Rząd planuje zmiany w przepisach dotyczących budowy elektrowni wiatrowych, jednak ich wdrożenie zostanie odłożone do czasu wyborów prezydenckich. Koalicja rządząca obawia się, że obecny prezydent Andrzej Duda może zawetować ustawę, dlatego zdecydowano się poczekać na nowego prezydenta, licząc na podpis Rafała Trzaskowskiego.
Obecnie projekt ustawy jest procedowany w Sejmie, a nadzwyczajna podkomisja planuje kolejne posiedzenie na początku czerwca. Przewodniczący komisji, Mirosław Suchoń z Polski 2050, spodziewa się licznych poprawek, zwłaszcza że rząd niedawno wprowadził autopoprawkę do własnego projektu. Prace podkomisji i komisji mają zakończyć się do końca czerwca, po czym ustawa trafi na drugie czytanie w izbie.
Kluczową zmianą w nowelizacji ustawy wiatrakowej jest zniesienie zasady 10H, wprowadzonej w 2016 roku, i zastąpienie jej minimalną odległością 500 metrów od zabudowań. Obecnie minimalna odległość wynosi 700 metrów. Nowe przepisy mają zwiększyć zainstalowaną moc w projektach wiatrowych na lądzie o 60-70 procent.
Skróci się czas oczekiwania na nowe inwestycje
Minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska, poinformowała, że dzięki nowelizacji czas inwestycji w nowe elektrownie wiatrowe skróci się do 3-5 lat, a ich modernizacja do 2,5 roku. Obecnie proces inwestycyjny trwa od 5 do 7 lat. Minister zaznaczyła, że celem jest podwojenie mocy z wiatru na lądzie z obecnych 10 GW do 20 GW w ciągu pięciu lat.
Nowelizacja ustawy wiatrakowej ma również na celu włączenie społeczności lokalnych do produkcji energii z wiatru. Minister Hennig-Kloska podkreśliła, że rząd chce zachęcić ludzi do inwestowania w turbiny wiatrowe w ich gminach, podobnie jak wcześniej promowano instalacje fotowoltaiczne.
Decyzja o opóźnieniu prac nad ustawą wiatrakową wynika z obaw koalicji rządzącej, że prezydent Duda może ją zawetować. Koalicja liczy na wygraną Rafała Trzaskowskiego w nadchodzących wyborach prezydenckich i jego podpis pod ustawą.
Money.pl / Mateusz Gibała