Gaz będzie nowym węglem. Ember ostrzega przed uzależnieniem Polski od kolejnego paliwa kopalnego

15 marca 2021, 07:00 Alert

-Think-tank Ember wyliczył na podstawie opublikowanej 10 marca Polityki Energetycznej Państwa do 2040 roku, że Polska planuje największy wzrost wykorzystania gazu w całej UE, może utrudnić unijny cel redukcji emisji CO2 i wreszcie ignoruje potencjał fotowoltaiki, choć moc w niej zainstalowana przekroczyła już 4 GW.

fot. Węglokoks

Zdaniem analityków Ember nasz strategiczny dokument energetyczny, mimo iż zakłada, że w 2040 roku możemy zejść do 11 procent udziału węgla (dziś to 70 procent) w miksie energetycznym, gdy prawa do CO2 będą drogie, pokazuje brak ambicji odchodzenia od węgla, który może być zagrożeniem dla unijnego celu redukcji emisji CO2 o 55 procent do 2030 roku w porównaniu z rokiem 1990.

Ember zauważa też, że Polska stawia na gaz, choć w UE ma to być paliwo przejściowe (np. Dolna Odra buduje bloki gazowe zamiast węglowych, umarł też projekt węglowej Ostrołęki C, gdzie prawdopodobnie również może powstać jednostka na błękitne paliwo). Polska planuje największy wzrost zużycia gazu ziemnego w całej Unii Europejskiej – z 14 TWh w 2019 roku do 54 TWh w 2030 roku. Jest to też duży wzrost w stosunku do wcześniejszych planów Polski, które zakładały wzrost generacji z gazu do zaledwie 21 TWh. Do 2030 roku Polska stanie się więc trzecim co do wielkości producentem energii z gazu w UE – co, według Ember, jest „dość niezwykłe jak na kraj, który nie posiada znaczących zasobów gazu ziemnego”. Większość błękitnego paliwa importujemy, wprawdzie coraz mniej z Rosji dzięki dostawom gazu skroplonego LNG do terminala w Świnoujściu, ale cały czas znacząca większość surowca pochodzi z zagranicy i tendencje te się nie zmienią. Analitycy zwracają uwagę, że Polska wystawia się w ten sposób na ryzyko związane ze zmiennością cen gazu, a także dodatkowymi kosztami związanymi z opłatami za wycieki gazu, których wprowadzenie sygnalizuje KE.

Zdaniem analityków think-tanku Polityka Energetyczna Polski do 2040 roku (strategia energetyczna – przyp. red.) nie docenia też odnawialnych źródeł energii (OZE), a zwłaszcza fotowoltaiki, która dynamicznie się rozwija. Przypomnijmy, że dokument zakłada, że moc zainstalowana energetyki słonecznej w 2040 wyniesie 10-16 GW (to spory rozstrzał) podczas gdy już dziś to ponad 4 GW (PEP2040 zakłada 5,1 GW do 2025 roku).

– Polska kładzie nieproporcjonalnie duży nacisk na bezpieczeństwo dostaw, zamiast skupić się na rozwiązaniu problemu bilansowania. Co ciekawe, prognozy dotyczące wdrażania odnawialnych źródeł energii są niemal identyczne jak w starych scenariuszach, które zakładały znacznie niższe ceny CO2. Zachęcające jest to, że w przeciwieństwie do wersji dokumentu z 2019 roku, w wersji ostatecznej uznano, że rozwój odnawialnych źródeł energii doprowadzi do spadku hurtowych cen energii elektrycznej – czytamy w analizie.

Ember pozytywnie ocenił system wsparcia fotowoltaiki dla domów oraz polskie plany budowy morskich farm wiatrowych na Bałtyku (jednocześnie przypominając o ustawie odległościowej dla wiatraków na lądzie, która od 2016 roku. zahamowała rozwój tej branży). Ember zwraca również uwagę na to, że przyjęta przez rząd wersja dokumentu nie uwzględnia obecnego poziomu cen uprawnień do emisji CO2, które oscylują w okolicach 40 euro za tonę (w piątek ponad 42 euro). Jeden ze scenariuszy wykorzystanych w pracach nad PEP zakłada, że taki poziom zostanie osiągnięty dopiero w 2040 r., drugi – między 2025 a 2030 rokiem.

– Stawia to Polskę w sytuacji, w której jej uzależnienie od węgla może wkrótce zamknąć ją w błędnym kole, w którym subsydiowanie drogiej produkcji węglowej pozbawi ją środków potrzebnych do inwestowania w szybką i efektywną transformację energetyczną – czytamy w raporcie. Nic nie wskazuje na to, by ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla miały się zmniejszyć, należy się spodziewać, że będą rosnąć, a przecież to właśnie węgiel kamienny i brunatny są paliwami najbardziej emisyjnymi. Energia z nich wytwarzana będzie więc coraz droższa. A to może sprawić, że negocjowane właśnie zamykanie polskich kopalń do roku 2049 może zdecydowanie przyspieszyć.

W ubiegłym roku hurtowe ceny energii elektrycznej w Polsce były najwyższe w Europie i były spowodowane zależnością od drogiego krajowego węgla i rosnącymi cenami praw do emisji CO2. Co więcej, górnictwo węgla energetycznego w Polsce prawdopodobnie nie stanie się tańsze, a nadchodząca reforma EU-ETS prawdopodobnie jeszcze bardziej wpłynie na ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla. To stawia Polskę w sytuacji, w której uzależnienie kraju od węgla może wkrótce zamknąć ją w błędnym kole, w którym dotowanie drogiej produkcji węgla pozbawi ją środków potrzebnych do zainwestowania w szybką i skuteczną transformację energetyczną – uważają analitycy Ember.

– Nie trzeba dodawać, że pozycja wyjściowa Polski jest trudna. O ile Polska nie uwolni potencjału OZE, by wyprzeć kosztowne wytwarzanie z węgla, ryzykuje powolną i bolesną transformację. Nadal jednak istnieje szansa, że jeśli Polska opracuje teraz perspektywiczny plan, w przyszłości osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r. będzie mniejszym wyzwaniem – czytamy w konkluzjach.

Analiza Ember wskazuje, że wizja przyszłości polskiej energetyki nie tylko rozmija się się z ochroną klimatu, ale też skazuje polskie społeczeństwo na coraz wyższe rachunki i uzależnia nas od importu paliwa z zagranicy. Ujawnia, że gaz kopalny staje się w Polsce nowym węglem. Ogromne pieniądze zostaną utopione w infrastrukturze, która ze względu na ochronę klimatu będzie musiała zostać wycofana w kolejnej dekadzie – uważa Diana Maciąga, Pracownia na rzecz Wszystkich Istot.

Ember/Karolina Baca-Pogorzelska

Jakóbik: Raport Ember, czyli atom i OZE uratują Polskę przed pułapką gazową (ANALIZA)