icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Fornalski: Woda z Fukushimy będzie zawierać mniej trytu od tej, którą pijemy (ROZMOWA)

Po trzęsieniu ziemi w 2011 roku elektrownia jądrowa w Fukushimie automatycznie i bezproblemowo została wyłączona, co następnie uruchomiło systemy chłodzenia. Tsunami uniemożliwiło chłodzenie reaktorów. W tym celu wykorzystano wodę z oceanów. Teraz Japonia chce ją ponownie wpuścić do oceanów już po oczyszczeniu. Woda, która będzie wpuszczana do oceanu będzie zawierała mniej trytu, niż woda pitna. Z punktu widzenia osoby kąpiącej się w oceanie czy jedzącej ryby nie będzie to w żaden sposób zauważalne – powiedział w rozmowie z BiznesAlert.pl dr inż. Krzysztof Wojciech Fornalski, fizyk, specjalista ds. ochrony radiologicznej, Polskie Towarzystwo Nukleoniczne.

BiznesAlert.pl: Co się działo z reaktorami jądrowymi w ciągu 10 lat? Jak były schładzane?

Krzysztof Wojciech Fornalski, fizyk, specjalista ds. ochrony radiologicznej, Polskie Towarzystwo Nukleoniczne: Każdy reaktor jądrowy wymaga chłodzenia, zarówno w trakcie jego pracy, jak i po wyłączeniu. W tym drugim przypadku mówimy wówczas o tzw. cieple powyłączeniowym, które jest związane z obecnością licznych silnie promieniotwórczych nuklidów, które w procesie przemian promieniotwórczych wytwarzają energię cieplną. Oczywiście wraz z upływem czasu tego ciepła jest generowane coraz mniej. Innymi słowy paliwo jądrowe, które zostało już wypalone, nawet częściowo wypalone, po prostu się grzeje. A jeśli się grzeje, to wymaga chłodzenia.

Po trzęsieniu ziemi w 2011 roku elektrownia jądrowa w Fukushimie automatycznie i bezproblemowo została wyłączona, co następnie uruchomiło systemy chłodzenia. Pech chciał, że godzinę później nadeszło tsunami, które zniszczyło elementy systemów odpowiedzialnych za chłodzenie reaktorów, więc temperatura paliwa zaczęła rosnąć i doszło do katastrofy. Aby jednak zapobiec dalszym groźnym scenariuszom zadecydowano, że dalsze chłodzenie polegać będzie na wpompowywaniu bezpośrednio do rdzeni wody z oceanu. Jednak nie wypuszczano tej wody z powrotem, lecz umieszczano w prowizorycznie zbudowanych zbiornikach. I to właśnie tę wodę Japończycy chcą wlać do oceanu, po uprzednim jej przefiltrowaniu.

Droga do elektrowni Fukushima. Zdjęcia z 2014 roku. Fot. dr inż. Krzysztof Wojciech Fornalski, fizyk, specjalista ds. ochrony radiologicznej, Polskie Towarzystwo Nukleoniczne. Zdjęcia publikowane na portalu dzięki uprzejmości autora.
Droga do elektrowni Fukushima. Zdjęcia z 2014 roku. Fot. dr inż. Krzysztof Wojciech Fornalski, fizyk, specjalista ds. ochrony radiologicznej, Polskie Towarzystwo Nukleoniczne. Zdjęcia publikowane na portalu dzięki uprzejmości autora.

Co zostaje po przefiltrowaniu tej wody? Czy zostają po tym procesie odpady promieniotwórcze?

Tak, zostają oddzielone substancje promieniotwórcze od czystej wody. To, co zostaje, a jest tego kilkadziesiąt różnych radioizotopów, staje się następnie właśnie odpadem promieniotwórczym i traktowane jest jak każdy inny, czy to pochodzący z energetyki jądrowej, przemysłu czy też medycyny. W Polsce też mamy cały sprawnie działający system przetwarzania odpadów promieniotwórczych. Dodatkową kwestią jest tryt, czyli promieniotwórczy izotop wodoru, którego po prostu odfiltrować się nie da, bo jest wbudowany bezpośrednio w cząsteczkę wody. Z drugiej jednak strony tryt nie stanowi większego problemu, bo występuje w przyrodzie całkowicie naturalnie. Co więcej, jest on cały czas produkowany w atmosferze niezależnie od ludzkiej działalności.

Ile tej wody zostało już przefiltrowane i ile już jest tych odpadów?

Nie mam szczegółowych informacji na ten temat, gdyż nie wszystko zostało jeszcze precyzyjnie ustalone. Generalnie na całym terenie elektrowni jądrowej stoi około 1000 olbrzymich zbiorników, które zawierają łącznie ponad milion ton skażonej wody. Oczywiście Japończycy dysponują odpowiednim sprzętem i zaawansowaną technologią, która umożliwi bardzo dobre odfiltrowanie całej tej wody i wyciągnięcie z niej potencjalnie niebezpiecznych radioizotopów.

Pojawiają się pytania o skalę zagrożenia, zarówno przefiltrowanej wody oraz samych odpadów. Co pozostanie z przefiltrowanej wody?

W wodzie, która zostanie zakwalifikowana do wpuszczenia do oceanu, znajdować się będą wspomniany już tryt oraz śladowe ilości pozostałych substancji promieniotwórczych, które nie będą stanowiły żadnego zagrożenia. Tym bardziej, że woda ta zostanie dodatkowo rozcieńczona, aby jeszcze bardziej zredukować stężenie nielicznych już radioizotopów. Zaś powstałe po odfiltrowaniu odpady zostaną za pewne zestalone i składowane w przeznaczonym do tego składowisku, co jest powszechną procedurą na całym świecie, także w Polsce.

Czy tryt w wodzie jest groźny dla człowieka?

Nie. Woda, która będzie wpuszczana do oceanu będzie zawierała kilkukrotnie mniej trytu, niż wynoszą górne limity WHO dla wody pitnej. Z punktu widzenia osoby kąpiącej się w oceanie czy jedzącej ryby nie będzie to w żaden sposób zauważalne. Warto też w tym miejscu wspomnieć o najnowszych badaniach Japończyków, opublikowanych bardzo niedawno w czasopiśmie Journal of Radiation Research, gdzie badano wpływ wody trytowej (HTO) na częstość występowania popromiennych mutacji DNA. Otóż okazało się, że w przypadku niskich stężeń trytu brak jest jakiegokolwiek negatywnego wpływu na zdrowie – a badano nieporównywalnie większe stężenia niż te, które będą odprowadzane do oceanu w Fukushimie.

Zbiorniki na wodę. Elektrownia Fukushima. Zdjęcia z 2014 roku. Fot. dr inż. Krzysztof Wojciech Fornalski, fizyk, specjalista ds. ochrony radiologicznej, Polskie Towarzystwo Nukleoniczne.Zdjęcia publikowane na portalu dzięki uprzejmości autora.
Zbiorniki na wodę. Elektrownia Fukushima. Zdjęcia z 2014 roku. Fot. dr inż. Krzysztof Wojciech Fornalski, fizyk, specjalista ds. ochrony radiologicznej, Polskie Towarzystwo Nukleoniczne. Zdjęcia publikowane na portalu dzięki uprzejmości autora.

Ile lat tryt rozkłada się w środowisku?

Zasadniczo czas połowicznego zaniku dla trytu wynosi nieco ponad 12 lat, a więc po tym czasie połowa pierwotnej aktywności po prostu znika. Jednakże stężenie trytu w środowisku utrzymuje się na mniej więcej stałym poziomie, gdyż jest on na bieżąco uzupełniany przez reakcje promieniowania kosmicznego z atmosferą ziemską.
Oprócz rozpadu fizycznego należy wspomnieć także o tzw. biologicznym okresie półtrwania, który dla wody trytowej, jak i każdej innej, wynosi od kilku do kilkunastu dni. A więc organizm bardzo szybko tego trytu się pozbywa, znacznie szybciej niż w 12 lat.

Czy takie „oczyszczanie wody” jest stosowane w innych krajach, które dysponują energetyką jądrową?

Jak najbardziej tak, chociaż dzieje się to w zupełnie innych warunkach i przy znacznie mniejszych ilościach wody. W Fukushimie mieliśmy sytuację awaryjną i wybór mniejszego zła w postaci sięgnięcia po wodę oceaniczną, natomiast dla normalnie pracującej elektrowni mamy standardowe uwolnienia eksploatacyjne. Takie kontrolowane uwolnienia radioizotopów do środowiska są szczęśliwie minimalne i nie stanowią żadnego zagrożenia z uwagi na ich krótki okres półtrwania. Dodatkowo każda elektrownia posiada system monitoringu radiacyjnego, który niezależnie kontroluje zarówno poziom promieniowania wokół niej, jak i stężenia emitowanych radioizotopów. Tak działa każda z setek elektrowni jądrowych na całym świecie.

Rozmawiał Bartłomiej Sawicki

Czy należy bać się atomu? Spięcie

 

Po trzęsieniu ziemi w 2011 roku elektrownia jądrowa w Fukushimie automatycznie i bezproblemowo została wyłączona, co następnie uruchomiło systemy chłodzenia. Tsunami uniemożliwiło chłodzenie reaktorów. W tym celu wykorzystano wodę z oceanów. Teraz Japonia chce ją ponownie wpuścić do oceanów już po oczyszczeniu. Woda, która będzie wpuszczana do oceanu będzie zawierała mniej trytu, niż woda pitna. Z punktu widzenia osoby kąpiącej się w oceanie czy jedzącej ryby nie będzie to w żaden sposób zauważalne – powiedział w rozmowie z BiznesAlert.pl dr inż. Krzysztof Wojciech Fornalski, fizyk, specjalista ds. ochrony radiologicznej, Polskie Towarzystwo Nukleoniczne.

BiznesAlert.pl: Co się działo z reaktorami jądrowymi w ciągu 10 lat? Jak były schładzane?

Krzysztof Wojciech Fornalski, fizyk, specjalista ds. ochrony radiologicznej, Polskie Towarzystwo Nukleoniczne: Każdy reaktor jądrowy wymaga chłodzenia, zarówno w trakcie jego pracy, jak i po wyłączeniu. W tym drugim przypadku mówimy wówczas o tzw. cieple powyłączeniowym, które jest związane z obecnością licznych silnie promieniotwórczych nuklidów, które w procesie przemian promieniotwórczych wytwarzają energię cieplną. Oczywiście wraz z upływem czasu tego ciepła jest generowane coraz mniej. Innymi słowy paliwo jądrowe, które zostało już wypalone, nawet częściowo wypalone, po prostu się grzeje. A jeśli się grzeje, to wymaga chłodzenia.

Po trzęsieniu ziemi w 2011 roku elektrownia jądrowa w Fukushimie automatycznie i bezproblemowo została wyłączona, co następnie uruchomiło systemy chłodzenia. Pech chciał, że godzinę później nadeszło tsunami, które zniszczyło elementy systemów odpowiedzialnych za chłodzenie reaktorów, więc temperatura paliwa zaczęła rosnąć i doszło do katastrofy. Aby jednak zapobiec dalszym groźnym scenariuszom zadecydowano, że dalsze chłodzenie polegać będzie na wpompowywaniu bezpośrednio do rdzeni wody z oceanu. Jednak nie wypuszczano tej wody z powrotem, lecz umieszczano w prowizorycznie zbudowanych zbiornikach. I to właśnie tę wodę Japończycy chcą wlać do oceanu, po uprzednim jej przefiltrowaniu.

Droga do elektrowni Fukushima. Zdjęcia z 2014 roku. Fot. dr inż. Krzysztof Wojciech Fornalski, fizyk, specjalista ds. ochrony radiologicznej, Polskie Towarzystwo Nukleoniczne. Zdjęcia publikowane na portalu dzięki uprzejmości autora.
Droga do elektrowni Fukushima. Zdjęcia z 2014 roku. Fot. dr inż. Krzysztof Wojciech Fornalski, fizyk, specjalista ds. ochrony radiologicznej, Polskie Towarzystwo Nukleoniczne. Zdjęcia publikowane na portalu dzięki uprzejmości autora.

Co zostaje po przefiltrowaniu tej wody? Czy zostają po tym procesie odpady promieniotwórcze?

Tak, zostają oddzielone substancje promieniotwórcze od czystej wody. To, co zostaje, a jest tego kilkadziesiąt różnych radioizotopów, staje się następnie właśnie odpadem promieniotwórczym i traktowane jest jak każdy inny, czy to pochodzący z energetyki jądrowej, przemysłu czy też medycyny. W Polsce też mamy cały sprawnie działający system przetwarzania odpadów promieniotwórczych. Dodatkową kwestią jest tryt, czyli promieniotwórczy izotop wodoru, którego po prostu odfiltrować się nie da, bo jest wbudowany bezpośrednio w cząsteczkę wody. Z drugiej jednak strony tryt nie stanowi większego problemu, bo występuje w przyrodzie całkowicie naturalnie. Co więcej, jest on cały czas produkowany w atmosferze niezależnie od ludzkiej działalności.

Ile tej wody zostało już przefiltrowane i ile już jest tych odpadów?

Nie mam szczegółowych informacji na ten temat, gdyż nie wszystko zostało jeszcze precyzyjnie ustalone. Generalnie na całym terenie elektrowni jądrowej stoi około 1000 olbrzymich zbiorników, które zawierają łącznie ponad milion ton skażonej wody. Oczywiście Japończycy dysponują odpowiednim sprzętem i zaawansowaną technologią, która umożliwi bardzo dobre odfiltrowanie całej tej wody i wyciągnięcie z niej potencjalnie niebezpiecznych radioizotopów.

Pojawiają się pytania o skalę zagrożenia, zarówno przefiltrowanej wody oraz samych odpadów. Co pozostanie z przefiltrowanej wody?

W wodzie, która zostanie zakwalifikowana do wpuszczenia do oceanu, znajdować się będą wspomniany już tryt oraz śladowe ilości pozostałych substancji promieniotwórczych, które nie będą stanowiły żadnego zagrożenia. Tym bardziej, że woda ta zostanie dodatkowo rozcieńczona, aby jeszcze bardziej zredukować stężenie nielicznych już radioizotopów. Zaś powstałe po odfiltrowaniu odpady zostaną za pewne zestalone i składowane w przeznaczonym do tego składowisku, co jest powszechną procedurą na całym świecie, także w Polsce.

Czy tryt w wodzie jest groźny dla człowieka?

Nie. Woda, która będzie wpuszczana do oceanu będzie zawierała kilkukrotnie mniej trytu, niż wynoszą górne limity WHO dla wody pitnej. Z punktu widzenia osoby kąpiącej się w oceanie czy jedzącej ryby nie będzie to w żaden sposób zauważalne. Warto też w tym miejscu wspomnieć o najnowszych badaniach Japończyków, opublikowanych bardzo niedawno w czasopiśmie Journal of Radiation Research, gdzie badano wpływ wody trytowej (HTO) na częstość występowania popromiennych mutacji DNA. Otóż okazało się, że w przypadku niskich stężeń trytu brak jest jakiegokolwiek negatywnego wpływu na zdrowie – a badano nieporównywalnie większe stężenia niż te, które będą odprowadzane do oceanu w Fukushimie.

Zbiorniki na wodę. Elektrownia Fukushima. Zdjęcia z 2014 roku. Fot. dr inż. Krzysztof Wojciech Fornalski, fizyk, specjalista ds. ochrony radiologicznej, Polskie Towarzystwo Nukleoniczne.Zdjęcia publikowane na portalu dzięki uprzejmości autora.
Zbiorniki na wodę. Elektrownia Fukushima. Zdjęcia z 2014 roku. Fot. dr inż. Krzysztof Wojciech Fornalski, fizyk, specjalista ds. ochrony radiologicznej, Polskie Towarzystwo Nukleoniczne. Zdjęcia publikowane na portalu dzięki uprzejmości autora.

Ile lat tryt rozkłada się w środowisku?

Zasadniczo czas połowicznego zaniku dla trytu wynosi nieco ponad 12 lat, a więc po tym czasie połowa pierwotnej aktywności po prostu znika. Jednakże stężenie trytu w środowisku utrzymuje się na mniej więcej stałym poziomie, gdyż jest on na bieżąco uzupełniany przez reakcje promieniowania kosmicznego z atmosferą ziemską.
Oprócz rozpadu fizycznego należy wspomnieć także o tzw. biologicznym okresie półtrwania, który dla wody trytowej, jak i każdej innej, wynosi od kilku do kilkunastu dni. A więc organizm bardzo szybko tego trytu się pozbywa, znacznie szybciej niż w 12 lat.

Czy takie „oczyszczanie wody” jest stosowane w innych krajach, które dysponują energetyką jądrową?

Jak najbardziej tak, chociaż dzieje się to w zupełnie innych warunkach i przy znacznie mniejszych ilościach wody. W Fukushimie mieliśmy sytuację awaryjną i wybór mniejszego zła w postaci sięgnięcia po wodę oceaniczną, natomiast dla normalnie pracującej elektrowni mamy standardowe uwolnienia eksploatacyjne. Takie kontrolowane uwolnienia radioizotopów do środowiska są szczęśliwie minimalne i nie stanowią żadnego zagrożenia z uwagi na ich krótki okres półtrwania. Dodatkowo każda elektrownia posiada system monitoringu radiacyjnego, który niezależnie kontroluje zarówno poziom promieniowania wokół niej, jak i stężenia emitowanych radioizotopów. Tak działa każda z setek elektrowni jądrowych na całym świecie.

Rozmawiał Bartłomiej Sawicki

Czy należy bać się atomu? Spięcie

 

Najnowsze artykuły