z konieczności prowadzenia inwestycji teraz, by móc mówić o zyskach w perspektywie roku 2030 czy 2050.
Rząd powinien wspierać rodzimych producentów autobusów elektrycznych
Wspomniany przez Marcina Korolca brukselski think thank Transport and Environment udowadnia, że już dziś samochody elektryczne w Polsce przy polskim kształcie miksu energetyczne emitują mniej CO2 niż samochody spalinowe. Rozmówca zaznaczył, że brane pod uwagę do wyliczeń były nie tylko emisje z rury wydechowej, ale cały proces pozyskania i przetwarzania ropy naftowej. Na pytanie dotyczące kolejności prac nad upowszechnianiem elektrycznych rozwiązań w transporcie powiedział, że zasadne jest promowanie polskich producentów autobusów. “Należy wspierać polską bazę produkcyjną, rodzimych producentów Solaris czy Ursus, którzy już są znani nie tylko w Europie. Za chwilę znane może być także startujące Rafako, które przechodzi transformację technologiczną. Mamy też w Polsce producentów europejskich takich jak: Volvo, Scania czy MAN. Fakt, że dziś dysponujemy środkami europejskimi stawia nas w uprzywilejowanej sytuacji. Warto abyśmy na tym skorzystali”.
Zagrożenie to używane Diesle z Zachodu
Marcin Korolec powiedział, że polskim celem nie jest milion samochodów elektrycznych w 2025 roku. “Polskim celem powinno być 95% z mniej więcej 16 milionów aut w Polsce do roku 2050. Zatem zbudowanie planowanych 6400 stacji ładowania to zaledwie preludium do tego co ma się wydarzyć po tej dacie”.
Zdaniem Korolca potrzeba zachęt także dlatego, że “Polska nie ma poważnych barier dla importu samochodów spalinowych z silnikami Diesla, które będą wycofywane z rynków innych państw członkowskich. Państw, które agresywnie promują elektromobilność. Polska może zostać zalana niechcianymi w Europie samochodami”. Dodał też, że “nie mamy luksusu czasowego, musimy zaangażować się teraz bo dostaniemy rykoszetem. Im mniej aut spalinowych będzie poruszać się po Kopenhadze, Paryżu czy Brukseli tym więcej może ich trafić na nasz rynek”. Podkreślił, że będą one tanie i łatwo dostępne. “Samochody spalinowe będą miały niską wartość. To jest trudne zadanie by na jednolitym rynku europejskim wprowadzać bariery tego typu”. Zdaniem Korolca karkołomne prawnie i trudne politycznie będzie poradzenie sobie z falą używanych samochodów spalinowych jeśli się u nas pojawią.