Choć Rosja od dwóch tygodni alarmuje, że to Ukraina zagraża Kurskiej Elektrowni Jądrowej, tak naprawdę wciąż bardziej niebezpieczna wydaje się sytuacja okupowanej przez Rosjan od ponad dwóch lat Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej.
Według Deep State Map Ukraińcy są jeszcze dobrze ponad 30 km od Kurczatowa, gdzie znajduje się jedna z czterech największych rosyjskich atomówek (wg Rosatom). Ukraińska operacja w obwodzie kurskim trwa już niemal trzy tygodnie i choć pojawiały się już fejki na temat tego, że Ukraińcy weszli do elektrowni, nie jest to prawda. Moskwa jednak od początku alarmuje, że zbliża się atomowe zagrożenie, OSINT spekuluje o wymianie kurskiej elektrowni (gdyby Ukraińcy ją zajęli) na zaporoską, z kolei rzeczniczka rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Maria Zacharowa zaapelowała nawet o wizytę ekspertów Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) w kurskiej siłowni jądrowej. Pytanie, czy Rosjanie wpuściliby ich tam tak samo, jak „wpuszczają” ich do okupowanej przez nichinstalacji w Enerhodarze. To się pewnie okaże, ponieważ w czwartek szef MAEA Rafael Grossi zapowiedział, że uda się z wizytą do Kurczatowa. W wywiadzie dla „Financial Times” podzielił się swoimi obawami dotyczącymi uszkodzenia Kurskiej Elektrowni Atomowej, która znajduje się w zasięgu artylerii, a ponadto to konstrukcja typu czarnobylskiego z odsłoniętym rdzeniem reaktora. Do wizyty miałoby dojść w przyszłym tygodniu. Jakie będą jej efekty? Czas pokaże. Jednocześnie MAEA kilka dni wcześniej przyznała, że pogarsza się sytuacja bezpieczeństwa w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej po ubiegłotygodniowym uderzeniu drona w jej okolicy. Jak łatwo się domyślić, Rosjanie przekonują wszystkich, że to dron ukraiński, a Ukraińcy, że rosyjski. Wcześniej spekulowano, że pożar w okolicy chłodni kominowej spowodowało podpalenie sterty opon, ale MAEA po kontroli jednoznacznie przyznała, że było to uderzenie drona, przy czym nie odniosła się do tego, do której ze stron ten dron miał należeć.
Enerhoatom odpowiadający za ukraińskie atomówki również przyznaje, że sytuacja w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej się pogarsza. I nie chodzi teraz o wspomniane uderzenie drona. Największa elektrownia jądrowa w Europie (6 GW) znów jest na skraju przerwy w dostawie prądu. 22 sierpnia rosyjski ostrzał uszkodził zewnętrzną linię napowietrzną„Ferospławna”, poprzez którą tymczasowo zajęta elektrownia jądrowa Zaporoże otrzymywała energię z ukraińskiego systemu elektroenergetycznego na własne potrzeby. Obecnie siłowniapołączona jest z ukraińskim systemem elektroenergetycznym tylko jedną linią elektroenergetyczną „Dniprowska”. W przypadku uszkodzenia tego połączenia powstanie sytuacja awaryjna, spowodowana utratą zasilania zewnętrznego pomp chłodzących strefy aktywne reaktorów i zbiorników paliwa atomówki. „Pod „zarządem” rosyjskich okupantów, którzy znajdują się na terenie czasowo okupowanej elektrowni, we wszystkich obszarach działania stale pogłębia się degradacja. Do niedawnego pożaru, w wyniku którego na skutek zaniedbania lub umyślnego podpalenia całkowicie spłonęła jedna z dwóch istniejących wież chłodniczych elektrowni jądrowej, dodano teraz zdarzenie grożące utratą zewnętrznego zasilania elektrowni. Przecież brak kompetentnej, wykwalifikowanej i licencjonowanej kadry okupanta oraz przekształcenie elektrowni w bazę wojskową uniemożliwiona jestbezwypadkowa eksploatacja stacji” – czytamy w komunikacie Enerhoatomu. Spółka przekonuje, że zaporoska siłownia musi przejść natychmiast pod pełną kontrolę Ukrainy, bo tylko tak można przywrócić bezpieczeństwo nuklearne. Od początku okupacji rosyjskiej w elektrowni w Enerhodarze doszło już do ośmiu całkowitych wyłączeń prądu i jednego częściowego – z uruchomieniem awaryjnych generatorów diesla i systemów bezpieczeństwa.
– Sytuacja wokół elektrowni jądrowych w Ukrainie i w Rosji w czasie wojny przekroczyła już wszelkie wyobrażenia i zbliża się do granicy szaleństwa. Ukraińska Zaporoska Elektrownia Jądrowa, największy w Europie obiekt jądrowy, jest zajęta i okupowana przez Rosjan od marca 2022. Kurska Elektrownia Jądrowa to z kolei ważny obiekt energetyczny Rosji – obecnie pracujące dwa bloki WWER 1300 – łączna moce elektrowni ok 2500 MW) – i obecnie jest w bliskim zasięgu operacji wojsk ukraińskich w rejonie kurskim i według niektórych analityków może być właśnie celem dla rozwijającej się ukraińskiej ofensywy – mówi Biznesalert prof. Konrad Świrski z Politechniki Warszawskiej, ekspert ds. energetyki atomowej. – Samo atakowanie elektrowni jądrowych czy tez prowadzenie walk ich bliskim sąsiedztwie lub nawet bezpośrednio na ich obszarze przywodzi na myśl katastroficzne filmy akcji z lat 90. i pierwszej dekady obecnego wieku, gdzie często pokazywano zniszczone i częściowo opuszczone elektrownie jądrowe, gdzie toczą się uporczywe walki. Koszmar filmowy w pewnym sensie się spełnia bo były już pierwsze zniszczenia – na dzień dzisiejszy jednak nie bezpośrednio w samej elektrowni, ale w obiektach sąsiednich. Sytuacja jednak eskaluje. Warto przypomnieć, że wydawało się niemożliwe żeby bezpośrednio atakować infrastrukturę energetyczną – ale kolejne „czerwone linie” były przekraczane i po samych stacjach rozdzielczych w Ukrainie zostały zaatakowane także bezpośrednio elektrownie cieplne, a następnie i wodne (nawet tamy na Dnieprze) – wylicza.
Jego zdaniem w wersji na dziś w elektrowniach jądrowych bardziej toczy się wojna informacyjna (obie strony oskarżają się wzajemnie o zniszczenia i ostrzał), były problemy z zasilaniem w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej, niedawno wybuchł także pożar w jednej z jej chłodni. Zauważa jednak, że nie ma bezpośredniego uderzenia w obiekt jądrowy – i czego szczególnie wszyscy się obawiają, zniszczenia reaktorów wraz uwolnienie materiałów radioaktywnych. – Wszyscy wiedzą, że bezpośredni atak na elektrownie jądrową to właściwie „ostatni krok” przed bezpośrednim użyciem broni jądrowej przez Rosjan i z tego powodu cały czas słychać apele MAEA o ochronę obiektów. Pomimo szaleństwa wojny obie strony konfliktu są świadome zagrożeń i następstw ewentualnego uszkodzenia obiektu jądrowego, ale z drugiej mamy cały czas do czynienia z kolejnymi eskalacjami i przekraczaniem kolejnych, niewyobrażalnych kilka lat temu, barier. Nie można więc całkowicie wykluczyć ani jakiejś prowokacji (częściowe zniszczenia obiektu – np. dla uzasadnienia kolejnej eskalacji), ani samych działań wojennych na terenie elektrowni i zniszczeń jak w katastroficznych filmach – mówi Świrski. I przyznaje, że dziś tak naprawdę w tej kwestii więcej jest wciąż niewiadomych niż wiadomych. Dodaje, że być może ukraińskie zdobycze w rejonie okażą się wstępem do końcowego akordu wojny, gdzie zostaną wymienione na ukraińskie okupowane terytoria na południu. Być może także zagrożenie lub ewentualne zdobycie przez Ukrainę Kurskiej Elektrowni Jądrowej może być elementem wymiany na Zaporoską Elektrownie Jądrową, która jest podstawą przyszłej egzystencji energetycznej Ukrainy, która to na chwilę obecną straciła 80 proc. swoich mocy w elektrowniach cieplnych (a także ma uszkodzone niektóre elektrownie wodne) i w praktyce dysponuje znacznie poniżej 50 proc. mocy sprzed wojny.
– Dobrego rozwiązania nie ma. Można jedynie racjonalnie studzić nastroje – elektrownia w Zaporożu jest praktycznie wyłączona, więc nawet potencjalne zniszczenia z rozszczelnieniem reaktorów będą miały charakter lokalny (choć katastrofalny), a obiekt w Kursku wedługinformacji pracuje normalnie, a działania wojenne oddalone są wciąż o kilkadziesiąt kilometrów. Na pewno nie należy wzbudzać paniki bezpośrednio w Polsce i zawsze nawet jeśli mamy do czynienia z incydentem jądrowym, śledzić informacje PAA dysponującej wiarygodna siecią urządzeń pomiarowych na terytorium Polski i szybko informującym o zagrożeniach. Tragiczne dla energetyków jest jednak ze musimy myśleć o energetyce jądrowej jako o zagrożeniach (i to takich jak w filmach katastroficznych), a nie o czystej i bezpiecznej formie generacji zeroemisyjnej energii – konkluduje prof. Konrad Świrski.
Od 25 sierpnia Ukraina wznawia sprzedaż energii elektrycznej za granicę, Ukrenergo. Nadwyżka mocy możliwa jest dzięki zmniejszeniu zużycia energii oraz dokończeniu budowy kolejnego bloku jądrowego w ukraińskiej sieci.
Baca-Pogorzelska: Czy koronawirus opóźni górniczą umowę społeczną? (FELIETON)