Kalifornia nie miałaby problemów z OZE, gdyby nie wyłączała atomu
Amerykańskie media informują, że problemy z dostawami energii w Kalifornii wynikające z zawodności Odnawialnych Źródeł Energii nie wystąpiłyby, gdyby ten stan nie rezygnował z energetyki jądrowej.
Główny operator sieci elektroenergetycznej w Kalifornii Independent System Operator (ISO), stara się od 14 sierpnia o zmniejszenie zapotrzebowania na energię elektryczną i został zmuszony po raz pierwszy od prawie 20 lat ogłosić stan zagrożenia Stage 3 Emergency i wydać decyzję o ciągłych kontrolowanych przerwach dostaw energii (tzw. brownoutów) aby zmniejszyć zapotrzebowanie na moc i ratować przeciążony system.
Bilans energetyczny Kalifornii opiera się na dużych farmach słonecznych, toteż Mark Rothleder, wiceprezes Independent System Operator (ISO), ds. jakości rynku i przepisów stanowych, ostrzegł, że zapotrzebowanie na energię gwałtownie rośnie podczas fal upałów około godziny 17.00., kiedy ludzie wracają z pracy do domu, a słońce właśnie zaczyna zachodzić i produkcja energii słonecznej zaczyna słabnąć.
Według San Jose Mercury News, operatorzy sieci elektroenergetycznych w Kalifornii ostrzegali we wrześniu 2019 roku, że niedobory energii mogą stać się coraz bardziej powszechne, gdy fale upałów uderzą w nadchodzące lata. Obecna sytuacja na szczęście nie była najgorsza, ponieważ w Kalifornii nadal działają niektóre elektrownie na gaz ziemny, które można uruchomić, aby dostarczać energię w przypadku przerw dostaw energii ze źródeł odnawialnych.
Tymczasem Kalifornia zamknęła energetykę jądrową. W 2013 roku stanowe organy regulacyjne wymusiły zamknięcie elektrowni jądrowej San Onofre, która dostarczała energię elektryczną do 1,4 mln gospodarstw domowych. Do 2025 roku Kalifornia planuje zamknąć elektrownię jądrową Diablo Canyon, która może dostarczać energię elektryczną kolejnym trzem milionom gospodarstw domowych.
San Jose Mercury News/Wojciech Jakóbik
Naukowcy: Jak rozbudowa OZE w Kalifornii doprowadziła do blackoutu
